Degrengolada Volley Gdańsk trwa w najlepsze. Gdyby zmagania w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta opisywał dziennik fakt, to prawdopodobnie powtórzyłby jedną z najgłośniejszych okładek po dwutysięcznym roku. Wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo, nie wracajcie do domu. Tak. Przypominamy, że wspomniana okładka wyszła po przegranym meczu Polaków na mundialu, kiedy ich rywalem był Ekwador. Szczerze? Czy tamta dyspozycja kadrowiczów w stosunku do oczekiwań na nich narzuconych była gorsza niż to, co wyczynia obecnie najbardziej utytułowana drużyna w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta? Mamy wątpliwości. Nie mówimy rzecz jasna o samym meczu z AVOCADO. Mówimy o całokształcie. Miarą tego, jak zdziadziała nam ekipa ‘żółto-czarnych’ jest to, że po przegranym spotkaniu zawodnicy tej drużyny rozważali, z kim mogliby zagrać potencjalny baraż. Cóż, nie wiem, na czym obecnie opierają swój optymizm ‘żółto-czarni’, ale jeśli się szybko nie ogarną to kto wie, mogą spaść bezpośrednio. Wiemy, że jest to mało prawdopodobne, ale czy kilka tygodni temu było prawdopodobne to, że znajdą się oni w grupie spadkowej? Mimo, że matematycznie Volley Gdańsk ma wciąż szansę na grupę mistrzowską to chyba nie wierzą w to nawet najbardziej szurnięte osoby. Co więcej, wydaje się, że właśnie za takie myśli zamykają ludzi w zakładach. Ok, dosyć o Volley. Skupmy się na AVOCADO friends. Nie wiemy, jak potoczy się druga część sezonu dla ekipy Arka Kozłowskiego. Niezależnie od tego wyrażamy mega szacunek dla tego, czego dokonali ‘Weganie’. Droga, którą przeszli od początku poprzedniego sezonu do teraz jest wręcz niewiarygodna. Obecnie – po ośmiu meczach ekipa ‘Roślinożerców’ ma 12 oczek i istnieje duża szansa na to, że znajdą się oni w grupie mistrzowskiej.
Dzień: 2021-10-06
BES-BLUM Kraken Team – Epo-Project
Możemy powiedzieć to oficjalnie – BES-BLUM Kraken Team gra obecnie zdecydowanie lepszą siatkówkę niż na początku obecnego sezonu. Ich problemem jest jednak to, że poziom całej ligi również poszedł bardzo w górę i jakby nie patrzeć, Kraken padł tego ofiarą. Nie można mówić, że gracze BES-BLUM się kompromitują czy przynoszą wstyd ich sponsorowi. Uważamy wręcz przeciwnie. Inne drużyny w lidze (nie chcemy wytykać palcami) powinny się od Bes-Blum uczyć wytrwałości, cierpliwości, dążenia do celu czy braku zniechęcania się. Jesteśmy niemal przekonani, że w podobnej sytuacji – 80% drużyn by się poddało. Mimo, że obecnie jest mało prawdopodobne, że Kraken zdoła się utrzymać to w oczach zawodników tej drużyny wciąż widzimy radość z gry, co nam mega imponuje. Pierwszy set meczu przyjaźni rozpoczął się od prowadzenia faworytów (Epo) 8-5. Mimo, że w dalszej części gracze z Żukowa prowadzili już 16-11 to nie ustrzegli się w końcówce nerwówki. Wszystko za sprawą tego, że Bes-Blum dzięki dobremu fragmentowi doprowadził do wyrównania 18-18. Końcówka, po bloku Adama Myślisza i zagrywce Damiana Kolki należała jednak do Epo, którzy wygrali seta do 19. Druga odsłona obyła się bez nerwówki w wykonaniu Epo-Project. Drużyna z Żukowa dość szybko wyszła na kilkupunktowe prowadzenie (11-7) i nie miała większych problemów z wygraniem seta do 15. Do pełni szczęścia, drużynie Epo brakowało ostatniego, wygranego seta. Od początku ostatniej partii na parkiecie trwała wyrównana walka. Mimo tego, po ataku Damiana Kolki na trzypunktowe prowadzenie (10-7) wysunęli się gracze Epo-Project. Drużyna Miłosza Szymczaka nie zdołała jednak zbyt długo cieszyć się z prowadzenia, bowiem po chwili podopieczni Ryszarda Nowaka doprowadzili do wyrównania 13-13. Trzynastka okazała się pechowa dla Epo, bowiem Kraken poszedł po chwili za ciosem i wysunął się na prowadzenie 17-15. Mimo, że Epo-Project zdołało doprowadzić do wyrównania to końcówka należała już do drużyny BES-BLUM, która po grze na przewagi wygrała seta do 20. Patrząc z perspektywy całego meczu, ten punkt im się zdecydowanie należał.
Oliwa Team – Volley Kiełpino
Spotkanie Oliwy z Volley Kiełpino zapowiadało się na jedno z ciekawszych spotkań w środowy wieczór. Po nieudanym początku sezonu drużyny z Kiełpina, część graczy niekorzystne wyniki zrzucała na fakt, że dotychczas rywalizowali oni z ligową czołówką. Cóż, z jednej strony trudno się z tym nie zgodzić. Volley Kiełpino grało już z pierwszą, trzecią, czwartą oraz piątą drużyną z ligowej tabeli. Z drugiej strony, przedostatnie miejsce w ligowej tabeli chluby drużynie Volley nie przynosiło. Mecz z Oliwą miał być punktem zwrotnym. Przypominamy, że Oliwa zajęła w ostatnim sezonie 12 miejsce, a na dodatek to gracze z Kiełpina mieli milsze wspomnienia z bezpośredniej rywalizacji. Początek meczu był wyrównaną partią (9-9). Wraz z kolejnymi akcjami zarysowywała się przewaga Oliwy, która zdołała wyjść na prowadzenie (14-10), którego nie wypuściła już do końca, wygrywając do 17. Druga odsłona w wykonaniu drużyny Dawida Karpińskiego była jeszcze lepsza niż pierwsza. Po wyrównanej pierwszej połowie seta (8-8) na prowadzenie swoją drużynę wyprowadził będący w kapitalnej formie – Maciej Pochyluk (12-9). Posiadając trzypunktową przewagę Oliwa nie miała większych problemów z kontrolowaniem przebiegu seta i w konsekwencji wygrania go do 15. Ostatni set rozpoczął się – a jakże – od wyrównanej walki obu drużyn (12-12). W odróżnieniu od dwóch pierwszych setów, tym razem to Volley Kiełpino zachował w końcówce więcej zimnej krwi, dzięki czemu zdołali oni wygrać do 18. Podsumowując. W całym meczu najbardziej zaskakujący był fakt, że wynik zawodów nas nie zaskoczył. Stawialiśmy na 2-1 dla Oliwy i takim też wynikiem zakończył się mecz.
Gonito Volley – MPS Volley
W zapowiedzi przedmeczowej skupiliśmy się na najmocniejszych stronach Gonito Volley – charakterze. Wydawało nam się, że tygrysy pokażą w środowy wieczór pazur, pojadą na fantazji, dzięki czemu kto wie, być może będą w stanie zdobyć punkt z faworytem. Scenariusz ten nie wydawał nam się wzięty z czterech liter, bowiem MPS Volley w obecnym sezonie miewał swoje problemy. Cóż, po środowym wieczorze wiemy, że nasze wyobrażenie o meczu można wyrzucić do kosza. Owszem, stawialiśmy na 3-0 dla MPS-u, ale nie przypuszczaliśmy, że wygrana przyjdzie im tak łatwo. Wyłączając trzeciego seta, co i tak jest w pewien sposób naciągane, wygrana drużyny Jakuba Nowaka nie była zagrożona ani przez chwilę. Można śmiało powiedzieć, że wygrała jakość. To, że była ona po biało-niebieskiej stronie siatki, nie ma chyba nikt wątpliwości. Pierwszy set był pod kontrolą MPS-u od momentu, w którym po ataku ‘Bercika’, MPS wyszedł na prowadzenie 10-7. Przewaga ta pozwoliła Miłośnikom Piłki Siatkowej na spokojne dowiezienie wyniku do końca. W drugim secie, MPS wyszedł na prowadzenie jeszcze szybciej niż w pierwszym. Wynik 10-4 nie pozostawiał złudzeń, która z ekip jest w środowy wieczór w lepszej dyspozycji. Sensacji w tej partii nie było – MPS wygrał ją do 14. Ostatnia odsłona była nieco bardziej wyrówna,na co wskazuje wynik. Prawdę mówiąc jest to jednak teoria dość mocno naciągana. W odsłonie tej to MPS prowadził grę, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie 19-14. W końcówce w drużynie w ich szeregi wkradła się jednak nutka nonszalancji, przez którą Gonito nadrobiło kilka punktów. Nie zmieniło to jednak obrazu meczu, w którym w pełni zasłużenie wygrali Miłośnicy Piłki Siatkowej. Sympatycy romantycznych historii o ‘kopciuszku’ podbijającym drugoligowe parkiety i spędzającym sen z powiek mocarnych drużyn, muszą odłożyć swe mokre sny na przyszłość.
DNV S*M*A*S*H – ACTIVNI Gdańsk
Są takie mecze, które dla ogółu mogą wydawać się bez historii. Dla dwóch graczy, którzy obecnie bronią barw drużyny Activnych Gdańsk, był to mecz szczególny. Mowa tu o przyjmującym – Sebastianie Pietrasie oraz środkowym – Mateuszu Wiśniewskim. Przypomnijmy, że zanim tych dwóch graczy trafiło do drużyny Activnych to występowali razem w ekipie… DNV S*M*A*S*H. Co ciekawe, jak wyliczył tygodnik kibica – sumarycznie dla drużyny z ulicy Łużyckiej wspomniana dwójka zagrała aż 203 sety. Pisząc wprost. Gracze ci są bardziej kojarzeni z występów w drużynie DNV niż Activnych Gdańsk. Początek meczu rozpoczął się bardzo zaskakująco. Po dwóch asach serwisowych Adama Pestki, ataku Błażeja Burdeńskiego oraz błędu jednego z graczy Activnych – DNV prowadziło 4-0! Po chwili wszystko wróciło jednak do normy i wygrała jakość. Activni mimo słabego początku prowadzili 8-5. Co więcej, przewaga ta ich nie zaspokoiła i finalnie wygrali oni seta do 12. Druga odsłona rozpoczęła się od prowadzenia wicelidera (9-3), po którym wydawało się, że nic ciekawego się już nie wydarzy. DNV z czasem próbowało odrobić straty. Po dwóch punktach Błażeja Burdeńskiego DNV zdołało zniwelować przewagę rywali do trzech oczek (16-13). Końcówka należała jednak do ekipy Artura Kurkowskiego, która wygrała seta do 15. Trzeci set to potwierdzenie trzecioligowej hierarchii. Szybki rzut oka i wszystko było jasne. Drużyna, która walczy o awans była zdecydowanie lepsza niż drużyna, która zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Finalnie Activni wygrali za komplet punktów i mogli z czystą głową przygotowywać się do spotkania z ‘Mentalistami’. Jeśli chodzi o ekipę DNV to zagrali oni o niebo lepsze spotkanie niż to sprzed tygodnia.