Po tym jak w minionym tygodniu AVOCADO friends ograło BEemkę Volley, zastanawialiśmy się ile jeszcze razy zaskoczą nas ‘Weganie’. Owszem – w naszych oczach zdecydowanym faworytem była ekipa Volley Gdańsk, ale z tyłu głowy mieliśmy dobrą dyspozycję drużyny Arka Kozłowskiego. Jak się okazało przed meczem ci, musieli radzić sobie bez jednego z liderów drużyny – Mateusza Batyry, który kilka dni wcześniej nabawił się kontuzji stawu skokowego. Nie wiemy czy gracz ten byłby w jakikolwiek sposób w stanie pomóc zatrzymać rozpędzoną maszynę Volley Gdańsk. Po meczu z Dzikami – zespół Kuby Kłobuckiego poszedł za ciosem i w pierwszej odsłonie rywalizacji nie pozostawił złudzeń, która z drużyn jest lepsza. Po skutecznych atakach Mikołaja Lange, było już 12-5 i stało się jasne, która z drużyn sięgnie po wygraną pierwszego seta. Środkowa odsłona to dość wyrównany fragment, po którym było 8-7 dla faworyzowanej drużyny. Po chwili gra ‘Wegan’ się ewidentnie posypała i po dwóch błędach własnych – VG prowadziło 12-7. Po chwili AVOCADO friends zdołało odrobić kilka punktów (15-13), ale wobec kolejnej już fali ataków trzykrotnych Mistrzów SL3 – byli już bezradni. Końcówka seta to indywidualny popis z pola serwisowego Szymona Zalewskiego, po którym Volley cieszył się z wygranej partii. Ostatni set nie odmienił losów spotkania. Po wyrównanym fragmencie, po którym mieliśmy remis po 10 – Volley Gdańsk ewidentnie przyspieszył, a tego ich rywale nie byli już w stanie ‘ogarnąć’ (21-15).
Dzień: 2023-10-23
Eko-Hurt – Merkury
Wspominaliśmy już kiedyś o tym, ale patrząc na przedmeczową kadrę Merkurego nie sposób się nie powtórzyć. Nie da się pięknie uśmiechać bez kilku zębów. Mowa tu rzecz jasna o fakcie, że w kadrze Merkurego na mecz z Eko-Hurtem zabrakło trzech graczy podstawowego składu. Merkury musiał sobie radzić bez kapitana Piotra Peplińskiego, przyjmującego Mikołaja Rochny oraz atakującego – Damiana Gila. Nie wiemy, jaki to miało wpływ na grę ‘Planetarnych’, ale tuż po pierwszym gwizdku sędziego to Eko-Hurt prezentował się znacznie lepiej. Po kilku zagrywkach Igora Ciemachowskiego na tablicy wyników było 6-2 i Merkury musiał wziąć pierwszy czas w meczu. Mimo niekorzystnego otwarcia, Merkury zdołał w dalszej części zniwelować stratę do jednego oczka (12-11). Po chwili jednak kolejny blok w spotkaniu dołożył Konrad Gawrewicz i Eko-Hurt ponownie odjechał rywalom (15-11), tym razem skutecznie (21-14). Środkowa odsłona to wyrównana gra do stanu po 9. W połowie seta to Merkury zdołał zbudować sobie czteropunktową przewagę i wydawało się, że po chwili doprowadzą do wyrównania stanu rywalizacji (14-10). Dalsza część seta to jednak wyraźna przewaga ‘Hurtowników’, a taka sytuacja była wodą na młyn dla libero – Mateusza Chyla, który bardzo ekspresyjnie wbijał szpileczkę środkowemu – Konradowi Przekadzińskiemu. Tak czy siak – po ataku Marcina Radziewicza było już po 14 i w dalszej części seta Eko-Hurt budował przewagę by finalnie wygrać partię do 16. Ostatnia odsłona to walka obu stron do stanu po 10. Druga faza seta – podobnie jak w pierwszych dwóch partiach to przewaga ‘Hurtowników’, którzy w pełni zasłużenie sięgnęli po komplet punktów w meczu. Recepta na sukces? Świetna zagrywka, dobra gra w bloku i ataku. Eko-Hurt w poniedziałkowy wieczór był drużyną o klasę lepszą.
Port Gdańsk – BL Volley
Potwierdzają się słowa z zapowiedzi dotyczącej coraz wyższej formy drużyny BL Volley. Gracze Wojciecha Strychalskiego przystąpili do spotkania po serii trzech zwycięstw z rzędu i owszem – w naszych oczach byli faworytem starcia, ale w naszym odczuciu potencjalna niespodzianka była dość prawdopodobnym scenariuszem. W pierwszej odsłonie rywalizacji gracze BL zadali temu kłam. Po ataku kapitana ‘Tygrysów’ – BL objęło prowadzenie 8-3. Po chwili ich przewaga zaczęła jednak topnieć i po jednym z błędów było już 11-8. Druga część seta to jednak wyraźna przewaga graczy w biało-pomarańczowych strojach, którzy po ataku środkowego – Tomasza Grudnia objęli prowadzenie 19-12 i po chwili cieszyli się z wygrania premierowej odsłony. Środkowa faza seta to wyrównana gra obu drużyn, którą oglądaliśmy od samego początku, aż do stanu po 14. Końcówka drugiej odsłony to jednak świetna gra drużyny BL, która po ataku dobrze dysponowanego Macieja Lewandowskiego – objęła prowadzenie 18-15, którego już nie wypuściła. Ostatni set w meczu to bez wątpienia największe emocje. Partie tę zdecydowanie lepiej rozpoczęli gracze Portu Gdańsk, którzy po ataku Piotra Baja – prowadzili już 9-4. Po chwili jednak pięć kolejnych punktów zdobyła drużyna Bez Lipy i stan rywalizacji wskazywał remis 9-9. Mimo to, ‘Portowcy’ raz jeszcze podjęli próbę przechylenia szali na swoją stronę. Po kilku błędach BL popełnionych w drugiej części seta – gracze w granatowych trykotach prowadzili 18-13, ale podobnie jak przekonaliśmy się na początku partii – nie ma przewagi, której Port nie byłby w stanie roztrwonić. Po kilku błędach ‘Granatowych’ oraz ataku Wojtka Strychalskiego – BL doprowadziło do wyrównania po 19, a następnie po kilku chwilach – cieszyło się z kompletu punktów. Brawo!
Dziki Wejherowo – Volley Gdańsk
Spełniły się nasze słowa oraz typ z zapowiedzi przedmeczowej. Kilka sezonów temu mocarne drużyny musiały drżeć przed Dzikami. Ci ilekroć tylko spotykali się z tymi teoretycznie mocniejszymi – najczęściej sprawiały im spore kłopoty. W poniedziałkowy wieczór było inaczej, podobnie zresztą jak w meczach z Old Boys czy BEemką Volley. Od początku spotkania Volley zdominował rywala i przy akompaniamencie śpiewów kolegów z zespołu – wygrał partię do…9! W partii tej nie było nawet momentu, o którym moglibyśmy napisać coś na zasadzie, że Dziki rywalizowały na podobnym poziomie do połowy seta. Nie. Tu Volley odskoczył na wynik 9-4, a następnie 19-8 i po chwili cieszył się z wygrania partii. Na szczęście – im dłużej trwał ten mecz tym lepiej prezentowała się ekipa Dzików. Początek to wyrównana gra, która zaprowadziła nas do stanu po 5. Po chwili z dobrej strony pokazał się Dawid Romaniszyn, po którego atakach było już 11-7. Dalsza część seta upłynęła pod kątem tego, co w obecnej edycji jest charakterystyczne dla drużyny Jakuba Kłobuckiego. Zabawa. Luz. Śmieszkowanie, ale i najważniejsze – świetne granie. Te zaprowadziło nas do stanu 18-12, po którym po raz kolejny w obecnym sezonie z bardzo dobrej strony pokazał się Szymon Zalewski. Po kilku punktach tego gracza, Volley cieszył się z wygranej drugiego seta. Przed ostatnią odsłoną, cel drużyny Volley Gdańsk wydawał się jasny. Uniknąć tego, co wydarzyło się z MiszMaszem, gdzie pewna nonszalancja sprawiła, że rywale zdobyli jeden punkt. Od samego początku seta byliśmy świadkami dobrej i wyrównanej gry, po której na tablicy wyników było po 11. Jako pierwsi rywalom odskoczyli gracze VG, którzy uzyskali dwupunktową przewagę (13-11), którą utrzymywali niemal do końca (19-17). Po chwili popełnili oni jednak dwa błędy, które sprawiły, że na tablicy wyników był remis po 19. Mimo że zrobiło się gorąco – dwa ostatnie oczka trafiły do Volleya, którzy po asie serwisowym ‘Gulanika’ eksplodowali z radością.
BEemka Volley – Dream Volley
Po ubiegłotygodniowym spotkaniu, w którym BEemka dość niespodziewanie przegrała z AVOCADO friends, zaczęliśmy się zastanawiać czy był to zaledwie wypadek przy pracy czy jednak jakiś większy problem. Co ciekawe – w zapowiedziach przedmeczowych zastanawialiśmy się nie nad tym czy BEemka awansuje do elity, a tym – w jakim stylu tego dokonają. Cóż – po poniedziałkowym spotkaniu, w którym ‘biało-niebiescy’ okazali się gorsi od Dream Volley – ich potencjalny awans jest absolutnie zagrożony. Tak się bowiem składa, że rywale na ostatniej prostej zdają się mieć inną – lepszą formę. Jeśli chodzi o poniedziałkowe starcie to rozpoczęło się ono w wymarzony dla BEemki sposób. Po ataku Michała Szymańskiego było bowiem 10-6 dla zespołu Daniela Podgórskiego. W połowie seta coś w wydaniu BEemki zaczęło ewidentnie szwankować i na efekty nie trzeba było długo czekać. Po bloku środkowego – Jacka Kalwasa było bowiem już po 12 i co więcej – Dream Volley poszedł po chwili za ciosem. Do stanu po 17 było jeszcze spokojnie. Końcówka seta to jednak skuteczne ataki skrzydłowych Dreamu i wygrana seta do 18. Środkowa partia rozpoczęła się od mordobicia graczy w szarych trykotach. Po festiwalu udanych ataków Macieja Wysockiego, na tablicy wyników było już 8-2. Cóż jednak z tego? Po raz kolejny BEemka znajdująca się w doskonałym położeniu zamiast sunąć autostradą – wybiera drogę wyboistą, wąską i trudną. To się oczywiście po chwili mści i zdeterminowani gracze Mateusza Dobrzyńskiego doprowadzają po pewnym czasie do wyrównania po 16. Roztrwonienie takiej przewagi skutecznie odbiło się na ‘mentalu’ BEemki, która w dalszej części seta – nie była w stanie powstrzymać Dream Volley. Finalnie ci – wygrali partię do 19. Ostatnia odsłona to doskonały dowód na to, że prowadzenie w secie to ‘pchanie się w gips’. Tym razem dość wysoką przewagę wypracowała sobie ekipa Dream Volley, która w połowie seta prowadziła 10-5. Dalsza część partii to skuteczna pogoń BEemki, która po kilku atakach Macieja Paprockiego – doprowadziła do wyrównania po 17. Końcówka seta to kilka błędów Dream Volley, które finalnie – dały ‘Marzycielom’ jeden punkt.
BES Boys BLUM – Chilli Amigos
Już przed meczem pisaliśmy, że jeśli gdzieś obie drużyny miałyby się przełamać – to właśnie w poniedziałkowym starciu. W nieco gorszym położeniu znajdowała się ekipa Chilli Amigos, która w obecnej kampanii – wygrała zaledwie jedno spotkanie. Co więcej – nie tak dawno również mieli oni mecz ‘na przełamanie’, a tymczasem w konfrontacji z Husarią to ‘Rycerze’ okazali się mocniejsi. Przed poniedziałkowym spotkaniem zastanawialiśmy się czy przypadkiem i tym razem nie będzie podobnie. Nasze przypuszczenia zdawały się potwierdzać tuż po gwizdku sędziego, który rozpoczął mecz. Po kilku błędach w ataku jednego z przyjmujących Chilli – na tablicy wyników było 10-7 dla ‘Chłopców’. W pierwszej fazie meczu z doskonałej strony pokazał się Arkadiusz Wasilewski, który raz za razem imponował skuteczną grą ze skrzydła. Kumulacja zdarzeń, o których właśnie napisaliśmy sprawiła, że w dalszej części seta było już 15-8 dla ‘Chłopców’ i kwestia wygranej partii była w zasadzie rozstrzygnięta. Po chwili BES Boys BLUM cieszyło się z wygranej seta do 16. Środkowa odsłona rozpoczęła się lepiej dla graczy w czerwonych strojach. Na półmetku seta było bowiem 11-8 dla Chilli. W dalszej części partii z dobrej strony pokazał się jednak Marcin Karbownik, po którego kilku atakach – na tablicy wyników był remis po 17. Końcówka seta to wyrównana walka obu drużyn, która zaprowadziła nas do wyniku po 19 i…awarii oświetlenia. Tuż po niej – Chilli dopięło swego i doprowadziło do wyrównania w setach (21-19). Ostatnia odsłona wyglądała bardzo podobnie do środkowej partii. Po dobrym początku na tablicy wyników było 11-8 dla Chilli, a to oznaczało, że to BES Boys BLUM musi gonić. Sztuka ta graczom Ryszarda Nowaka udała się przy stanie po 16, ale trzy kolejne punkty zdobyli gracze w czerwonych trykotach (19-16). Mimo sporej zaliczki tuż na finiszu seta, Chilli postanowiło zadbać nieco o emocje i… pozwolili rywalom na doporowadzenie do wyrównania! Mimo to – ostatnie słowo w meczu należało do ‘Amigos’, którzy mogli się po chwili cieszyć z drugiej wygranej w sezonie Jesień’23.