Z pewnością nie tak miał wyglądać środowy wieczór w przypadku Chilli Amigos. ‘Papryczki’ miały przyjechać na salę, odpękać swoje, pośmiać się, pogadać, a na koniec z poczuciem spełnionej misji wrócić do domu. Cóż, gracze Grzegorza Walukiewicza wypełnili ten plan niemal w 100%. Do pełni szczęścia zabrakło im jednego – kompletu punktów. Z drugiej strony, spotkanie z ‘Bombardierami’ mogło zakończyć się dla nich w dużo gorszy sposób. O ile w pierwszym secie Chilli szybko objęło prowadzenie (10-3) i w miarę bezproblemowo wygrało, tak w drugim zaczęły się tzw. ciężary. Przez większość drugiej partii zarysowała się delikatna przewaga Bomardierów, którzy wyszli na kilkupunktową przewagę (10-8, 14-11 oraz 17-14). Gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że to Bombardierzy sięgną po drugiego seta, przebudzili się gracze Chilli. Po punktowych atakach aktywnego – Krzysztofa Gasperowicza, ‘Amigos’ zdołali doprowadzić do wyrównania, a następnie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. To, co udało się drużynie Chilli Amigos w drugim secie, w trzecim już nie przeszło. Po bardzo emocjonującej trzeciej partii zakończonej grą na przewagi, po ostatni punkt sięgnęli gracze Bombardierów. Decydujący punkt asem serwisowym zdobył Dawid Piankowski. Na koniec warto podkreślić świetną atmosferę panującą w trakcie spotkania pomiędzy graczami obu drużyn. Podsumowując, zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w zapowiedzi. W meczu pomiędzy Chilli a Bombardierami ponownie nie narzekaliśmy na nudę.
Dzień: 2021-09-22
Speednet – Sprężystokopytni & Kitku
Po czterech porażkach odniesionych na inaugurację – drużyna Sprężystokopytnych stanęła do rywalizacji ze Speednetem. W naszym odczuciu to Speednet był faworytem tego spotkania. Z drugiej strony, wiedzieliśmy o pewnych problemach kadrowych, które w ostatnim czasie spadły na drużynę. Dodatkowo, mimo że atmosfera w drużynie Sprężystokopytnych & Kitku nie należy w ostatnim czasie do najlepszych to jednak z tyłu głowy mieliśmy jedną rzecz. Chodzi o to, że mimo porażek ‘Niebiescy’ nie grali jakiejś totalnej padaki, na której myśl chciałoby się wymiotować. Uważamy, że przy odrobinie szczęścia, S&K mogłliby mieć spokojnie kilka punktów więcej. Przyspoilerujemy Wam trochę, ale w środowy wieczór, przy odrobinie szczęścia, ‘Niebiescy’ mogli wygrać. Pierwszy set rozpoczął się jednak lepiej dla czwartej siły poprzedniego sezonu. Po bloku powracającego do drużyny po dłuższej przerwie Kacpra Iwaniuka, Speednet objął prowadzenie 8-5. Od tego momentu, do samego końca seta, ‘Różowi’ nie wypuścili już wypracowanej zaliczki i wygrali partię do 16. Zdecydowanie więcej działo się w drugim secie. Ten rozpoczął się lepiej dla ‘Różowych’. Co ciekawe, pierwszy punkt w tej partii dla Speednetu został zdobyty przez debiutanta w SL3 – Sławka Janczaka, który kilkanaście sekund wcześniej wszedł na parkiet. Po kilku akcjach, Speednet objął prowadzenie 6-3. Kilkupunktowa przewaga utrzymała się do połowy seta, kiedy Sprężystokopytni doprowadzili do wyrównania 13-13. Gdy w końcówce seta Speednet prowadził 20-17 wydawało się, że za chwilę będzie ‘po zabawie’. Niestety dla ‘Różowych’, nieco inny plan na wieczór mieli ‘Niebiescy’, którzy po dwóch atakach Michała Szymańskiego doprowadzili do wyrównania (20-20). W końcówce przypomniała o sobie żywa legenda amatorskiej siatkówki na Pomorzu – Andrzej Masiak i Speednet wygrał seta do 22. Ostatnia odsłona należała do Sprężystokopytnych. ‘Niebiescy’ objęli prowadzenie (13-8) i dowieźli je do samego końca. Jeśli chodzi o cały mecz, nie sposób nie wspomnieć o licznych kontrowersjach sędziowskich, o które obie ekipy miały sporo pretensji. Tak czy siak. Speednet wygrywa trzecie spotkanie z rzędu. Jeśli chodzi o Sprężystokopytnych to sytuacja drużyny w tabeli zaczyna być bardzo niebezpieczna.
CTO Volley – Dream Volley
Spotkanie z Dream Volley anonsowaliśmy jako najtrudniejsze, z dotychczasowych spotkań drużyny CTO w drugoligowych rozgrywkach. Czy tak faktycznie było? Cóż, jest to sprawa dyskusyjna. Dream Volley miał w tym spotkaniu swoje pięć minut i co do tego wątpliwości nie mamy. Z drugiej strony, kiedy CTO podkręcało tempo to gracze Mateusza Dobrzyńskiego nie mieli zbyt dużo do powiedzenia. Pierwszy set rywalizacji rozpoczął się od prowadzenia graczy w pomarańczowych trykotach. Co ciekawe, przy stanie 8-2 dla CTO, pięć punktów na swoim koncie miał Mikołaj Skotarek. W dalszej części seta przewaga CTO była na tyle duża, że w powietrzu pachniało meczem z Nielotami. Ostatecznie, rozmiary porażki zmiejszył środkowy Dream Volley – Jacek Kalwas, który był tak nakręcony na to spotkanie, że przybył na salę…we wtorkowy wieczór. Serio. Drugi set rozbudził w nas nadzieje, że nie będzie on jak wszystkie dotychczasowe. Obie drużyny od początku seta zdobywały punkt za punkt. CTO Volley zdołało wyjść na dwupunktowe prowadzenie dopiero przy stanie 14-12. Końcówka seta należała już do faworytów, którzy wygrali tę partię do 15. Ostatnia odsłona wyglądała już tak, jakby gracze CTO spieszyli się na domu. ‘Oranje’ ogolili w nim swoich rywali do 9. Wartym odnotowania faktem jest to, że po raz drugi tego dnia, najbardziej wartościowym graczem meczu został Mikołaj Skotarek, który zdobył dla swojej drużyny 21 punktów. KOSMOS.
Dream Volley – Dziki Wejherowo
Mimo, że w zasadzie kończymy czwarty tydzień rozgrywek to przed spotkaniem z Dzikami Wejherowo drużyna Dream Volley miała rozegrane na swoim koncie zaledwie jedno spotkanie. Na inaugurację, Dream Volley ograł innego z beniaminków – drużynę Allsix by Decathlon. W swoim drugim meczu zdawało się, że zadanie będzie nieco bardziej wymagające. Nie dość, że Dziki Wejherowo wygrały spotkanie z Allsix by Decathlon to kiedy już przegrywały z faworyzowanymi drużynami, prezentowały się naprawdę dobrze. Jako, że bardzo rzadko chwalimy drużyny, które przegrywają uwierzcie – coś musi być na rzeczy. Zanim rozpoczął się mecz, mieliśmy swoiste deja vu. Dziki jak to Dziki, wpadły na salę spóźnieni, przez co nie dość, że opóźnił się ich mecz to w dodatku kolejne, które były zaplanowane na późniejszą godzinę. Spotkanie rozpoczęło się od wysokiego prowadzenia Dream Volley (5-1, a następnie 9-3). Gdy wydawało się, że jest już w zasadzie pozamiatane, coraz lepiej zaczęli sobie radzić gracze w czerwonych koszulkach i sobie tylko znanym sposobem zdołali doprowadzić do wyrównania (16-16). Końcówka należała jednak do Dream Volley, w czym ogromny udział miał Jakub Perżyło, który w krótkim odstępie czasu dał swojej drużynie trzy oczka i walnie przyczynił się do wygrania seta do 18. W drugim secie, Dziki również prezentowały się korzystnie. W pewnym momencie prowadzili nawet (14-11), ale finalnie, otrzaskana z ligowymi zmaganiami ekipa Dream Volley najpierw doprowadziła do wyrównania (15-15), a następnie wygrała seta do 16. Ostatnia partia rozpoczęła się od wysokiego prowadzenia Dream Volley (12-5). Tak pokaźna zaliczka wystarczyła do tego, aby kontrolować przebieg seta. Nieco nerwowo zrobiło się pod koniec, kiedy siedmiopunktowa przewaga (18-11) stopniała do dwóch oczek (18-16), ale po chwili kropkę nad ‘i’ postawił Dariusz Tomaszewski i Dream Volley mógł cieszyć się z drugiego kompletu punktów w sezonie Jesień’21.
Trójmiejska Strefa Szkód – Eko-Hurt
Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w przedmeczowej zapowiedzi, w siedzibie Trójmiejskiej Strefy Szkód przed meczem z Eko-Hurt zamontowano drzwi obrotowe. Ze stałego składu, w związku z kontuzjami czy sprawami zawodowymi wypadli Piotr Watus, Łukasz Arciszewski, Marcin Dylowicz oraz Kamil Romański. Na ich miejsce, na placu gry zameldowali się nowi/starzy gracze w TSS-ie – Patryk Pleszkun oraz Kacper Buczkowski. Ponadto, na sypie zobaczyliśmy debiutującego w drużynie Marcina Jarosławskiego. Jak pech to pech. Nie dość, że zespół boryka się z problemami kadrowymi to na dodatek, już w pierwszym secie, kontuzji mięśnia dwugłowego nabawił się Patryk Pleszkun. W związku z tym, do końca meczu TSS musiał radzić sobie w szóstkę graczy. Patrząc na sprawę uczciwie trzeba Eko-Hurtowi oddać, że radził sobie od TSS-u lepiej, niezależnie od tego, czy ten grał w szóstkę czy siódemkę zawodników. Początek spotkania rozpoczął się idealnie dla ‘Białych’. Po punktowej zagrywce Pawła Dawczaka oraz ataku będącego w dobrej dyspozycji Sebastiana Rydygera, Eko-Hurt prowadził już 10-5. Przewaga wypracowana przez ‘Hurtowników’ wystarczyła do tego, by kontrolować przebieg seta i wygrać go do 16. O ile w pierwszym secie poszło stosunkowo gładko, tak w drugim Eko-Hurt miał prawdziwe ‘ciężary’. W pewnym momencie, po bloku oraz ataku Kacpra Buczkowskiego, Trójmiejska Strefa Szkód objęła prowadzenie 15-12. Po chwili Eko-Hurt zdołał doprowadzić jednak do wyrównania (15-15) i do samej końcówki mieliśmy walkę punkt za punkt. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali jednak ‘Hurtownicy’ i po bloku Konrada Gawrewicza wygrali seta do 20. Ostatnia odsłona nie była już tak emocjonująca jak środkowa partia. Po w miarę wyrównanej pierwszej połowie seta, w drugim więcej jakości zademonstrowali zawodnicy Eko-Hurt i wygrali seta do 15, a cały mecz 3-0. Dzięki kapitalnemu początkowi, gracze Konrada Gawrewicza rozsiedli się w fotelu lidera. Jeśli chodzi o TSS, najwyższy czas wziąć się do roboty.
CTO Volley – BH Rent MiszMasz
To już powoli przestaje być zabawne. Pośmialiśmy się, podroczyliśmy, ale uwierzcie. Zrobić opis meczu CTO Volley w drugoligowych rozgrywkach jest prawdziwym horrorem. Przecież opis każdego spotkania mógłby wyglądać tak samo, z tą tylko różnicą, że wynik w nagłówku byłby inny. Obecnie wydaje się, że CTO uprawia inną dyscyplinę sportu niż pozostałe drużyny w ligowej stawce. Czasami wygląda to tak, jakby Pan od włefu w szkole podstawowej postanowił zepsuć zabawę uczniom i wziął udział w konkursie siłowania się na rękę. Przed spotkaniami graczy w pomarańczowych nie zastanawiamy się czy CTO wygra, nie zastanawiamy się nawet czy wygrają do zera. Zastanawiamy się, czy przeciwnik zdoła ugrać w każdym z setów dziesięć oczek. Drużynie BH Rent MiszMasz z dyszki udało się wyjść dwukrotnie. Kto wie, czy nie udałoby się im również w trzeciej odsłonie, gdyby w składzie drużyny wystąpił absolutny lider drużyny – Mateusz Berbeka. Gracz ten w związku z kontuzją musiał odpuścić jednak mecz. W związku z tym MiszMasz musiał nieco przemodelować swoją taktykę i kilku graczy zobaczyliśmy na nietypowych dla siebie pozycjach. Podsumowując spotkanie – dla CTO był to kolejny nudny dzień w biurze. MVP spotkania wybrany został Mikołaj Skotarek. Na ten moment nikt jeszcze nie wiedział, jak ten atakujący zagra w drugim meczu…