Dzień: 2022-10-26

Volley Surprise – Hydra Volleyball Team

Kilka godzin przed meczem zastanawialiśmy się, czy w kontekście Hydry Volleyball Team, możemy mówić o zadyszce. W zapowiedzi przedmeczowej wspomnieliśmy o dwóch z trzech ostatnich spotkań, w których Hydra niespodziewanie traciła punkty. Odpowiedzi na nurtujące nas pytania mieliśmy poznać w środowy wieczór, w którym rywalem ‘Bestii’ była jedenasta drużyna drugiej ligi – Volley Surprise. O ile ‘Słupszczanom’ dawaliśmy jakieś szansę w meczu z Flotą Active Team, tak w konfrontacji z Hydrą byliśmy niemal przekonani, że będzie szybkie trzy-zerko, po którym Volley Surprise uda się w podróż powrotną do Słupska. Pierwszy set rywalizacji zdawał się potwierdzać nasze przewidywania. ‘Bestia’ dość szybko objęła w nim prowadzenie 12-5, po którym stało się niemal jasne, że Volley Surprise tak pokaźnej straty nie odrobi. Z drugiej strony należy podkreślić, że końcówka seta pokazała pewne mankamenty w grze drużyny w złotych strojach, które pozwalały z kolei uwierzyć rywalom w wygraną choć jednego seta. Drugi set to problemy Hydry z wykończeniem akcji co przy jednocześnie skutecznych kontrach drużyny Macieja Siacha oznaczało jedno – prowadzenie Volleya 10-7. W dalszej części seta ‘Słupszczanie’ mieli problemy z przyjęciem, po którym Hydra doprowadziła do wyrównania (14-14), a następnie wygrała seta do 18. W trakcie tego seta, gracze Sławomira Kudyby mieli jednak drugi – wyraźniejszy sygnał ostrzegawczy. Trzecia odsłona to wyrównana walka, która trwała do stanu 15-15 a następnie 18-18. Jako pierwsi przed szansą na wygraną stanęli gracze Hydry (20-19), jednak w najgorszym możliwym momencie obudziły się demony z poprzedniego spotkania – czyli zepsuta zagrywka (20-20). Końcówka partii to wyrównana walka ‘łeb w łeb’, która po atakach dobrze dysponowanego Macieja Siacha, skończyła się wygraną Volley Surprise.

Volley Gdańsk – MPS Volley

Patrząc na to, jak prezentowała się ostatnio drużyna Volley Gdańsk oraz to, jakie mecze zagrała w środowy wieczór, zastanawiamy się co nami kierowało, że w konfrontacji z Volleyem stawialiśmy na BEemkę oraz później MPS Volley. Cóż, po czasie widzimy w jak ogromnym błędzie byliśmy. Co tu dużo mówić – ‘żółto-czarni’ w środowy wieczór prezentowali się wybornie. Obecnie drużyna Dariusza Kuny może żałować straconego początku sezonu. Kto wie jak potoczyłyby się losy drużyny, gdyby nie dwa pierwsze spotkania, w których Volley miał potężne problemy kadrowe. Jeśli ich nie ma, tak jak ostatnio to prezentuje się bardzo dobrze. Dzięki dwóm wygranym z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie, Volley zgarnął sześć punktów i umówmy się – zrobił krok milowy w kierunku utrzymania w elicie. Wracając jednak do meczu z MPS-em, ten rozpoczął się od bardzo wyrównanej gry obu drużyn, która zaprowadziła nas do stanu 13-13. To właśnie w tym fragmencie seta Volley Gdańsk zbudował sobie trzypunktową przewagę (16-13), w czym ogromny udział miał jeden z najwybitniejszych graczy w historii ligi – Daniel Koska. Wypracowana zaliczka, choć na chwilę zniwelowana, wystarczyła finalnie do wygranej seta przez trzykrotnych mistrzów SL3 do 17. Najciekawszą partią w meczu była druga odsłona, która do pewnego momentu wyglądała identycznie jak pierwszy set. Wyrównana walka obu drużyn i mini-odjazd Volleya (14-11). W końcówce, MPS odrobił jednak straty i po ataku ze skrzydła Macieja Wysockiego miał piłkę setową (20-19). Niestety dla MPS-u, set zakończył się punktem środkowego – Dariusza Kuny oraz dwoma błędami MPS-u, po których Volley cieszył się z wygranej seta. Ostatnia odsłona rywalizacji to przewaga ‘żółto-czarnych’, którzy bezlitośnie wykorzystali przestój, który od stanu (11-11) zanotowała ekipa MPS (18-12). Pod koniec, Miłośnicy Piłki Siatkowej odrobili jeszcze kilka oczek, ale o wygraniu przez nich seta – nie mogło być już mowy.

BL Volley – Husaria Gdańsk

Stosunkowo niedawno kiedy chwaliliśmy drużynę BL Volley za spotkanie z Portem Gdańsk, kolejny mecz okazał się wielkim rozczarowaniem. Piszemy o tym teraz, ponieważ po poniedziałkowym meczu, w którym BL Volley zdemolowało drużynę DNV, nad grą ‘Tygrysów’ pialiśmy niemal z zachwytu. Epilogu tej historii się zapewne domyślacie. BL pomimo tego, że był znacznym faworytem spotkania przegrał trzeciego – bardzo wyrównanego seta. Cóż, dochodzimy do momentu, w którym Redakcja będzie się bała pochwalić graczy w biało-pomarańczowych barwach. Za każdym razem gdy to robi, kończy się bowiem rozczarowaniem. Powiedzmy sobie szczerze – na to, że ‘Tygrysy’ będą opuszczali salę z opuszczonymi głowami się przez bardzo długi moment meczu nie zanosiło. W pierwszej odsłonie ‘Tygrysy’ rozszarpały wręcz swoich rywali i mówiąc szczerze – Husaria nie miała argumentów, by się przeciwnikom przeciwstawić. Podobnie wyglądała zresztą druga odsłona. Ok, fragmentami była to wyrównana partia, ale mimo wszystko, oglądając spotkanie z boku można było wyczuć, że BL dołoży za chwilę drugi punkt w meczu. Klątwa cholernego – trzeciego seta, raz jeszcze dotknęła graczy Wojciecha Strychalskiego. Mimo, że pretendent do drugiej klasy rozgrywkowej prowadził w tej partii 14-9. Mimo, że miał piłkę meczową od stanu 20-18 to koniec końców – dał sobie wyszarpać zwycięstwo z rąk. Husaria Gdańsk w środowy wieczór potwierdziła to co wiedzieliśmy od dawna. Dla tej drużyny nie ma znaczenia czy w trakcie seta przegrywa 10-0 czy wygrywa 15-5. Oni walczą o każdy jeden punkcik dzięki czemu potrafią odwracać losy rywalizacji. Tak było we wtorek z Craftveną. Tak było i w środę z BL Volley.

Volley Gdańsk – BEemka Volley

Obie drużyny przystępowały do bezpośredniego spotkania w dobrych nastrojach. Ok, ani Volleyowi ani BEemce nie udało się co prawda zakwalifikować do grupy mistrzowskiej, ale podchodziły one do meczu po nieoczywistych wygranych w poprzednich spotkaniach. Przypomnijmy, że Volley Gdańsk w świetnym stylu rozbił swoich Braci z ZCP Volley Gdańsk i naszym zdaniem było to najlepsze spotkanie ‘żółto-czarnych’ od kilku sezonów. BEemka Volley podchodziła z kolei do meczu po wygranych z Dream Volley a przede wszystkim z MPS-em. W naszym odczuciu, minimalnym faworytem spotkania pozostawali gracze Daniela Podgórskiego. Patrząc na całe spotkanie trzeba uczciwie przyznać, że Volley Gdańsk był drużyną wyraźnie lepszą i tej oceny nie zmienia nawet pierwszy, bardzo wyrównany set. Początek meczu rozpoczął się od wysokiego prowadzenia ‘żółto-czarnych’. Mimo prowadzenia (8-3), Volley roztrwonił jednak po chwili przewagę i BEemka doprowadziła do wyrównania po 11. Dalsza część seta wyglądała analogicznie. Czteropunktowa przewaga ‘żółto-czarnych’ (19-15) i wyrównanie po kilku skutecznych atakach Mateusza Szymańskiego (19-19). Ostatecznie po atakach skrzydłowych, to Volley Gdańsk cieszył się z wygrania seta do 20. Niestety to było tyle jeśli chodzi o większe emocje w tym meczu. Pomimo, że drugą odsłonę lepiej zaczęli gracze BEemki (7-4) to z czasem, Volley Gdańsk narzucił swoje warunki i najpierw doprowadził do wyrównania po 10, a następnie wobec biernej postawy BEemki, która miała sporę problemy z wykończeniem akcji – zrobił klasyczny ‘odjazd’ (21-12). Ostatni set to coś pomiędzy tym co oglądaliśmy w pierwszym a drugim secie. Po ataku z prawego skrzydła, debiutującego w SL3 – Kamila Gulana, Volley objął wysokie prowadzenie 13-7 i w konsekwencji nie miał większych problemów z tym, by postawić kropkę nad ‘i’.

Volley Surprise – Flota Active Team

W zapowiedziach przedmeczowych podkreśliliśmy, jak bardzo ważnym dniem dla drużyny Volley Surprise był środowy wieczór. Wszystko za sprawą tego, że po całkiem udanym początku sezonu, ‘Słupszczanie’ przegrali kilka kolejnych spotkań, a to z kolei sprawiło, że ich sytuacja w tabeli była coraz gorsza. W tej samej zapowiedzi wskazaliśmy, że naszym zdaniem Volley Surprise pokusi się o jeden punkt w meczu. Cóż – stało się inaczej, choć trzeba przyznać, że w trzecim secie było naprawdę blisko. Zanim jednak przejdziemy do ostatniej partii, kilka słów o tym co wydarzyło się w pierwszym oraz drugim secie. Mecz rozpoczął się od miażdżącej przewagi Floty Active Team, która chwilę po pierwszym gwizdku sędzi prowadzącej zawody, objęła prowadzenie…8-1! Kiedy zanosiło się na prawdziwy pogrom to Volley Surprise – na szczęście dla widowiska i swojej kondycji psychicznej się nieco ‘ogarnął’. Dodatkowo bezbłędna w pierwszej fazie meczu Flota, zaczęła popełniać błędy w ataku oraz przyjęciu i po dwóch asach serwisowych z rzędu Krystiana Knopika, było ‘tylko’ 16-12 dla graczy Karoliny Kirszensztein. Ostatecznie Flota wygrała pierwszą partię 21-13 choć trzeba przyznać, że aż 9 błędów Volley Surprise miało w tej kwestii spore znaczenie. Druga odsłona rozpoczęła się niemal identycznie jak partia otwierająca spotkanie. Zanim ‘Słupszczanie’ zorientowali się, że zaczęła się gra – Flota prowadziła 9-2. W tym miejscu należy postawić na chwilę kropkę i cofnąć się do pierwszych meczów Floty w drugiej lidze. Wówczas to rywale bardzo mocno rozpoczynali, a beniaminek rozgrywek musiał gonić. To, że drużyna wyciągnęła wnioski i potrafi grać dobrze od początku – należy podkreślić i pochwalić. Wracając do meczu. Po wysokim prowadzeniu Floty, Volley Surprise musiało mozolnie odrabiać straty, choć prawdę powiedziawszy – brzmiało to jak scenariusz science-fiction. Ostatecznie, Flota wygrała tę partię do 14. Najciekawszym setem rywalizacji była trzecia partia. Przez bardzo długi fragment wydawało się, że to Volley Surprise zdoła wygrać ostatniego seta (16-13). Końcówka należała jednak do graczy Karoliny Kirszensztein, którzy dzięki wygranej za pełną pulę, wskakują na siódme miejsce w tabeli.

Dream Volley – AVOCADO friends

Nie da się ukryć, że w obecnym sezonie możemy znaleźć wiele wspólnych mianowników drużyn Dream Volley oraz Avocado Friends. Przede wszystkim, kiedy obie ekipy w obecnym sezonie wychodzą na parkiet – to najczęściej przegrywają. Dodatkowo, forma obu drużyn jest daleka od tego co pamiętamy z edycji Wiosna’22. Wreszcie – obie ekipy borykają się obecnie z problemami kadrowymi, co było chociażby widać w środowy wieczór. Mimo wszystko uważaliśmy, że ‘Weganie’ nie będą mieli większych problemów z tym, by ograć swoich rywali 3-0. Już początek meczu pokazał, że o zrealizowanie tego celu, nie będzie ‘Weganom’ łatwo. Początek rywalizacji to wyrównana walka obu drużyn, która doprowadziła nas do stanu 9-9. Środkowa część seta to fragment nieciekawej gry ‘Marzycieli’, którzy popełnili kilka błędów w ataku, a to sprawiło, że AVOCADO wysunęło się na prowadzenie 13-9. Mimo solidnej wydawałoby się zaliczki, ‘Weganie’ ją po chwili roztrwonili i na tablicy wyników mieliśmy remis po 14. Dalsza część seta to wyrównana walka, która pomimo piłki setowej ‘Marzycieli’, skończyła się happy-endem dla AVOCADO. Przed drugim setem, ‘Marzyciele’ dokonali pewnego przemodelowania pozycji, co było spowodowane tym, że na sali wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego pojawił się jeden ze spóźnialskich graczy. To co się jednak nie zmieniło to fakt, że Dream Volley kontynuował w tej partii niezłą grę, która finalnie przyniosła im trzeci punkt w sezonie. Po bardzo wyrównanej partii byliśmy świadkami kolejnej w meczu piłki setowej dla Dream Volley. Mimo, że nie udało się za pierwszym podejściem, to ostatecznie gracze w szarych trykotach cieszyli się z wyrównania stanu rywalizacji. Dwa pierwsze sety rozbudziły nasze nadzieje na bardzo dobrą trzecią odsłonę. Niestety dla widowiska, w trzeciej partii zarysowała się wyraźna przewaga AVOCADO friends, którzy finalnie wygrali tę partię do 14, a cały mecz 2-1.