Dzień: 2023-03-22
Tiger Team – TGD
Czekające na swoje spotkanie ‘Tygrysy’ miały ten przywilej, że na boisku nr 2, swój pierwszy tego dnia mecz grał ich najbliższy rywal – drużyna TGD. To z kolei sprawiało, że drużyna Mateusza Sokołowskiego mogła podpatrzeć na żywo i wyłapać pewne mankamenty w grze przeciwników, a następnie wykorzystać to w meczu. Tyle teoria. Praktyka była bowiem taka, że ‘Tygrysy’ od początku seta wyglądały tak, jakby zjadły coś niestrawnego. Powolni, ociężali, ospali, smutni, cisi, markotni. Moglibyśmy wymieniać tak bez końca, ale każdy już chyba załapał. To nie był dobry początek w wykonaniu drużyny Mateusza Sokołowskiego. Zanim się obejrzeliśmy, na tablicy wyników było już 9-3 dla ‘Drogowców’. W dalszej części seta za dużo się nie zmieniło. Pełna kontrola drużyny Macieja Kota, która wygrywa do 11. Druga partia wyglądała już zupełnie inaczej. To tak jak z prawdziwymi przedstawicielami gatunku tygrysów. Przez cały dzień mogą się wylegiwać na afrykańskiej sawannie, ale prowokowanie ich – nie jest zbyt dobrym pomysłem. Uważamy, że pierwszy set, w którym TGD zbiło swoich rywali, odbił piętno na kociej psychice. Przez bardzo długi czas wydawało się, że to Tiger wygra środkową partię. W końcówce seta, zespół Mateusza Sokołowskiego prowadził 18-16, ale gdy zrobiło się naprawdę poważnie – to TGD pokazał, że ma jaja ze stali. Z drugiej strony – nie mieli oni za dużo do stracenia. Na bardziej ryzykownej grze mogli tylko zyskać i finalnie – to się opłaciło. Ostatni rozdział rywalizacji to już flaki z olejem. W skrócie, aby nie przedłużać. TGD zrobiło to co na faworyta przystało. Umówmy się – ich rywal w tej partii miał już guzik do powiedzenia.
Wolves Volley – TGD
Kapitan drużyny Wolves Volley – Mikołaj Stempin jest kolejnym graczem, który nie był w stanie przełamać klątwy wywiadu. Tak się składa, że ilekroć przed kamerami staje przedstawiciel, którejś z drużyn, to najczęściej jego drużyna po chwili przegrywa mecz. Aby jednak nie wystraszyć zbyt mocno przyszłych rozmówców, uspokajamy – i bez wywiadu stawialiśmy na TGD. Wydaje się, że początkowy szok związany z porażką z Husarią już minął i ‘Drogowcy’ zaczynają przypominać tę drużynę, którą pamiętamy z poprzedniego sezonu. Drużynę, która sprawia trudności? swoim rywalom skuteczną grą w ataku czy bloku. Drużyną, która może się podobać w obronie, przez co wyprowadza wiele skutecznych kontr. Wreszcie – drużyną, która popełnia zdecydowanie mniej błędów od rywali. A tych – niestety dla ‘Watahy’, popełniali oni zbyt dużo. Ok, w pewnych spotkaniach ten brak jakości i nutka niechlujstwa by pewnie przeszły. TGD to jednak czwarta siła poprzedniego sezonu, gdzie na pewne rzeczy, tak jakościowa drużyna sobie nie pozwoli. Punktem kulminacyjnym problemów, o których piszemy była końcówka drugiego seta, gdzie ‘Wataha’ próbowała dogonić swoich rywali. Niestety dla nich – wśród dwóch zawodników nastąpił błąd w komunikacji, przez co gracze w czarnych strojach, nie dali sobie szans na powalczenie w tej partii. O tym, że wynik rywalizacji mógłby wyglądać inaczej pokazał trzeci set. Wówczas – TGD nie grało już tak skutecznej siatkówki a na dodatek – ‘Wilki’ się nieco rozkręciły i przestały popełniać tyle błędów. Efekt? Wygrana z ‘Drogowcami’ do 18, która finalnie – dała obu drużynom podział punktów.
Volley Gdańsk – AIP
Wreszcie – stało się. Do zakończenia spotkania Volley Gdańsk – AIP, bilans beniaminków z obecnego sezonu wynosił już 0 zwycięstw oraz 15 porażek. Kres tej katastrofalnej serii położyła ekipa AIP, która wygrała środowe spotkanie. Co więcej – było to dla nich zwycięstwo szczególne, bo odniesione z Volley Gdańsk. Początek rywalizacji to wyrównana gra obu stron, która zaprowadziła nas do stanu po 10. W drugiej części premierowej partii, po atakach Daniela Koski oraz Bartłomieja Wręgi, ‘żółto-czarni’ objęli czteropunktowe prowadzenie (14-10) i od tego momentu kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń. Początek drugiej odsłony należał do Volleya. Po punktach Daniela Koski oraz Jakuba Roszyka, ‘żółto-czarni’ objęli prowadzenie 8-4 i wydawało się, że nie będą mieli większego problemu z tym, by dowieźć wynik do końca. Nic bardziej mylnego. Im dłużej trwała bowiem ta partia, tym lepiej radzili sobie gracze AIP, którzy po kilku atakach świetnie dysponowanych skrzydłowych (Krasiński, Seroka), doprowadzili do wyrównania po 13. Dalsza część seta, mimo że wyrównana to jednak trochę niemrawa i ospała. Z tego niezbyt emocjonującego starcia, górą wyszli gracze AIP, którzy finalnie wygrali do 18. O zwycięstwie w meczu, musiał zadecydować trzeci set. Ponownie – mimo prowadzenia Volley Gdańsk 7-2, gracze w żółto-czarnych trykotach ponownie roztrwonili solidną zaliczkę. To, co okazało się chwilę później miało swoje fatalne konsekwencje. Gdy tylko gracze AIP poczuli wiatr w żagle, to nie zboczyli już z kursu po pierwsze zwycięstwo w sezonie Wiosna’23.
ZCP Volley Gdańsk – Hydra Volleyball Team
Jedna z legend polskiej sceny muzycznej – Magik śpiewał niegdyś, że ‘życie składa się z krótkich momentów, cudownych chwil czy przykrych incydentów’. Cóż, póki co przygoda Hydry w pierwszej lidze skupia się na tych ostatnich. Z drugiej strony, czy można nazwać incydentami mecze, w których Hydra za każdym razem przegrywa 0-3? Z pewnością – w osiągnięciu korzystnego wyniku, nie pomógł drużynie piekielnie trudny terminarz z początku sezonu. Hydra rywalizowała bowiem z pierwszą, drugą, czwartą oraz piątą siłą poprzedniego sezonu. Makabra. Z drugiej strony, nawet w takich meczach można pokusić się o pojedyncze punkty, co pokazały zresztą inne drużyny. Z całej tej nieprzyjemnej sytuacji dla Hydry, zza chmur wygląda jednak słońce. W dalszej części sezonu, teoretycznie łatwiejsi rywale dopiero przed nimi. Inne ekipy, będą się z kolei boksowały z pierwszoligową śmietanką. Co do samego meczu? Cóż, Hydra miała w nich momenty, w których byli blisko do tego, by ugrać choć jeden punkt. Tak było chociażby w pierwszym secie, w którym zdołali oni doprowadzić do wyrównania po 19, mimo że w pewnym momencie na tablicy wyników było już 19-13! Kiedy dla ZCP zrobiło się naprawdę gorąco – szalenie ważne punkty dla ‘żółto-czarnych’ zdobyli Maciej Jaskólski oraz świetnym blokiem – Jakub Kłobucki. Drugi set to podobna historia, która również zakończyła się happy-endem, drużyny ZCP. Mimo prowadzenia 20-17, ZCP po raz kolejny postanowiło ‘pchać się w gips’. W konsekwencji niechlujności połączonej z determinacją ich rywali – po chwili mieliśmy remis 20-20. Końcówka ponownie należała do zaprawionych w pierwszoligowych bojach – drużyny ZCP. Ostatni set to kropka nad ‘i’, drużyny Przemysława Wawera. ZCP, po ataku Mikołaja Boguckiego objął prowadzenie 8-5, którego już nie oddał i po chwili cieszył się z trzech punktów.