Ledwo co zdążyliśmy napisać o tym, że na ostatnim meczu z Nielotami doszło do awantury, która była spowodowana podjętymi przez sędziego decyzjami a we wczorajszym meczu miał posędziować…sprawca całego zamieszania. Ostatecznie, tuż przed rozpoczęciem meczu doszło do zamiany i obie drużyny mogły skupić się wyłącznie na grze. Faworytem spotkania była ekipa Dzików, która wciąż walczy o tytuł mistrzowski w drugiej lidze. W zapowiedzi wskazywaliśmy jednak na to, że Nieloty jak mało kto, potrafią płatać figla faworyzowanym drużynom. Nie inaczej było w meczu z Dzikami o czym za chwilę. Pierwszy set rozpoczął się od wyrównanej walki obu stron (8-8). Im dłużej trwała ta partia, tym coraz lepszą siatkówkę prezentowała ekipa Dzików. W końcówce dla swojej drużyny po dwa punkty zdobyli Mateusz Węgrzynowski oraz Marcin Bryłkowski w efekcie czego Dziki pokonały swoich rywali do 13. Druga partia była już zdecydowanie ciekawsza. W drugiej części seta, na pięciopunktowe prowadzenie (16-11) wyszli gracze z Wejherowa. Mimo sporej zaliczki, po ataku środkowego – Łukasza Birunta, Nieloty zminimalizowali w końcówce stratę do zaledwie jednego oczka (19-18). Ostatnie słowo w tym secie należało jednak do Dzików, którzy wygrali seta do 19. Przez długi czas w trzecim secie wydawało się, że Dziki postawią za chwilę kropkę nad ‘i’. W drugiej części seta, gracze w niebieskich strojach prowadzili już 16-10. Sześciopunktowa zaliczka, jak się później okazało nie była wystarczająca do tego by wygrać seta. Nieustępliwa postawa Nielotów i dobra dyspozycja Mateusza Polowca, doprowadziła Nielotów do remisu 19-19. W końcówce seta, kiedy byliśmy świadkami zażartej walki na przewagi, raz przed szansą na skończenie seta stawali Dziki, raz z kolei Nieloty. Finalnie po ataku Marka Podolaka, partię tę wygrała ekipa ‘Pingwinów’.
Dzień: 2022-05-18
Speednet – MPS Volley
W środowy wieczór, obie drużyny rozegrały swoje pierwsze spotkanie w grupie spadkowej I ligi. Sama obecność w grupie drużyn walczących o utrzymanie, była dla obu ekip dużym rozczarowaniem. Czas na rozliczenia wewnątrz drużyn przyjdzie po zakończonym sezonie. Obecnie obie ekipy muszą zrobić wszystko, aby zagwarantować sobie pierwszoligowy byt. Mecz lepiej rozpoczęli gracze Marka Ogonowskiego. Po dwóch punktach z ‘przechodzącej’ Grzegorza Gnatka oraz dobrej zagrywce Sławomira Janczaka, Speednet objął prowadzenie 7-3. Środkowa część seta to ‘widowisko dla koneserów’. Obie drużyny popełniały w tym fragmencie sporo błędów czy to na zagrywce czy w ataku. Cały czas to jednak Speednet nieznacznie prowadził (14-10). W dalszej części seta, kiedy Speednet prowadził już 19-13 było wiadomo, że obie drużyny myślą już o drugiej odsłonie. Ta rozpoczęła się od bardzo wyrównanej gry z obu stron. Dość powiedzieć, że do stanu 12-12, żadna ze stron nie zdołała zbudować sobie trzypunktowej zaliczki. Sztuka ta, w dalszej części seta udała się MPS-owi, choć trzeba przyznać, że w dużym stopniu przyczynili się do tego sami gracze w ‘Różowych’ strojach. W tym fragmencie doszło bowiem do trzech nieporozumień w Speednecie na linii sypa-środek, które finalnie kosztowały drużynę stratę trzech oczek (12-15). W dalszej części seta, MPS nie dał sobie już wydrzeć zwycięstwa i finalnie doprowadził do wyrównania w setach. Ostatnia odsłona zaczęła się od prowadzenia MPS-u…8-1! Jeśli myślicie, że to w tej historii jest najbardziej popieprzone to się mylicie. Mimo absolutnie komfortowej sytuacji związanej z gigantyczną jak na pierwszoligowe warunki zaliczką, MPS o mały włos przegrałby tę partię. Dobrze i konsekwentnie grająca ekipa ‘Różowych’ doprowadziła po pewnym czasie do stanu 18-18. Ba, w końcówce mieli nawet piłkę meczową, ale pod koniec nieco precyzji zabrakło skrzydłowym Speednetu i finalnie to MPS Volley cieszył się z arcyważnego zwycięstwa.
ZCP Volley Gdańsk – Merkury
Po środowym spotkaniu, miało być powolne przygotowanie do koronacji oraz mrożenie szampanów w lodówce. Zamiast tego, gracze Merkurego schodząc z parkietu chwycili do rąk telefony, by sprawdzić jak obecnie wygląda ich sytuacja w tabeli. Ta wciąż jest komfortowa, ale nie jest tak, jak miało być. Obecnie gracze Piotra Peplińskiego mają dwa punkty przewagi nad wiceliderem – CTO Volley oraz jeden mecz do rozegrania więcej. Oznacza to, że wciąż mają pewien bufor bezpieczeństwa, ale koniec końców – aby wygrać zmagania ligowe – będą musieli się jeszcze napocić. Środowa konfrontacja rozpoczęła się od bardzo wyrównanej gry, która doprowadziła nas do stanu 16-16. W kluczowym dla seta momencie, punkty dla ZCP zdobyli Jakub Kłobucki oraz Mikołaj Bogucki. Po chwili, Merkury popełnił dwa błędy własne i wygrana ZCP w tej partii stała się faktem. Druga odsłona była dość jednostronnym widowiskiem. Obecny mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, po wyrównanym początku (7-7) wziął się do pracy i zaczął taśmowo zdobywać punkty (15-9). Sześciopunktowa zaliczka wystarczyła do tego, by po chwili Merkury doprowadził na pełnym luzie seta do końca i tym samym wyrównał stan rywalizacji. O wygranej w meczu musiał zatem zadecydować trzeci set, który był świetnym widowiskiem. W połowie partii, to ZCP zdołało wyjść na trzypunktowe prowadzenie (12-9). W dalszej części prowadzili już pięcioma oczkami (18-13) i kiedy wydawało się, że za chwilę wygrają oni mecz, za odrabianie strat wziął się Merkury (18-18). Końcówka meczu należała do drużyny ZCP, która dzięki wygranej wciąż ma realną szansę na srebrne medale.
Speednet 2 – Tiger Team
W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że zdecydowanym faworytem konfrontacji jest ekipa Tiger Team. Zaznaczyliśmy jednak, że nie przekreślamy szans ‘Programistów’ na wygranie seta, bo choć sytuacja w tabeli tego nie pokazuje, to w naszych oczach prezentują się coraz lepiej z meczu na mecz. Mimo to, środowa konfrontacja zaczęła się dla ‘Programistów’ w koszmarny sposób. Po trzech asach serwisowych z rzędu, grającego kolejne już spotkanie na sypie – Przemysława Koseckiego oraz kilku błędach własnych ‘Programistów’ było 7-2 dla Tigera. Mimo nieciekawego początku z czasem, Speednet zaczął grać coraz lepiej i po chwili na tablicy wyników było 13-8 dla ‘Tygrysów’. O ile początek seta w wykonaniu Speednetu był słaby, dalsza część dobra, tak końcówka – doskonała. Po trzech blokach z rzędu Mariusza Krausewicza, Speednet doprowadził do stanu 13-13 i w dalszej części seta to oni przejęli inicjatywę. Przy stanie 19-19, w siatkę zaatakował jeden z graczy Tiger Team a następnie skutecznym atakiem, seta na korzyść Speednetu zakończył Piotr Grodzki. W drugim secie, po wyrównanym początku (7-7), Tiger wysunął się na trzypunktowe prowadzenie (10-7). Mimo to, Speednet zdołał w dalszej części doprowadzić do wyrównania (12-12) i wydawało się, że być może będziemy świadkami powtórki z pierwszej partii. Inny plan na tę odsłonę mieli gracze Tiger Team, którzy po atakach skrzydłowych (Białek i Mądry) objęli prowadzenie 17-13 a następnie wygrali seta do 16. Ostatnia odsłona rywalizacji, była już jednostronnym widowiskiem. Tiger zagrał w końcu tak, jak na faworyta przystało. Gracze Mateusza Sokołowskiego szybko objęli prowadzenie 10-5 i nie dali sobie zrobić już krzywdy. Finalnie set ten zakończył się wysokim zwycięstwem Tigera, ale koniec końców to Speednet może być dumny ze swojej postawy w meczu.
Team Spontan – BES Boys BLUM
Walcząca o utrzymanie drużyna BES Boys BLUM w środowy wieczór mierzyła się z piątą w tabeli, drużyną Team Spontan. Już przed meczem było jasne, że o punkty ‘Chłopcom’ będzie bardzo trudno. Z drugiej strony mierzyli się oni ze ‘Spontanicznymi’ czyli drużyną o dużym potencjale sportowym, ale jednocześnie taką, która uwielbia wręcz dzielić się punktami z rywalami. Ba, ze wszystkich 63 drużyn, które zagrały kiedykolwiek w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, to właśnie wyniki Spontana kończyły się najczęściej podziałem punktów. Już na początku meczu, inicjatywę przejęła faworyzowana drużyna. Po atakach Piotra Ostaniewicza oraz Rafała Krampy było 10-6 dla srebrnych medalistów sezonu Wiosna’21. W dalszej części seta, ‘Chłopcy’ zdołali zminimalizować stratę do jednego oczka (16-15), ale po punktach tercetu Mejer, Skierkowski oraz Kostrowicki, Team Spontan objął prowadzenie 19-15 i po chwili wygrał pierwszą odsłonę. Druga partia rozpoczęła się od prowadzenia Spontana…10-1! Mimo skrajnie niekorzystnego wyniku, drużynie BES Boys BLUM udało się z czasem podnieść i wykorzystać przestój Spontana. Po chwili na tablicy wyników było zaledwie 12-9 dla drużyny Piotra Raczyńskiego. Kiedy ‘Spontaniczni’ poczuli na swoich plecach oddech rywali to ponownie przyspieszyli. Po bloku nominalnego libero – Piotra Raczyńskiego, ‘Nuggetsi’ ponownie odjechali swoim rywalom na pięć oczek (17-12) i po chwili cieszyli się z drugiego punktu w meczu. Ostatni set rozpoczął się od prowadzenia ‘Chłopców’. Po kilku atakach Marcina Platy oraz Leszka Rzępołucha, gracze BES Boys BLUM prowadzili 11-7. Niestety dla najbardziej doświadczonej drużyny w SL3, Spontan po chwili doprowadził do wyrównania (14-14). Końcówka meczu należała jednak do ‘Chłopców’, którzy zagrali bardzo dobrze w obronie oraz asekuracji. Dodatkowo w kluczowych dla seta momencie dopisywało im szczęście. Dzięki temu, drużyna Ryszarda Nowaka zdobyła bardzo cenny punkt w kontekście utrzymania.
Gonito Volley – Team Looz
W zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy na to, że bezpośrednie starcie będzie najważniejszym spotkaniem dla obu drużyn w sezonie Wiosna’22. Wszystko za sprawą tego, że obie ekipy walczą obecnie o utrzymanie w drugiej klasie rozgrywkowej i pilnie potrzebują punktów. Faworytem w naszych oczach była ekipa Team Looz, która zajmowała co prawda ostatnie miejsce w lidze, jednak do spotkania podchodzili po serii dwóch zwycięstw z rzędu. W tekście zaznaczyliśmy jednak, że Gonito Volley jest królem radzenia sobie w podbramkowych sytuacjach, co ‘Tygrysy’ udowodniły w poprzednich sezonach. Która z narracji się sprawdziła? Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się od kilkupunktowej przewagi, drużyny Wojtka Stychalskiego. Po ataku Mateusza Lisa, na tablicy wyników było 10-6 dla Gonito. W dalszej części, do pewnego momentu Gonito grało swoją grę i pewnym krokiem zmierzało w kierunku pierwszego punktu w meczu (15-11). Niestety dla nich, z czasem obudziła się ekipa Looz, która zminimalizowała stratę do jednego oczka (16-15). Końcówka, dzięki punktom Michała Konopki oraz Damiana Chojnackiego należała jednak do ‘Tygrysów’ i to oni cieszyli się z wygranej pierwszej partii. Drugi set, dla odmiany rozpoczął się lepiej dla drużyny Team Looz. Bardzo dobrze w tej partii prezentował się siedemnasty najlepiej punktujący gracz w historii SL3 – Damian Kolka. Po kilku atakach tego gracza, Team Looz objęło prowadzenie (10-7). Dzięki dobrej grze wspomnianego wcześniej Damiana Chojnackiego oraz Tomasza Grudnia, Gonito zdołało po chwili odrobić straty a nawet wyjść na prowadzenie (17-14). Końcówka seta należała jednak do Looz, które pokazało, że ‘gra się do końca’. Set, który decydował o tym, która z drużyn wygra mecz był do pewnego momentu wyrównany (10-10). W partii tej jednak, Team Looz zbyt często się ‘podpalało’, przez co oddawali sporo punktów swoim rywalom za darmo. W połączeniu z dobrze grającą ekipą Gonito, końcówka tej partii należała właśnie do ‘Tygrysów’, którzy bez większych problemów wygrali seta do 13 a całe spotkanie 2-1.