Po pierwszym komplecie punktów w sezonie, drużyna AIP przystępowała do kolejnego wyzwania. Tym razem, rywalem faworyzowanej drużyny, była ekipa Floty Active Team, dla której był to debiut na drugoligowych parkietach. Spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej walki obu stron (9-9). Po pewnym czasie, zarysowywała się przewaga AIP, która po ataku Michała Szpaka oraz Kuby Firszta, objęła prowadzenie 14-10. Od tego momentu, do samego końca seta, grę kontrolowała ekipa ‘Przyjaciół’, która wygrała seta do 15. Gdybyśmy mieli szukać powodów takiego a nie innego wyniku, to jednym z pierwszych czynników byłaby niemoc w ataku, drużyny Karoliny Kirszensztein. Od drugiej partii, różnica pomiędzy drużynami się coraz bardziej zacierała. Mimo to, AIP wypracowało sobie w trakcie seta dwu-trzypunktową zaliczkę i przez całą długość trwania partii, trzymali swojego rywala na dystans. Flota, podobnie jak w pierwszej odsłonie miała problemy w ataku, gdzie popełniała sporą liczbę błędów. Ostatni set należał już do graczy Karoliny Kirszensztein. Nie zamierzamy z tego miejsca umniejszać graczom Floty, ponieważ pokazali prawdziwy charakter. Należy zwrócić jednak uwagę na to, że w pewnym momencie meczu, drużynie AIP posypał się skład. Brak atakującego sprawił, że na ‘bombę’ musiał wejść nominalny środkowy – Wojtek Widz. Jakby tego było mało, AIP miało również ‘kłopot’ na środku, ponieważ z uwagi na kontuzję Radosława Kleina, gracz ten grał na ‘pół gwizdka’. Flota Active Team, niesiona dopingiem licznie zgromadzonej publiczności, błyskawicznie objęła prowadzenie 9-4 i w dalszej części seta, nie dała już sobie wydrzeć ostatniej partii. Finalnie, mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla AIP i z tego powodu, obie drużyny mogą odczuwać ‘umiarkowany optymizm’.
Dzień: 2022-08-31
Tufi Team – Volley Surprise
Podczas przedmeczowej pogawędki z kapitanem drużyny – Mateuszem Woźniakiem, zwróciliśmy uwagę na to, że dawno nie widzieliśmy takiej frekwencji w drużynie Tuffików. Srebrni medaliści pierwszej ligi w sezonie Jesień’20, przybyli na sale na tyle wcześniej, że mieli możliwość przyjrzenia się swoim rywalom, którzy grali przedmecz z Team Spontan. Już wówczas, gracze Tufi komentowali dyspozycję przyjezdnych i zgodnie stwierdzili, że Volley Surprise gra całkiem dobrą siatkówkę. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia Tufi 5-0. Po mordobiciu, które zafundowali Tuffiki swoim rywalom na początku, zastanawialiśmy się, jak zakończą się te zawody. Po chwili Słupszczanie się jednak ogarnęli i zdołali zminimalizować stratę do zaledwie dwóch oczek 14-12. Trzeba przyznać, że były pierwszoligowiec oddał do tego momentu swoim rywalom sporo punktów za darmo, ale z drugiej strony, nie mieli większych oporów przed tym by w wielu sytuacjach podejmować ryzyko. Ostatecznie, w końcówce seta, Tufi Team ponownie odjechało rywalom i wygrało seta do 16. Kolejna odsłona rywalizacji rozpoczęła się od kilkupunktowego prowadzenia…Volley Surprise. Po zagrywce Rafała Stoltmana, Słupszczanie prowadzili 8-4. Chwilę po tym, Tufi Team mogło na własnej skórze przekonać się jaka różnica jest miedzy pierwszą a drugą ligą. Jesteśmy niemal przekonani, że w elicie, czteropunktowa strata, zakończyłaby się porażką ‘Tuffików’. W drugiej, grając bez większego ciśnienia, gracze Mateusza Woźniaka doprowadzili do stanu 10-10, a następnie kontynuując dobrą grę, wygrali seta do 17. Ostatni set wyglądał podobnie. Mimo, że Tufi Team popełniało w meczu dużą liczbę błędów własnych, to koniec końców umówmy się – nie mieli problemów z wygraniem ostatniego seta i całego meczu 3-0.
Eko-Hurt – Volley Gdańsk
Czy spośród wszystkich dotychczasowych spotkań Eko-Hurtu z Volleyem Gdańsk, to właśnie środowe starcie stało na najniższym poziomie zarówno sportowym jak i emocji? Być może. Cóż, to że nie mieliśmy wobec spotkania zbyt wygórowanych oczekiwań, zaznaczyliśmy w zapowiedzi przedmeczowej. Obie drużyny przeżywają mniejszy bądź większy kryzys. Nie będzie z pewnością nadużyciem kiedy podkreślimy raz jeszcze. To nie jest prime obu drużyn. Wracając do samego spotkania to obie drużyny miały w nim potężne problemy kadrowe. W obu ekipach zabrakło kilku zawodników z pierwszego składu. Mimo wszystko większe problemy zdawali się mieć gracze Volleya, którzy zagrali bez nominalnego rozgrywającego oraz z nominalnym libero na skrzydle. W takich a nie innych okolicznościach, wynik pierwszego seta, w którym Eko-Hurt wygrał do 15 – nie mógł nikogo dziwić. Zdecydowanie najciekawszą partią, była środkowa odsłona. Przez długi czas to Volley Gdańsk zdawał się być na najlepszej drodze do zwycięstwa. Pod koniec seta, ‘żółto-czarni’ prowadzili już 20-16. Mimo to, Eko-Hurt pokazał ogromny charakter i wolę walki i zrobił coś, co nie miało się prawa udać. Gracze Konrada Gawrewicza sobie znanym sposobem doprowadzili najpierw do remisu, a następnie w grze na przewagi, przechylili szale zwycięstwa na swoją stronę. Ostatni set, to absolutnie jednostronne widowisko. Eko-Hurt grając totalnie na luzie, wypracował sobie bardzo dużą przewagę i nie miał problemów z wygraniem seta do 12. Podsumowując, gracze w białych trykotach sięgnęli w środę po arcyważne, premierowe trzy punkty w sezonie Jesień’22.
Team Spontan – Volley Surprise
Dyspozycja drużyny Volley Surprise, była dla nas jedną z największych zagadek obecnego sezonu. Wszystko za sprawą tego, że drużyna za sprawą splotu zdarzeń wylądowała bezpośrednio w drugiej lidze. W przeszłości, w podobnej sytuacji znajdywały się raczej drużyny, dla których druga liga była zaledwie przystankiem w drodze do elity. Tak było chociażby z Merkurym, CTO Volley czy Szach-Matem. Cóż, po środowej serii gier wiemy, że podobnej sytuacji w przypadku Volley Surprise, póki co nie mamy, ale mamy naprawdę solidną, drugoligową drużynę. Pierwszym rywalem drużyny Maćka Siacha była ekipa Team Spontan. ‘Spontaniczni’ przystępowali do spotkania ze ‘Słupszczanami’ po dość niespodziewanym zwycięstwie z Nielotami. Ok, sama wygrana może nie była jakimś szokiem, ale wynik oraz styl gry, mógł się podobać. Wracając do meczu z Volleyem, to rozpoczęło się ono od pięciopunktowego prowadzenia graczy spoza Trójmiasta. Po kilku atakach Michała Szajtera, na tablicy wyników było 10-6 dla Volley Surprise. Mimo, że gracze Macieja Siacha prowadzili z czasem już 18-12 to dopuścili do sytuacji, w której rywale doprowadzili do wyrównania po 19. Ostatecznie, zdołali jednak wygrać seta, ale z pewnością strachu się najedli. Drugi set był w miarę wyrównany i doprowadził nas do stanu po 15. Końcówka partii należała jednak do ‘Spontanicznych’, którzy po punktach duetu Nurzyński Krynicki, wygrali do 16. Ostatnia odsłona przez długi czas była dość jednostronnym widowiskiem. Kiedy na tablicy wyników, było 18-11 dla Spontana, na zagrywce stanął gracz Volley Surprise – Michał Szajter, który sprawił swoim rywalom potężne problemy z przyjęciem, czym nieco zniwelował różnice punktową. Ostatecznie Spontan wygrał tę partię do 18 a cały mecz 2-1.
AIP – BES Boys BLUM
Balonik z oczekiwaniami wobec AIP, został przed środowym graniem napompowany do granic możliwości. Ileż my się nachwaliliśmy drużynie Adriana Ossowskiego. Że super, że świetni, że do awansu, że tylko złoto. Zbudowana przez nas narracja sprawiła, że drużyna AIP wzbudziła zainteresowanie szerszego grona. To z kolei sprawiło, że potencjalna strata punktów przez AIP z całą pewnością, nie przeszłaby bez echa. Początek spotkania wyglądał, tak jakby gracze AIP, mieli to wszystko w ‘pompie’ i robili swoją robotę. Po dwóch punktach z rzędu Radka Kleina, debiutująca drużyna w SL3 miała przewagę 7 punktów (10-3). Tak pokaźna zaliczka wystarczyła do tego, by bez większego forsowania tempa, dowieźć wygraną do końca. Drugi set wyglądał już zupełnie inaczej. Wreszcie w niezłym stylu, na grę AIP odpowiedziała ekipa BES Boys BLUM (6-6). Po chwili jednak, dwukrotnie do protokołu meczowego ‘wpisał się’ Michał Szpak i drużyna Adriana Ossowskiego prowadziła już 10-6. Mimo sporej przewagi, nie byliśmy świadkami tego, co w pierwszym secie. W dalszej części, BES Boys BLUM próbowało gonić wynik, w efekcie czego, również przy udziale samych graczy AIP, ‘Chłopcy’ doprowadzili do wyrównania po 18. Ostatecznie, końcówka należała jednak do faworyzowanej drużyny, która zdobyła kolejne trzy oczka i wygrała seta. Ostatni rozdział rywalizacji to brak większych emocji. Pod koniec seta, drużyna AIP wygrywała już 18-9, ale zamiast wcisnąć kombinację klawiszy i wykonać FATALITY, postanowili się z rywalami pocmokać, w efekcie czego ci drudzy zdobyli jeszcze sześć punktów i wynik nie był aż tak okazały. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że wygrała drużyna zdecydowanie lepsza.
Port Gdańsk – DNV
Nie będziemy tego ukrywać, no bo i po co? To tak jak z tą tajemnicą powiedzianą komuś z dopiskiem ‘tylko nie mów nikomu’. Nie przedłużając, bo każdy to wie. DNV zostanie drużyną pierwszego tygodnia w SL3. Ledwo co pokusiliśmy się o jeden z najbardziej cukierkowych podsumowań po meczu, skierowanych do jednej drużyny, a już musimy silić się na kolejny. W dodatku do tej samej. Kurde, sami nie wiemy co się dzieje. Jak mawia słynny Polski komentator – uplastycznijmy to sobie. DNV gra obecnie zajebiście. Po prostu. Tyle. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć, że ekipa z Łużyckiej najpierw ‘ogoliła’ trzecią siłę poprzedniego sezonu – Volley Kiełpino (AXIS) a w środowy wieczór wygrała z Portem Gdańsk? Tu nie ma sensownego wytłumaczenia. Nie ma podobnie jak nie ma dla zachowania Redakcji, która… zwątpiła w DNV. Przypomnijmy, że w haniebnym tekście z zapowiedziami, wskazaliśmy, że spotkanie w stosunku 3-0 wygra Port Gdańsk. Szczerze? Nie obrazilibyśmy się gdybyśmy przechodząc na sali obok graczy DNV usłyszeli o ‘szacunku dla tych co są i byli, wiadomo co tym, którzy się odwróci’. Pisząc już całkiem serio, zastanawiamy się gdzie jest obecnie sufit DNV. Jesteśmy szalenie ciekawi jak potoczy się dalsza przygoda drużyny w rozgrywkach. Cóż, na to pytanie odpowiedź poznamy z czasem. Przechodząc do Portu, to nie sposób nie mówić o rozczarowaniu. Pamiętajmy, że mówimy tu o drużynie, która ma ambicje do tego, by co sezon kończyć zmagania na podium rozgrywek. Środowe spotkanie, było z pewnością kubłem zimnej wody wylanym na głowy ‘Portowców’.
Team Spontan – Niepoloty
Zastanawialiśmy się jak będą wyglądały obie ekipy po przerwie, między sezonami. Wiadomix. Spontan jak to Spontan – wymiana większości składu. Do drużyny dołączyło kilku zawodników, którzy wcześniej nie mieli okazji zadebiutować w SL3. W skrócie – na podstawie szczątkowych informacji – gówno mogliśmy wywnioskować. Nieco lepszy przegląd kadr mieliśmy w Niepolotach. Mimo to, tu również mieliśmy zagwozdkę. Przypomnijmy, że jednak co by nie mówić, ale Epo-Project oraz Nieloty to jakieś marki w SL3. No i tak sobie myślimy, skoro te drużyny się połączyły to pewnie wycisną to co mają najlepszego i kto wie, być może drużyna powalczy o podium? No, myśli te zostały dość szybko i brutalnie spacyfikowane przez ‘kolekcjonerów niezaplanowanych chwil’. W pierwszym secie, gracze Piotra Raczyńskiego błyskawicznie objęli prowadzenie 8-4. Od samego początku, bardzo aktywnym graczem był debiutujący w SL3 Krzysztof Leper. Dalsza część seta, to prowadzenie Spontana 13-6 i po chwili pewna wygrana do 15. Drugi set był nieco bardziej wyrównanym widowiskiem. Niestety dla Niepolotów, ich dyspozycja w przyjęciu w środowy wieczór w przyjęciu pozostawiała wiele do życzenia. Wiadomo jak jest, brak przyjęcia à słabe wystawy à brak wykończenia akcji. Schemat ten był powtarzany aż do przesady i w konsekwencji, Spontan cieszył się z drugiego oczka. Najbliżej szczęścia Niepoloty byli w trzecim secie, gdzie prezentowali się już całkiem nieźle. Niemal od początku byliśmy świadkami wyrównanej gry, której zwieńczeniem była gra na przewagi, którą wygrali finalnie ‘Nuggetsi’, inkasując przy tym komplet punktów.
Tiger Team – Info Distributions
Ileż razy przerabialiśmy podobną historię? Nie jesteśmy w stanie tego zliczyć. Mowa tu rzecz jasna o tym, że debiutującej drużynie w SL3, zawsze towarzyszy ogromna trema, co ma bezpośrednie przełożenie na dyspozycję w meczu. Niektóre drużyny, mimo sporej jakości, nie potrafią się w porę ogarnąć przez co przegrywają spotkanie. Inne ekipy, jak w środowy wieczór Info Distributions, po nieudanym początku, z czasem łapią wiatr w żagle i prezentują się lepiej z każdą kolejna piłką. Początek meczu należał do Tiger Team, która w przerwie pomiędzy sezonami dokonała sporych roszad w składzie. Niespełna 24h przed meczem, do składu ‘Tygrysów’ zostało dopisany kilku zawodników. Po bloku oraz ataku jednego z nich – Michała Bilickiego, Tiger objął prowadzenie 8-4. Wypracowana na samym początku zaliczka, była wystarczająca do tego, by ekipa Mateusza Sokołowskiego kontrolowała poczynania boiskowe i zasłużenie wygrała pierwszą odsłonę do 16. Początek drugiego seta był niemal lustrzanym odbiciem tego, co działo się w pierwszej odsłonie. Tym razem to, Info Distributions wypracowało sobie czteropunktową przewagę (7-3). W pewnym momencie, po ataku oraz zagrywce Dawida Staszyńskiego, ‘Tygrysy’ złapały co prawda kontakt (9-10), ale druga część seta, to seria zepsutych ataków, zagrywek czy przyjęcia, po którym ‘Drukarze’ odjechali na 5 punktów (19-14) i pewnie wygrali seta. Decydujący o zwycięstwie set od początku ułożył się idealnie dla debiutantów. Po asie serwisowym, wracającego po trzech latach do SL3 – Michała Pietrasiaka, ‘Drukarze’ prowadzili już 6-0 i mimo pewnego przestoju w środku seta, nie mieli większego problemu z dowiezieniem zwycięstwa do końca. Finalnie mecz zakończył się wynikiem 2-1 dla nowej drużyny w ligowej stawce i trzeba przyznać, że było to uczciwe rozstrzygnięcie.
Port Gdańsk – Swooshers
Tak jak sezon dla obu drużyn się kończył, tak samo zaczął. Przypomnijmy, że poprzedni sezon, ekipy Portu oraz Swooshersów, kończyły bezpośrednią rywalizacją. Wówczas, górą co nie może nikogo dziwić była ekipa ‘Portowców’. W przedmeczowych zapowiedziach, również nie mieliśmy wątpliwości co do tego, która z drużyn jest faworytem starcia. Zanim doszło do spotkania, Redakcja miała okazję do przeprowadzenia wywiadu z jednym zawodnikiem Swooshersów – Patrykiem Matyjaskiem, w którym gracz ten szerzej opowiedział o sytuacji w ekipie Nike Poland. Wracając do samego spotkania to rozpoczęło się ono od prowadzenia Portu (9-4). Z czasem, ekipa ‘z doków’ zaczęła popełniać sporo błędów. Dodatkowo gra Swooshersów wyglądała nieco inaczej niż ta, którą pamiętamy z poprzedniego sezonu. Wszystko za sprawą tego, że zdobywanie punktów przez Port nie przychodziło im tak łatwo. Trzeba przyznać, że od pierwszego meczu w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, element w którym Swooshersi poczynili największy postęp to obrona. Jeśli chodzi o pierwszego seta, to zakończył się on wynikiem 21-14. W drugim secie, mieliśmy niestety powtórkę z poprzedniej edycji. Drużyna Nike Poland nie była w stanie nawiązać walki ze swoim rywalem, w efekcie czego, przegrała seta do 5. Nieco lepiej ‘biało-czarni’ zaprezentowali się w ostatniej partii. Niestety, po raz drugi w tym meczu nie udało im się wyjść z ‘dyszki’.