Dzień: 2023-09-27

Maritex Gdańsk – Dream Volley

Po dość nerwowym, ale najważniejsze dla ‘Marzycieli’ – dobrym spotkaniu z AVOCADO friends, w którym team Mateusza Dobrzyńskiego sięgnął po komplet oczek przyszła kolej na spotkanie z Maritexem Gdańsk. Dla graczy w szarych trykotach było to dość ważne spotkanie. Potencjalna wygrana sprawiłaby bowiem, że dołączyliby oni do drużyn, które liczą się w walce o wysokie cele. Dodatkowo – była to świetna okazja do rehabilitacji za dość niespodziewaną porażkę z poprzedniego sezonu. Spotkanie zaczęło się od w miarę wyrównanej gry obu stron (9-9). Z czasem ‘machina’ Mateusza Dobrzyńskiego ruszyła i wyszli oni na trzypunktową przewagę (16-13). W dalszej części seta rzuciło się w oczy to, że Maritex miał spore problemy z tym, by skutecznie zablokować swoich rywali i był to z pewnością jeden z elementów, który sprawił, że przegrali oni finalnie 21-14. Środkowa odsłona to klasyczne ‘pójście za ciosem’ drużyny Dream Volley. Poza wspomnianymi problemami z pierwszej odsłony – gracze Maritexu nie dokładali zbyt dużo od siebie. Słabiej niż w poprzednich spotkaniach wyglądali chociażby skrzydłowi, których siła rażenia w dwóch pierwszych setach – nie robiła wrażenia na rywali. Dream Volley dla odmiany zaprezentował bardzo urozmaiconą i trudną do odgadnięcia siatkówkę. Sporo punktów zdobyli bowiem zarówno skrzydłowi, jak i środkowi. Na tym tle wyróżniał się przede wszystkim Damian Wiśniewski, którego współpraca z rozgrywającym Mateuszem Dobrzyńskim wygląda już naprawdę bardzo dobrze. Wszystko to, o czym piszemy sprawiło, że Dream objął prowadzenie 15-8 i po chwili bez problemów wygrał partię do 12. Gładkie i przyjemne wygrane dwóch pierwszych odsłon nie są nigdy gwarancją tego, że w trzecim secie będzie podobnie. W opisywanym spotkaniu mieliśmy klasykę gatunku. Drużyna, która wygrała dwie pierwsze odsłony nasyciła się potrawą i nie miała już ochoty na deser. To z kolei połączone z odmienionym Maritexem sprawiło, że po ataku lidera ‘biało-czarnych’ – Mateusza Osieckiego, to gracze Macieja Skowrońskiego objęli prowadzenie 12-6. W dalszej części seta Dream nie miał za bardzo pomysłu jak dogonić swoich rywali, a to z kolei sprawiło, że w meczu doszło do podziału punktów.

BL Volley – AXIS

W zapowiedziach przedmeczowych ponarzekaliśmy, że spotkanie pomiędzy obiema drużynami jest już nieco zakurzonym hitem. Wszystko za sprawą tego, że dyspozycja BL w ostatnim czasie nie była zbyt wysoka. Perspektywa na daną sprawę zmieniła nam się nieco w premierowej odsłonie, którą BL zagrało na bardzo wysokim poziomie. To był ponownie ten ‘Tygrysi Pazur’, który pamiętamy z przeszłości. Po kapitalnym otwarciu spotkania było bowiem 11-4 dla graczy w biało-pomarańczowych barwach. Z czasem, ‘machina’ Wojciecha Strychalskiego zaczęła się nieco psuć i po ataku w aut środkowego BL – ‘Tygrysy’ były zmuszone do wzięcia czasu (13-10). Ten, jak się za chwilę okazało był wzięty w idealnym momencie, ponieważ tuż po przerwie kilkoma skutecznymi atakami popisał się Wojciech Strychalski oraz Tomasz Grudzień i BL ponownie prowadziło 16-11. Końcówka seta to klasyczne ‘dowiezienie wyniku’ przez underdoga spotkania. Środkowa odsłona to bardzo dobre trzecioligowe granie. Na półmetku seta mieliśmy remis po 10. W dalszej części po skutecznych akcjach Łukasza Wojdaka oraz Piotra Stapurewicza, AXIS objęło prowadzenie 16-13 i tym razem to oni sięgnęli po ‘duży punkt’. Decydująca o zwycięstwie partia rozpoczęła się bardzo podobnie jak początek meczu. Po świetnej zagrywce oraz atakach BL Volley, a także – festiwalu błędów w wykonaniu ‘Czerwonych’, BL prowadził 10-4 i zanosiło się na powtórkę z pierwszego seta. Co ciekawe – po kilku akcjach, w których punktowało AXIS, kapitan BL poprosił o czas niemal w identycznym momencie jak w pierwszym secie (14-10). W odróżnieniu od premierowej odsłony – epilog tej historii był już jednak zdecydowanie inny. Po przerwie to AXIS prezentowało się wybornie i po atakach Wojciecha Orlańczyka oraz Krzysztofa Lewandowskiego odrobili oni straty (17-17), a następnie dobili rywala (21-18). Come-back, który zobaczyliśmy w tym secie był bardzo imponujący i z pewnością był czymś obok, czego nie można przejść obojętnie.

AIP – Merkury

Powoli sprawdza się to, o czym mówimy od dawna. Mowa tu rzecz jasna o tym, że Merkury prezentuje nam w ostatnim czasie odświeżoną wersję sagi ZMIERZCH i tu nie ma już mowy o przypadkach. Na pięć rozegranych spotkań – gracze Piotra Peplińskiego przegrali aż trzy mecze i co ciekawe – właśnie śrubują liczbę porażek z rzędu. O tym jak bardzo zmieniła się perspektywa na tę drużynę przez kilka miesięcy niech świadczy fakt, że obecnie – ich porażki na nikim nie robią już wrażenia. Ot, normalny dzień ‘w biurze’. W spotkaniu z szóstą siłą poprzedniego sezonu – większość typujących wskazywała na to, że to AIP ma większe szanse na wygraną. Z roli faworyta gracze Adriana Ossowskiego wywiązali się doskonale. W pierwszym secie rywalizacji gracze w fioletowo-czarnych strojach byli stroną dominująca od samego początku. Po kilku atakach z prawego skrzydła – Mariusza Seroki, AIP objęło prowadzenie 7-3. Z czasem gra się nieco wyrównała, ale między Bogiem a prawdą trzeba powiedzieć, że główna w tym zasługa samych zawodników AIP, którzy popełnili sporo błędów (10-9). Kiedy ustała nonszalancja – AIP zaczęło odjeżdżać swoim rywalom i kiedy było 18-14, obie drużyny były myślami w środkowej partii. Ta była już o wiele ciekawsza. Merkury zaczął grać wreszcie lepszą siatkówkę, a to z kolei sprawiło, że na półmetku seta mieliśmy remis po 11. Jako pierwsi kilkupunktową przewagę zbudowali sobie gracze AIP, którzy po serii skutecznych ataków Przemysława Wawera objęli prowadzenie 17-13. Mimo to, po chwili to Merkury stanął przed szansą na wygranie piłki setowej. Po dwóch atakach Mikołaja Rochny było bowiem 20-19. Niestety dla Merkurego – mimo że mieli rywala na widelcu, to w końcówce ‘zaspali oni’ w obronie, a następnie pomylili się w ataku i finalnie to rywal cieszył się z wygrania seta (22-20). Ostatnia odsłona była równie ciekawa. Przez większość seta gra układała się idealnie dla AIP, którzy po ataku Kuby Firszta prowadzili 16-12. Po chwili za sprawą Mikołaja Rochny oraz Damiana Gila, Merkury wrócił do gry i na tablicy wyników mieliśmy remis po 19. Kiedy wydawało się, że w trzecim meczu z rzędu team Piotra Peplińskiego wygra ostatnią odsłonę – to zwycięstwo AIP zapewnił duet kocurów – Ćwiertnia & Wawer.

AVOCADO friends – Dream Volley

W środowy wieczór drużyna Dream Volley musiała nadrobić ligowe zaległości. Te wynikały z faktu, że ‘Marzyciele’ ostatnie spotkanie w lidze rozegrali niemal trzy tygodnie temu. W związku z powyższym, w środowy wieczór – Dream stoczył dwa pojedynki. Pierwszym z nich była konfrontacja z AVOCADO friends, które do meczu przystępowało po imponującym zwycięstwie z Dzikami Wejherowo. Dyspozycja, którą dzień wcześniej zaprezentowali ‘Weganie’ pozwalała sądzić, że będzie to wyrównany pojedynek. Lepiej w spotkanie weszli gracze w szarych strojach, którzy na półmetku seta prowadzili 13-8. Moment ten zbiegł się w czasie z niezliczonymi w tym spotkaniu rozmowami przy słupku sędziowskim. Zaczęło się od dyskusji na temat poprawności ustawienia przeciwników. Mimo że pod koniec seta było już 18-14 dla Dream Volley, to jednak po kilku atakach prawoskrzydłowego – Dominika Marlęgi, ‘Weganie’ doprowadzili do stanu 19-18 dla Dream. Ostatnie słowo w secie należało jednak do ‘Marzycieli’, którzy wygrali partię do 19. Środkowa odsłona obfitowała w kontrowersje sędziowskie. Trzeba przyznać, że samemu sędziemu zadania nie ułatwiały obie drużyny, które nie miały nawet pomysłu, by przyznawać się do popełnionego błędu w spornych akcjach. To z kolei sprawiało, że atmosfera spotkania stawała się coraz bardziej ‘gęsta’. Podobnie jak w premierowej odsłonie, tu również Dream Volley wypracował sobie prowadzenie pod koniec seta (19-17). Mimo to, ‘Weganie’ doprowadzili po chwili do stanu po 19. Końcówka seta to błąd jednego z graczy AVOCADO friends, po którym dyskusja na ten temat z sędzią trwała dobre pięć minut. Finalnie – sędzia podjął decyzję o tym, że punkt należał się ‘Marzycielom’, którzy zapewnili sobie tym samym zwycięstwo w meczu. Ostatnia odsłona przez długi czas układała się po myśli ‘Roślinożerców’, którzy prowadzili przez większość seta (13-11). Sytuacja ta uległa zmianie w końcówce, kiedy świetną robotą na zagrywce popisał się najlepszy serwujący w historii ligi – Mateusz Dobrzyński (13-13). Następnie swoje ‘trzy grosze’ dołożył atakujący ‘Marzycieli’ – Jarosław Szmigielski. Po wspomnianym fragmencie Dream Volley objął prowadzenie 16-13, a następnie sięgnął po trzeci punkt w spotkaniu.

AIP – Flota Active Team

Po spotkaniu, w którym gracze AIP ograli w obecnym tygodniu Eko-Hurt stało się jasne, że AIP ‘wróciło do gry’. Dyspozycja, która zaprezentowali wówczas gracze Adriana Ossowskiego pozwalała sądzić, że w środowy wieczór – team ‘Przyjaciół’ będzie faworytem dwóch spotkań, które miał rozegrać. Ba – podobnego zdania byli również sami gracze w fioletowo-czarnych strojach, którzy byli gotowi by zakładać się o to, że w środę sięgną po komplet – sześciu oczek. Cóż, plan ten ‘spalił na panewce’ już w środkowej odsłonie pierwszego spotkania. Zanim do tego doszło, obie drużyny zmierzyły się w pierwszej partii, w której to Flota prezentowała się lepiej. Przynajmniej do pewnego momentu. Chwilę po półmetku seta było bowiem aż 14-9 dla graczy Karoliny Kirszensztein i wydawało się, że po chwili beniaminek będzie się cieszył z pierwszego punktu w meczu. Ogromny wpływ na odwrócenie losów rywalizacji miała jednak zagrywka środkowego AIP – Wojciecha Widza, z którą przeciwnicy mieli bardzo duże problemy. Po chwili dwoma skutecznymi atakami popisał się Radosław Klein i to by było tyle z prowadzenia Floty (15-15). Po chwili bowiem gracze AIP poszli za ciosem i finalnie wygrali pierwszą odsłonę do 19. Środkowa partia to przewaga AIP i prowadzenie na półmetku 12-9. Już pierwszy set pokazał jednak, że drużyna, która prowadzi powinna się raczej martwić niż cieszyć. Tym razem w rolę drużyny marnotrawiącej przewagę wcieliła się ekipa Adriana Ossowskiego. Po kilku chwilach był już remis po 17 i walka ‘punkt za punkt’ do samego końca. W końcówce pomylił się ten, który ‘ciągnął grę’ zarówno z Eko-Hurtem, jak i przez większość meczu z Flotą. Po ‘zerwanym ataku’ w końcówce Tomasza Ćwiertni z wyrównania w meczu cieszyła się Flota. Trzeci set rywalizacji to przewaga faworyta, na którą swoją drużynę wyprowadził Tomasz Ćwiertnia 12-7. Mimo pięciopunktowej zaliczki i doskonałej sytuacji – AIP postanowiło ‘zadbać o emocje’. Po kilku skutecznych akcjach Sergieja Ivanenko oraz Pawła Shylina, na tablicy wyników mieliśmy remis po 16. W dalszej części AIP stanęło jednak na wysokości zadania i po chwili cieszyli się z wygrania meczu (21-18)

MiszMasz – Old Boys

Po wtorkowym zwycięstwie w bardzo dobrym stylu, drużyna Old Boys przystępowała do szóstego już spotkania w ramach rozgrywek Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Rywalem ‘Dziadków’ na środowy wieczór była ekipa MiszMasz, dla której również było to drugie spotkanie obecnego tygodnia. We wtorek bowiem, drużyna ‘Bałaganiarzy’ ograła Team Spontan w stosunku 2-1. Już przed pierwszym gwizdkiem sędziego było jasne, że w środowy wieczór poprzeczka będzie zawieszona znacznie wyżej. Przedmeczowe predykcje sprawdziły się idealnie. Już na samym początku spotkania, drużyna z Pruszcza Gdańskiego ruszyła z bardzo mocnym graniem. W efekcie ogromnej dysproporcji, którą oglądaliśmy – gracze w białych strojach objęli prowadzenie 10-2. Bardzo aktywnym graczem od samego początku był atakujący – Jakub Krasiewicz. W dalszej części seta, ‘Dziadki’ nieco zwolnili w efekcie, czego MiszMasz zdołał odrobić kilka punktów. Finalnie – pierwsza partia zakończyła się zwycięstwem drużyny Bartłomieja Kniecia do 13. Prawdziwe emocje przyszły jednak wraz z rozpoczęciem środkowej partii. Choć pierwszy set na to absolutnie nie wskazywał, druga odsłona rozpoczęła się lepiej dla MiszMaszu, który po ataku aktywnego – Damiana Kolki, objęli prowadzenie 9-6. Wraz z upływającymi minutami, MiszMasz nie zwalniał tempa i pod koniec partii prowadzili nawet 17-13. Jak się okazało, czteropunktowa zaliczka pod koniec seta nie okazała się wystarczającą. W końcówce obejrzeliśmy powiem konkretny come-back w wykonaniu drużyny znad Raduni. Po kilku punktach Piotra Wołodźko, Old Boys najpierw wyrównali (19-19), a następnie przechylili szale zwycięstwa na swoją stronę. Podobnie wyglądała również ostatnia odsłona, w której po ataku debiutującego w MiszMaszu Piotra Domaszka, MiszMasz prowadził 16-13. Z czasem, podobnie jak w środkowej odsłonie coś zaczęło się jednak w ich grze psuć i po chwili Old Boys doprowadzili do wyrównania po 16. Epilog tej historii był taki sam jak w środkowej partii i finalnie beniaminek drugiej ligi mógł cieszyć się z kolejnego kompletu punktów oraz…fotelu lidera.