Dzień: 2022-04-06

Hydra Volleyball Team – Oliwa Team

Największą niespodzianką spotkania Hydra Volleyball Team – Oliwa było to, że w meczu obyło się bez niespodzianek. Zestawienie ze sobą tych drużyn sprawiło, że mieliśmy do czynienia z dwoma bardzo nieprzewidywalnymi ekipami. Przypominamy, że w pierwszym spotkaniu obu drużyn, do którego doszło w sezonie Jesień’21, zdecydowanym faworytem była Hydra. Jak możecie się domyślić tamto spotkanie wygrała Oliwa. W role kata Hydry, we wspomnianym spotkaniu wcielił się Maciej Pochyluk. Co ciekawe, gracz ten po raz pierwszy w sezonie Wiosna’22 pojawił się, o ironio – na meczu z Hydrą Volleyball Team. Tym razem, w odróżnieniu od wspomnianego spotkania, niespodzianki jednak nie było. Hydra VT wyciągnęła wnioski z przeszłości i tym razem to oni dominowali. Wspomniany Maciej Pochyluk zdobył w meczu nie 20, jak wówczas a 5 punktów. Jako, że jego koledzy z drużyny w zdecydowanej większości nie zdobyli ich więcej to efekt był jaki był. Co by nie mówić, ale gracze w złotych strojach zagrali najlepsze spotkanie w SL3 w obecnym sezonie. Już na początku spotkania objęli oni prowadzenie 7-1 i dzięki temu, mieli kontrole nad tym co działo się w tej partii. W drugiej, przewaga Hydry była jeszcze większa. Po w miarę wyrównanym początku (6-5), Hydra zrobiła odjazd swoim przeciwnikom. Swoje dołożyli sami gracze Oliwy, którzy popełniali sporo błędów na zagrywce oraz w ataku. Efekt? 21-11. Ostatni set przypominał drugą odsłonę. Hydra – dominowała, Oliwa – cieniowała. Patrząc na mecz z boku, zastanawialiśmy się czy niczym w boksie, jeden z graczy nie rzuci zaraz białym ręcznikiem na parkiet. Jako, że nic takiego nie miało miejsca, to Hydra dalej grała swoją grę (18-8). W końcówce, Oliwa zdołała zdobyć kilka punktów i finalnie wynik tej partii był dla Oliwy znacznie lepszy niż gra.

Prometheus – Letni Gdańsk

Ależ nam się rozkręciła w ostatnim czasie ekipa Prometheusa. Już w poprzednich spotkaniach, kiedy gracze Mykoli Pocheniuka wygrywali, pisaliśmy że ich gra wygląda coraz lepiej. Po porażce na inaugurację, gracze zza wschodniej granicy ograli kolejno Hydrę, Nieloty a w środowy wieczór również Letników. Mimo świetnego bilansu 3 zwycięstw oraz 1 porażki, Prometheus ma na swoim koncie zaledwie siedem oczek. To spowodowane jest tym, że jak mało kto, lubią dzielić się szczęściem, ze swoimi rywalami. Kiedy po dwóch wygranych partiach, Prometheus miał rywala na widelcu, to Letni Gdańsk zdołał wygrać ostatnią partię. Zachowując chronologię. Pierwszy set był do pewnego momentu wyrównany (15-14). W kluczowym dla seta momencie, ‘Letnicy’ popełnili kilka błędów w ataku, które kosztowały ich przegraną w tej partii. W drugiej odsłonie Letni Gdańsk przez długi moment był bezradny. Gracze w granatowych koszulkach mieli problemy w przyjęciu. Ich rywale z kolei nie dość, że przyjmowali to i świetnie bronili. No i mieli Dmytro Moroziuka, któremu włączył się ‘beast mode’. Po kilku akcjach skrzydłowego, Prometheus prowadził 13-9. Mimo tak pokaźnej zaliczki, Letni Gdańsk nie dawał za wygraną. Po kilku akcjach z rzędu Piotra Joskowskiego, Letni Gdańsk wyrównał i na tablicy pojawił się wynik 15-15. Mimo, sporej ‘nerwówki’, ostatecznie to Prometheus zdołał wygrać tę partię. Postawa z drugiego seta, mogła jednak niepokoić graczy z Ukrainy. Mimo to, ekipa Mykoli Pocheniuka nie wyciągnęła wniosków i po tym, jak i tym razem roztrwonili przewagę (15-9), tym razem to Letni Gdańsk wygrał seta. Jak do tego doszło? Trudno nam odpowiedzieć na to pytanie. Z pewnością, po fali krytyki, która w ostatnim czasie spadła na ‘Letników’ – za trzeciego seta oraz charakter trzeba ich pochwalić.

ZCP Volley Gdańsk – AVOCADO friends

Jako, że ligowa czołówka traciła w ostatnim czasie punkty, przed drużyną ZCP Volley Gdańsk otworzyła się szansa na doskoczenie do ligowego topu. Zadaniem ekipy ZCP było wygranie spotkania z AVOCADO friends. Po tym jak na początku obecnego sezonu sprawują się ‘Weganie’, zadanie to nie było bynajmniej łatwe. Ostatnią dobrą formę drużyny Arkadiusza Kozłowskiego dostrzegli również Eksperci Siatkarskiej Ligi Trójmiasta, którzy stawiali właśnie na AVOCADO. Początek rywalizacji należał do ZCP. Po ataku Mikołaja Boguckiego, Volley prowadził 10-6 i od tego momentu, aż do samego końca kontrolował przebieg gry. Ostatecznie set zakończył się zwycięstwem srebrnych medalistów z drugiej ligi (21-16). Drugą partię podobnie jak pierwszą, lepiej rozpoczął ZCP (3-0). W odróżnieniu od starcia otwierającego spotkanie, tym razem epilog był inny. Po kilku atakach Samuela Wróbla, to ‘Weganie’ objęli czteropunktowe prowadzenie (14-10). Wypracowana zaliczka pozwoliła im na wygranie partii do 13. Poza dobrą dyspozycją, graczom AVOCADO w zwycięstwie pomogła niemoc w wykończeniu akcji przez ZCP. Ostatnia odsłona rozpoczęła się od mocnego uderzenia ZCP. To było prawdziwe nawiązanie do nazwy (Z Całej Pi**y). Po chwili od rozpoczęcia tej partii, na tablicy wyników mieliśmy…9-2! Mimo, że z czasem ‘Weganie’ próbowali odwrócić losy spotkania, finalnie to ZCP Volley Gdańsk cieszyło się z wygranej. Mimo wszystko uważamy, że wynik 2-1 nie satysfakcjonuje w pełni żadnej ze stron.

BEemka Volley – BH Rent MiszMasz

Ależ BEemka, na tle drugoligowych rywali jest mocna. Czwarte zwycięstwo w czwartym spotkaniu mówi za siebie. Ok, nie jest to jeszcze czas na mrożenie szampanów, ale jednak co by nie mówić – póki co BEemka prezentuje inny poziom. Początek meczu wskazywał jednak na to, że ‘Hotelarze’, na widok rywali nie pobrudzili majtek. To gracze Tomka Walaskowskiego, jako pierwsi objęli prowadzenie 7-4. Niestety dla nich, ich radość nie trwała zbyt długo. Po dwóch atakach Wojtka Kiełba, BEemka zdołała wyrównać 9-9 a w konsekwencji, przejąć inicjatywę. Finalnie pierwsza odsłona skończyła się wynikiem 21-16. W drugim secie, dysproporcja pomiędzy drużynami była jeszcze większa. To nie spodobało się najwierniejszym fanom w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, którzy dopingują ‘Hotelarzy’ w trakcie każdego spotkania. W partii tej BEemka po zagrywce Daniela Podgórskiego, BEemka prowadziła już 8-0. Na szczęście – dla zdrowia psychicznego MiszMaszu, zdołali oni później zdobyć kilka punktów, ale nie mieli rzecz jasna szans na zmienienie oblicza tej partii. Trzecia odsłona była postawieniem kropki nad ‘i’. Owszem, gracze w czarnych koszulkach nie rozłożyli w tej partii przed swoimi rywalami nóg, ale mimo wszystko – zabrakło im umiejętności. Aby dobrze zobrazować Wam różnice pomiędzy drużynami. BEemka była w tym spotkaniu Coca-Colą podczas gdy ‘Hotelarze’ – Zbyszkiem 3 cytryny. Owszem, tym drugim napojem również można się napić, ale to jednak nie to.

Volley Gdańsk – Merkury

Właśnie w taki sposób kończy się dopisywanie punktów przed rozpoczęciem meczu. Nie twierdzimy, że gracze Merkurego wszem i wobec głosili, że wygrają z Volleyem zdobywając przy tym komplet punktów. Trudno jednak nie wyzbyć się wrażenia, że Mistrz Siatkarskiej Ligi Trójmiasta – zbagatelizował swojego rywala. Wydaje się, że w głowach zawodników w granatowych strojach zakiełkowała myśl, że skoro CTO zrobiło z Volleya miazgę, to czemu im miałoby się nie udać? O tym, że będą to zupełnie dwa inne spotkania, przekonaliśmy się na samym początku meczu. To Volley Gdańsk, po punktach zdobytych przez Michała Pysza oraz Piotra Ścięgosza, objął prowadzenie 6-1. Wraz z każdą mijającą minutą, przewaga 'żółto-czarnych’ topniała i kiedy wydawało się, że Merkury zdoła dogonić rywali (19-18), Michał Pysz skutecznie skończył akcję by po chwili, trzykrotnym mistrzom SL3 udało się wygrać seta. Druga odsłona była pokazem mocy, drużyny Piotra Peplińskiego. Finalnie partia ta zakończyła się zwycięstwem Merkurego 21-9. Taki a nie inny wynik sprawił, że zastanawialiśmy się jak ‘żółto-czarni’ zareagują w trzecim secie. Ten rozpoczął się od minimalnego prowadzenia Volleya 4-2. Mimo, że z czasem gra się wyrównała (11-11), to druga część seta należała już do Volley Gdańsk. Mecz dwoma kapitalnymi blokami na skrzydle zakończył Paweł Huliński. Wynik rywalizacji jest z pewnością ogromną niespodzianką. To, że Volley Gdańsk się podniósł i przyjął na klatę to, że był w ostatnim czasie wytykany palcami jest doprawdy imponujące.

ACTIVNI Gdańsk – Husaria Gdańsk

ACTIVNI Gdańsk kontynuują kampanie pod tytułem – ‘golimy rywali’. Czwarty mecz, czwarte zwycięstwo, czwarty komplet punktów. Czy wobec tego można się czepiać? Raczej nie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że podczas gdy ich ligowi rywale w walce o awans ‘boksują się’ między sobą, ACTIVNI w tym czasie ograli 9, 12, 13 oraz 14 drużynę. Wnioski? Od dziś już tak łatwo nie będzie. Jeśli chodzi o środowe spotkanie, trzeba zauważyć, że drużyna Artura Kurkowskiego kontrolowała przebieg od pierwszego, do ostatniego gwizdka sędziowskiego. Już na początku spotkania po kilku atakach Kamila Rutkowskiego, ACTIVNI objęli prowadzenie 4-2. Mimo, że do pewnego momentu Husaria utrzymywała jako-taki kontakt z rywalem (8-7) tak w pewnym momencie, lokomotywa z logiem ACTIVNYCH na czele odjechała z peronu. Finalnie partia ta zakończyła się wynikiem 21-14 i jak się później okazało, była to najlepsza odsłona Husarii. Im dalej w las, tym graczom w biało-czerwonych strojach wiodło się gorzej. Gracze Grzegorza Żyły-Stawarskiego mieli spory problem z wykończeniem własnych akcji a w konsekwencji, z poważnym zagrożeniem rywalowi. Jednostronny pojedynek w drugim secie, zakończył się zwycięstwem lidera 21-10. Ostatnia odsłona konfrontacji nie przyniosła zaskakującego zwrotu akcji. ACTIVNI, mimo że sami popełniali sporo błędów to jednak koniec końców, po ich stronie siatki było zdecydowanie więcej jakości. Miało być trzy – zerko, no i jest.