Dzień: 2023-05-30

BEemka Volley – Hydra Volleyball Team

We wtorkowy wieczór – rozjaśniła nam się wyraźnie sytuacja w grupie spadkowej pierwszej ligi. Niestety nie oznacza to nic dobrego dla Hydry Volleyball Team, którą po wtorkowej porażce z BEemką – w elicie może utrzymać tylko cud. No bo powiedzmy sobie szczerze – samo wygranie z Szach-Matem za komplet punktów będzie niezwykle wymagającym zadaniem. Co więcej – ograć ‘Szachistów’ i odrobić przy tym 40 małych punktów? Umówmy się – nie ma na to szans. Oczywiście za scenariusz, w którym ‘Bestia’ napsuje wiele krwi będzie liczyła BEemka Volley, która znajduje się co prawda na bezpiecznym miejscu, ale aby to się nie zmieniło – Szach-Mat musi pogubić punkty. Zanim jednak dojdzie do omawianego spotkania – skupmy się na wtorkowych wydarzeniach. Wynik zawodów był identyczny jak ten sprzed kilku tygodniu w grupie zasadniczej. Co ciekawe – z wyniku 2-1 dla BEemki nie jest szczęśliwa żadna ze stron. Najbardziej wyrównaną partią w meczu była ta inauguracyjna. Na półmetku seta było bowiem po 10. Wyrównana walka trwała do stanu 18-18. O tym, że to ‘Zmotoryzowani’ wygrali pierwszą partię zadecydowała świetna gra w bloku, którymi popisali się kolejno Daniel Podgórski oraz środkowy – Mateusz Gaczyński. Środkowa odsłona rozpoczęła się kapitalnie dla graczy w biało-niebieskich barwach, którzy po atakach skrzydłowych Ryński – Wysocki objęli prowadzenie 12-6 i wygrana środkowego seta była już tylko formalnością. Ostatnia partia rozpoczęła się od stanu 9-9. Po chwili ważne punkty dla Hydry zdobyli Daniel Gierszewski oraz Kacper Wesołowski. Po atakach wspomnianych graczy było 13-9 dla Hydry i od tego momentu ‘Bestia’ trzymała rywala na dystans. Tak jak jednak wspomnieliśmy wcześniej – marne to pocieszenie.

Szach-Mat – Volley Gdańsk

Przed wtorkowym spotkaniem można się było zastanawiać czy nie będzie przypadkiem tak, że spadająca do drugiej ligi ekipa Volley Gdańsk – nie pociągnie ze sobą Szach-Matu. Kiedyś podobny scenariusz już przerabialiśmy. Wówczas z ligi leciała ekipa Tufi Team, a mimo to ograła ‘Szachistów’ w końcówce sezonu i finalnie – zamiast jednego martwego, mieliśmy dwóch. Tym razem historia nie zatoczyła koła. Po wtorkowej wygranej ‘Szachistów’ i jednoczesnej straty punktu przez BEemkę, są oni na bardzo dobrej drodze, aby uniknąć zarówno spadku jak i barażów. Biorąc pod uwagę początek sezonu w ich wykonaniu – obecna sytuacja zdaje się być rewelacyjna. Wracając do meczu z trzykrotnymi tryumfatorami SL3 – Volleyem Gdańsk to spotkanie rozpoczęło się od stanu po 11. Im dłużej trwała jednak ta partia, tym bardziej zarysowywała się przewagę zawodników ‘królewskiej gry’. Po skutecznym bloku Filipa Wysockiego, Szach-Mat objął prowadzenie 19-14 i stało się jasne, że za chwile wygrają seta. Jeszcze lepiej ‘Szachiści’ zaprezentowali się w środkowej odsłonie. Jakkolwiek brutalnie dla Volleya to nie zabrzmi – druga partia była czymś na zasadzie symbolu. Symbolu, który dobitnie pokazywał, że spadek ‘żółto-czarnych’ to nie przypadek, tylko konsekwencja błędów na wielu płaszczyznach. Wynik 21-11 to z pewnością coś, o czym ‘żółto-czarni’ chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Wracając jednak do Szach-Matu. Jak można zagrać tak dwa pierwsze sety, znajdować się w takim położeniu, a jednocześnie przegrać ostatnią odsłonę? Niebywałe. Ostatnia partia zdawała się być przez dłuższy czas pod kontrolą Szach-Matu, który miał 2-3 punktową przewagę. W końcówce Volley Gdańsk zdołał wyrównać, a następnie objąć prowadzenie, którego już nie wypuścili. Korzystając z okazji chcielibyśmy skierować do Volleya kilka słów. Jakkolwiek górnolotnie to nie zabrzmi – mamy nadzieje, że szybko pozbieracie się z tego kryzysu. Pamiętamy, że to właśnie dzięki Wam – obecnie liga w ogóle funkcjonuje. Zaryzykujemy stwierdzenie, że gdyby Volley Gdańsk nie przyłączył do ligi tym samym ją uwiarygadniając – dziś byśmy nie pisali podsumowania. Za to będziemy Wam wdzięczni na zawsze. Dziękujemy za te 120 spotkań w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Oby na jesień licznik bił dalej. Pamiętajcie – Z C P !

CTO Volley – Merkury

Po wygranym przez CTO Volley meczu ze Speednetem stało się jasne, że aby Merkury obronił tytuł mistrzowski – musi wygrać z ‘Pomarańczowymi’ za komplet punktów. Cóż – nie przedłużając – ‘Pomarańczowi’ wybili to swoim rywalom bardzo szybko z głów. Gracze CTO weszli kapitalnie w mecz i błyskawicznie objęli prowadzenie 10-5. W dalszej części seta Merkury nie miał za specjalnie pomysłu jak odmienić losy rywalizacji. Kiedy na tablicy wyników było 15-9 stało się jasne, że jest już pozamiatane. Po chwili gracze w pomarańczowych trykotach postawili kropkę nad ‘i’. Co ciekawe – choć było to jednoznaczne z tym, że Merkury po czterech sezonach abdykuje z królewskiego tronu, to jednak nie oznaczało to, że CTO zapewniło sobie tytuł mistrzowski. Wszystko za sprawą tego, że szansę na tytuł wciąż miała ekipa ZCP, która musiałaby wygrać dwa kolejne spotkania za komplet punktów. Biorąc to pod uwagę stało się jasne, że CTO zrobi wszystko by jednak wygrać ligę na swoich zasadach. Niestety dla nich – to Merkury grał w drugiej odsłonie lepiej. Po jednym z ataków Damiana Gila objęli oni prowadzenie 10-6. W dalszej części, mimo usilnych starań drużyny występującej w delegacji – Merkury kontynuował dobrą grę i finalnie dopiął swego. Dobrą grę gracze Piotra Peplińskiego kontynuowali również w trzecim secie. Po ataku Mikołaja Rochny prowadzili 15-12 i zdawali się być na najlepszej drodze do wygranej. Po chwili, kilka arcyważnych punktów zdobył tercet – Dymiński, Sobstyl oraz Chmielewski. Dzięki temu – na tablicy wyników było 15-15. Po doprowadzeniu do remisu, CTO poszło za ciosem i finalnie wygrali partię do 17, co było jednoznaczne z tym, że stali się oni czwartym po Volley Gdańsk, Eko-Hurcie oraz Merkurym – mistrzem Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Uważamy, że był to w pełni zasłużony tytuł, którego nikt nie będzie kwestionował. Gracze CTO byli w obecnym sezonie zdecydowanie najlepsi. Gratulacje!

MiszMasz – AVOCADO friends

Tuż po przegranym meczu ze Zmieszanymi, MiszMasz przystępował do kolejnego spotkania w ramach rozgrywek Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Rywalem o godzinie 21:00 była ekipa AVOCADO friends, która po spadku z pierwszej ligi – szuka w obecnym sezonie formy. W zapowiedziach przedmeczowych wskazaliśmy na to, że ostatni okres to moment przełomowy dla drużyny. Mimo iż wyniki na to nie wskazywały, to jednak gra drużyny była zdecydowanie lepsza niż na początku obecnej edycji. W związku z tym – to właśnie ‘Wegan’ uznaliśmy za faworytów wtorkowej konfrontacji. Początek spotkania wskazywał na to, że mieliśmy nosa. Po ataku zdecydowanie najskuteczniejszego z zespołu ‘Roślinożerców’ – Dominika Marlęgi, AVOCADO objęło prowadzenie 12-8. Dalsza część seta to bezskuteczne próby odwrócenia losów rywalizacji. Mimo iż MiszMaszowi udało się zniwelować stratę do zaledwie jednego oczka (20-19,) to po chwili popełnili oni błąd, który sprawił, że ‘Weganie’ cieszyli się z pierwszego punktu w meczu. Środkowa odsłona to niezwykle wyrównana partia, w której żadna ze stron nie zdołała na przestrzeni seta zbudować sobie choćby trzypunktowej przewagi. Walka ‘łeb w łeb’ trwała do stanu po 19. W końcówce po kilku punktach świeżego nabytku MiszMaszu – Damiana Kolki, gracze Michała Grymuzy doprowadzili do wyrównania w setach. Ostatnia odsłona ułożyła się wybornie dla teamu w błękitnych strojach. Po jednym z ataków Jakuba Waszkiewicza, MiszMasz objął wysokie prowadzenie 11-6, po którym nie miał większego problemu z wygraniem partii do 17. Dzięki trzem oczkom we wtorkowy wieczór MiszMasz przesunął się w tabeli z dwunastego na…ósme miejsce. Przed nimi jeszcze jeden mecz, w którym będą mieli szansę na poprawę dorobku punktowego.

CTO Volley – Speednet

Tak jak pisaliśmy w zapowiedziach – we wtorkowy wieczór musiałby się wydarzyć prawdziwy kataklizm, aby CTO Volley nie sięgnęło po pierwszy tytuł mistrzowski w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Nie oznacza to bynajmniej, że gracze w ‘Pomarańczowych’ zasadach odstąpili od tego, by zrobić to na swoich zasadach – po malborsku. Pisząc bardziej precyzyjniej – postanowili w końcówce zadbać o emocje. Przegrana seta ze Speednetem sprawiła, że o końcowym tryumfie w lidze musiał zadecydować ostatni mecz – z drużyną Merkurego. Zanim jednak do tego doszło – ‘Mechaniczna Pomarańcza’ rywalizowała ze Speednetem i trzeba przyznać, że rywal postawił tego dnia poprzeczkę dość wysoko. Mimo problemów kadrowych to ‘Różowi’ lepiej weszli w mecz i chwilę po początku spotkania można było usłyszeć charakterystyczne okrzyki głoszące, że CTO Volley wcale nie chce wygrać (4-1). Pomarańczowi zmienili zdanie po kilku chwilach, bowiem zdołali doprowadzić do wyrównania po 8. W końcówce gracze w różowych trykotach zdołali wyjść na prowadzenie 18-15 i kiedy wydawało się, że po chwili będą cieszyli się z wygranej seta – obejrzeliśmy to, co w obecnym sezonie charakteryzowało drużynę z Malborka. Mimo że ich położenie było nieciekawe to po raz kolejny zdołali ‘wyciągnąć’ końcówkę i wygrać partię. Sztuka ta nie udała im się w drugiej odsłonie. W końcówce środkowego seta Speednet ponownie prowadził kilkoma oczkami (19-15). Mimo to – po chwili roztrwonili oni przewagę. Niestety dla CTO – tym razem to Speednet zachował więcej zimnej krwi i wygrał partię. Ostatni set to okres, w którym zarysowała się już przewaga CTO Volley. Speednet miał dobry, ale tylko początek i szybko roztrwonili przewagę czterech oczek (5-1). Dalsza część partii to dobra jakościowo gra CTO, która doprowadziła ich do wygranej seta do 16.

Port Gdańsk – Wolves Volley

Hej Wilki! Nie mogliście tak wcześniej? Kiedy na przestrzeni ostatnich miesięcy chwaliliśmy drużynę Mikołaja Stempina, a ci notorycznie przegrywali – czuliśmy się zmieszani. Z jednej strony wierzyliśmy, że gracze w czarnych strojach naprawdę umieją grać. Z drugiej zaś mieliśmy spory problem, by świadomie robić z siebie durnia. Dziś czujemy satysfakcję, że coś co do czego mieliśmy przypuszczenia – wreszcie odpaliło. Oczywiście nie zmienia to postaci rzeczy. W naszych oczach to ‘Portowcy’ byli faworytem spotkania i faktycznie – to oni weszli kapitalnie w mecz. Po jednym z ataków Piotra Baja na tablicy wyników było 10-7 dla drużyny ‘z doków’. Ci z wyłącznie sobie znanych powodów dostali po chwili paraliżu, który sprawił, że punkty i to seryjnie zaczęli zdobywać gracze Mikołaja Stempina. Dość powiedzieć, że od wspomnianego stanu 10-7 do końca trwania partii – Port zdobył ledwie cztery oczka przy aż 14 swoich rywali. To naprawdę dużo. I wiecie co? Byłoby bezczelnością z naszej strony, gdybyśmy zostawili naszych czytelników z poczuciem, że wynik jest wypadkową gorszej dyspozycji Portu Gdańsk. Nie – to ‘Wilki’ zagrały kapitalnie. W drugim secie gra się bardzo mocno wyrównała i niemal od samego początku drużyny rywalizowały na dobrze znanej zasadzie ‘punkt za punkt’. W taki sposób doszliśmy do stanu po 18. Końcówka to ‘żelazne nerwy’ Portu Gdańsk, który po atakach Wojciecha Hołowienko oraz Karola Polanowskiego – doprowadzili do wyrównania w setach. Ostatnia odsłona to kontynuacja zaciętej gry. Ok – na półmetku partii było 12-7 dla Portu, ale zdradzimy Wam pewien sekret. Samo posiadanie przewagi to jeszcze nie wszystko. Po chwili należy postawić kropkę nad ‘i’ czego drużyna Arkadiusza Sojko nie umiała zrobić. Po pasjonującej gonitwie – Wolves Volley zdołali doprowadzić do wyrównania po 19, a następnie wydrzeć zwycięstwo rywalom tuż sprzed nosa.

MiszMasz – Zmieszani

Oglądając spotkanie z boku trudno nie było odnieść wrażenia, że jest to kopia spotkania z Team Spontan. Wszystko za sprawą początku meczu, który rozpoczął się dla Zmieszanych tragicznie. Nie minęła nawet chwila od pierwszego gwizdka sędziego, a MiszMasz po kilku atakach Dmytro Moroziuka prowadził…9-1! W drugiej części seta Zmieszanym udało się nieco odkręcić, ale pozwoliło to jedynie na to, by użyć nieco fluidu maskującą paskudną grę z początku meczu. Jeśli chodzi o MiszMasz to było naprawdę kozacko. Co więcej – punkt zdobyty ze Zmieszanymi sprawił, że team Michała Grymuzy zapewnił sobie utrzymanie w lidze. Kto wie czy nie sprawiło to zwrotu akcji w dalszej części meczu. Z drugiej strony – Zmieszani gorzej już raczej zagrać nie mogli. Od samego początku drugiego seta – inicjatywę w partii przejęła ekipa Edyty Woźny. Po dwóch blokach z rzędu Michała Kocbucha, Zmieszani objęli prowadzenie 11-8, co pozwoliło im kontrolować grę, a w konsekwencji doprowadziło do wyrównania stanu rywalizacji. Decydująca o zwycięstwie odsłona zdawała się układać lepiej dla MiszMaszu. Po punkcie zdobytym sposobem dolnym przez Jakuba Waszkiewicza – MiszMasz prowadził 12-10. W dalszej części po kilku atakach Bartka Kusińskiego to Zmieszani zbudowali sobie małą zaliczkę i ostatecznie po chwili wygrali seta do 19.

Chilli Amigos – Flota Toyota Team 2

Przed wtorkowym spotkaniem Chilli Amigos z Flotą Toyotą Team, kapitan ‘Papryczek’ miał spore problemy z baterią w telefonie. Wszystko za sprawą faktu, że przed wtorkowym spotkaniem – połowa ligi próbowała zachęcić ‘Amigos’ do lepszej gry. Po co? Ano po to, by Flota wypisała się z walki o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Wiadomo – jeden rywal za burtą przybliżał swoją drużynę do upragnionego celu. Choćby telefonów było milion to uważamy, że ‘Amigos’ i tak nie zdołaliby wygrać pierwszej odsłony. Mimo że Flota nie ustrzegła się pewnych błędów to jednak byli stroną, która absolutnie dominowała i zasłużenie objęła prowadzenie 15-8. Dalsza część seta nie zmieniła oblicza gry – ‘Amigos’ nie byli w stanie realnie zagrozić swoim rywalom i po chwili obie drużyny zmieniły strony. Środkowa odsłona dostarczyła nam wreszcie jakiś emocji. Co ciekawe – po ataku powracającego do składu po dłuższej przerwie Krzysztofa Gasperowicza, to Chilli zdawało się być bliższe zwycięstwa (12-9). Grająca pod presją Flota zareagowała jednak doskonale na kryzysową sytuację i po kilku atakach Mateusza Polowca, doprowadzili do wyrównania po 14. Co więcej – po chwili poszli za ciosem i w konsekwencji cieszyli się z drugiego punktu w meczu. Trzeci set to interesująca wymiana ciosów, która zaprowadziła nas do stanu po 10. W dalszej części Flota zdołała odskoczyć rywalom na trzy punkty i finalnie dało im to trzeci punkt w meczu. Obecnie pytaniem jest to czy Flota awansuje bezpośrednio do drugiej ligi czy może jednak zagra w meczu barażowym, do którego dojdzie 12 czerwca. Odpowiedź na to pytanie poznamy po przyszłotygodniowym spotkaniu TGD z Bayerem Gdańsk.

TGD – ACTIVNI Gdańsk

W zapowiedziach przedmeczowych wskazywaliśmy mecze, w których TGD na przestrzeni sezonu ogrywało inne ekipy, które miały walczyć o medale. We wtorkowy wieczór – ‘Drogowcy’ zgarnęli kolejny skalp. Tym razem ograli kolejną wielką – trzecioligową markę – ACTIVNYCH Gdańsk. Prawdę mówiąc – nie spodziewaliśmy się, że w pierwszym secie będzie nam dane oglądać aż tak dużą dysproporcję. To co różniło obie drużyny w pierwszej partii to zdecydowanie lepsze przyjęcie w wykonaniu ‘Drogowców’. Dodatkowo TGD mogło się bardzo podobać w grze z kontry i błyskawicznie przełożyło się to na wynik. Po jednej z wielu świetnych zagrywek sypacza TGD – Michała Gajewskiego, TGD prowadziło 11-7 i w dalszej części seta postanowili dalej ‘pruć lewym pasem’. Wynik? 21-12. Na całe szczęście dla widowiska – druga odsłona to już zupełnie inny obraz gry. W dalszej części seta, ‘Drogowcy’ prowadzili 15-10. Mimo to ACTIVNI postanowili w końcówce ‘podjąć rękawice’. Po kilku blokach wybitnego specjalisty w tym zakresie – Krzysztofa Pawlaka, ACTIVNI ‘wynurzyli się’ po chwili na powierzchnię (17-17). Niestety dla nich – ostatnie słowo w tej partii należało do TGD, którzy po punktach Piotra Stapurewicza oraz Kacpra Goszczyńskiego dopięli swego. O tym, że ACTIVNI Gdańsk nie zwykli przegrywać w stosunku 0-3 wie niemal każdy kibic SL3. Nie inaczej było i tym razem. Choć po dwóch pierwszych odsłonach wydawało się, że będzie to dla ‘Drogowców’ formalność, to jednak zaczęli oni popełniać w finałowej partii sporo błędów, które jak się później okazało niosło za sobą pewne konsekwencje. Oczywiście punktu ACTIVNYCH by nie było, gdyby team Artura Kurkowskiego nie zaczął lepiej grać. Z perspektywy całego spotkania uważamy, że ten jeden punkt im się po ludzku należał.