Dzień: 2022-03-16

Merkury – Tufi Team

Dla drużyny Merkury, mecz przeciwko Tufi Team był inauguracją czwartego sezonu w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Jak do tej pory udawało im się wszystko. Na początek – wygrana w drugiej lidze. Później – dwukrotne mistrzostwo pierwszej ligi. Jak będzie teraz? Teraz w pierwszej lidze pojawiły się drużyny, które mogą przełamać hegemonie drużyny Piotra Peplińskiego. To z kolei sprawia, że Merkury musi podchodzić do spotkań w obecnym sezonie z innym mentalem. Tu naprawdę nie ma miejsca na śmieszkowanie. Aby wygrać ligę trzeba wygrywać 3-0 niemal każdy mecz. Z tego też założenia wyszli dwukrotni mistrzowie SL3, którzy spotkanie potraktowali bardzo poważnie. Początek meczu należał jednak do ‘Tuffików’, którzy objęli prowadzenie 4-1. Po chwili wszystko wróciło jednak do normy i Merkury się ogarnęło doprowadzając do wyrównania. Dalsza część seta przebiegała pod dyktando zawodników ‘Pepisa’. Wygrana 21-14. W drugim secie, Merkury zaczął bardzo mocno. Po ataku debiutującego w drużynie Jakuba Wilkowskiego było 7-3. Po chwili na tablicy wyników było już 14-6 i emocje w secie zostały w zasadzie zabite. Pod koniec seta Merkury pozwolił sobie na sporo nonszalancji, która sprawiła że Tufi Team nadgonił kilka punktów przez co zmienił optykę na seta. Nie oznacza to jednak, że wygrana w tej partii przez faworyta była choć przez sekundę zagrożona. Czy było tak w 3 partii? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Merkury na półmetku seta prowadził 10-5, ale pod koniec seta rozegrali się ‘Tuffiki’. Finalnie nie udało im się jednak ograć rywala, który zgarnia pierwszy komplet oczek w sezonie.

Speednet – Eko-Hurt

Ależ to było meczycho. Już na rozgrzewce przedmeczowej przeczuwaliśmy, że będzie się działo. Po obu stronach zobaczyliśmy bowiem chociażby wywołanego do tablicy w zapowiedzi przedmeczowej – Wojtka Grzyba, który w meczu zagrał na…przyjęciu oraz Igora Ciemachowskiego, który w środowy wieczór zagrał tak, że po spotkaniu powinien trafić do pokoju antydopingowego. Kosmos. Pierwszy set rozpoczął się od wyrównanej walki po obu stronach siatki. Obie ekipy co rusz imponowały w ataku oraz obronie. W partii tej nie brakowało imponujących wymian. Walka łeb w łeb trwała mniej więcej do stanu 14-13 dla Speednetu. W tym kluczowym dla seta momencie pomylił się jeden z ‘Hurtowników’. Po chwili punkt dołożył Marek Ogonowski i na tablicy wyników mieliśmy trzypunktową różnice. Gdy wydawało się, że to Speednet wygra pierwszą partię, lepszy moment zanotowali gracze Konrada Gawrewicza, którzy wyszli nawet na prowadzenie 18-16, ale finalnie to Speednet zdołał dosłownie wyrwać punkt rywalom. Druga odsłona, patrząc na cały mecz przebiegała dość spokojnie. Już na początku seta, po zagrywce powracającego do drużyny Jakuba Klimczaka, Eko-Hurt objęło czteropunktowe prowadzenie. Te z czasem było coraz bardziej imponujące i pod koniec seta, po kilku atakach wspomnianego wcześniej Igora Ciemachowskiego gracze w białych koszulkach prowadzili już 18-10, co było jednoznaczne z tym, że po chwili obie drużyny zmieniły strony. O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set. Obie drużyny zdawały się mieć tego świadomość bo czasami można było odnieść wrażenie, że walczą o życie. Lepiej w trzecią partię weszli ‘Hurtownicy’, którzy objęli prowadzenie 7-3. Z przewagi nie nacieszyli się jednak zbyt długo, bowiem po chwili popełnili cztery błędy własne, które w konsekwencji przyniosły wynik remisowy (7-7). Przestój graczy w białych koszulkach trwał dla nich niestety dłużej. Ekipa w białych strojach zrobiła przejście dopiero w momencie, kiedy na tablicy wyników było 11-7 dla Speednetu. Przestój w tej partii nie zdarzył się bynajmniej tylko ‘Hurtownikom’. Po chwili Speednet pozazdrościł swoim rywalom i ze stanu 15-10, doprowadzili do sytuacji, że na tablicy wyników pojawiło się 16-16. Od tego momentu do samego końca, z obu stron trwała już wojna nerwów połączona z brakiem zrozumienia dla decyzji sędziowskich. Raz piłkę setową mieli gracze Speednetu (20-18), innym razem Eko-Hurt (24-23). Ostatecznie w końcówce więcej zimnej krwi zachowali ‘Programiści’, którzy mogą cieszyć się z pierwszej wygranej w sezonie. MVP? Sędz… Andrzej Masiak.

BES Boys BLUM – BH Rent MiszMasz

Na rozgrzewce przedmeczowej, po raz pierwszy od sezonu Jesień’19 Redakcja miała możliwość spotkania z graczami, którzy swego czasu reprezentowali pierwszoligową ekipę Intermarine. Tak jak pisaliśmy w zapowiedzi, gracze ci reprezentują obecnie ekipę BES Boys BLUM dowodzoną przez Ryszarda Nowaka. Jak zaprezentowała się ta bądź co bądź doświadczona drużyna? Cóż, mogło być lepiej. Po bardzo dobrym pierwszym secie wydawało się, że tak właśnie będzie. Gracze w szarych trykotach prezentowali się dobrze i ich rywal – drużyna MiszMasz nie miała specjalnie pomysłu jak sforsować zasieki rywali. Po wyrównanym początku (8-7) ‘Chłopcy’ zdołali dorzucić kilka punktów po których ich przewaga wynosiła już sześć punktów (14-8). Takiej zaliczki, tak doświadczeni gracze nie mogli roztrwonić. Finalnie BES Boys BLUM wygrało pierwszą odsłonę do 16. Drugi set był tym, w którym ‘Hotelarze’ zaczęli zdecydowanie lepiej grać. Już na początku partii zdołali wypracować sobie zaliczkę w postaci 4 punktów (6-2). Niestety dla drużyny Tomasza Walaskowskiego radość nie trwała zbyt długo. Po chwili na tablicy było już 6-6 i do stanu 17-17 mieliśmy walkę ‘punkt za punkt’. O tym, że to MiszMasz wygrał w końcówce zadecydowały trzy błędy własne BES Boys’ów. Ostatni set w myśl zasady ‘każdy kolejny lepszy’ był już pod kontrolą BH Rentu. Po wyrównanej pierwszej części seta, ‘odpalił się’ Mateusz Berbeka, który zdobył kilka asów serwisowych z rzędu i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Od wspomnianego momentu MiszMasz włączył ‘beast mode’ i jakiekolwiek argumenty rywali zostały w tym momencie wytrącone. Podsumowując – BH Rent MiszMasz notuje świetny początek sezonu, w którym zdobył pięć na sześć możliwych punktów.

Hydra Volleyball Team – Gonito Volley

Są w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta gracze, którzy doskonale nas znają i wiedzą, że nie mamy żadnych hamulców. Na przedmeczowej rozgrzewce jeden z zawodników przytoczył nam pewną opowieść z mitologii, w której Tygrys….zgwałcił Hydrę. Przyznamy szczerze, że wcześniej o tym nie słyszeliśmy i zastanawialiśmy się, czy ta historia może mieć swój sequel. Co by nie mówić byłaby to sporego kalibru niespodzianka, gdyż to ‘Bestia’ była faworytem spotkania. Początek meczu potwierdzał te słowa. Gonito w pierwszej partii oddawało swoim rywalom punkty za ‘free’. W Hydrze było z kolei więcej jakości co błyskawicznie przełożyło się na wynik 11-5. Tak pokaźna zaliczka wystarczyła do tego, by pętla zaciśnięta na tygrysiej szyi skutecznie odcięła im prąd i nie pozwoliła odwrócić losów seta. Początek drugiego seta wskazywał, że pogłoski o tygrysiej śmierci były przesadzone. Gonito Volley grało już dużo lepiej, popełniali mniej błędów i przez moment prowadzili wyrównaną grę z rywalami (4-4). Niestety dla nich nie trwało to zbyt długo, bowiem po chwili ponownie Hydra wrzuciła kolejny bieg i zdołała wyjść na prowadzenie (7-4). W dalszej części seta gra się wyrównała (10-10), ale w końcówce seta to Hydra ‘miała twardszego’ i ponownie to oni wygrali seta. Ekipie Gonito pozostało zatem powalczyć w trzecim secie. Ten zaczął się jednak podobnie jak drugi – od prowadzenia Hydry 7-4. Kiedy wydawało się, że epilog będzie podobny jak w drugim secie, Hydra miała przestój, który sprawił, że Gonito objęło prowadzenie (12-9). Wzięty przez kapitana ‘Bestii’ czas przyniósł pożądany efekt i po chwili Hydra wróciła jeszcze do gry, ale w końcówce nie była w stanie powstrzymać dobrze dysponowanych Kacpra Goszczyńskiego oraz powracającego po kontuzji z poprzedniego sezonu – Michała Konopki.

Bayer Gdańsk – DNV

Po wtorkowej konfrontacji, w których obie drużyny rywalizowały ze zmiennym szczęściem przyszedł czas na bezpośrednie starcie. Jako, że Bayer Gdańsk niedawno dołączył do ligi to jasnym jest fakt, że było to pierwsze spotkanie obu drużyn w rozgrywkach. Faworytem spotkania była w naszym odczuciu drużyna Bayer Gdańsk, która na tle utytułowanej drużyny Chilli Amigos zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Początek meczu zdawał się potwierdzać nasze predykcje. W nim dość aktywnym graczem okazał się Rafał Górski, który walnie przyczynił się do prowadzenia ‘Aptekarzy’ 13-3. W drugiej części seta, DNV zdołał odrobić kilka punktów, ale oczywiste było to, że nie są w stanie tego wyciągnąć. Druga odsłona to niemal identyczna historia. Również prowadzenie 13-3 i końcówka to gonienie wyników. Wynik końcowy? A jakże – taki sam. Im dłużej o tym myślimy tym bardziej czujemy się nieswojo. Ok, zostawmy to. Gdyby jednak w trzecim secie na tablicy wyników było 13-3 to chyba pojechalibyśmy na jakąś diagnozę na Srebrzysko. Trzeci set był jednak zupełnie inną historią. Kto wie czy ekipa Bayer Gdańsk nie pomyślała, że skoro w pierwszym i drugim secie weszli jak nóż w masło wystawione na słońce to i w trzecim będzie podobnie? Od początku tej partii obie drużyny szły łeb w łeb. W drugiej połowie seta to Bayer zdołał objąć kilkupunktowe prowadzenie (18-14), po którym wydawało się, że wygrana za komplet punktów jest formalnością. Nic bardziej mylnego. W końcówce spotkania bardzo aktywny i skuteczny po stronie DNV był Mikołaj Miotk. To właśnie po jego skutecznym ataku, DNV stanęło przed szansą na wygranie seta. Mimo piłki setowej sztuka ta im się ostatecznie nie udała. W końcówce to Bayer miał więcej szczęścia i finalnie to oni zgarniają komplet oczek.

Flota Active Team – Wolves Volley

Jeszcze przed pierwszym meczem Floty Active Team wokół drużyny Karoliny Kirszensztein wytworzyła się pewna ‘aura’. Dużo zawodników czy osób zainteresowanych rozgrywkami SL3 zastanawiało się czy nie będzie tak, że Flota przeżuje, połknie a na sam koniec doskonale wiecie co zrobi z projektem pod tytułem: 3 liga. W pierwszym secie dało się odnieść wrażenie, że uwierzyła w to również ekipa Wolves Volley. Flota nie miała większych problemów z tym, aby ograć swoich rywali. Z drugiej strony niech nie zwiedzie Was wynik, bo po nim można byłoby wywnioskować, że Wilki grały źle. Nie, to Flota zagrała koncert, który można było podziwiać. W drużynie niebieskich wyróżniali się Mateusz Wilczewski, co nie zdziwiło Redakcji, która pamięta jego występy z 1 oraz 2 ligi SL3, oraz debiutujący w rozgrywkach – Mikołaj Filanowski. To co nam jednak najbardziej zaimponowało to podejście Wilków, którzy po wysokiej porażce w pierwszym secie ‘nie obsrali zbroi’. Początek drugiego seta to prowadzenie Wilków…6-1! Po chwili Flota się jednak ogarnęła dzięki czemu na tablicy mieliśmy remis 8-8. Wilki nie chciały dawać jednak za wygraną i ponownie wyszli na kilkupunktowe prowadzenie (16-11) i kiedy wydawało się, że za chwilę wygrają oni seta doprowadzając do wyrównania w setach, dość mocno spięła się drużyna Floty. Efektem tego było doprowadzenie w końcówce do wyrównania (18-18). Mimo gry na przewagi, ostatecznie to Wilki wygrały doprowadzając do wyrównania. W trzecim secie Wilki dalej ‘jechały z tematem’, prezentując świetną jak na warunki trzeciej ligi organizacje gry. Po wyrównanej partii tym razem szczęście uśmiechnęło się jednak do Floty, która zdołała wygrać tę partię. Uważamy, że podział punktów był w tym spotkaniu jedynym sprawiedliwym wynikiem.