Na kilka minut przed rozpoczęciem meczu ze Speednetem, gracze AVOCADO nie byli największymi szczęściarzami w sali treningowej. Wszystko za sprawą tego, że byli oni świadkami tego, w jaki sposób zaprezentowała się Trójmiejska Strefa Szkód w meczu, w których ich rywalami była ekipa Szach-Matu. W skrócie – wygrana TSS komplikowała sytuację ‘Wegan’. Aby znaleźć się w grupie mistrzowskiej, AVOCADO musiało wygrać spotkanie ze Speednetem, co umówmy się – prostym zadaniem nie było. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia faworyta – Speednetu (9-5). Kilkupunktowa przewaga po chwili została jeszcze powiększona (16-10), co w konsekwencji oznaczało, że emocji w tym secie już na pewno nie zobaczymy. Tych, nie brakowało za to w drugiej odsłonie. Mimo, że na początku wydawało się, że Speednet zrealizuje scenariusz z pierwszego seta (8-5) to z czasem coraz lepiej zaczynali sobie radzić ‘Weganie’, którzy doprowadzili do wyrównania 11-11. Od tego momentu do ostatniego gwizdka sędziego w tej partii mieliśmy grę punkt za punkt, którą ostatecznie na swoją stronę przechylili ‘Weganie’. Należy zauważyć, że w końcówce tej partii obie drużyny miały swoje szansę na pomyślne zakończenie, ale szczęście w tym przypadku sprzyjało ‘Weganom’. Ostatni set nie był już tym, który będziemy wspominać po latach. Szczerze powiedziawszy, najciekawszymi momentami były… kłótnie z sędzią. Jako, że Redakcja w życiu przesędziowała niemal tysiąc spotkań (piłka nożna) to uważamy, że kartka pokazana nieco wcześniej ostudziłaby niepotrzebne emocje. Finalnie skończyło się wynikiem 2-1 dla Speednetu, co umówmy się, nie satysfakcjonuje żadnej ze stron. Mimo, że przez bardzo długi czas wydawało się, że AVOCADO zagra w grupie mistrzowskiej, na finiszu zostali wyrzuceni za burtę.
Dzień: 2021-10-13
CTO Volley – Gonito Volley
W siedzących na trybunach tygrysich łbach (głowach?) przed meczem zakiełkowała myśl. Skoro z CTO tak dobrze radzą sobie gracze Volley Kiełpino to czemu my mielibyśmy być gorsi? Cóż, wstydu nie było, myślimy że Gonito wracało z sali z podniesionymi głowami. Czy było jednak lepiej niż w przypadku Volley Kiełpino? Raczej nie. Tak czy siak, pewna parszywa seria, w której Gonito grało mecze z kosmitami dobiega końca. W przyszłym tygodniu ‘Tygrysy’ zagrają już z całkiem przyziemnym rywalem – drużyną BH Rent MiszMasz. Już dziś wiemy, że wskazanie faworyta tego spotkania nie będzie prostym zadaniem. Zanim do tego jednak dojdzie, w maksymalnym skrócie o tym, co działo się w trakcie spotkania z CTO. Mimo, że Gonito stosunkowo dobrze rozpoczęło tę partię (4-4) to z czasem rywale wymuszali na nich coraz większą liczbę błędów, przez co faworyzowana drużyna wyszła na zdecydowane prowadzenie i spokojnie wygrała tę partię do 11. W drugim secie, gracze Wojciecha Strychalskiego zagrali już zdecydowanie lepiej niż w pierwszym. Po bloku Jakuba Sulimy, gracze CTO wyszli na trzypunktowe prowadzenie 9-6, po czym nastąpiła gra punkt za punkt, co skończyło się rzecz jasna wygraną CTO do 17. W secie tym należy podkreślić naprawdę dobrą postawę graczy Gonito, którzy ‘nie obsrali zbroi’. Ostatnia odsłona to potwierdzenie tego jakże lotnego tekstu. Finalnie CTO wygrało tę partię do 16, a cały mecz 3-0.
Team Spontan – Prometheus
Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedziach, po godzinie 21:00 naprzeciw siebie spotkały się drużyny, które mają obecnie pewne problemy, a nawet, nie bójmy się tego użyć – są w kryzysie. Największym problemem Spontana, rzecz jasna poza wynikami, jest absolutny brak stabilizacji w składzie. Dość powiedzieć, że z wtorkowego meczu przeciwko Dzikom ze składu wypadło trzech graczy, których zastąpiło troje zawodników, którzy we wtorek nie zagrali. Taka sytuacja w obecnym sezonie jest w zasadzie nagminna, a jak wiadomo brak stabilizacji nie sprzyja budowaniu drużyny. Jeśli chodzi o ich rywali to sytuacja wcale nie jest lepsza. Brak wyników, zdaje się że nieco gorsza atmosfera niż ta, którą pamiętamy z zeszłego sezonu czy wreszcie stosunkowo wąska kadra to główne ‘wąskie gardła’, z którymi mierzy się obecnie Prometheus. Początek meczu rozpoczął się od wyrównanej walki z obu stron, którą obserwowaliśmy niemal całego seta (7-7, 11-11 oraz 15-15). Punktem kulminacyjnym przy stanie 16-16 był skuteczny atak Jakuba Kozłowskiego, po którym nastąpił błąd w ataku Prometheusa. Dzięki temu ‘Spontaniczni’ wyszli na dwupunktowe prowadzenie, którego już nie wypuścili i wygrali seta do 18. Drugi set, podobnie jak pierwszy, był bardzo wyrównany. Niemal identyczny był w nim również epilog, w którym dla odmiany – tym razem to Prometheus zachował więcej zimnej krwi (21-19), do czego walnie przyczynili się Vladyslav Bondar oraz Igor Kazello. Ostatni set i tym razem nie zawiódł. Scenariusz w tej partii był jednak nieco inny niż w dwóch poprzednich. O ile wtedy set był bardzo wyrównany i drużyny szły ‘łeb w łeb’, tak w trzeciej partii przez bardzo długi czas wydawało się, że to Prometheus wygra (11-6 czy 17-13). Niestety dla graczy z Ukrainy, mimo naprawdę pokaźnej zaliczki, Spontan w końcówce zdołał doprowadzić do wyrównania (19-19), by po chwili wygrać partię do 20. Decydujący cios zadał Rafał Krampa, dla którego był to dopiero piąty mecz w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta.
Trójmiejska Strefa Szkód – Szach-Mat
To jest wręcz niewiarygodne. Nie wiemy nawet jak to opisać słowami. Pisaliśmy o tym wielokrotnie, ale się powtórzymy. W wielkim skrócie – Trójmiejska Strefa Szkód rozpoczęła obecny sezon bardzo słabo. Po czterech rozegranych meczach, TSS miał cztery porażki i wszyscy, łącznie z Redakcją widzieliśmy ich już w strefie spadkowej. I co? TSS postanowił wygrać pięć kolejnych spotkań. Finisz w wykonaniu ‘Tuffików’ był wręcz niewiarygodny. W ostatnim meczu rundy zasadniczej, ekipa Mateusza Woźniaka rozbiła Szach-Mat 3-0. Co więcej, styl, w którym tego dokonali był naprawdę wielki, o czym napiszemy za chwilę. Obecna sytuacja w tabeli może się jeszcze zmienić i faktycznie TSS może wylądować jeszcze na aucie, ale tak czy siak. W naszym odczuciu mogą czuć się moralnymi zwycięzcami, bowiem zrobili wszystko, by znaleźć się w grupie mistrzowskiej. Teraz karty są w rękach innych graczy. Jeśli chodzi o sam mecz to drużyna TSS-u dość szybko przejęła inicjatywę. To oni objęli prowadzenie w pierwszym secie 10-5, dzięki czemu kontrolowali przebieg gry i wygrali partię do 14. Drugi set zbytnio się nie różnił. Szach-Mat popełniał zdecydowanie większą liczbę błędów własnych od swoich rywali, w efekcie czego przegrali do 15. Liczba zepsutych piłek czy zagrywek w pewnym momencie była wręcz zatrważająca. Ostatnia odsłona do stanu 8-8 była wyrównana, ale później to będąca ostatnio w świetnej formie ekipa Trójmiejskiej Strefy Szkód wyszła na prowadzenie 14-9. Taka zaliczka pozwoliła im na spokojne dowiezienie wyniku i wygranie seta do 16. Brzmi to dość niewiarygodnie, ale po wygranej TSS wskoczył na… trzecie miejsce spychając chociażby ‘Szachistów’. Ci drudzy, pod koniec rundy zasadniczej sami nawarzyli sobie piwa. Nadal wszystko w ich rękach, ale gdyby zabrakło ich w grupie mistrzowskiej to byłaby to ogromna niespodzianka.
Speednet 2 – Team Looz
Jako, że dziś – 14 października przypada święto oświaty i szkolnictwa wyższego Team Looz postanowiło w środowy wieczór celebrować wigilię tego wydarzenia i zabrali ‘Programistów’ na lekcję pod tytułem – jak grać w siatkówkę. Tak, Team Looz przy Speednecie w środowy wieczór wyglądał dokładnie tak, jak w popularnym serialu intelekt Profesora w porównaniu z intelektem Helsinki – dało się wyczuć różnicę poziomów. Początek meczu rozpoczął się zgodnie oczekiwaniami. Po dwunastym bloku w sezonie środkowego – Tomasza Swędy, Team Looz objęło prowadzenie 4-1. Trzy-czteropunktowa przewaga Looz utrzymywała się do stanu 12-8. Po tym czasie, gracze Radosława Sadłowskiego zrobili ‘odjazd z peronu’ zostawiając na nim osamotnionych graczy Speednetu. Wynik seta? 21-10. Druga partia była już nieco lepsza w wykonaniu ‘Programistów’, którzy zdołali ugrać trzy oczka więcej. Nie oznacza to rzecz jasna, że wygrana w secie była choć przez chwilę niewiadomą. Tuż po pierwszym gwizdku sędziego w tej partii to Team Looz objął prowadzenie i spokojnie wygrał tę odsłonę. Ostatni set był tym, w którym Speednet zagrał najlepiej, ale ponownie, jak miało to miejsce w pierwszym i drugim secie – na nic się to zdało. MVP meczu wybrany został Daniel Bąba, który przez cały mecz rozdzielał równo piłki, o czym świadczy liczba punktów zdobyta przez poszczególnych graczy.
Chilli Amigos – Letni Mental
Ok, wiadro pomyj zostało w ostatnim czasie wylane na ‘Mentalistów’. Wiecie jak to jest, jak ktoś odwali lipę, a później trzeba nad tym przejść do porządku dziennego? Udać, że było, minęło. Zostawiamy to, co było i jedziemy dalej. W środowy wieczór Redakcja czuła ze strony ‘Mentalistów’ te spojrzenia, ale cóż mamy zrobić? Czyż nie mieliśmy racji? Czy czepialiśmy się na siłę? Dziś, dla odmiany, musimy Was pochwalić. Rzecz jasna nie za pierwszego seta, bo była to bryndza, ale drugi i trzeci set był już ‘na sztywniutko’. Jesteśmy przekonani, że gdyby Mental grał tak, jak miało to miejsce w ostatnich dwóch setach to byliby oni drużyną, która mogłaby wygrać w trzeciej lidze z każdym. Dość powiedzieć, że w środowy wieczór, przy odrobinie szczęścia mogli ‘ogolić’ Amigos. Z kronikarskiego obowiązku wspomnijmy jednak o pierwszym secie. Chill wyszło na niego tak nabuzowane jak już dawno ich nie oglądaliśmy. Zanim ‘Mentaliści’ zorientowali się, co się dzieje, ich rywale prowadzili już… 11-2! Całe szczęście dla zdrowia psychicznego graczy w niebieskich koszulkach, z czasem gra się nieco wyrównała, w efekcie czego Letni zdobył 9 oczek. Drugi set to zupełnie odmieniona drużyna ‘Mentalistów’. Wreszcie główka z logo na koszulce zaczęła pracować. Czerwony mózg zaczął wreszcie działać. Drużyna przestała popełniać proste błędy i zaczęła wreszcie grać w siatkówkę. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Aby być zupełnie uczciwym musimy wspomnieć o tym, że wynik drugiego seta nie do końca odzwierciedla jego przebieg. Chilli prowadziło w końcówce 20-15, ale po serii ataków w aut, Letni zdołał nieco zniwelować stratę. O ile pierwszy był najgorszy, drugi lepszy, tak trzeci set w wykonaniu Mentalistów był zdecydowanie najlepszy. Po bardzo wyrównanym i zaciętym boju, w końcówce mieliśmy pasjonującą grę na przewagi. Finalnie, po tym, jak piłka ześlizgnęła się po palcach rozgrywającego Mentala – Michała Mysłka, ręce w geście triumfu podnieśli gracze Amigos.