Po ubiegłotygodniowej, rozczarowującej porażce Hydry z BH Rent MiszMasz, ‘Bestia’ w czwartkowy wieczór stanęła przed doskonałą okazją do rehabilitacji oraz podreperowania swojej pozycji w tabeli. Rywalem Hydry w czwartkowy wieczór była ekipa ‘Chłopców’, która przed meczem z Hydrą miała na swoim koncie jedno zwycięstwo oraz cztery porażki. Przed meczem było dość oczywiste, że o wygraną z Hydrą będzie im niezwykle trudno. ‘Bestia’ mimo swoich problemów w obecnym sezonie jest zawsze groźna i co by nie mówić, są oni uznaną marką w trójmiejskim światku siatkarskim. Co ciekawe, obie drużyny miały stosunkowo niedawno okazję do konfrontacji. Wówczas, na turnieju w Żukowie skończyło się wygraną Hydry po podziale punktów. Taki wynik, w czwartkowy wieczór nie satysfakcjonowałby rzecz jasna Hydry, dla której liczył się tylko komplet oczek. W pierwszej partii, Hydra dość długo męczyła się ze sforsowaniem zasieków ‘Chłopców’ (12-12). Ekipa w złotych strojach odskoczyła rywalom po punktach zdobytych przez Pawła Bugowskiego oraz Kacpra Wesołowskiego (14-12). Dwupunktowa przewaga sprawiła, że BES Boys BLUM musieli wziąć czas, który jak się później okazało, nie odmienił już losów seta. Druga odsłona była już nieco inna. Po wyrównanym początku (6-6) inicjatywę przejęła Hydra, która dzięki większej jakości doprowadziła do prowadzenia 15-11. Wynik ten sprawił, że losy seta zostały rozstrzygnięte. W odróżnieniu od pierwszej partii, ‘Chłopcy’ popełniali w tym secie więcej błędów a co za tym idzie – wynik był wyższy. Ostatnia odsłona, po ataku środkowego – Karola Grajewskiego rozpoczęła się od stanu 5-1 dla Hydry. Mimo kiepskiego początku, BES Boys nie złożyli broni i przez całą partię próbowali dogonić swoich rywali. Sztuka ta, drużynie Ryszarda Nowaka udała się w końcówce (18-18), ale w decydującym dla seta momencie ‘odpalił się’ najlepszy gracz tego spotkania – Kacper Wesołowski, dzięki czemu Hydra wygrała drugie spotkanie w sezonie za komplet punktów.
Dzień: 2022-04-21
Prometheus – Dream Volley
W głowie wertujemy kilkadziesiąt ostatnich spotkań drużyny Prometheus i szczerze powiedziawszy? Trudno znaleźć nam równie słabe spotkanie co te przeciwko drużynie Dream Volley. Postawa graczy Mikoli Pocheniuka może o tyle dziwić, że to właśnie drużynę Prometheus wskazywaliśmy jako faworyta spotkania. Stało się jednak zupełnie inaczej i Dream Volley ograło swoich rywali bez najmniejszych problemów. Pojedynek od początku wyglądał jak rywalizacja drużyny z topu drugiej ligi w konfrontacji z trzecioligowcem. To była przepaść i nie możemy wyzbyć się wrażenia, że Prometheus najzwyczajniej w świecie przekombinował z ustawieniem. W stosunku do poprzednich spotkań drużyna pozmieniała pozycję kilku zawodnikom i wydaje się, że mogło to mieć wpływ na dyspozycję graczy zza wschodniej granicy. Z drugiej strony nie jest rzecz jasna powiedziane, że gdyby nie ta decyzja to Prometheus wygrałby mecz. Co to to nie. Zmierzamy bardziej do tego, że gorzej niż w czwartek zagrać się chyba nie dało. Przypuszczamy, że z tak surowym osądem zgodzą się sami gracze Prometheusa, którzy w trakcie meczu frustrowali się niemiłosiernie i jeszcze nigdy, tej sympatycznej drużyny nie widzieliśmy tak podirytowanej. Na koniec kilka słów o drużynie Dream Volley, bo to w zasadzie im należy się większa uwaga. Zacznijmy od tego, że gra się tak jak przeciwnik na to pozwala. Dream Volley nie pozwolił na nic ani Team Looz ani Prometheusowi. Dzięki sześciu punktom, drużyna Mateusza Dobrzyńskiego wskakuje na fotel wicelidera. Co więcej – ‘Marzyciele’ mają obecnie o jedno rozegrane spotkanie mniej. Jeśli wygrają kolejne spotkanie za komplet punktów, to przy równej liczbie rozegranych spotkań, będą mieli tyle samo punktów co lider rozgrywek. Brawo.
Szach-Mat – Tufi Team
Raptem kilka godzin przed rozpoczęciem meczu z ‘Szachistami’ w obozie ‘Tuffików’ trwał alarm związany z absencją Piotra Adamczyka oraz Szymona Straszaka. W związku z tym, do składu ‘Tuffików’, tuż przed meczem dopisani zostali Damian Gil oraz Kamil Ciski. Jakby tego było mało Tufi Team zamieszało jeszcze na poszczególnych pozycjach. W każdym razie przyznamy bez bicia, że w naszych oczach szansę Tufi Team, w związku z perturbacjami i mini chaosem były jeszcze mniejsze, niż w momencie publikowania zapowiedzi. Początek meczu zdawał się potwierdzać nasz typ. Po kapitalnej zagrywce Sebastiana Kopiczko, Szach-Mat objął prowadzenie 8-3. Niekorzystny początek nie zniechęcił graczy Mateusza Woźniaka, którzy konsekwentnie odrabiali straty i doprowadzili do wyrównania 13-13. Po wyrównanym fragmencie, to Tufi po ataku Piotra Watusa wygrało pierwszego seta 22-20. Druga partia, w wykonaniu piątej siły poprzedniego sezonu była jeszcze lepsza. Po wyrównanym początku (12-12), Tufi wykorzystało sporo nerwowości w szeregach przeciwników i objęli prowadzenie 17-14. W tym momencie nie dało się nie odnieść wrażenia, że Szach-Mat grał…bez wiary w to, że można tę partię wygrać. Finalnie set ten zakończył się wynikiem 21-16 co było tożsame z tym, że Tufi Team wygrało drugie spotkanie w sezonie Wiosna’22. Kiedy ma się rywala na deskach to po tym gdy ten się na chwilę podniesie – trzeba go ‘dojechać’. Nie inaczej zrobiła ekipa Tufi Team, która w połowie trzeciej odsłony wyszła na kilkupunktowe prowadzenie 17-13 i po chwili cieszyła się z wygrania meczu za komplet punktów. MVP spotkania – debiutujący w Tufi Team oraz Siatkarskiej Lidze Trójmiasta – Damian Gil, który w meczu zdobył imponujące 17 punktów.
ACTIVNI Gdańsk – Wolves Volley
W ostatnim czasie, bardzo często podkreślaliśmy fakt, że ACTIVNI Gdańsk byli jedyną drużyną, która w sezonie Wiosna’22 nie straciła choćby seta. Po czwartkowym spotkaniu kapitalna passa została przerwana. W tym momencie zastanawiamy się, czy spotkanie z Wilkami było tylko wypadkiem przy pracy czy jednak, mecz z ‘Watahą’ pokazał, że ACTIVNI rywalizując z mocnymi ekipami będą mieli problemy. W podsumowaniu meczu warto zaznaczyć fakt, że ACTIVNI w spotkaniu musieli radzić sobie bez dwóch graczy, którzy w poprzednich spotkaniach ‘ciągnęli’ drużynę. W kadrze drużyny zabrakło bowiem Patryka Okulewicza oraz Kamila Rutkowskiego. Niech ta sytuacja Was jednak nie zmyli. ACTIVNI Gdańsk mają obecnie bardzo szeroką kadrę i w meczu z Wolves, grało kilka osób z przeszłością czy to pierwszo, czy drugoligową. Mimo to od początku, ‘Wataha’ podeszła do spotkania bez przysłowiowej sraczki. Ba, po kapitalnym początku, drużyna Macieja Tarulewicza prowadziła już 4-0. Po chwili ACTIVNI zdołali co prawda doprowadzić do wyrównania (6-6), ale dalsza część seta należała do ‘Watahy’, która objęła prowadzenie 13-8 i mimo nerwowej końcówki, przewagi już nie wypuściła. Drugi set należał do faworyzowanej drużyny ACTIVNYCH Gdańsk. Wyrównana gra w tej partii trwała do stanu 12-12. Po chwili ‘Wilki’ zanotowały jednak przestój, a ACTIVNI zagrali skutecznie w ataku w efekcie czego, drużyna Artura Kurkowskiego objęła prowadzenie 16-12 i po chwili wygrała seta. Trzeci set był wisienką na torcie. Poziom emocji, które towarzyszyły obu drużynom sprawił, że w pewnym momencie przebudził się nawet Pan ochroniarz. Set ten obfitował w długie wymiany. Ponadto, obie drużyny mogły podobać się w obronie. W połowie seta wydawało się, że jest już ‘pozamiatane’. Wolves Volley prowadziło bowiem 14-9 i kiedy wydawało się, że za chwilę skończą mecz, przebudzili się ich rywale (18-18). Końcówka seta należała jednak do Wilków, którzy po ataku bardzo aktywnego Tymoteusza Kalicha oraz bloku Macieja Tarulewicza mogli w przypływie eksplozji pozytywnych emocji zrobić swoje: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaauuuuuuuuuuuuuuuu. Podsumowując – było to kapitalne widowisko. Brawo.
Niepokonani PKO Bank Polski – Bayer Gdańsk
Klątwa wywiadu została wreszcie przełamana. Dla osób, które nie do końca orientują się o co chodzi, krótkie wprowadzenie. Od jakiegoś czasu, drużyna osoby, która udziela danego dnia wywiadu, przegrywa swoje spotkanie. Nie trzeba daleko szukać. Taką sytuację mieliśmy kilka tygodni temu, kiedy wywiadu udzielił kapitan drużyny Bayer Gdańsk – Mateusz Grudzień. Tuż po nim, drużyna ‘Aptekarzy’ przegrała spotkanie z Wolves Volley. W czwartkowy wieczór było jednak inaczej. Przedstawiciel drużyny Niepokonani PKO Bank Polski udzielił wywiadu, po którym drużyna w białych trykotach wygrała spotkanie. Te, zgodnie z naszymi zapowiedziami było wyrównanym widowiskiem. Kto wie, jak na wynik rywalizacji wpłynęła ostatnia ‘pogadanka’ członków drużyny po kilku porażkach z rzędu? Pierwszy set do stanu 12-12 był bardzo wyrównany. Chwila dekoncentracji ‘Aptekarzy’ sprawiła, że ‘Bankowcy’ błyskawicznie to wykorzystali i po pipe Tomasza Remera, wyszli na prowadzenie 15-13. Po chwili Bayer zdołał doprowadzić do wyrównania (18-18), ale końcówka, po punkcie Marcina Palucha, należała do PKO. Druga odsłona rozpoczęła się lepiej dla ‘Aptekarzy’. Po dwóch asach serwisowych Pawła Strzałkowskiego, Bayer objął prowadzenie 7-4. Mimo że po chwili, Niepokonani zdołali doprowadzić do wyrównania (8-8), to dalsza część seta należała do drużyny Mateusza Grudnia, którzy zasłużenie wygrali tę partię do 17. Decydujący o zwycięstwie set, rozpoczął się od remisu (7-7). Jako pierwsi na prowadzenie wyszli gracze Niepokonanych PKO Bank Polski. Swoją drużynę, jak na kapitana przystało, na prowadzenie kilkoma skutecznymi atakami wyprowadził Tomasz Remer (12-8). Czteropunktowa zaliczka wystarczyła do tego, by ‘biało-czarni’ bez większych problemów wygrali seta 21-18, a cały mecz 2-1.
Team Looz – Dream Volley
Mówią, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Cóż, Team Looz w obecnym sezonie wchodził do niej już sześciokrotnie. Ok, może pięcio, bo co by nie mówić, ale w jednym meczu ‘czarne koszulę’ punkcik zdobyły. Jakkolwiek dla Team Looz brutalnie to nie zabrzmi, bliżej od tego, że zdobędą oni punkty z Dream Volley było to, że w przyszłym sezonie w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta zagra Trefl Gdańsk. Oczywiście nie zamierzamy tu ‘grillować’ drużyny Team Looz. Co by nie mówić to ‘dobre chłopaki’, którym w konfrontacji z drugoligowcami, najzwyczajniej w świecie brakuje sportowych argumentów. Po czwartkowym spotkaniu, sytuacja w tabeli robi się powoli dramatyczna. Z drugiej strony, wciąż mają oni kontakt z drużynami z dołu tabeli i wszystko powinno rozstrzygnąć się w bezpośrednich spotkaniach. Wracając do czwartkowego spotkania, inicjatywa od początku należała do ‘Marzycieli’. Bardzo aktywni w ataku byli Andrzej Pipka oraz Tomasz Janowski, z których atakami, kompletnie nie radzili sobie gracze Team Looz. Mamy tu na myśli zarówno element bloku (zaledwie dwa w spotkaniu) oraz obronie. Finał pierwszego seta był taki, że Dream bez większych problemów wygrał do 14. Świadkami jeszcze większej dysproporcji byliśmy w drugiej odsłonie, którą Dream Volley rozpoczął od prowadzenia 9-3. Wypracowana na początku zaliczka, z czasem była jeszcze powiększana w efekcie czego mieliśmy wynik 21-9. Ostatnia odsłona to postawienie kropki nad ‘i’. Dream Volley przeważał w tej partii w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i zasłużenie wygrał seta do 15 a cały mecz 3-0.