Wiemy, że ‘szczęście sprzyja lepszym’, ale należy podkreślić, że mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta był o włos od tego by stać się sprawcą największej niespodzianki obecnego tygodnia rozgrywek. Finalnie gracze z Malborka obronili jednak kilka piłek meczowych i wygrali spotkanie z ZCP Volley Gdańsk. Mecz z Szach-Matem miał być demonstracją siły. Miał być meczem, który miał pokazać, że stracony set w rywalizacji z ZCP był wyłącznie wypadkiem przy pracy. Tyle teoria. O ile pierwsza partia poszła drużynie w pomarańczowych trykotach dość gładko i bezproblemowo, tak w drugiej odsłonie ‘zaczęły się schody’. Na półmetku drugiego seta to Szach-Mat prowadził dwoma ‘oczkami’ (10-8). Z prowadzenia gracze w czarnych trykotach nie cieszyli się jednak zbyt długo. Po kilku skutecznych atakach Grzegorza Dymińskiego, CTO Volley wysunął się na dwupunktowe prowadzenie (14-12) i mimo że Szach-Mat zdołał na chwilę doprowadzić do wyrównania po 17, to trudno było wyzbyć się myśli, że to jednak gracze z Malborka mieli kontrole nad grą. Finalnie, CTO Volley wygrał środkową odsłonę do 18, ale koniec końców – wydaje się, że zbagatelizował również i nie zgasił w zarodku rosnące zagrożenie ze strony przeciwnika. To zemściło się w ostatniej partii. Podobnie jak w drugim secie, Szach-Mat po kapitalnej obronie nogą Rafała Guzowskiego, objął prowadzenie 10-8. W odróżnieniu od drugiej odsłony, team w czarnych trykotach poszedł po chwili za ciosem i po bloku czwartego w klasyfikacji wszechczasów w tej kategorii – Łukasza Karbowniczka, objął prowadzenie 18-14, a następnie po chwili wygrał seta.
Dzień: 2023-09-11
AIP – ZCP Volley Gdańsk
Do bezpośredniego spotkania o godzinie 21:30, obie drużyny podchodziły po bardzo rozczarowujących meczach, do których doszło chwilę wcześniej. ZCP Volley Gdańsk, bo od nich zaczniemy nie było faworytem konfrontacji z CTO Volley. Mimo to, byli oni niezwykle blisko wygrania spotkania, co z pewnością byłoby ogromną niespodzianką. Finalnie nie wykorzystali oni jednak kilku piłek meczowych. Samo spotkanie dawało jednak mnóstwo sygnałów, że AIP nie będzie miało łatwego zadania. W tym przekonaniu utwierdziła nas dodatkowo niezbyt dobra dyspozycja, którą ‘Fioletowi’ zaprezentowali w konfrontacji z Tufi Team. Mimo że team Adriana Ossowskiego był w naszych oczach murowanym faworytem, to koniec końców – musiał uznać wyższość rywali. Wracając do meczu z godziny 21:30 to rozpoczęła się ona w idealny i wymarzony wręcz sposób dla AIP, które objęło wysokie prowadzenie 12-5! W dalszej części seta, ZCP próbowało gonić wynik, ale umówmy się, strata była zbyt duża. Zdecydowanie więcej działo się w drugiej partii, w której byliśmy świadkami niezwykle wyrównanej gry i walki ‘łeb w łeb’. W końcówce środkowej odsłony pomylił się środkowy AIP i po chwili, ZCP cieszyło się z wyrównania w setach. Decydujący o zwycięstwie set zapowiadał się wyśmienicie. Finałowa partia rozpoczęła się lepiej dla AIP. Po tym jak Mariusz Seroka ustrzelił na zagrywce Mikołaja Boguckiego, AIP objęło prowadzenie 7-4. W dalszej części drużyna Adriana Ossowskiego utrzymywała kilkupunktowe prowadzenie (17-13). Kto wie jak potoczyłyby się losy rywalizacji, gdyby sędzia prowadząca zawody – uwzględniła ogromne pretensje ZCP, które twierdziło, że w sposób niesłuszny zostały im odebrane dwa kluczowe punkty. Tak czy siak – AIP po chwili dopięło swego i finalnie wygrało spotkanie z ZCP.
Volley Surprise – Dream Volley
Jak często miewacie w życiu ‘deja vu’? Musimy Wam zdradzić, że my bardzo. Nie inaczej było i w poniedziałkowy wieczór, w którym Dream Volley przez bardzo długie fragmenty dominował nad swoim rywalem. Grali szybciej, grali dokładniej, grali precyzyjniej, uważniej, sprytniej i co tu dużo mówić. Grali po prostu zdecydowanie lepiej. O ile spotkanie ze Spontanem to była dominacja Volley Surprise, tak przed konfrontacją z Dream Volley nastąpiło ‘przestawienie wajchy’, po której obejrzeliśmy mroczniejszą i o wiele słabszą stronę Volley Surprise. Do ekipy ze Słupska wróciły demony, które trawiły tę drużynę w poprzednim sezonie. Braki oraz mankamenty, które sprawiły, że ‘Słupszczanie’ cudem wykaraskali się spod gilotyny. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego, inicjatywę w spotkaniu objęli gracze Dream Volley, którzy po dwóch skutecznych atakach Tomasza Piaska objęli prowadzenie 10-6. Mimo że po chwili nowy nabytek Volley Surprise – Damian Breszka zdołał zniwelować straty do zaledwie jednego oczka (10-9) to druga część seta była absolutną dominacją ‘Marzycieli’. Ci po objęciu prowadzenia 17-10 nie mieli problemów by po chwili ‘zamknąć seta’. Druga partia dawała do pewnego momentu nadzieje drużynie Macieja Siacha, że tym razem Volley zaprezentuje się lepiej. Cóż. Wyrównana gra była tylko do stanu po 10. W dalszej części mieliśmy popis gry ‘Marzycieli’, którzy po chwili cieszyli się z wygrania spotkania. Na początku podsumowania wspomnieliśmy o deja vu. Podobnie jak w poprzednim spotkaniu obu drużyn – ten był pod kontrolą Dream Volley, który wygrał dwa pierwsze sety, a w trzecim dość wysoko prowadził, by następnie, przepraszamy za wyrażenie – dać dupy. Jak inaczej wytłumaczyć to, że Dream prowadził 10-6, by po chwili pozwolić rywalom na zdobycie kilku punktów i doprowadzenie do wyrównania po 12? Jak takie rzeczy mogą zdarzyć się tak doświadczonej drużynie? A nawet jeśli – jak takie coś może się powtórzyć z dokładnie tym samym rywalem? Oj, niezbyt dobre wieści mamy dla Dreamu. Mamy wrzesień i tym samym czas ‘wywiadówek’. Z pewnością na jednej z nich zostanie wytknięty fakt, że Dream nie odrabia pracy domowej. W skrócie – nie wyciąga wniosków. A Volley Surprise? Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Jesteśmy przekonani, że jadąc ze Słupska do hali Ergo Arena – cztery punkty braliby w ciemno.
ZCP Volley Gdańsk – CTO Volley
Nie ma co ukrywać – zbyt mili dla ZCP Volley Gdańsk w zapowiedziach przedmeczowych nie byliśmy. W naszym odczuciu ‘żółto-czarni’ byli ‘underdogiem’ w rywalizacji zarówno z CTO Volley, jak i AIP. Co więcej – uważaliśmy, że w poniedziałkowy wieczór, gracze ZCP będą wracać do domu z zerowym dorobkiem punktowym. Mimo iż ZCP finalnie przegrało dwa mecze, to jednak trzeba przyznać, że drużyna Dariusza Kuny nam w poniedziałek dość mocno zaimponowała. Szczególnie dobrze ‘żółto-czarni’ wypadli w konfrontacji właśnie z CTO Volley. Początek rywalizacji rozpoczął się jednak dosyć nieciekawie dla ZCP. Po kilku świetnych atakach nowego nabytku CTO – Jakuba Nowaka, gracze z Malborka objęli prowadzenie 11-7. Mimo to, w drugiej części seta gracze w pomarańczowych trykotach mieli problemy w przyjęciu, a w konsekwencji z wykończeniem własnych akcji. To z kolei sprawiało, że ZCP złapało wiatr w żagle i nie dość, że odrobili oni stratę, to na dodatek objęli prowadzenie 18-16. Wspomniany moment był dla VG chwilą próby, z którą doskonale sobie poradzili i wygrali seta do 18. Druga partia to wyrównana rywalizacja do stanu 10-9 dla CTO. W dalszej części odsłony, obecny mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta zrobił ‘odjazd z peronu’ i doprowadził do wyrównania w setach. Przy okazji pierwszej partii nie bez powodu wspomnieliśmy o próbie, którą ZCP zdało. W trzecim secie było bowiem na odwrót. Mimo, że gracze Dariusza Kuny mieli swojego rywala na widelcu (20-18), to w końcówce nie wykorzystali oni kilku piłek meczowych. To, o czym teraz napiszemy to biblia. Masz rywala na deskach to, kiedy ten zamroczony po chwili się podniesie – musisz zrobić wszystko by go wykończyć. Jeśli ci się nie uda – to wiedz, że ten jak się ogarnie to wykończy ciebie. Tak mniej więcej wyglądała końcówka meczu, w której CTO wróciło z zaświatów.
AIP – Tufi Team
Przyznamy, że obojętnie ile byśmy układali różnych scenariuszy w naszej głowie przed poniedziałkowym meczem – czegoś takiego byśmy nie wymyślili. Powiedzmy to sobie wprost. Za AIP przemawiały absolutnie wszystkie racjonalne argumenty. Mowa przecież o drużynie, która o mały włos nie zakończyłaby poprzedniego sezonu w grupie mistrzowskiej. Dodatkowo – w przerwie pomiędzy sezonami team Adriana Ossowskiego dokonał znaczących roszad w składzie, które miały wynieś drużynę na bardzo wysoki level. Jakby tego było mało w historycznym występie obu drużyn – górą było AIP. W kontrze do tych słów mamy drużynę, która umówmy się – do samego końca nie była pewna awansu do elity. Dodatkowo przez wiele osób, co może zabrzmieć brutalnie wymieniani byli jako jedna z drużyn, która będzie biła się o utrzymanie. Dodatkowo – Tufi Team zagrało w obecnym sezonie już jedno spotkanie, które zakończyło się ich porażką. Tymczasem co? Ano, to Tufi rządziło na parkiecie w pierwszej odsłonie. W miarę wyrównany był w zasadzie tylko początek rywalizacji, po którym na tablicy wyników było 10-11 dla Tufi. Druga połowa seta to dominacja drużyny Mateusza Woźniaka i niemoc AIP, które nie było w stanie wykończyć akcji oraz znaleźć sposobu na zatrzymanie przeciwników. Efekt? Prowadzenie 17-12, a następnie postawienie kropki nad ‘i’ przez beniaminka pierwszej ligi. Nieudana odsłona sprawiła, że drużyna ‘Przyjaciół’ wzięła się w środkowej partii do gry. Po dwóch punktowych akcjach nowego środkowego AIP – Dawida Glanera, team ‘Fioletowych’ objął prowadzenie 8-4 i zasadniczo – od tego momentu kontrolował przebieg gry i finalnie wygrał seta do 16. O zwycięstwie w meczu musiała zatem zadecydować trzecia partia, która do stanu 10-10 była zażartą walką o każdy punkt. Jako pierwsi ‘urwali się’ gracze Tufi, którzy po dwóch skutecznych atakach Marka Rogińskiego, objęli prowadzenie 16-13. Co by nie mówić o Tufi, ale akurat oni są bardzo doświadczoną ekipą, która nie dała sobie już wyrwać zwycięstwa i po chwili mogła cieszyć się z pierwszej wygranej w sezonie Jesień’23.
Volley Surprise – Team Spontan
Kyrie Elejson. Jaki to był dramatyczny występ ‘Spontana’. W pewnym momencie patrząc na poczynania ‘Spontanicznych’ rozważaliśmy czy nie rzucić na parkiet białego ręcznika, by oszczędzić drużynie tych upokorzeń. Co ciekawe – dla kapitana drużyny Team Spontan – poniedziałkowy mecz był spotkaniem szczególnym. Wszystko za sprawą faktu, że wspomniany libero rozegrał swój set numer 300 w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. No to miał jubileusz. Volley Surprise niespecjalnie miało ochotę świętować z przeciwnikami i ich po prostu okrutnie zlał. Nie chcielibyśmy, aby podsumowanie pomeczowe poszło w złym kierunku. Trzeba oddać ‘królowi co królewskie’. Volley Surprise był lepszy od swoich rywali w absolutnie każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Pierwszy set rywalizacji to błyskawiczna przewaga, którą wypracowali sobie ‘Słupszczanie’. Po kilku atakach Bartosza Siacha, Volley Surprise objął prowadzenie 8-4. Jeśli ktoś myślał, że Team Spontan w dalszej części zdoła się nieco odkręcić musiał być bardzo mocno rozczarowany. Drużyna grająca w delegacji zaprezentowała się bardzo dobrze. Należy pochwalić również rozgrywającego – Łukasza Grabkę, który rozrzucał piłki równo po całej drużynie i aż dziw, że nie zgarnął tytułu MVP. Dalsza część pierwszego seta to konsekwentna i mocna gra ‘Żółtych’ i zwycięstwo do 12. Jeśli w którymś z setów, Team Spontan zaprezentował się jako tako, to należy dać króciutką wzmiankę o środkowej odsłonie. W niej był moment, gdzie Volley Surprise prowadziło ‘zaledwie’ dwoma oczkami 11-9. Kiedy jednak trzeba było – odjeżdżali oni swoim rywalom, co umówmy się – było zadaniem równie skomplikowanym co przepisanie hasła do wi-fi. W skrócie – zrobiłoby to średnio rozgarnięte dziecko. Ostatni set to kontynuacja tego jednostronnego widowiska. Część osób pewnie chciałaby bronić Spontana. A to nie było ‘Skiery’, a to to, a to sramto. Nie – tego, co widzieliśmy nie da się obronić podobnie jak nie dało się obronić reprezentacji Polski w piłkę nożną.
BEemka Volley – TGD
Patrząc na trzy dotychczasowe mecze beniaminka drugiej ligi – ekipy TGD, uważamy że to właśnie w poniedziałkowy wieczór poprzeczka była zawieszona na najwyższym pułapie. Nie zamierzamy owijać w bawełnę – dysproporcja pomiędzy drużynami była miażdżąca. Taka, że moglibyśmy pomyśleć, że obie drużyny tak jak w poprzednim sezonie dzielą dwie klasy rozgrywkowe. Nie wykluczone, że za jakiś czas ponownie tak będzie, bo BEemka zdaje się być na drodze do pierwszej ligi. TGD z kolei nie ma najłatwiejszego czasu. Ok, na początek dostali piekielnie mocnych rywali, ale póki co – team Macieja Kota nie dał nam zbyt wielu argumentów do tego byśmy pomyśleli, że stać ich na kilka wygranych w lidze. Wracając jednak do samego meczu, ten rozpoczął się w dość oczekiwany sposób. BEemka Volley błyskawicznie objęła inicjatywę w spotkaniu i zaczęła seta od wyniku….14-1! Bardzo dobrze, by nie powiedzieć świetnie na tle swoich rywali wyglądali nowe karty w talii Daniela Podgórskiego – środkowy Maciej Rzepczyński oraz atakujący Bartosz Kusiński. Finalnie pod koniec pierwszego seta, TGD zdołało uciułać kilka punktów, a tym samym uniknąć zawstydzającego wyniku. Środkowa partia nie zmieniła zbytnio gry. Po dwóch atakach Rafała Kusiaka, BEemka objęła prowadzenie 12-6, czym w pewien sposób ‘zabiła seta’. Ostatnia odsłona to nieco mniejszy wymiar kary. Nie było rzecz jasna tak, że BEemka mogła czuć jakiekolwiek zagrożenie. Wydaje nam się, że widząc, iż zagrożenie w poniedziałkowy wieczór nie jest przesadne, ‘Zmotoryzowani’ postanowili nieco zdjąć nogę z gazu.
Bayer Gdańsk – Chilli Amigos
Po inauguracji sezonu, w której Bayer Gdańsk ograł Port Gdańsk w stosunku 2-1, ‘Aptekarze’ stanęli do drugiego wyzwania. Tym razem naprzeciw drużyny z Olivii Business Center stanęła drużyna Chilli Amigos, dla której była to inauguracja sezonu Jesień’23. W odczuciu Redakcji zdecydowanym faworytem konfrontacji pozostawała ekipa Bayer Gdańsk. Nasze predykcje zdawały się potwierdzać w trakcie pierwszego seta. Nie minęła dłuższa chwila, a Bayer po jednym z ataków Macieja Lipińskiego objął wysokie prowadzenie 9-3. Pierwszy set był pod absolutną kontrolą ‘Aptekarzy’ i trzeba przyznać, że sześcioosobowy skład drużyny ‘Amigos’ nie prezentował się na tle swoich rywali zbyt imponująco. Pod koniec partii po kolejnym już błędzie graczy w czerwonych trykotach, na tablicy wyników było już 17-6 dla drużyny Damiana Harica. Kiedy w powietrzu unosiła się charakterystyczna woń ligowej młócki, Chilli zdołało odrobić w końcówce kilka punktów i tym samym uniknąć upokorzenia (21-12). Po tym co oglądaliśmy w pierwszym secie nie mieliśmy zbyt wygórowanych oczekiwań w stosunku do środkowej partii. Jakież było nasze zdziwienie, gdy środkowa rywalizacja rozpoczęła się od stanu 8-2! dla Chilli. To wręcz nieprawdopodobne i niewytłumaczalne. Jak można zaprezentować tak różne oblicza obu drużyn? W każdym razie – kiedy zapowiadało się na spokojną wygraną Chilli, Bayer Gdańsk w drugiej części seta ewidentnie się obudził. To sprawiło z kolei, że przewaga graczy w czerwonych strojach zaczęła błyskawicznie topnieć (14-12). Kiedy dla Chilli zaczęło robić się nieprzyjemnie, zawodnicy w czerwonych strojach złapali drugi oddech i ponownie odskoczyli swoim rywalom, tym razem skutecznie (21-17). Ostatnia odsłona to wyrównana walka obu drużyn do stanu po 13. W dalszej części, po kilku atakach nowego nabytku w obozie Bayera – Aleksandra Barana, gracze w granatowo-zielonych trykotach odskoczyli swoim rywalom i po chwili cieszyli się z drugiej wygranej w sezonie.
BL Volley – Craftvena
Osoby, które interesują się w stopniu umiarkowanym piłką nożną wiedzą, że bardzo często z polskich drużyn grających w pucharach ‘dworowano’, że nim kończył się sierpień – kończyły się również ich nadzieje na podbicie Europy. Cóż. Przenosząc to na ‘grunt’ Siatkarskiej Ligi Trójmiasta mamy pewne pocieszenie dla ‘Tygrysów’. Ci wytrzymali aż do września! Problem zaczyna się w momencie, kiedy zgłębimy nieco temat i dostrzeżemy, że liga zaczęła się 28 sierpnia, a w dodatku miała tygodniową przerwę. Szanowni Państwo, czy świat to widzi? Czemu nikt nie reaguje? Na naszych oczach ubywa zagrożonych wyginięciem ‘Tygrysów’. Niegdyś walecznych i drapieżnych – dzisiaj leniwych, przewidywalnych, kiepskich oraz nudnych. Nie – to nie jest ‘Tygrys’, którego bohater filmu ‘Życie Pi’ się obawiał. To raczej przyjemny typek, który nikomu nie zrobi krzywdy – o, to jest Tygrysek z Kubusia Puchatka. Owszem – wiemy, że grillujemy BL Volley, ale dwa mecze – dwie porażki? Ostatnie pięć meczów w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta i wszystko w łeb? Hej, widzicie to? Toż nawet reprezentacja Polski w piłkę nożną przerwała beznadziejną passę i wygrała w międzyczasie jakiś mecz. Craftvena na tle BL? Chad. Przypomnijmy, że to nie ‘Rzemieślnicy’ byli faworytem tego spotkania. Mimo to, bez kompleksów wyszli i zagrali partidazo. Nowe twarze, szeroki skład, ciekawi środkowy oraz atakujący. Oj, Craftvena, jeśli utrzyma ten skład, a wszyscy zawodnicy będą mieli spójny cel – będzie w stanie w trzeciej lidze namieszać. Oby nie skończyło się jak na wiosnę, gdzie po niezłym początku – było już tylko gorzej.