Ależ tam jest siła. Poza samą jakością to co rzuca się w oczy to jedność, która sprawia, że te chłopaki rzuciliby się za sobą w ogień. Team Spirit mogliśmy obserwować w trakcie całego spotkania, gdzie chłopaki z Volleya celebrowali zmianę stanu cywilnego środkowego – Adriana Zajkowskiego (gratulacje!). Ten odpłacił się sympatykom swojej drużyny w najlepszy możliwy sposób – zdobywając 21 punktów (środkowy!) i tytułem najlepszego gracza spotkania. Oczywiście taki wynik nie byłby możliwy, gdyby nie pomoc całego zespołu, który wykonał sporą pracę dla swojego ‘ziomka’. A sam mecz? Cóż. Szkoda, że okoliczności związane z drużyną Volley Surprise były jakie były. ‘Słupszczanie’ mieli tego dnia spore problemy kadrowe i niestety nie mogli pokazać tego co najlepsze. Przypomnijmy, że w obecnej edycji – gracze Macieja Siacha postraszyli chociażby drużynę Old Boys. W poniedziałkowy wieczór nie było do tego nawet blisko. Dawno nie oglądaliśmy spotkania, w którym jedna z drużyn miałaby taką kontrolę. Po raz ostatni było tak…kiedy Volley Gdańsk zdemolował Zmieszanych. Oj, bawią się gracze Jakuba Kłobuckiego i coś nam podpowiada, że nie mogą się już doczekać zmagań w pierwszej lidze. Z drugiej strony należy pamiętać o tym, że jeszcze kilka trudnych wyzwań przed nimi. Póki co – nie ma co jednak o tym myśleć. Warto przez chwilę napawać się pozycją lidera drugiej ligi. Brawo!
Dzień: 2023-10-02
Merkury – Tufi Team
Jeszcze nigdy zestawienie ze sobą obu drużyn nie sprawiało, że głosy Redakcji czy Ekspertów byłyby tak podzielone. Wszystko za sprawą, że co by nie mówić – Merkury obniżył loty w porównaniu do złotych czasów w SL3. Ich rywale z kolei – po awansie do wyższej klasy rozgrywkowej radzili sobie lepiej niż miało to miejsce w sezonie, w którym spadali oni z elity do drugiej ligi. Podzielone zdanie na temat faworyta mieli również typerzy w aplikacji SL3. Pierwszy set rozpoczął się od wyrównanej gry obu stron, która zaprowadziła nas do stanu po 9. Mniej więcej w połowie pierwszego seta zarysowała się przewaga ‘Planetarnych’, którzy po punktach nieobecnych ostatnio środkowych – Ariela Fijoła oraz Adama Miotka objęli prowadzenie 17-14. W końcówce ‘Tuffiki’ posypali się całkowicie i seria ich błędów sprawiła, że po chwili Merkury cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Środkowa odsłona to jeszcze bardziej jednostronne widowisko. W odróżnieniu od premierowej partii, tu – Merkury nie zwlekał zbyt długo ze zbudowaniem sobie przewagi. Po świetnej zagrywce Damiana Gila z początku seta, Merkury objął prowadzenie 7-3, które z czasem robiło się coraz bardziej okazałe (11-5). Kiedy wspomniany wcześniej środkowy – Adam Miotk wbił gwoździa w parkiet i na tablicy wyników było 15-11, stało się jasne, że Merkury już tego nie wypuści (21-14). Przed ostatnią odsłoną można się było zastanawiać czy Merkury zdoła zgarnąć komplet punktów. W historii różnie z tym bowiem bywało. Po wygraniu meczu drużyny często nie potrafią postawić kropki nad ‘i’. Na półmetku ostatniego seta na prowadzenie 13-11 drużynę Tufi Team wyprowadził Łukasz Arciszewski. Po chwili serię trzech punktów zdobył jednak atakujący Merkurego i to gracze w granatowych strojach wyszli po chwili na prowadzenie 18-16, a następnie cieszyli się z wygrania spotkania za komplet oczek.
BL Volley – Drużyna A
Oj, nie był to idealny dzień drużyny BL Volley. Choć w ostatnim czasie Redakcja znajdowała zdecydowanie więcej powodów do krytykowania BL Volley niż chwalenia to jednak – przed poniedziałkowymi meczami postawiliśmy dwukrotnie na ‘Tygrysów’. Ci zawiedli już w pierwszym meczu z Bayerem Gdańsk, który drużyna w biało-pomarańczowych barwach przegrała w stosunku 1-2. Mecz z Drużyną A miał być zatem czymś w rodzaju plastra na wciąż niezagojoną ranę. Cóż – zamiast tego w pierwszym secie rywalizacji gracze BL Volley postanowili posypać na wspomnianą otwartą ranę – szczyptę soli. Po naprawdę niezłej grze Drużyny A, team Michała Drozdowskiego był o włos od sprawienia niemałej niespodzianki, którą byłyby wygrany set w konfrontacji z renomowanym rywalem. W drugiej części partii było bowiem 14-8 dla graczy w czarnych trykotach. Na taki stan rzeczy musieli reagować gracze BL, którzy wzięli czas. Ten został wzięty chyba w najlepszym możliwym momencie. Po powrocie na parkiet zobaczyliśmy bowiem zupełnie odmienioną wersję BL. Było naprawdę Bez Lipy. Po skutecznych atakach Wojciecha Strychalskiego oraz środkowego – Tomasza Grudnia, było już 16-16. Kiedy dziki zwierz wyczuł słabość swoich rywali – po chwili poszedł za ciosem i po walce na przewagi cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Niestety musimy zawieść naszych czytelników. Koniec pierwszego seta jest tożsamy z końcem emocji w spotkaniu. Druga odsłona to demolka w wykonaniu ‘Tygrysów’, którzy zdemolowali swoich rywali i zwyciężyli partię do 11. Ostatnia odsłona rozpoczęła się obiecująca w kontekście wspomnianych wcześniej emocji. Niestety – było tak wyłącznie do stanu 10-10. Dalsza część seta to przewaga ‘Tygrysów’, którzy choć nie bez trudu to sięgają finalnie po komplet oczek.
BL Volley – Bayer Gdańsk
Mecz na przełamanie. Choć wyniki – szczególnie te Bayera Gdańsk na to nie wskazywały, to jednak wygrana pozwoliłaby jednym i drugim odetchnąć po nienajlepszym okresie w SL3. Sądziliśmy, że będzie to wyrównane spotkanie. Nieco więcej szans dawaliśmy jednak drużynie BL Volley. To co oglądaliśmy w pierwszym secie było jednak całkowitym zaprzeczeniem naszych przedmeczowych wyobrażeń. Wydawało nam się, że będzie to mecz bardzo zacięty. Tymczasem – chwilę po pierwszym gwizdku sędziego ‘Aptekarze’ rozpoczęli od prowadzenia 5-0! Mimo to, po chwili gra się wyrównała i po ataku Przemysława Kłudkowskiego, BL zniwelował stratę do jednego oczka (8-7). Niestety – było to dla ‘Tygrysów’ coś w rodzaju bańki z nadziejami. Ta została po chwili w sposób brutalny przebita. Po dwóch atakach kapitana drużyny – Damiana Harica, Bayer objął prowadzenie 14-9, które z czasem jeszcze powiększył! Finalnie zakończyło się na konkretnym ‘mordobiciu’ (21-13). Środowa odsłona była ta, w której Bayer Gdańsk postanowił nie zdejmować nogi z gazu. Mimo że po dwóch atakach wspomnianego wcześniej Przemysława Kłudkowskiego było 9-6 dla BL Volley, to mniej więcej od tego momentu – na parkiecie ‘buszowali’ wyłącznie gracze z ‘niemieckiego koncernu farmaceutycznego’. Po dwóch atakach z rzędu Andrzeja Ossowskiego, Bayer objął prowadzenie 15-12 i po chwili cieszył się z drugiego punktu w meczu. Ostatnia odsłona to jednak zwrot akcji o 180 stopni. Kto wie czy na obraz gry nie wpłynęła kontuzja stawu skokowego – Szymona Laskowskiego. Po wyrównanej pierwszej części seta (10-10) nastąpił odjazd ‘Tygrysów’. Po ataku Damiana Chojnackiego było bowiem 15-11 dla BL i po chwili team Wojciecha Strychalskiego sięgnął po wygraną w ostatniej odsłonie.
MPS Volley – Speednet
Po wygranych prestiżowych spotkaniach z Merkurym oraz CTO Volley zastanawialiśmy się czy Speednet zdoła pokonać również MPS Volley. W naszej opinii ‘Programiści’ są bowiem drużyną, która doskonale czuje się w konfrontacji z tymi najmocniejszymi, a w obecnej edycji – MPS do takich się zalicza. Mimo wszystko biorąc pod uwagę jakość Miłośników Piłki Siatkowej – to właśnie oni byli w naszych oczach faworytem konfrontacji. To gracze w niebieskich strojach zdawali się potwierdzać od pierwszego gwizdka sędziego. Po piekielnie mocnych zagrywkach Mateusza Behrendta oraz Piotra Mikołajewskiego, MPS objął prowadzenie 7-4. Z czasem obie drużyny zaczęły popełniać sporo błędów w efekcie, których – na tablicy wyników był remis po 10. Druga część seta to ponownie świetna zagrywka MPSu, który doskonale wykorzystał fakt, że w pierwszej partii grał od strony trybun. Mimo że pierwszy set zbliżał się nieuchronnie do końca, Speednet dalej nie uporał się z problemem przyjęcia i przegrał partię do 15. W środkowej odsłonie do elementu zagrywki Miłośnicy Piłki Siatkowej dołożyli bardzo dobrą grę blokiem i na półmetku seta prowadzili 13-7. Dalsza część partii nie przyniosła zmiany obrazu i po chwili MPS cieszył się z wygrania partii do 15. Ostatni set to przebudzenie Speednetu, który zacząć wreszcie grać swoją siatkówkę. W połowie odsłony było co prawda po 11, a następnie po 15. Końcówka seta to jednak moment, w którym gra MPS całkowicie się posypała. To sprawiło z kolei, że Speednet zdobył sześć kolejnych punktów i wygrał partię do 15. Marne to jednak pocieszenie. Była to bowiem druga porażka w sezonie.
Volley Surprise – BEemka Volley
Po wygranych ze Zmieszanymi oraz Team Spontan zastanawialiśmy się czy w poniedziałkowy wieczór, BEemka skompletuje ‘Hattricka’ i po raz kolejny straci punkt w meczu, w którym są oni zdecydowanym faworytem. Mimo to, gracze w biało-niebieskich barwach nie wykorzystali jeszcze całego dostępnego kredytu zaufania od Redakcji, która obstawiała komplet punktów w ich wydaniu. Premierowa odsłona rozpoczęła się jednak od wyrównanej gry obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu po 9. W drugiej części partii, po ataku oraz bloku Macieja Rzepczyńskiego, BEemka zdołała wyjść na czteropunktowe prowadzenie (16-12) i po chwili cieszyła się z wygrania seta. Środkowa odsłona rozpoczęła się identycznie jak partia otwierająca spotkanie. Na półmetku seta było bowiem po 9. Chwilę później, ‘Biało-niebieskich’ na prowadzenie wyprowadził Rafał Kusiak (15-12). Po raz kolejny – Beemki, która odjechała – nie dało się już dogonić (21-17). Ostatnia odsłona to już ‘pluton egzekucyjny’ w role, których wcielili się gracze Daniela Podgórskiego. Kiedy w połowie seta było 12-4 to dla wszystkich obserwujących spotkanie stało się jasne, że to koniec złudzeń Volley Surprise o korzystnym wyniku. Finalnie partia ta skończyła się wynikiem 21-11 i biorąc pod uwagę fakt, że ‘Słupszczanie’ przegrali również swoje drugie spotkanie w poniedziałkowy wieczór – podróż do Słupska dłużyła się z pewnością w nieskończoność.
Husaria Assistance Partner – Chilli Amigos
Kapituła wybierająca zaszczytny tytuł drużyny ‘Dziadów Tygodnia’ nie musi się w zasadzie w najbliższym czasie zbierać. Wybór jest bowiem tak oczywisty, że nie ma co marnować paliwa na dojazdy. Sytuacji nie zmienia tu dosyć korzystna dla konsumenta sytuacja na stacjach benzynowych. Nawet gdyby litr kosztował tyle co w Wenezueli, to wolelibyśmy wydać tę kasę na coś innego. Ok – zostawmy ten nieco przydługi wstęp. Każdy rozumie o co chodzi. Dla tych mało kumatych – chodzi o to, że Chilli Amigos gra obecnie taką kupę, że cytując Zbyszka Stonogę – ‘Szkoda strzępić ryja, naprawdę’. Całkiem nieźle było tylko w pierwszym secie, w którym ‘Amigos’ zagrali na niezłym trzecioligowym poziomie. Ok – swoje dołożyła Husaria, która popełniała sporo błędów i oddawała punkty rywalom, ale umówmy się – to też trzeba umieć wykorzystać. Po pierwszej odsłonie wydawało się, że tryumf ‘Papryczek’ będzie formalnością. Skoro przy papryczkach jesteśmy to może warto było rozważyć to, żeby przed meczem jej nie jeść? Gracze w czerwonych trykotach postanowili wyraźnie inaczej i w konsekwencji wyglądali tak jakby w drugim secie mieli przez to bardzo duże problemy żołądkowe. Jakie konkretne? Ano – srakę. Nie znajdujemy słów, które zobrazują to co działo się w środkowej partii. Ale zostawmy ‘Amigos’ i skupmy się na ‘Rycerzach’. Trzeba bowiem pochwalić to, że po kilku bardzo słabych występach spotęgowanych dotkliwą porażką w pierwszej partii, Husaria zdołała się podnieść i wygrać drugą oraz trzecią odsłonę. Naprawdę – szacuneczek. W ostatnim czasie było mnóstwo powodów do krytykowania. Dziś są do chwalenia. Chwalimy również za trzeciego seta, w którym Husaria zaprezentowała bardzo dobrą grę w obronie i w konsekwencji podbijała mnóstwo piłek (15-12). Mimo że Chilli zdołało podjąć jeszcze próbę (17-17), to ostatnie słowo należało do teamu Grzegorza Żyły-Stawarskiego. Brawo!
Dream Volley – Dziki Wejherowo
Mecz pomiędzy Dream Volley a Dzikami Wejherowo był anonsowany przez nas jako jedno z najciekawszych wydarzeń w obecnym tygodniu rozgrywek. Patrząc na nasze predykcje z perspektywy czasu uważamy, że się nie zawiedliśmy. W meczu było bowiem wszystko, a zwrot akcji czy dramaturgia była doprawdy kozacka. O tym jednak za chwilę. Mecz rozpoczął się lepiej dla przyjezdnych z Wejherowa. Po sekwencji ataku oraz bloku Mateusza Węgrzynowskiego, Dziki objęły prowadzenie 10-7. Na skuteczną grę środkowego odpowiedział Dariusz Tomaszewski, który po skutecznych akcjach doprowadził do wyrównania po 11. Niestety dla ‘Marzycieli’ – dalsza część seta należała do graczy z Wejherowa, którzy zdobyli cztery kolejne punkty (15-11). Czteropunktowa zaliczka na tym etapie seta sprawiła, że Dziki dowiozły spokojnie prowadzenie do końca. Środkowa odsłona to konkretny ‘twist’. Tym razem to ‘Marzyciele’ rozpoczęli lepiej. Po bloku kapitana drużyny Dream Volley, było 10-6 dla graczy w szarych trykotach. W dalszej części partii Dziki nie były w stanie przebić się przez dobrze zorganizowany blok drużyny Dream Volley i ex-pierwszoligowiec objął prowadzenie 18-12. Z czasem Dziki odrobiły część punktów, ale ostatnie słowo w secie należało do Dream Volley. Końcówka seta powinna być jednak lekcją dla Dream Volley. Lekcją, że nie ma nic za darmo i że aby wygrać partię – musisz być skoncentrowany przez cały jego okres. Piszemy o tym teraz, ponieważ w trzeciej odsłonie ‘Marzyciele’ prowadzili 14-9 i byli o włos od tryumfu. I co? No i jajco. Festiwal błędów, nieporozumień czy nonszalancji sprawił, że w połączeniu z dobrą grą Dzików – po chwili było już po 14. W zasadzie nie musieliśmy oglądać już końcówki seta. Miny graczy w szarych trykotach mówiły więcej niż tysiąc słów. Mówiły to, że oni już tego meczu nie wygrają. W naszym odczuciu ich sfera mentalna została na półmetku partii zbałamucona i tego nie dało się odbudować. Po chwili Dziki zdobyły kilka oczek i finalnie wygrali zawody. Brawo, kapitalny come-back!
Speednet 2 – Craftvena
Skoro nie udało się BES Boys BLUM, Tiger Team, Drużynie A, ‘Portowcom’ oraz Husarii Gdańsk to może Craftvenie? Cóż – po wygraniu przez Craftvenę z BL Volley czy Bayerem Gdańsk – ‘wszystkie opcje leżały na stole’. Owszem – nadal najbardziej prawdopodobnym scenariuszem było zwycięstwo ‘Programisów’ za komplet punktów. Jak Craftvena zaprezentowała się na tle mocarnego rywala? Cóż – całkiem nieźle. W pierwszym secie ‘Rzemieślnicy’ stawiali przez długi moment konkretny opór. Na półmetku seta było po 11 i sprawa wygranej partii zdawała się być otwarta. Po chwili Craftvena miała jednak problemy z tym by skończyć akcję i Speednet objął prowadzenie 15-12, po którym nie miał już problemów z tym by ‘zamknąć seta’ (21-16). Środkowa odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla drużyny w czarnych strojach. Po ataku kapitana drużyny – Bartosza Zakrzewskiego, ‘Rzemieślnicy’ prowadzili 5-1 i byli na dobrej drodze do korzystnego rezultatu. Niestety dla nich – po chwili serię punktów zdobył Patryk Ejnik, doprowadzając tym samym do wyrównania stanu rywalizacji (8-8). Mimo to, Craftvena nie odpuszczała i pod koniec prowadzili nawet 17-16. Niestety dla nich – pięć kolejnych punktów zdobyli gracze Marka Ogonowskiego. Do rozegrania pozostał zatem trzeci set. Kto wie jak potoczyłyby się losy całego spotkania, gdyby nie przerażająca liczba zepsutych ataków ‘Rzemieślników’. To w ogóle dość ciekawe – jesteśmy pewni, że gdyby grali oni nie ze Speednetem, tylko jakąś inną drużyną to tej niedokładności byłoby zdecydowanie mniej. Tak czy siak – w ostatnim secie było po 10, ale druga część to już wyraźna przewaga Speednetu. W końcówce po raz kolejny z dobrej strony pokazał się Maciej Łukasik, który przypieczętował tryumf swojej drużyny oraz tytuł MVP.