Dzień: 2021-09-21

Wilki Północy – Team Looz

Po godzinie 21:00 do swojego piątego spotkania w sezonie Jesień’21 przystąpili gracze Team Looz. Jak do tej pory, ‘Czarne koszule’ wygrały trzy spotkania oraz zanotowały jedną porażkę. Mecz z Wilkami był zatem dla nich kluczowy. Jako, że margines błędu w trzeciej lidze zdaje się być naprawdę mały, ‘Czarni’ potrzebowali we wtorek kompletu punktów. Mecz rozpoczął się od wyrównanej walki obu drużyn (9-9). Z każdą piłką wataha jednak słabła i druga część seta należała zdecydowanie do Team Looz, którzy zaczęli zdobywać taśmowo punkty, przy czym trzeba sobie powiedzieć wprost – Wilki postanowiły pójść im w sukurs, oddając kilka piłek za darmo. Ostatecznie, pierwszy set zakończył się zwycięstwem faworyzowanej drużyny 21-13. Jeszcze lepiej Team Looz poradził sobie w drugim secie. Wyglądali na gości, na których wycie wilków nie robi żadnego wrażenia. Od początku drugiego seta na karuzelę te sympatyczne zwierzątka zabrali Tomasz Swęda wraz z Mateuszem Michalskim. Cóż, miała być miła przejażdżka, a pod koniec Wilkom zbierało się już na wymioty. Finalnie set zakończył się wygraną Looz do 10. O niebo lepiej Wilki zaprezentowały się w trzecim secie. Co więcej, przez długi fragment wydawało się, że w spotkaniu dojdzie do podziału punktów. Mimo tego, że Wilki prowadziły już 17-13 to w końcówce zamiast sami zdobyć cztery punkty, pozwolili rywalom na zdobycie ośmiu. Niebywałe.

Epo-Project – Sprężystokopytni & Kitku

‘Duma Żukowa’ przystępowała do spotkania z bilansem dwie wygrane oraz dwie porażki. Biorąc pod uwagę predykcje Redakcji przed rozpoczęciem sezonu, wynik taki można było odebrać jako niezły. Nie ukrywamy, że Redakcji wydawało się, że po dłuższej przerwie oraz tułaczce bez sukcesów, drużyna Epo-Project nie zwojuje raczej pierwszej ligi. Piąty pojedynek w sezonie SL3, z drużyną Sprężystokopytnych zdawał się być kluczowy. Albo ekipa poszłaby w górę i powalczyła o grupę mistrzowską, albo przegrałaby pojedynek i osunęła się w tabeli. W zapowiedziach meczowych wskazywaliśmy, że to właśnie Epo-Project będzie faworytem. Co ciekawe, nasz Ekspert – Maciej Kot wskazał, że Epo wygra to spotkanie w stosunku 3-0, czym wywołał niemałe poruszenie. Początek meczu był bardzo wyrównany. Jako pierwsi na trzypunktowe prowadzenie wyszli gracze z Żukowa (13-10). Trzypunktowa przewaga pozwoliła Epo na kontrolowanie boiskowych poczynań i wygranie pierwszej partii do 16. W drugiego seta lepiej weszli Sprężystokopytni. Po ataku Maćka Wysockiego ‘Niebiescy’ prowadzili 15-10 i spokojnie dowieźli wygraną do końca. O wygranej w meczu musiała zadecydować ostatnia odsłona. Trzeci set rozpoczął się podobnie jak dwa pierwsze – od wyrównanej walki. Jako pierwsi na prowadzenie wyszli gracze Epo-Project. Po dotknięciu siatki jednego ze Sprężystokopytnych, Epo prowadziło 10-7 i mimo wyrównanej końcówki, prowadzenia nie wypuścili do samego końca. Po spotkaniu, Epo melduje się na drugim miejscu w ligowej tabeli. Jeśli chodzi o Sprężystokopytnych to notują oni czwartą porażkę z rzędu. Mimo to, we wtorkowy wieczór zobaczyliśmy całkiem niezłą grę w ich wykonaniu.

Port Gdańsk – ACTIVNI Gdańsk

Szkoda, że w podsumowaniu pomeczowym nie możemy się skupić na wydarzeniach stricte sportowych. Mimo, że było to naprawdę dobre i wyrównane spotkanie to zostało to przykryte przez coś, czego nienawidzimy i czego nie chcemy oglądać. Zanim mecz się w ogóle rozpoczął, na przedmeczowej rozgrzewce kontuzji łydki nabawił się kapitan ACTIVNYCH Gdańsk – Artur Kurkowski. Pod koniec meczu z kolei, koszmarną kontuzję stawu skokowego odniósł z kolei lider Portu Gdańsk – Karol Polanowski. Jak zauważył rozgrywający ACTIVNYCH, łącząc obie drużyny w jedną mielibyśmy gotową nazwę – ‘Kontuzjovani Gdańsk’. Pisząc całkiem serio mamy nadzieję, że obaj Ci gracze dołączą szybko do swoich zespołów. Jeśli chodzi o samo spotkanie to zaczęło się ono zgodnie z predykcjami Redakcji. W pierwszej odsłonie to ACTIVNI prowadzili grę. O ile pierwsza część seta była w miarę wyrównana to w drugiej części ACTIVNI zdołali wyjść na prowadzenie (18-13) i finalnie wygrali go do 18. W drugiej partii inicjatywę przejął Port. Mimo, że ACTIVNI byli zdecydowanym faworytem – ‘Portowcy’ mówiąc kolokwialnie mieli to gdzieś. Gracze w granatowych koszulkach wyszli na prowadzenie 13-7, co pozwoliło im na kontrolę seta do samego końca. Finalnie, drużyna z doków po świetnej grze wygrała do 15. O zwycięstwie w meczu musiał zadecydować trzeci set. Kto wie, jak by się on potoczył, gdyby nie sytuacja przy stanie 15-15. To właśnie wtedy wspomnianej wcześniej kontuzji nabawił się Karol Polanowski. Portowcy przez chwilę rozważali czy dokończyć spotkanie, ale ostatecznie wyszli na parkiet i po zaciętej końcówce musieli uznać wyższość swoich rywali.

Hydra TSS Gdańsk – Oliwa Team

Jako, że przy okazji pierwszego meczu Hydry, parafrazowaliśmy słowa z oficjalnej zapowiedzi profilu tej drużyny, tym razem nie mogło być inaczej. Z wspomnianą zapowiedzią meczu nie sposób się nie zgodzić. Na profilu napisano bowiem, że mecz z Oliwą nie będzie horrorem i co do tego nie mamy wątpliwości. Trzymając się nomenklatury – był to dramat. Ok, być może jesteśmy zbyt surowi w naszych osądach, ale odpowiedzmy sobie wprost. Czyż podobne myśli nie kłębią się w głowach graczy Hydry (których notabene jest 11)? Powiedzmy sobie wprost. Jako Redakcja, kiedy drużyna zagra topowe spotkanie to o tym piszemy. Kiedy zagrają słabo jak we wtorkowy wieczór to również nie zamierzamy zakłamywać rzeczywistości. Symptomy tego, że nie jest to perfekcyjny dzień Hydry otrzymaliśmy już w trakcie spotkania z Volley Kiełpino. Mecz z Oliwą był tylko potwierdzeniem. Finalnie w spotkaniu z graczami Dawida Karpińskiego bestia poślizgnęła się na Oliwce i zaliczyła glebę. W opisie meczu skupmy się jednak na graczach z serca Gdańska. Nie wiemy, czy zgodzą się z nami sami zawodnicy, ale mecz przeciwko Hydrze był najlepszym spotkaniem Oliwy od 22 czerwca, kiedy to ograli drużynę Nielotów. Z drugiej strony zastanawiamy się, czy nie był to ich najlepszy mecz w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta ever. Ależ we wtorkowy wieczór to żarło. Przykładowo, Maciej Pochyluk będzie się śnił graczom Hydry przez co najmniej kilkanaście dni. Właśnie o takich indywidualnych występach zwykło się mówić w kontekście dnia konia. Podsumowując. Mimo, że w zapowiedzi przedmeczowej wskazywaliśmy, że to Hydra jest zdecydowanym faworytem spotkania to nie umknęła nam dobra dyspozycja Oliwy w obecnym sezonie. Ta we wtorkowy wieczór została udowodniona w najlepszy z możliwych sposobów. Brawo Panowie za wytrwałość. Jak widać, opłaca się czekać.

Volley Gdańsk – BES-BLUM Kraken Team

Nie ukrywamy, że tego to się nie spodziewaliśmy. Miało być gładko, miało być przyjemnie, miało być ‘bez lipy’ a tymczasem Volley Gdańsk dość niespodziewanie stracił jeden punkt w meczu z BES-BLUM Kraken Team. W zapowiedzi przedmeczowej pokusiliśmy się nawet o stwierdzenie, że bardziej prawdopodobne od wygrania Krakena jest pojechanie nad jeziorko i zobaczenie potwora z Loch Ness. Cóż, potwór wychylił na chwilę łeb (w drugim secie), ale zanim zdążyliśmy wyjąć aparaty, aby to uwiecznić, schował się pod taflą wody. Zostawiając już nasze złote myśli z boku. Pierwszy set był dość wyrównanym pojedynkiem do stanu 13-12. Po ataku oraz dwóch asach serwisowego środkowego – Michała Pysza, Volley Gdańsk wyszedł na prowadzenie 18-12 i kwestia tego, kto wygra w pierwszej partii, była rozstrzygnięta. Od początku drugiego seta zanosiło się na to, że Volley – jak to ma w zwyczaju – pozwoli rywalom rozwinąć skrzydła i wygrać partię. Nie ma co umniejszać graczom Krakena, dla których był to zdecydowanie najlepszy mecz w sezonie Jesień’21. Podopieczni Ryszarda Nowaka od początku partii wyszli na prowadzenie (5-3). W drugiej części seta, po ataku wspomnianego wcześniej kapitana było już 16-13 i po chwili Robert Skwiercz, skutecznym atakiem zakończył drugą partię, co sprawiło z kolei, że Kraken zdobył pierwszy punkt w sezonie. Taki wynik nie zaspokoił drużyny BES-BLUM, która wyszła na trzeciego seta z myślą o wygranej. W końcówce ostatniej partii, na tablicy wyników było 18-18. O zwycięstwie w meczu zadecydował element zagrywki. Na zepsutą zagrywkę Krakena, dwoma asami serwisowymi odpowiedział nowy gracz w drużynie Volley Gdańsk – Łukasz Jurczyk i szósty, bezpośredni pojedynek obu drużyn przeszedł do historii.

ZCP Volley Gdańsk – BES-BLUM Nieloty

Szczerze powiedziawszy – baliśmy się o Nielotów. Nie wiemy czy wiecie, (mamy nadzieję, że nie) jak to jest, kiedy na bliskie Wam osoby spada pasmo niekończących się nieszczęść, podczas których zastanawiacie się, jak oni sobie z tym wszystkim poradzą? Dokładnie takie myśli mieliśmy od kilku dni w kontekście drużyny BES-BLUM Nieloty. Drużyna ‘Pingwinów’ przystąpiła do spotkania z ZCP Volley Gdańsk tuż po bardzo dotkliwej porażce, która odbiła się szerokim echem w trójmiejskim światku siatkarskim. Nie jest łatwo po czymś takim wyjść na mecz z kolejnym faworytem do mistrzowskiego tytułu i zagrać bardzo dobre spotkanie. Jesteśmy niemal przekonani, że na dziesięć drużyn, dziewięć zareagowało by gorzej, niż zrobiła to ekipa Nielotów. Nie wiemy, czy przed meczem, w samochodach było pite z żółtych puszek, ale Nieloty pokazały prawdziwą moc z charakterem. Owszem, drużyna ‘Pingwinów’ przegrała spotkanie 0-3, ale po meczu mogli schodzić z parkietu z podniesionymi głowami dziobami. Pisząc ostatnie zdanie mówimy całkiem serio. Po trzecim secie, w którym Nieloty stanęły przed ogromną szansą na wygranie partii, zdaje się, że dość poważny błąd popełnił sędzia prowadzący zawody. W efekcie przyznania punktu drużynie ZCP Volley Gdańsk, BES-BLUM stracił szansę na jeden punkt w meczu. Nie wiemy, jaki próg bólu mają pingwiny, ale strata tego punktu mogła ich naprawdę zaboleć. ZCP Volley Gdańsk, mimo że z problemami to wygrywa piąte spotkanie z rzędu w stosunku 3-0 i melduje się na pierwszym miejscu w ligowej tabeli. Od kilku spotkań, w paru setach były jednak poważne sygnały ostrzegawcze. Jeśli w grze ZCP się coś nie zmieni, to kwestią czasu jest to, kiedy stracą oni punkty.

Port Gdańsk – DNV S*M*A*S*H

Mecz przeciwko drużynie DNV S*M*A*S*H miał być zaledwie przystawką przed głównym daniem, które miała godzinę później skonsumować drużyna Portu Gdańsk. Jakby nie patrzeć, ekipa z doków mierzyła się z rywalem, który nie wygrał w SL3 od ponad 20 spotkań. Co więcej, w obecnym sezonie gracze DNV nie zdobyli ani jednego punktu. Jak zapewniała w wywiadzie przedmeczowym zawodniczka DNV S*M*A*S*H – Alina Tumidajewicz, przyjdzie taki dzień, w którym zza chmur wyjdzie słońce. Trzeba to napisać wprost – w pierwszym secie drużyna DNV S*M*A*S*H zagrała zdecydowanie najlepszą siatkówkę w obecnym sezonie. Od samego początku gra obu ekip była niezwykle wyrównana. Dość powiedzieć, że maksymalna przewaga, jaką jedna z drużyn osiągnęła w secie była zaledwie dwupunktowa. W końcówce, przy piłce setowej dla Portu doszło do kuriozalnej sytuacji, w której jeden z graczy, w tracie zagrywki rywali podszedł do trybuny zaglądając do swojej torby. Na szczęście obyło się bez przykrych konsekwencji. Mimo tego, po kilku piłkach setowych obu drużyn, z wygranej partii cieszyli się gracze z doków. Trzeba jednak przyznać, że była to naprawdę udana partia DNV. Kolejne odsłony nie były już tak wyrównane i emocjonujące. Port Gdańsk wygrał je dość gładko do 14 oraz 13. Bardzo dobre zawody rozegrali Karol Polanowski oraz debiutujący w obecnym sezonie – Tomasz Bobcow. Obaj Ci gracze zakończyli zawody z piętnastopunktowym dorobkiem.

Hydra TSS Gdańsk – Volley Kiełpino

Zwycięzców, a w szczególności tych, którzy zgarniają komplet punktów nie wypada sądzić. Mimo to entuzjazm po spotkaniu z Volley Kiełpino, mając w pamięci to, co wydarzyło się w pierwszym secie, był dość umiarkowany. Nawiązując do słów z zapowiedzi meczowej na oficjalnym profilu drużyny Hydra TSS Gdańsk, spotkanie z Volley Kiełpino miało być puszczane dzieciom na dobranockę. Cóż, mamy nadzieje, że wszyscy Rodzice z Siatkarskiej Ligi Trójmiasta zrobili inaczej. W innym przypadku dzieci, oglądając pierwszego seta, mogły mieć w nocy koszmary, co z kolei sprawiłoby, że nierozważni Rodzice musieliby zmieniać rano pościel. W pierwszym secie to Volley Kiełpino przez bardzo długi fragment prezentował się lepiej. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia zawodników z Kiełpina (5-1). Mimo, że w dalszej części Hydra zdołała wyrównać (7-7), dalej prowadzili grę. Sytuacja odmieniła się w końcówce, w której rozgrywający Hydry dołożył kolejny blok w obecnym sezonie i Hydra miała piłkę setową (20-18). Gdy wydawało się, że zaraz drużyny zmienią strony, trzy punkty z rzędu zdobyli gracze z Kiełpina (20-21) i wydawało się, że to oni zakończą seta wygraną. W końcówce dwoma atakami z rzędu popisał się jednak aktywny w spotkaniu – Kacper Wesołowski i Hydra ostatecznie wygrała seta do 21. Drugi oraz trzeci set nie przyniosły już wielkich emocji. Faworyt zagrał w końcu tak, jak na faworyta przystało i pewnie wygrał oba sety do 13. Tak jak pisaliśmy – zwycięzców się nie sądzi, jeśli chcecie przeczytać osąd gry Hydry we wtorkowy wieczór zapraszamy do podsumowania meczu z Oliwą. Na koniec słówko o Volley Kiełpino. Jeśli drużyna Fabiana Polita w pozostałych meczach będzie prezentować się tak, jak w pierwszym secie z Hydrą to o ich formę można być spokojnym.