Dzień: 2022-11-09

Dream Volley – Volley Gdańsk

Ostatnim meczem (przynajmniej na jakiś czas) drużyny Dream Volley w najwyższej klasie rozgrywkowej, była rywalizacja z trzykrotnym mistrzem SL3 – ekipą Volley Gdańsk. Dla obu drużyn była to zatem szansa na zrealizowanie odmiennych celów. Dla ‘Marzycieli’ była to szansa na wygranie jedynego spotkania w sezonie Jesień’22. Dla ‘żółto-czarnych’ z kolei – na zapewnienie sobie utrzymania w najwyższej klasy rozgrywkowej. Cóż – po spotkaniu wiemy, że celu nie udało się zrealizować żadnej ze stron. Volley Gdańsk dość gładko wygrał zawody, ale mimo to – wciąż są matematyczne szansę na to, że na końcu wylądują oni na miejscu barażowym. Aby tak się nie stało – w pozostałych dwóch spotkaniach w sezonie – Volley Gdańsk musi zdobyć jeden punkt. Dodatkowo – ich rywale musieliby wygrać wszystko do końca sezonu. Umówmy się – mimo, że wciąż są na to matematyczne szansę to jednak będący w świetnej dyspozycji gracze Volley Gdańsk mają już komfortową sytuację. Jeśli chodzi o samo spotkanie to w związku z kontuzją sypacza Dream Volley na nowej dla siebie pozycji – zobaczyliśmy Wojciecha Kaszubę. W pierwszym secie, Volley Gdańsk – zgodnie z oczekiwaniami zbudował sobie kilkupunktową przewagę, po której kontrolował przebieg gry (13-9). Mimo, że finalnie zakończyło się zwycięstwem Volleya 21-16 to trzeba przyznać, że na boisku numer 3 byliśmy świadkami dobrej – jakościowej gry obu drużyn. Druga odsłona rywalizacji to wyrównana gra do stanu 10-10. W dalszej części seta – przy serii dobrej zagrywki Pawła Hulińskiego, Volley odskoczył na kilka punktów (15-11) i w dalszej części – nie miał już problemów z postawieniem kropki nad ‘i’ (21-16). Ostatni set rywalizacji rozpoczął się od słabej postawy ‘Marzycieli’, po której Volley objął prowadzenie 4-0. W dalszej części seta niestety nie uświadczyliśmy już jakichkolwiek emocji i Volley Gdańsk wygrał spokojnie do 14 a całe spotkanie 3-0.

Hydra Volleyball Team – Tufi Team

To miało być drugoligowe święto siatkówki. Z pewnych względów – o których za chwilę, nie do końca tak było. Mimo to, sam poziom meczu raczej nie zawiódł. Emocji, było w nim co nie miara. W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że jeśli Tufi Team chce w obecnym sezonie odwrócić kartę i powalczyć o podium rozgrywek – musi zrobić wszystko, by wygrać spotkanie. Zadanie to – nie było rzecz jasna proste. Ich rywalem była bowiem rozpędzona i groźna ‘Bestia’. Jakby tego było mało, Tufi Team od początku obecnego sezonu boryka się z problemami kadrowymi. Dodatkowo – tuż przed spotkaniem z Hydrą, ze składu ‘Tuffików’ wypadli etatowi gracze tej drużyny – Piotr Adamczyk oraz kapitan – Mateusz Woźniak. Pierwszy set rywalizacji nie był specjalnym zaskoczeniem. W naszych oczach to Hydra była dość wyraźnym faworytem spotkania co zresztą – szybko udowodniła w pierwszym secie. Po jednym z ataków będącego ostatnio w świetnej dyspozycji – Sebastiana Konarzewskiego, Hydra prowadziła 10-6. W dalszej części seta, gracze w złotych strojach kontrolowali przebieg gry i finalnie nie mieli większych problemów z dowiezieniem zwycięstwa do końca. Prawdziwe emocję – jak się okazało, miały dopiero nadejść. Drugi set rywalizacji to zdecydowanie lepsza postawa Tufi Team przez co byliśmy świadkami wyrównanej gry, która zaprowadziła nas do stanu po 21. Końcowe dwa punkty w secie zdobyli gracze Tufi Team. Szczególnie z ostatnim punktem, nie mogli pogodzić się gracze Hydry za co kilka chwil później – czerwoną kartką, ukarany został kapitan ‘Bestii’. Takiej chryi by pewnie nie było gdyby decyzja sędziego kto wie – nie decydowała o pierwszoligowym być albo nie być Hydry. Trzecia odsłona rywalizacji to wyrównana walka do stanu po 14. Po kilku atakach Marcina Kukielskiego, Hydra zdołała zbudować sobie czteropunktową przewagę (18-14) i po chwili mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Dziesiąta wygrana w sezonie oznacza, że Hydra jest już o włos od zagwarantowania sobie podium rozgrywek.

CTO Volley – Eko-Hurt

W zapowiedzi przedmeczowej kreśliliśmy scenariusz, w którym CTO Volley straci w środowy wieczór dwa punkty. Mimo wszystko – wydawało nam się, że będzie to po jednym oczku z ZCP oraz jednym z Eko-Hurtem. Ostatecznie stało się inaczej. Po bardzo ciekawym meczu, CTO sięgnęło po komplet punktów z ZCP i po raz drugi w historii – musiało uznać wyższość ‘Hurtowników’. Porażka z drużyną Eko-Hurt bardzo mocno komplikuje kwestie ich potencjalnego mistrzostwa. O tym, będziemy jednak rozmawiali sobie przy okazji zapowiedzi kolejnych spotkań. W środowy wieczór mecz zdecydowanie lepiej rozpoczęli gracze w białych trykotach. Po kilku atakach Igora Ciemachowskiego na tablicy wyników było 8-3 dla Eko-Hurt. W dalszej części seta, CTO Volley robiło wszystko by dogonić swojego rywala i przewaga Eko-Hurtu sukcesywnie topniała. Ostatecznie sztuka ta, drużynie CTO udała się przy stanie 20-20. Kiedy myśleliśmy, że gracze z Malborka pójdą za ciosem to skuteczną zagrywką popisał się środkowy – Konrad Gawrewicz i to Eko-Hurt cieszył się z pierwszego punktu w meczu. Druga odsłona od początku układała się po myśli CTO, które zbudowało sobie bardzo dużą przewagę (14-5). W końcówce seta, gdy wiadomy był już wynik – z obu drużyn ewidentnie zeszło powietrze i widać było, że są już myślami w ostatniej partii. Ta – podobnie jak pierwszy set, rozpoczęła się lepiej dla graczy w białych strojach. Po kilku punktach duetu Gawrewicz – Rydyger, Eko-Hurt objął w połowie partii czteropunktowe prowadzenie (12-8). W dalszej części seta, CTO Volley próbowało odrobić straty, ale jak się okazało – daremnie. Ostatecznie set ten zakończył się wynikiem 21-15 dla Eko-Hurt i po tym wyniku – apetyty ‘Hurtowników’ na podium rozgrywek – zostały rozpalone.

Dream Volley – MPS Volley

Miało być gładko, prosto, przyjemnie – a przede wszystkim skutecznie. Mówimy tu rzecz jasna o drużynie MPS Volley, dla której mecz przeciwko czerwonej latarni ligi – był doskonałą okazją do podreperowania swojego dorobku punktowego. Tyle jeśli chodzi o teorię. W praktyce wygląda to tak, że po raz drugi w obecnym sezonie, Miłośnicy Piłki Siatkowej nie są w stanie ograć ‘Marzycieli’ za komplet punktów. To – ma niestety dla drużyny daleko idące konsekwencje. Obecnie wydaje się bowiem, że to oni są głównym faworytem do tego, by za dwa tygodnie rozegrać jeszcze jedno spotkanie – tym razem barażowe o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Patrząc na mecz z boku, wszystko zdawało się być pod kontrolą graczy w niebieskich strojach. Pierwszy set to wygrana MPS-u do trzynastu. W partii tej uwypukliły się problemy z wykończeniem akcji w drużynie Dream Volley, czego nie można powiedzieć o dobrze dysponowanych skrzydłach MPS, którzy co chwilę posyłali skuteczne ataki. Druga odsłona to wynik 21-15 a na taki stan rzeczy wpłynęła spora przewaga MPS-u na siatce. Kiedy przed trzecią odsłoną wydawało się, że będzie to zwykła formalność, MPS poprosił o ‘przytrzymanie piwa’. Pierwsza część finałowej partii to wyrównana gra obu stron, która zaprowadziła nas do stanu po 9. Chwilę później – dwoma arcyważnymi asami serwisowymi popisał się Wojciech Kaszuba i Dream objął prowadzenie 13-11. Dalsza część seta to desperackie próby odwrócenia losów partii przez Miłośników Piłki Siatkowej. Ci – im bardziej się starali – tym gorzej to wychodziło. Co tu dużo mówić – gra drużyny Jakuba Nowaka się całkowicie posypała co wobec dobrej postawy ‘Marzycieli’ w tej partii oznaczało jedno – Dream Volley spłatał swoim rywalom konkretnego figla i skomplikował kwestie ich utrzymania w lidze.

Zmieszani – Flota Active Team

Dawno na boisku nr 1 nie mieliśmy takich emocji jak w środowy wieczór. Co ciekawe – sytuacja nie dotyczy wyłącznie meczu Zmieszanych z Flotą, ale również Hydry Volleyball Team z Tufi Team, bo o ile w pierwszym meczu było gorąco – w drugim było prawdziwe piekło. Nie chcemy wskazywać palcem, co wpłynęło na taki a nie inny obraz obu spotkań, ale puszczamy Wam dyskretnie oczko. Już Wy doskonale wiecie. Początek rywalizacji rozpoczął się zdecydowanie lepiej dla Floty. Zmieszani mieli w początkowym fragmencie problemy w przyjęciu, po którym na tablicy wyników, było 14-8 dla podopiecznych Karoliny Kirszensztein. Kiedy wydawało się, że sytuacja jest już opanowana przez Flotę, nagle przebudzili się Zmieszani, którzy zaczęli zdobywać taśmowo punkty. Efekt? Doprowadzenia do wyrównania po 18 i po chwili świetna seria na zagrywce Pawła Shylina, która dała Zmieszanym prowadzenie w setach. Druga odsłona rywalizacji wyglądała podobnie. Po niezłym początku Zmieszanych, Flota objęła prowadzenie 14-10. Pod koniec seta doszło do konkretnej awantury. Goniąca wynik drużyna Zmieszanych przez bardzo długi czas kontestowała jedną z decyzji sędziowskich, która dała bardzo ważny punkt Flocie (19-17). Po straceniu całej energii na kłótnie – Zmieszani nie byli już w stanie powalczyć o punkty i finalnie – Flota doprowadziła do wyrównania w setach. Trzecia odsłona to kontynuacja ogromnych kontrowersji sędziowskich, na które skarżyli się a to jedni, a to drudzy. W połowie seta doszło do sytuacji, w której Flota protestowała w związku z zachowaniem uniemożliwiającym ‘sypaczowi’ rozegranie piłki. Finalnie protesty nic już nie dały, ale tym razem – to Flota straciła na nie mnóstwo energii. Finalnie Zmieszani dołożyli po chwili kilka punktów i ostatecznie wygrali zawody. Samo spotkanie było dość ciekawym widowiskiem i prawdę powiedziawszy – szkoda, że emocje sportowe zeszły w pewnym momencie na drugi plan.

CTO Volley – ZCP Volley Gdańsk

Mimo, że ZCP Volley Gdańsk nie znajduje się ostatnio w najlepszej dyspozycji – to jednak gracze CTO mogli obawiać się spotkania z brązowymi medalistami poprzedniego sezonu. Tak się bowiem składa, że CTO z ZCP gra się niewygodnie, co potwierdzają poprzednie wyniki obu drużyn. Nie inaczej było i tym razem, bo choć CTO Volley sięgnął po komplet oczek – to było to bardzo wymagające spotkanie, w którym gracze z Malborka, komplet punktów musieli wręcz wyszarpać. Najwięcej emocji w meczu – było w pierwszym secie. Lepiej w pierwszą odsłonę weszli gracze ZCP, którzy po kilku atakach grającego wyjątkowo w ataku Przemysława Wawera – objęli prowadzenie 15-11. Wysoka wydawałoby się zaliczka, została po chwili roztrwoniona i CTO doprowadziło do stanu po 15. Dalsza część seta to typowa walka ‘łeb w łeb’, w której mieliśmy niezliczoną wręcz liczbę piłek setowych. Ostatecznie – szale zwycięstwa na stronę CTO przechylił a jakże – zagrywką, Adam Sobstyl (30-28). Drugi set niestety nie nawiązał już poziomem emocji do tego, co obserwowaliśmy tuz po otwarciu meczu. Środkowa partia była wyrównana tylko do stanu 9-9, po którym gracze w pomarańczowych strojach zrobili ‘odjazd’ (16-12). Czteropunktowa przewaga została po chwili powiększona, a to oznaczało z kolei, że CTO mogło cieszyć się z wygrania meczu. Do podniesienia z środkowego parkietu był jeszcze trzeci punkt w meczu. Partia ta była wyrównana od samego początku do końca. W końcówce – przy stanie 21-20 dla CTO, niezrozumiałą dla ZCP decyzję podjął rozjemca tego spotkania, który zmienił zdanie i przyznał punkt ‘Pomarańczowym’. To oznaczało koniec tej partii i całego – całkiem niezłego, pierwszoligowego starcia.

AXIS – Husaria MD Clean&Bud

W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że spośród drużyn walczących o podium rozgrywek to AXIS zdaje się mieć najłatwiejszy terminarz do zakończenia ligi. Rywalami drużyny Fabiana Polita miały być bowiem Husaria Gdańsk oraz Wolves Volley. Choć nie są to jakieś leszcze, to trudno tu mówić o trzecioligowych gigantach. Mimo to – w typie Redakcji wskazaliśmy na to, że Husarię będzie stać na jeden punkt w meczu. Tak się bowiem składa, że doskonale znamy drużynę AXIS. Jak już kiedyś wspomnieliśmy – ta ekipa gra najlepiej, kiedy gra w wielkich meczach. W meczach, w których trudno jest wskazać faworyta spotkania. W środowy wieczór – tym faworytem była ekipa AXIS a to oznaczało nadchodzące kłopoty. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się od wyrównanej gry obu drużyn (6-6). Wicelider tabeli – wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie mniej więcej od połowy seta. We wspomnianym okresie – ich rywale popełniali sporo błędów w ataku i na tablicy wyników mieliśmy 17-12 dla AXIS. Mimo, że w końcówce Husaria rzuciła się do odrabiania strat to na pewne ruchy było już za późno. Druga odsłona była zdecydowanie ciekawszym widowiskiem. Przez ogromną część tej partii nie było widać różnicy pomiędzy drużynami i gdyby ktoś nie znał realiów – nie wiedziałby, która drużyna walczy obecnie o awans do drugiej klasy rozgrywkowej. W końcówce – to Husaria była bliższa wygrania seta. Mimo prowadzenia 19-17, dwa bardzo ważne punkty dla swojej drużyny zdobył Piotrek Czerwiński. Kiedy AXIS doprowadziło do wyrównania to po chwili poszli za ciosem i ostatecznie – wygrali seta do 19. Był to jednak poważny sygnał ostrzegawczy dla drużyny Fabiana Polita. Ostatni set rywalizacji rozpoczął się lepiej dla Husarii (9-5). Mimo to – pod koniec seta to AXIS miało komfortową sytuację (20-18). W końcówce – drużynie AXIS zdarzył się spory przestój w ataku, po którym Husaria doprowadziła do wyrównania a następnie – przechyliła szale zwycięstwa na swoją stronę.

TGD – DNV

Mająca wymagający terminarz do końca sezonu – drużyna TGD, miała świadomość, że aby zachować szansę na bezpośredni awans do wyższej klasy rozgrywkowej – powinna wygrać z dwunastą drużyną trzeciej ligi za komplet punktów. To, co pokazało spotkanie nie było wcale takie proste jak mogłoby się wydawać. Początek spotkania rozpoczął się w wymarzony wręcz sposób dla drużyny DNV, która objęła prowadzenie 6-2 i zmusiła swoich rywali do wzięcia pierwszego czasu. Ten – przynajmniej w początkowej fazie seta na nic się zdał – TGD przy stanie 9-3 dla swoich rywali – ponownie musiał skorzystać z przerwy. Nie wiemy jakie słowa padły w tym czasie, ale efekt był taki, że po chwili na tablicy wyników mieliśmy już remis po 10 a następnie przewagę ‘Drogowców’, która została udokumentowana wygraną seta do 17. Jeszcze więcej emocji mieliśmy w środkowej partii. Po serii dobrych zagrywek drużyny z Gdyni, DNV objęło w tej partii prowadzenie 8-2. Pierwszy set rywalizacji pokazał jednak, że sześciopunktowa strata TGD nie jest dla drużyny czymś strasznym. Po dłuższym prowadzeniu drużyny DNV, ekipie Macieja Kota udało się doprowadzić do wyrównania po 15. Podobnie jak miało to miejsce w pierwszym secie – druga część odsłony należała do ‘Drogowców’, która w kulminacyjnym momencie – zachowała więcej zimnej krwi. Trzeci set to wysoka przewaga, którą zdołała sobie zbudować ekipa ‘Drogowców’ (17-8). Po takim wyniku było wiadomo, że krzywda – drużynie TGD się już nie stanie i zrealizują oni cel postawiony na środowy wieczór. Podsumowując – był to jednak mecz, który mógł się podobać. Dodatkowo – o czym warto wspomnieć to dobra atmosfera, w której toczyło się spotkanie. Jak wiemy – ostatnio w SL3, bywa z tym różnie.

BEemka Volley – AVOCADO friends

To co działo się przed meczem BEemki z AVOCADO – przechodzi ludzkie pojęcie. Mniej więcej w środowe południe, do Redakcji odezwał się kapitan AVOCADO friends sondując tym samym, możliwość przełożenia meczu na późniejszą godzinę. Po krótkiej rozmowie okazało się, że jest to niemożliwe do wykonania i uznaliśmy temat za zamknięty. Tuż przed godziną 18, zostaliśmy poinformowani, że AVOCADO friends z uwagi na tragiczną sytuację kadrową – jest zmuszone oddać mecz walkowerem. Od tego momentu, na wielu płaszczyznach trwały negocjację w tej sprawie i ostatecznie ‘Weganie’ mając na uwadze to, że wypaczyliby ostateczny kształt tabeli i to, która z drużyn zagra w meczu barażowym – postanowili wystąpić w spotkaniu, wystawiając czterech graczy. Mimo, że co dla zasady – było to sportowe samobójstwo to jednak finalnie – bardzo dobrze się stało, że AVOCADO zachowało się godnie i chwilę po godzinie 19:00 rozpoczęło się te – nietypowe spotkanie. Mimo, że zapowiadało się na szybkie 3-0 i sety, w których ‘Weganie’ będą zdobywali maksymalnie kilka punktów – ci, biorąc pod uwagę okoliczności – radzili sobie bardzo dobrze. W pierwszym secie, AVOCADO zdołało sięgnąć po 14 oczek. Nie inaczej było i w środkowej partii, jednak zdecydowanie najciekawiej – było w ostatniej odsłonie. Po jednym z ataków nominalnego środkowego ‘Wegan’, na tablicy wyników było zaledwie 16-15 dla BEemki. W końcówce drużyna Daniela Podgórskiego zdobyła kilka punktów i finalnie wygrała seta do 18. Trzeba przyznać, że wygrana – nie przyszła im w środowy wieczór łatwo. Ba, możemy pokusić się nawet o stwierdzenie, że był to kiepski występ BEemki, ale cóż – na tym etapie sezonu – liczą się po prostu trzy punkty. Jeśli chodzi o AVOCADO to porażka 0-3 sprawiła, że drużyna Arkadiusza Kozłowskiego już na 100% spada do drugiej klasy rozgrywkowej.