Dzień: 2022-03-28

BEemka Volley – BES Boys BLUM

Co tu dużo mówić. BEemka Volley na początku obecnego sezonu na tle rywali wygląda świetnie. Ba, gdyby ktoś powiedział nam, że gracze tej drużyny potrafią strawić kukurydzę to biorąc pod uwagę, że póki co wszystko im się udaje – bylibyśmy w stanie w to uwierzyć. A teraz tak na poważnie. Już w zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że jakakolwiek zdobycz punktowa przez BES Boys BLUM byłaby odebrana jako sporego kalibru niespodzianka. Cóż, cudu nie było, podobnie zresztą jak emocji. Te zostały ‘zabite’ już w pierwszej części pierwszego seta, kiedy Michał Szymański wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie 10-6. Z czasem przewaga ta stawała się jeszcze bardziej imponująca by finalnie zakończyła się wynikiem 21-13. Druga odsłona, dzięki Bogu była już nieco lepsza. Nie miejcie jednak złudzeń, że była jakaś wybitna. Po prostu była piwem ‘Tatra’ przy ‘Kenigerze’ z Biedronki. Zapowiadało się całkiem nieźle (9-8). Z czasem młodzież przycisnęła i BES Boys BLUM nie był w stanie się temu za specjalnie sprzeciwić. Ostatni set to szybkie objęcie prowadzenia przez BEemke (10-3) co oznaczało koniec ‘emocji’ w tym spotkaniu. Po meczu mieliśmy spory problem z przyznaniem MVP spotkania. Aż czterech graczy z BEemki zdobyło w spotkaniu minimum 10 punktów. Taka sytuacja jest bardzo rzadko spotykana. Ostatecznie najlepszym graczem meczu został wybrany Daniel Podgórski, który świetnie i równo rozdzielał piłki swoim kolegom.

Prometheus – Hydra Volleyball Team

Kiedy na początku sezonu kapitan drużyny – Sławomir Kudyba mówił, że obecny sezon jest dla Hydry przejściowy i brak awansu jest czymś naturalnym – uśmiechnęliśmy się w kącikach ust. Cóż, było to dla nas równie prawdopodobne jak to, że w SL3 wystąpi Wojtek Grzyb Bartosz Kurek. Z czasem, kiedy Hydra nie zachwycała, zastanawialiśmy się kiedy złota machina odpali. Przez moment wydawało nam się, że do pompy paliwowej potrzeba nieco benzyny. Tą miała być wygrana meczu z Gonito Volley kiedy owszem – drużyna nie zachwyciła, ale finalnie wygrała a o to przecież chodzi. Poniedziałkowe spotkanie z Prometheusem pokazało, że to jednak ‘grubsza historia’ i przytoczona na początku rozmowa z kapitanem może za chwilę nie być tak zabawna jaką wydawała się na początku. Po wyrównanym początku meczu (7-7) to Prometheus zaczął grać szybciej, mądrzej, precyzyjniej i bardziej nieszablonowo. To sprawiło, że na tablicy wyników pojawiło się 17-10 i po chwili gracze z Ukrainy mogli cieszyć się z pierwszego punktu. Druga odsłona była już dla ‘Niebieskich’ bardziej wymagającym wyzwaniem. Mimo to pod koniec seta, gracze Mykoli Pocheniuka prowadzili 17-11. Ostatecznie po chwili dołożyli kropkę nad ‘i’ wygrywając partię do 18. Ostatnia odsłona była wreszcie tą, w której Hydra dojechała na salę. Wreszcie ‘Bestia’ pokazała, że pogłoski o jej śmierci są przesadzone. Partia ta, szczególnie pod koniec była imponująca jeśli chodzi o wymiany czy obrony z obu stron. Ostatecznie seta wygrała Hydra i poprawia sobie humor, choć w minimalny sposób. Jeśli chodzi o Prometheusa to w poniedziałek zobaczyliśmy bezpardonową ekipę, która jest w stanie wygrać z każdym rywalem w 2 lidze.

Port Gdańsk – Volley Kiełpino

Wydawać by się mogło, że to Husaria była uskrzydlona. Nic bardziej mylnego. Po spotkaniu z Husarią Gdańsk uskrzydlona zwycięstwem drużyna ‘Portowców’ przystąpiła do drugiego spotkania tego dnia. Patrząc czystko teoretycznie – mecz z Volley Kiełpino zdawał się być bardziej wymagającym wyzwaniem aniżeli mecz z debiutującą drużyną w lidze. Jakby nie patrzeć, gracze z Kiełpina w związku z bardzo dużą liczbą występów w wyższej klasie rozgrywkowej powinna trzecią ligę ‘wciągnąć nosem’. Nie ukrywamy, że typując w zapowiedzi przedmeczowej na Volley Kiełpino nie zadrżała nam ręka. Już początek meczu pokazał, że zamiast ‘spacerku’ będzie to dla drużyny Fabiana Polita prawdziwa droga przez mękę. Port Gdańsk ani myślał ‘klękać’ przed faworyzowaną drużyną. Po bardzo wyrównanym początku na tablicy wyników mieliśmy 10-10. Rzadko zdarza się, żeby w trakcie meczu, żadna z drużyn nie zdołała sobie wypracować większej niż trzypunktowej przewagi. Finalnie po bardzo wyrównanej partii to Port Gdańsk objął pod koniec prowadzenie 18-15 i dociągnął zwycięstwo do końca. Strata kolejnego punktu już na początku sezonu rozsierdziła drużynę z Kiełpina. W sportowej złości podopieczni Fabiana Polita ograli ‘Portowców’ do 13. Ostatnia odsłona to ponowna świetna gra drużyny ‘z doków’. Po dwóch atakach z rzędu gracza legendy SL3 – Karola Polanowskiego, Port wyszedł na prowadzenie 13-8. Tak pokaźna zaliczka nie mogła być ot tak roztrwoniona przez jedną z najbardziej doświadczonych drużyn w lidze. Ostatecznie to ‘Portowcy’ wygrywają spotkanie stając się jednocześnie sprawcą sporego kalibru niespodzianki.

 

Dziki Wejherowo – Gonito Volley

Czas chyba na dobre skończyć z historią obu drużyn, którą stosunkowo często wspominamy. Już w zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że obie drużyny podążyły zupełnie inną drogą. We wspomnianym tekście napisaliśmy o tym, że obecnie Dziki Wejherowo wyglądają na drużynę, która jest o półkę wyżej od Gonito. Napisaliśmy o tym nie dlatego, aby Tygrysy poczuły się urażone. Napisaliśmy to ponieważ tak to obecnie wygląda. Po poniedziałkowym starciu Dziki mają na swoim koncie dwie wygrane w trzech meczach. Nawet jeśli przegrywali to chwaliliśmy ich za grę. A Gonito? Cóż. W poniedziałkowy wieczór ‘biało-pomarańczowa siła drużyna’ musiała uznać wyższość kolejnego już rywala. Z jednej strony wiemy, że jest to niemal początek ligowych zmagań. Z drugiej strony, znacie te uczucie kiedy jesteście na dworzu, powietrze zmienia swoją gęstość oraz wilgotność i doskonale wiecie, że za chwile nastąpią grzmoty? Czemu o tym piszemy? Czujemy, że nad ‘Tygrysami’ właśnie zbierają się czarne chmury. Początek meczu wyglądał tak jakby Dzik rzucił się na Tygrysa i swoim kłem trafił go prosto w aortę. Nie minęła chwila i mogliśmy być świadkami drugiego seta. Ten całe szczęście nie był tak jednostronnym widowiskiem. Niby było fajniusio, niby set wyrównany, ale koniec końców to ‘Dziczyzna’ była górą. Ostatnia odsłona to kolejna partia, w której ‘Gonito’ coś próbowało, było blisko, walczyło jak nigdy a skończyło się jak zawsze.

MPS Volley – AVOCADO friends

O tym, że przeskok między drugą a pierwszą ligą będzie dla MPS-u widoczny gołym okiem pisaliśmy już w zapowiedzi. Jeśli chodzi o tę predykcję to się nie pomyliliśmy. Pomyliliśmy się z kolei stawiając na Miłośników Piłki Siatkowej. Co ciekawe, na wygraną drużyny Jakuba Nowaka wskazała zarówno Redakcja jak i Eksperci. Początek meczu zdawał się potwierdzać nasze przypuszczenia. Po skutecznych atakach Macieja Wysockiego oraz Adriana Wieleby, MPS objął prowadzenie 6-3. Mimo, że z czasem gra się nieco wyrównała (11-10) to druga część seta była dominacją Miłośników Piłki Siatkowej, która zakończyła się wynikiem 21-14. W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że przed MPS-em jedno z trudniejszych spotkań w historii występów w SL3. To zaczęło się potwierdzać w drugim secie. Już na początku prowadzenie swojej drużynie zapewnił będący w kapitalnej dyspozycji – Miłosz Bazyliński (8-3). Od tego momentu do samego końca ‘Weganie’ prowadzili. Mimo, że czasami były to cztery punktu (19-15) to nie znaczy to, że w końcówce obyło się bez mini horroru. Finalnie ‘Weganie’ doprowadzili do wyrównania w setach, choć był moment w którym wydawało się, że MPS zdoła pokrzyżować rywalom plany. O tym, że tak się nie stało zadecydowały między innymi błędy na zagrywce. Podobny scenariusz mieliśmy również w trzecim secie. Tu ‘Weganie’ również wygrywali kilkoma punktami (18-15). Kiedy wydawało się, że MPS zaraz dogoni rywali i obie ekipy stoczą walkę na przewagi – na zagrywce pomylił się kapitan drużyny – Jakub Nowak i ze zwycięstwa cieszyła się ekipa AVOCADO.

Chilli Amigos – DNV

Po dwóch zwycięstwach na inaugurację, drużyna Chilli Amigos przystępowała w poniedziałek do trzeciego spotkania w sezonie Wiosna’22. Pojedynek z DNV można było włożyć do szufladki z podpisem – mecz Dawida z Goliatem. W odróżnieniu od opowieści umieszczonej w pierwszej księdze Samuela tu sensacji nie było i potężne Chilli Amigos nie dało najmniejszych szans swoim rywalom. To, że to Chilli będzie dyktowało warunki gry pokazał już początek, kiedy ‘Papryczki’ po atakach Macieja Wąsickiego oraz zagrywce Pawła Kalety objęli prowadzenie (7-3). Mimo, że w dalszej części DNV próbowało odrobić straty (10-8) to druga część seta należała wyłącznie do ‘Amigos’, którzy zdobywali punkty ‘taśmowo’. Druga partia, podobnie jak pierwszy set rozpoczęła się od szybkiego prowadzenia Chilli Amigos (5-1), które wyraźnie uspokoiło grę. Dodatkowo przewaga pozwoliła spokojnie kontrolować przebieg seta do samego końca. O ile w pierwszej części seta różnica pomiędzy drużynami nie była ogromna (8-6), tak w drugiej połowie stało się dokładnie to samo co w pierwszym secie – odjazd ‘Amigos’. Na najlepszą partię musieliśmy czekać do trzeciego seta. Czy wygrana przez Chilli tej odsłony była choć chwilę zagrożona? Nie. Czy mimo to, DNV zagrało na niezłym poziomie? Owszem. Wyrównany początek (6-6), po którym sprawy w swoje ręce brali gracze w czerwonych koszulkach. Na tle kolegów z drużyny błyszczał Maciej Wąsicki, który w poniedziałkowy wieczór był nie do zatrzymania. Finalnie zawodnik ten zdobył aż 17 punktów i zasłużenie zgarnął tytuł MVP meczu.

BH Rent MiszMasz – Oliwa Team

Zanim doszło do spotkania wiele mówiło się o dyspozycji obu drużyn. Sytuacja Oliwy Team została rozebrana na wszystkie możliwe detale. Nieco szerzej o przyczynach wahania formy opowiedział w wywiadzie Rafał Artymiuk, który broni barw Oliwy od pięciu sezonów. Jeśli chodzi o dyspozycję BH Rent MiszMasz to od początku sezonu, co by nie mówić – jest imponująca. Wygrana z Gonito Volley oraz BES Boys BLUM nie przeszła w SL3 bez echa. Jako Redakcja zastanawialiśmy się czy to trwały trend czy jednak podobna historia jak ta, która miała miejsce na początku ubiegłego sezonu. Przypomnijmy, że po świetnym początku, drużyna ‘Hotelarzy’ finalnie biła się o utrzymanie. Wracając do samego spotkania można je było anonsować jako mecz bez wielkich liderów drużyny. Po stronie Oliwy Team ponownie zabrakło Maćka Pochyluka. Po stronie BH Rent MiszMasz nie mógł z kolei wystąpić Mateusz Berberka. Początek meczu rozpoczął się w świetny sposób dla Oliwy, która po zagrywce Maćka Tyryłło prowadziła 6-1. Po kilku chwilach ‘Hotelarze’ zdołali wyrównać 9-9 i walka ‘łeb w łeb’ trwała do stanu 15-15. Jako pierwsi kolejny bieg wrzucili ‘Oliwiacy’ i to oni zdołali odskoczyć swoim rywalom na 4 punkty (19-15) i finalnie cieszyć się z wygrania pierwszego seta. Druga odsłona – dla odmiany rozpoczęła się lepiej dla BH Rent. Po dwóch asach serwisowych – Kamila Gąsiorowskiego, ‘Hotelarze’ prowadzili 7-2. Zbudowana na początku seta przewaga była na tyle duża, że pozwoliła drużynie Tomasza Walaskowskiego na kontrolowanie przebiegu gry i wygraną seta do 13. O zwycięstwie w meczu musiał zatem zadecydować trzeci set. Już w pierwszej części partii, BH Rent MiszMasz wypracował sobie skromną – trzypunktową zaliczkę (9-6). Ta, jak się później okazało wystarczyła by pokonać swoich rywali i wygrać trzeci mecz w sezonie Wiosna’22.

Port Gdańsk – Husaria Gdańsk

Chwilę po godzinie 19:00 swoje pierwsze spotkanie w sezonie Wiosna’22 rozpoczęły drużyny Port Gdańsk oraz debiutująca w rozgrywkach – Husaria Gdańsk. Gracze w biało-czerwonych barwach jak na debiutantów przystało mieli na początku spory problem by wejść w mecz. To sprawiło z kolei, że zanim się obejrzeliśmy na tablicy wyników było już…7-0 dla Portowców. Bardzo aktywny na początku seta był Artur Lass. Co ciekawe, ‘Portowcy’ po raz pierwszy w historii stawili się na meczu…w dziewięciu graczy. Osoby, które bacznie obserwują ligowe zmagania wiedzą, że standardem Portu było do tej pory 5-7 zawodników. Wracając do meczu po świetnym początku, po chwili ekipa ‘z doków’ zaczęła popełniać sporo błędów własnych. Efektem tego było roztrwonienie przewagi (11-9). Po słabszym fragmencie do głosu ponownie doszli jednak gracze Arkadiusza Sojko, którzy po chwili odskoczyli na sześć oczek (18-12) i spokojnie dokończyli pierwszą odsłonę. Jeszcze lepiej ‘Granatowi’ wypadli w drugim secie. Po wyrównanym początku (5-5) uaktywnił się powracający do pełnej sprawności po kontuzji Piotr Baj. Po jednym z jego ataków Port wyszedł na prowadzenie 10-6 i kiedy poczuł krew rywala, to już nie odpuścił. Druga partia zakończyła się wynikiem 21-13. Najciekawiej działo się w ostatnim secie. Niemal od samego początku do końca, Husaria Gdańsk goniła wynik. Mimo, że w pewnym momencie ‘biało-czerwoni’ przegrywali już czteroma oczkami 15-19 to po dwóch błędach Portowców i punktach Kamila Flizikowskiego oraz świetnie dysponowanego Łukasza Chomika zdołała w końcówce wyrównać (19-19). Po emocjonującej końcówce to Port zdołał jednak wyszarpać zwycięstwo.