Na obecnym etapie sezonu, nie ma już meczów o pietruszkę. Bardzo dużo na ten temat wiedzą drużyny Team Looz oraz BES Boys BLUM, które w końcówce sezonu walczą o drugoligowy byt. Stawka wtorkowego spotkania była dla obu drużyn bardzo duża, co było zresztą widać a to po sporej niedokładności, a to po nieustannych kłótniach w zespole BES Boys BLUM. Wiadomo – gdyby drużynie nie zależało, to by do tego nie doszło. Z drugiej strony należy sobie postawić pytanie, czy kłótnia z kolegą i wytykanie mu błędów działa mobilizująco, czy wręcz przeciwnie – destruktywnie? Cóż, nie siedzimy w drużynie, ale mamy pewne przypuszczenia. Pierwsza odsłona arcyważnej rywalizacji rozpoczęła się od prowadzenia BES Boys BLUM (11-7). Z czasem, ekipie Team Looz udało się wyjść na prowadzenie (16-14), ale w końcówce wydawało się, że to ‘Chłopcy’ sięgną po pierwszy punkt (20-18). Niestety gracze Ryszarda Nowaka nie wykorzystali dwóch piłek setowych i po dwóch zagrywkach wracającego do składu Mateusza Michalskiego oraz atakach Piotra Labudy, to Team Looz cieszył się ze zwycięstwa w tej partii. Stracona przez ‘Chłopców’ szansa, wyraźnie podcięła im skrzydła. W drugiej partii ‘Chłopcy’ byli zaledwie tłem dla rywali i co gorsze – dla samych siebie z pierwszej odsłony. Finał słabszej dyspozycji był taki, że Team Looz wygrał tę partię do 15. Ostatni ‘rozdział’ rywalizacji to dokończenie dzieła zniszczenia. Tak bezradnych graczy BES Boys BLUM jak w ostatnim secie nie pamiętamy w całym sezonie Wiosna’22. Ostatecznie partię tę do 8, wygrała ekipa Team Looz. Dzięki wygranej za komplet punktów, gracze Radosława Sadłowskiego awansowali z 14 na 12 miejsce w ligowej tabeli. BES Boys z kolei ma obecnie bardzo nieciekawą sytuację i otwartym pytaniem pozostaje to, czy we wtorkowy wieczór nie obrali azymutu na trzecią ligę.
Dzień: 2022-05-24
Activni Gdańsk – Chilli Amigos
W ostatnim spotkaniu obu drużyn, do którego doszło 26 października, Chilli Amigos rozbiło swoich rywali 3-0. Od meczu w sezonie Jesień’21 zmieniło się jednak bardzo dużo. W skrócie, Chilli nie jest już takie mocne, natomiast ACTIVNI nie są już tacy słabi. Przed spotkaniem to właśnie drużynę Artura Kurkowskiego upatrywaliśmy jako faworyta spotkania. Przypomnijmy, że mimo nienajlepszej dyspozycji w ostatnim czasie, ACTIVNI wciąż walczą o mistrzowski tytuł. Wtorkowe spotkanie rozpoczęło się od prowadzenia faworyzowanej ekipy (10-5). Z czasem, ‘Amigos’ zdołali zbliżyć się do swojego rywala na jeden punkt (13-12), ale to było wszystko na co było stać w tej partii graczy w czerwonych trykotach. Dalsza część seta należała do ACTIVNYCH, którzy spokojnie wygrali tę partię do 15. Drugi set to prawdziwa miazga Amigos. Drapiąc się po głowie próbujemy sobie przypomnieć, kiedy gracze Grzegorza Walukiewicza grali taką padlinę jak w drugim secie wtorkowego spotkania. Szczerze? Żaden z pojedynków, nawet tych drugoligowych nie przychodzi nam na myśl. Kiedy na zagrywce stanął Patryk Okulewicz to obiektyw aparatu skierowaliśmy w kierunku ławki rezerwowych Chilli Amigos, po to by pstryknąć jak, któryś z kolegów rzuca na parkiet biały ręcznik. Jako, że to nie nastąpiło, byliśmy świadkami prawdziwej egzekucji. Dość powiedzieć, że pod koniec seta było…18-5 dla ACTIVNYCH. Finalnie, drużynie Chilli udało się zdobyć kilka punktów przez co wynik seta nie jest tak drastyczny. Trzecia odsłona, na całe szczęście była już lepszym widowiskiem. Wreszcie grać zaczęli gracze Chilli Amigos. W połowie partii, na tablicy wyników było po 12. Końcówka należała jednak do ACTIVNYCH, którzy wygrali seta do 18 a cały mecz 3-0. Parafrazując klasyka, we wtorkowy wieczór ‘komplet punktów im się po prostu należał’.
Eko-Hurt – Speednet
Sumarycznie, w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta obie drużyny rozegrały 168 spotkań. W historii występów obu drużyn, były momenty wielkiej radości, ale również ogromnego zawodu. Trudno nie odnieść wrażenia, że dla obu ekip, wtorkowe spotkanie było bardzo szczególnym i kto wie, czy nie najważniejszym spośród wszystkich rozegranych. Wszystko za sprawą tego, że z dużą dozą prawdopodobieństwa, we wtorkowy wieczór ważyły się pierwszoligowe losy obu drużyn. Po tym jak obie ekipy, przegrały inauguracyjne starcia w grupie spadkowej, kolejna porażka bardzo mocno komplikowałaby i tak nieciekawe położenie. Pierwszy set starcia to zdecydowana przewaga ‘Hurtowników’, którzy ograli swoich rywali do 9. Tak, uważamy że był to pokaz mocy, po którym nie sądziliśmy, że Speednet się jeszcze podniesie. Eko-Hurt grał w tej partii prawdziwy koncert, a Speednet postanawiał im w tym nie przeszkadzać. Druga odsłona rywalizacji była już zdecydowanie inna. Można było odnieść wrażenie, że dla ‘Różowych’ właśnie rozpoczął się mecz i zachodzimy w głowę, jak w tak krótkim czasie, można przejść taką metamorfozę. Mimo, że w drugiej partii Eko-Hurt grał naprawdę dobrą siatkówkę, to i tak musiał uznać wyższość swoich rywali. Ok, w drugiej części seta ‘Hurtownicy’ popełnili kilka błędów własnych, ale z drugiej strony wydaje się to nieodzownym elementem meczu siatkówki. Trzeci set to ‘być albo nie być’ dla obu ekip. Lepiej w partię weszli ‘Hurtownicy’, którzy po ataku Sebastiana Rydygera, objęli prowadzenie 8-4. Z czasem wypracowana zaliczka była sukcesywnie redukowana. Na każdy punkt Eko-Hurtu przypadały dwa oczka Speednetu. Dzięki szalonej gonitwie Speednetu, po chwili na tablicy wyników mieliśmy remis po 13. W dalszej części seta, Speednet nadal miał inicjatywę i przy stanie 20-17 stanęli przed szansą, na postawienie kropki nad ‘i’. Żeby nie było jednak zbyt łatwo, kolejne trzy oczka zdobyli ‘Hurtownicy’ i wydawało się, że niesieni na fali, to oni sięgną po wygraną. Niestety dla Eko-Hurt, po raz kolejny w obecnym sezonie przegrali grę na przewagi. Była to bodajże czwarta tego typu sytuacja i jeśli Eko-Hurt spadnie z ligi, to z pewnością owe końcówki będzie wspominał jeszcze długi czas.
Hydra Volleyball Team – Team Spontan
Cóż, to miało być święto drugoligowej siatkówki. Może i święto było, ale w wykonaniu Hydry po kolejnym świetnym występie. Jeśli chodzi o Spontana to była to raczej stypa, po jednym z najgorszych spotkań w obecnym sezonie. Ha, właśnie złapaliśmy się na tym, że drugi dzień z rzędu piszemy, że rywal Hydry zagrał piach. Żeby była jasność – gra się tak, jak pozwala na to przeciwnik. Powiedzmy sobie zatem wprost. Hydra Volleyball Team pozwoliła swojemu rywalowi na tyle, na ile pozwalało się osadzonym w Guantanamo. W skrócie – nie pozwoliła na nic. Gdy spojrzymy na wynik pierwszego seta, możemy odnieść mylne wrażenie, że Spontan był bliski wygrania seta. Bitch, please. W pewnym momencie tej partii było 15-10 dla Hydry, po którym ‘Spontanicznym’ udało się doprowadzić do wyrównania 16-16. W końcówce to Hydra przechyliła szale zwycięstwa na swoją stronę. Drugi set rozpoczął się od porządnego lania. Zanim się obejrzeliśmy, było już 10-2 dla Hydry. W owym czasie, ich rywale, mieli potężne problemy ze skończeniem własnych akcji. Liczba ataków w out, była wręcz niebywała. Dość powiedzieć, że do stanu 18-8, kiedy punkt dla swojej drużyny zdobył ‘Skiera’, ‘Spontaniczni’ zdobyli w secie, tylko jeden punkt po własnej akcji. Ostatni set, na całe szczęście dla kondycji psychicznej ‘Spontanicznych’, był już nieco bardziej wyrównaną partią. Całość wyglądała tak, jakby panu od włefu, po strzeleniu 17 goli znudziło się grać i pozwolił dzieciakom z 5d na ogranie tych z 2b już bez jego udziału. Wiecie o co kaman. Ci poradzili sobie nawet i bez niego. Owszem, dysproporcja nie była już tak widoczna, ale koniec końców i tak skończyło się zwycięstwem Hydry.
Craftvena – Port Gdańsk
Nie oszukujmy się, wtorkowe spotkanie z Craftveną miało być zaledwie przystankiem, w drodze do podium rozgrywek drużyny Portu Gdańsk. Ba, mimo że w zapowiedzi przedmeczowej wspominaliśmy o tym, że spotkania obu drużyn zawsze dostarczały nam emocji, to do końca sami w to nie wierzyliśmy. Patrząc bowiem na ostatnią dyspozycje ‘Portowców’ wydawało nam się, że obecnie drużyna z doków, dość wyraźnie odjechała swoim rywalom. Zdawała się to potwierdzać również tabela, w której obie drużyny dzieliło sporo miejsc. Jak wypadł zatem mecz? Początek był taki, jak go sobie wyobrażaliśmy przed pierwszym gwizdkiem sędziego. ‘Portowcy’ dość szybko przejęli inicjatywę, w efekcie czego błyskawicznie objęli prowadzenie 8-4. W dalszej części seta kontynuowali dobrą grę i kiedy na tablicy wyników było 15-9, to emocję w tej partii były w zasadzie zabite. Obojętnie ile scenariuszy na to spotkanie nie ułożylibyśmy w naszej głowie, to za cholerę nie wpadlibyśmy na to, co wydarzy się w drugim secie. Po świetnej grze ‘Rzemieślników’, wygrywali oni z faworyzowaną drużyną…10-1! Z czasem ‘Portowcy’ się otrząsnęli z początkowego szoku, dzięki czemu nadgonili trochę punktów, ale nie było już mowy o tym, by wygrać tę partię. W trzecim secie, ogromna niespodzianka wisiała w powietrzu. W połowie tej partii, Craftvena prowadziła już 12-9. Mimo trzypunktowego prowadzenia, ich rywale się w porę ‘odkręcili’, dzięki czemu zdołali doprowadzić do wyrównania 13-13, a następnie prowadzenia (19-15) i w konsekwencji wygrania seta.
Niepokonani PKO Bank Polski – Speednet 2
‘Bankowcy’ do spotkania z ‘Programistami’ podchodzi po wygranym i emocjonującym meczu z ekipą DNV. Początek rywalizacji ze Speednetem rozpoczął się od delikatnej przewagi Niepokonanych (5-3). Z czasem Speednet jednak nie odpuszczał i po jednym z ataków Mateusza Chodyny, gracze w różowych strojach doprowadzili do wyrównania (9-9). Niestety dla ‘Programistów’, było to tyle, na ile było ich stać w tym secie. Mniej więcej od połowy partii, to podopieczni Tomasza Remera przyspieszyli i po chwili na tablicy wyników było 13-9. W dalszej części seta, gracze w biało-czarnych barwach powiększyli jeszcze swoją przewagę i finalnie set ten zakończył się wynikiem 21-13. Drugi set to zupełnie inna historia. Początek tej partii to czteropunktowa zaliczka ‘Programistów’ (10-6). Z czasem coraz lepiej zaczęli radzić sobie gracze PKO Bank Polski, którzy przez niemal całego seta próbowali nadgonić stracony początek. Sztuka ta, graczom w biało-czarnych trykotach udała się przy stanie 17-17. Mimo to, Speednet nadal robił wszystko by wygrać tę partię. Po bardzo wyrównanej i emocjonującej końcówce, fortuna sprzyjała jednak drużynie z sektora bankowego (22-20). W ostatniej odsłonie, po kilku atakach świetnego we wtorkowy wieczór – Tomasza Remera było 8-4 dla PKO. Czteropunktowa zaliczka, jak się później okazało była wystarczająca do tego by Niepokonani spokojnie kontrolowali przebieg tej partii, którą finalnie wygrali do 17, a cały mecz 3-0.
Tufi Team – MPS Volley
Dla ‘Tuffików’, wtorkowe spotkanie było jedną z ostatnią szans do odmienia swojego losu. Przypomnijmy, że po rundzie zasadniczej, ekipa Mateusza Woźniaka, rozpoczynała zmagania w grupie spadkowej z ostatniego miejsca. Jako, że inne ekipy zdążyły zdobyć już w owej grupie jakieś punkty, chcąc utrzymać kontakt z przeciwnikami, Tufi musiało we wtorek wygrać. W realizacji celu miał ‘Tuffikom’ pomóc Damian Gil, który miesiąc temu pociągnął drużynę do wygranej z ‘Szachistami’. Wtorkowa rywalizacja rozpoczęła się od wyrównanej walki obu drużyn (10-10). Od stanu (15-15), zaczęła się zarysowywać przewaga Miłośników Piłki Siatkowej, którzy objęli prowadzenie (19-16) i już jej nie wypuścili. Druga odsłona rozpoczęła się w wymarzony dla MPS-u sposób. Po chwili od gwizdka sędziego rozpoczynającego tę partię, było 7-3 dla graczy Jakuba Nowaka. Trzypunktowa zaliczka utrzymywała się do stanu 14-11, po której trzema punktami popisał się środkowy MPS-u – Mateusz Pytel. Po wspomnianych akcjach było już 19-13 a co za tym idzie, obie drużyny mogły przygotowywać się mentalnie na trzecią partię. Ta bez wątpienia, była najciekawszą partią w meczu. Po kolejnym już bloku środkowego Tufi – Wiktora Sroki, na tablicy wyników było 9-6 dla Tufi Team. Miłośnicy Piłki Siatkowej zdołali wyrównać dopiero przy stanie 15-15. Od tego momentu, do ostatniego gwizdka sędziego byliśmy świadkami dobrej i co najważniejsze – wyrównanej gry obu drużyn. Finalnie w samej końcówce, więcej zimnej krwi zachowali gracze MPS, którzy dzięki temu sięgnęli po komplet oczek. Wtorkowa wygrana była dla MPS krokiem milowym w kierunku utrzymania w elicie. Sytuacja Tufi Team z kolei, skomplikowała się jeszcze bardziej.
Craftvena – Husaria Gdańsk
Nadrabiająca ligowe zaległości drużyna Craftveny, miała we wtorkowy wieczór do rozegrania dwa spotkania. Ostatni raz, do tego typu sytuacji doszło w sezonie Jesień’21, kiedy ‘Rzemieślnicy’ jednego dnia, rywalizowali ze Speednetem oraz ACTIVNYMI Gdańsk. Wówczas, gracze Bartka Zakrzewskiego wygrali jedno spotkanie i raz musieli uznać wyższość rywali. Przed wtorkową serią gier taki scenariusz był również najbardziej prawdopodobny. Wydawało się bowiem, że ‘Rzemieślnicy’ ograją Husarię, a następnie polegną w konfrontacji z Portem. Początek rywalizacji z Husarią to wyrównana walka obu stron (9-9). Z czasem, po ataku Mariusza Kowary, Husaria objęła prowadzenie 13-10. Niestety dla graczy w biało-czerwonych barwach, radość nie trwała zbyt długo. Po zagrywce kapitana, Craftvena zdołała doprowadzić do remisu 14-14, a następnie kontynuować dobrą grę i wygrać partię do 17. Trzeba przyznać, że było to jednak całkiem miłe dla oka widowisko. Nie inaczej było w drugim secie, w którym Husaria ponownie ‘tanio skóry nie sprzedała’. Mimo że set ten rozpoczął się od kilkupunktowego prowadzenia ‘Rzemieślników’ (11-6), to z czasem Husaria zdołała zniwelować stratę do punktu (12-11). Za każdym jednak razem, gdy Craftvena czuła na swoich plecach oddech przeciwników – przyspieszała. Po kilku składnych akcjach, gracze w czarnych koszulkach mogli cieszyć się z wygrania drugiej odsłony. Trzeci set do dopełnienie formalności. Dobrze grająca Craftvena nie popełniła błędu Volley Kiełpino, i kiedy wygrywała 2-0, postanowiła zagrać jeszcze lepiej. Efektem dobrej gry, była wygrana seta do 14 oraz całego meczu 3-0.
Niepokonani PKO Bank Polski – DNV
Ależ to było dobre spotkanie! W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że dystans który obecnie dzieli obie drużyny się znacznie zmniejszył. Pamiętamy w historii SL3 momenty, w których DNV nie miało nawet ‘podjazdu’ do swoich rywali. Dzięki ciężkiej pracy, determinacji oraz chęci poprawienia swoich umiejętności, różnice te się powoli zacierają, czego świadkami byliśmy we wtorkowy wieczór. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia DNV 8-4. Niewątpliwy wpływ na taki stan rzeczy miały cztery błędy własne z rzędu ‘Bankowców’. W dalszej części seta, gracze z Łużyckiej utrzymywali, zdawało się bezpieczną przewagę. Jak się później okazało (i na dodatek zostało potwierdzone), prowadzenie 16-11 da się roztrwonić. Dzięki kapitalnej drugiej połowie pierwszego seta, ‘Niepokonani’ wrócili z ‘dalekiej podróży’. Bardzo jasną postacią, rozświetlającą drogę ‘Bankowców’, był Patryk Czyżniak, który zdobył dla swojej drużyny pięć punktów w krótkim odstępie czasu. Finalnie, PKO wygrało seta do 17. W drugim secie, niedająca za wygraną ekipa DNV, ponownie objęła prowadzenie i ponownie było to…16-11. Chyba nie musimy mówić jaki był epilog tej historii? Zgadza się. Bardzo dobra gra ‘Bankowców’ w drugiej części seta sprawiła, że w meczu było już 2-0 dla graczy z sektora bankowego. Dopiero w ostatnim secie, drużynie DNV udało się ‘dopiąć swego’. Kiedy na tablicy wyników, było 18-15 dla DNV, zastanawialiśmy się czy i tym razem gracze z Gdyni wypuszczą prowadzenie. Cóż, było do tego bardzo blisko, bowiem po chwili było po 20. Tym razem zadziałała jednak magiczna zasada – ‘do trzech razy sztuka’. Po punktach Vitalija Lukashenko oraz Michała Orlika to DNV wygrał tę partię.