Dzień: 2023-09-19

Maritex – Dziki Wejherowo

Wtorkowe spotkanie było tym, w którym Dziki Wejherowo musiały radzić sobie bez swoich dwóch podstawowych graczy – rozgrywającego Witolda Klimasa oraz przyjmującego Jakuba Klenczona. To stawiało z kolei pod znakiem zapytania dyspozycję graczy z Wejherowa. Mimo to – w naszych oczach pozostawali oni faworytem spotkania. Wydawało się bowiem, że po bardzo słabym meczu z Old Boysami nie ma już śladu. Niestety dla drużyny z Wejherowa – najczarniejsze ‘demony’ powróciły tuż po pierwszym gwizdku sędziego, kiedy Mateusz Osiecki wyprowadził Maritex na prowadzenie 6-2. Z czasem, team Macieja Skowrońskiego prezentował się coraz lepiej na ‘zagrze’ oraz w przyjęciu. Dość dobrze radził sobie nowy rozgrywający drużyny – Konrad Szaruga. Po drugiej stronie siatki mieliśmy z kolei problemy z wykończeniem akcji. Zbierając to wszystko do kupy – wynik 19-9 w końcówce seta nie mógł przesadnie dziwić. Środkowa odsłona to zupełnie inny wymiar. Nie znamy do końca cyklu, w którym sypiają dziki, ale ewidentnie przebudzili się oni na środkową partię. W zasadzie to przebudzili się oni dopiero w drugiej połowie drugiego seta. W pierwszej części popełniali oni sporo błędów i po asie serwisowym Jakuba Wierzejskiego to rywale prowadzili 14-10. Naszym zdaniem punktem kulminacyjnym spotkania była bardzo składna akcja, po której punkt z ataku zdobył Mateusz Węgrzynowski (15-13). Od tego momentu Dziki prezentowały się już naprawdę dobrze. Po tym jak w polu serwisowym pojawił się Mateusz Iwan, tak nie chciał z niego wyjść (19-15 dla Dzików). Pod koniec Maritex podjął próbę odwrócenia wyniku, ale okazała się ona daremna (21-19). Ostatni set to najbardziej wyrównana partia w meczu. Od pierwszego gwizdka sędziego mieliśmy bowiem wynik ‘na styku’. Taki stan trwał do momentu, w którym na tablicy pojawił się remis po 19. Ostatnie słowo w meczu należało do drużyny z Wejherowa, której wygraną, skutecznymi atakami zapewnili Adam Śliwiński oraz najlepszy gracz meczu – Marcin Bryłkowski.

Volley Gdańsk – Zmieszani

Długo musiała czekać ekipa Volley Gdańsk na zmazanie plamy z meczu z drużyną Old Boys. Przypomnijmy, że w swoim drugim spotkaniu w sezonie Jesień’23 team Kuby Kłobuckiego dość niespodziewanie przegrał spotkanie 0-3. Od wspomnianego meczu minęło już dwadzieścia dni, w których spadkowicz z pierwszej ligi miał mnóstwo czasu na znalezienie przyczyn porażki. Wnioski wyciągnęli chyba bardzo dobrze, bowiem od pierwszego gwizdka spotkania ze Zmieszanymi byli drużyną o co najmniej klasę lepszą. Nie minęła nawet chwila, a po ataku środkowego – Adriana Zajkowskiego, Volley prowadził 11-6. Z czasem po ataku Mikołaja Lange było już 17-8 i zasadniczo, obie drużyny były myślami w środkowej odsłonie. Ta, dla ekipy Zmieszanych była jeszcze bardziej bolesną lekcją siatkówki niż pierwszy set. Volley Gdańsk błyskawicznie objął wysokie prowadzenie (12-3) i z czasem mógł pozwolić sobie na zluzowanie nogi z pedału gazu. Jako że poprzeczka tego dnia była zawieszona na dość niskim poziomie – trzykrotni mistrzowie Siatkarskiej Ligi Trójmiasta wygrali tę partię do 9. Na dobrą sprawę – Zmieszani tylko w trzecim secie zdołali ‘podjąć rękawice’. Na półmetku partii, Volley Gdańsk prowadził zaledwie dwoma oczkami (11-9). Z czasem zarysowywała się coraz większa przewaga teamu Jakuba Kłobuckiego, ale umówmy się – tempa drużyna Volleya nie narzucała zbyt wielkiego. Sam set przypominał nieco mecz z drużyną TGD, gdzie niby rywal trzymał fason, ale dało się odczuć, że absolutnie wszystko jest pod kontrolą faworytów. Finalnie w trzeciej partii Volley wygrał do 16, co dało im awans w ligowej tabeli na szóste miejsce.

Merkury – Speednet

Po poniedziałkowej porażce z MPS Volley, drużyna Piotra Peplińskiego – Merkury miała do rozegrania we wtorkowy wieczór kolejne wymagające spotkanie. Tym razem przeciwko ‘Planetarnym’ wystąpiła ekipa Speednetu. W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że lepszym bilansem bezpośrednich spotkań może pochwalić się Merkury. Mimo to, w naszych oczach to ‘Różowi’ byli faworytem spotkania. Trudno bowiem nie odnieść od jakiegoś czasu wrażenia, że pewna era w historii SL3 dobiegła końca. Nawet, jeśli Merkury będzie w stanie walczyć o mistrzostwo to na pewno nie stanie się to tak jak kiedyś – pewnie i zdecydowanie. Pierwszy set to bardzo wyrównana walka, którą mogliśmy oglądać od pierwszego gwizdka sędziego. W połowie seta, po kilku błędach Speednetu to Merkury znajdował się w lepszym położeniu (11-8). Mimo trzypunktowej przewagi, po chwili obserwowaliśmy lepszy fragment ‘Programistów’, którzy po ataku Sławomira Janczaka doprowadzili do wyrównania po 14. Dalsza część to walka ‘łeb w łeb’, która zaprowadziła nas do stanu po 20. W końcówce, po dwa bardzo ważne punkty zdobyli Grzegorz Gnatek oraz Łukasz Żurawski i ostatecznie Speednet cieszył się z wygranej pierwszego seta. Środkowa odsłona nie była tak emocjonująca. Na półmetku partii było już 10-6 dla Speednetu i mimo, że Merkuremu udało się z czasem zniwelować stratę do jednego oczka (10-9), to po kolejnej fali ataków Speednetu (16-12) się już nie podnieśli (21-16). Set na ‘otarcie łez’ Merkurego rozpoczął się lepiej dla czterokrotnych mistrzów SL3. Choć różnica nie była tak duża jak w poniedziałek, to jednak nie sposób nie znaleźć analogii do meczu z Miłośnikami Piłki Siatkowej. Po bloku środkowego Adama Miotka, gracze Piotra Peplińskiego prowadzili na półmetku seta 11-7 i choć z czasem Speednet kilkukrotnie zbliżał się do swoich rywali, to finalnie za każdym razem Merkuremu udawało się odskakiwać, a następnie wygrać partię do 19.

Oliwa Team – Old Boys

Sport bywa nieprzewidywalny, ale to właśnie czyni go wyjątkowym. Jaki byłby sens rywalizacji, gdyby wynik był znany już przed pierwszym gwizdkiem sędziego? Aby dobrze zobrazować Wam skalę sensacji podamy, że aż 90% graczy wskazywało na to, że spotkanie wygra team z Pruszcza Gdańskiego. Co więcej – zaledwie 5 osób wytypowało prawidłowy wynik 3-0. Kiedy weźmiemy pod uwagę, że mecz wytypowało ponad 150 osób – to można wyobrazić sobie jakim zaskoczeniem był poniedziałkowy rezultat. No bo jak to inaczej wytłumaczyć? Lider rozgrywek – Old Boys, który wygrał wszystkie trzy spotkania w lidze (nie byle z kim), mierzy się z drużyną, która w poniedziałkowy wieczór zaprezentowała się na tle BEemki bardzo słabo. Tymczasem we wtorek, Oliwa jak gdyby nigdy nic weszła mocno w mecz i objęła prowadzenie 7-4. Po chwili roztrwonili oni jednak przewagę i pomyśleliśmy, że oglądamy właśnie powtórkę rywalizacji Oliwy z BEemką Volley. Nic bardziej mylnego. W dalszej części seta ‘Oliwiacy’ objęli prowadzenie 17-14, którego nie wypuścili już do końca (21-18). Środkowa odsłona to wyrównana gra obu drużyn, która trwała mniej więcej do połowy seta (10-9). W drugiej części team Tomasza Kowalewskiego objął prowadzenie 14-11 i podobnie jak w pierwszym secie – nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa (21-17). Ostatnia odsłona to kontynuacja kiepskiej gry Old Boysów, którzy grali bardzo często jedną opcją w ataku, a to z kolei było bardzo często ‘czytane’ przez graczy Oliwy. Efekt? Prowadzenie Oliwy 14-11 i przypieczętowanie wygranej za komplet punktów.

Port Gdańsk – Speednet 2

Każda passa, nawet ta najbardziej koszmarna kiedyś się kończy. We wtorek 19.09.2023 r. po dziewięciu sezonach skończyła się passa upokorzeń drużyny Speednetu przez ‘Portowców’. W zapowiedziach przedmeczowych wyliczaliśmy, że dziesięć meczów obu drużyn zawsze kończyło się zwycięstwami ‘Portowców’. Najbliżej tryumfu – ‘Programiści’ byli w konfrontacji, do której doszło niemal rok temu – 18 października 2022 r. W tamtym spotkaniu przy stanie 1-1 w setach, drużyna Speednetu miała rywali na widelcu (20-17). Mimo to w końcówce zaliczyli ogromny przestój, który sprawił, że finalnie ze zwycięstwa cieszył się Port. We wtorkowy wieczór okoliczności były nieco inne, ponieważ do roztrwonienia gigantycznej przewagi – Speednet dopuścił w środkowej odsłonie. Nawet nie wiemy jak to racjonalnie wytłumaczyć, ale w drugim secie team Marka Ogonowskiego prowadził 20-14 i ich potencjalna porażka nie wchodziła nawet w grę. A jednak – fala niedokładności, nonszalancji czy rozluźnienia sprawiła, że z przewagi Speednetu nic nie zostało. Po tym jak Port doprowadził do wyrównania po 20, to poszedł po chwili za ciosem i wygrał seta na przewagi. Dosyć ciekawie było również w ostatniej partii, gdzie losy rywalizacji przez długi moment pozostawały kwestią otwartą. Po dwóch atakach grającego na rozegraniu Denisa Gostomczyka, ‘Portowcy’ objęli w trzecim secie prowadzenie 11-8. Po chwili jednak Speednet stanął na wysokości zadania i udowodnił, czemu niemal wszyscy stawiali ich w roli faworyta. Finalnie, team Marka Ogonowskiego sięgnął po czwarte zwycięstwo w sezonie, choć trzeba przyznać, że we wtorek było najtrudniej z dotychczasowych spotkań.

Port Gdańsk – Drużyna A

W zapowiedziach przedmeczowych przypomnieliśmy poprzednie spotkanie obu drużyn, do którego doszło w poprzednim sezonie. Przypomnijmy, że wówczas ‘Portowcy’ byli dość wyraźnymi faworytami spotkania, a jednak w jednym secie to Drużyna A okazała się lepsza. Od początku obecnego sezonu – team Michała Drozdowskiego prezentował się lepiej niż wskazywały na to ‘suche wyniki’. Nie zmieniało to jednak postaci rzeczy, że to Port Gdańsk był faworytem spotkania. Od początku meczu ‘Portowcy’ znaleźli się w nietypowej dla siebie konfiguracji. W drużynie ‘z doków’ brakowało bowiem Arkadiusza Sojko, który znajduje się na trzecim miejscu w liczbie rozegranych setów spośród wszystkich zawodników w lidze. Na ‘sypie’ wspomnianego gracza zastąpił Denis Gostomczyk i wyrwa, która powstała – zmniejszyła w naszych oczach ‘siłę rażenia’ drużyny. Po wyrównanym fragmencie seta (8-8) na kilkupunktowe prowadzenie wyszła ekipa Portu Gdańsk (16-11). Kiedy wydawało się, że sprawa zwycięstwa została przesądzona – trzema kapitalnymi blokami z rzędu popisał się Mateusz Olszewski, który zminimalizował tym samym prowadzenie przeciwników do zaledwie jednego oczka. Mimo to w końcówce to Port miał dwie piłki setowe (20-18). Niestety dla nich w końcówce po kolejnym już bloku, tym razem Roberta Mielewczyka, Drużyna A sięgnęła po pierwszy punkt w meczu. Druga odsłona to przejście do wyobrażenia, które mieliśmy przed meczem. Pisząc precyzyjniej – pełna kontrola drużyny ‘z doków’, która zbudowała sobie przewagę 12-5, a następnie doprowadziła do wyrównania w setach. Ostatnia partia wyglądała niemal identycznie jak środkowa odsłona. Na przestrzeni seta zgadzał się również wynik (12-5). Nieco inny był jednak epilog, bowiem finalnie w trzeciej odsłonie Drużyna A zdobyła nieco więcej punktów. Nie oznacza to bynajmniej, że była w stanie zagrozić swoim rywalom.

BES Boys BLUM – Husaria Assistance Partner

Dla obu drużyn wtorkowa konfrontacja była meczem ‘na przełamanie’. Wszystko za sprawą faktu, że ilekroć obie drużyny wychodziły w obecnym sezonie na parkiet – kończyło się na laniu, które serwowali im rywale. W nieco lepszej sytuacji znajdowali się gracze Husarii Assistance Partner, którzy zdołali wygrać seta z Bayer Gdańsk i w obecnym sezonie mieli kilka przebłysków. To właśnie ten fakt sprawiał, że postanowiliśmy wskazać ich jako faworyta wtorkowej konfrontacji. Cóż, nie był to najlepszy ‘trop’ w naszym życiu. Ależ to była dysproporcja. Ależ to była sportowa złość w wykonaniu BES Boys BLUM. Ależ to we wtorkowy wieczór 'żarło’. Sprawą dość oczywistą jest też to, że Husaria nie postawiła poprzeczki zbyt wysoko. Ba, sądzimy, że było to jedno z najgorszych występów w rozgrywkach SL3, ale zaraz. Czy nie jest przypadkiem tak, że gra się jak przeciwnik pozwala? No bo, jeśli tak to trzeba zaznaczyć, że ‘Chłopcy’ nie pozwolili przeciwnikom na nic. O ile w pierwszym secie było jeszcze po japońsku (jako-tako), tak druga i trzecia partia to konkretne mordobicie ‘Rycerzy’. Apropos ‘Rycerzy’ to powinniśmy dziękować, że w dzisiejszych czasach często konflikty rozwiązuje się w cywilizowany sposób. Gdyby bowiem miała nas bronić wspomniana Husaria – to dziękujemy bardzo! Przed spotkaniem pisaliśmy, że weselej niż w drużynie, która przegra spotkanie jest nawet w domu pogrzebowym. Styl, w którym Husaria przegrała był po prostu dramatycznie słaby i z pewnością ten ‘smród’ będzie się za nimi ciągnął jeszcze przez długi czas. A ‘Chłopcy’? Kto wie, być może bardzo cenna wygrana sprawi, że drużyna zacznie grać na miarę swoich możliwości.