Dzień: 2021-09-02

BES-BLUM Nieloty – Volley Kiełpino

Bezpośrednie spotkanie pomiędzy Nielotami a Volley Kiełpino miało sprawić, że humory w jednej z drużyn ulegną znacznej poprawie. Cóż, po meczu wiemy, że nie będą to skrajne emocje. Nie jest bowiem tak, że Nieloty mają obecnie powody do hurraoptymizmu. Z kolei Volley Kiełpino nie ma powodów do tego, by najbliżsi musieli doglądać czy wszystko z nimi ok. Ba, zagrali oni o wiele lepiej niż miało to miejsce w meczu z ZCP Volley. Wracając jednak do meritum. Początek meczu rozpoczął się od trzech błędów BES-BLUM, które sprawiły, że ich rywale wyszli na prowadzenie (6-3). Mimo, że z czasem ‘Pingwiny’ zdołały wyrównać (9-9) to druga część seta należała do ich rywali. Set, na korzyść dla zawodników z Kiełpina atakiem zakończył były kapitan Ogrodników – Andrzej Pipka. Drugi set, podobnie jak pierwszy był wyrównaną partią do połowy. Po dwóch punktowych atakach Mateusza Wilczewskiego BES-BLUM Nieloty wyszło na prowadzenie, którego nie wypuściło już do końca seta. Ostatnia odsłona rozpoczęła się w wymarzony dla Nielotów sposób – od prowadzenia (7-2). Po bloku Łukasza Karbowniczka, gracze Mateusza Bone prowadzili już 19-10. W końcówce Volley Kiełpino zdołał podkręcić nieco swój wynik, jednak nie zmienia to postaci rzeczy, że w czwartek wygrała drużyna lepsza. Co ciekawe, drużyna Nielotów wystąpiła tego dnia w sześciu graczy, co nie zdarza im się stosunkowo często.

Szach-Mat – Sprężystokopytni & Kitku

W swoim drugim meczu w sezonie, po przeciwnej stronie siatki stanęli gracze Szach-Mat oraz Sprężystokopytnych & Kitku. Obie drużyny na inaugurację sezonu Jesień’21 przegrały swoje mecze ze złotymi oraz srebrnymi medalistami poprzedniego sezonu. Czwartkowy pojedynek rozpoczął się od kilku błędów graczy w niebieskich koszulkach, po których ‘Szachiści’ objęli prowadzenie 6-1. Po dwóch punktowych akcjach Macieja Wysockiego brązowi medaliści poprzedniego sezonu zdołali zminimalizować przewagę i doprowadzić do stanu (7-6). Mimo, że z czasem drużyna Dawida Kołodzieja zdołała ponownie wyjść na czteropunktowe prowadzenie (11-7) to druga część seta była już bardziej wyrównana. O tym, że to Szach-Mat wygrał pierwszą partię, zadecydowały dwa błędy rywali popełnione w końcówce. Drugi set to prawdziwa deklasacja. Po trzech punktach z rzędu środkowego – Sebastiana Kopiczko, Szach-Mat objął prowadzenie (5-2). W odróżnieniu od pierwszego seta – Sprężystokopytni nie byli w stanie odrobić straty. Zamiast dogonić rywali, pozwolili oni Szach-Matowi na rozwinięcie skrzydeł, co sprawiło, że finalnie nie zdołali w tym secie zdobyć nawet dziesięciu oczek. Ostatnia odsłona była na szczęście emocjonująca. Dość powiedzieć, że w trakcie seta żadna z drużyn nie zdołała wyjść na trzypunktowe prowadzenie. W końcówce, przy stanie 20-20 więcej zimnej krwi zachowali ‘Szachiści’, dzięki czemu zgarnęli komplet punktów. Sprężystokopytni z kolei przegrywają drugie spotkanie z rzędu z wynikiem 0-3. Jeszcze nigdy wcześniej gracze Macieja Kota nie mierzyli się z podobną sytuacją.

ZCP Volley Gdańsk – Prometheus

Stało się dokładnie to, o czym pisaliśmy w zapowiedzi. Wtorkowe spotkania ZCP oraz Prometheusa były ledwie preludium do tego, co wydarzyło się w czwartkowy wieczór. Wiedzieliśmy, że faworytem będzie ekipa Przemysława Wawera – ZCP, natomiast byliśmy przekonani, że drużyna Mykoli Pocheniuka postawi rywalom zdecydowanie bardziej wymagające warunki. Początek meczu rozpoczął się od walki punkt za punkt. Po ataku środkowego – Danylo Ignatenko drużyna z Ukrainy objęła prowadzenie (9-6), które utrzymywała do końcówki seta. Przegrywając 18-19 Volley Gdańsk odpalił tzw. ‘beast mode’ i po akcjach Konrada Gregorowicza, Daniela Koski oraz Mikołaja Lange zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Trzeba jednak przyznać, że pierwszy set był kapitalnym widowiskiem, którego życzylibyśmy sobie oglądać w drugiej lidze co mecz. Drugi set nie obfitował niestety już w takie emocje. Na początku tej partii Prometheus borykało się z problemami z przyjęciem, co sprawiło, że ZCP wyszło na prowadzenie 3-0. Z czasem gra się wyrównała (9-9), ale po bloku Dawida Glanera (12-9) Volley uzyskał znaczną przewagę, która sprawiła, że finalnie zakończyli seta z dziewięciopunktową przewagą. Ostatni rozdział rywalizacji znowu był niezwykle interesujący. Od początku seta trwała zażarta walka punkt za punkt, która doprowadziła nas do stanu (17-17). W końcówce sprawy w swoje ręce wziął niezawodny Przemek Wawer, który zdobył dwa oczka i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Finalnie Volley wygrało tę partię do 17, ale był to mecz, po którym z pewnością stwierdzili, że w drugiej lidze może być niekiedy ciekawie. A Prometheus? Po raz kolejny pokazali moc i charakter. Przed nimi z pewnością wiele pięknych chwil i zwycięstw w SL3.

EviRent VT – AVOCADO friends

Jest takie powiedzenie – ‘pycha kroczy przed upadkiem’. Nie żebyśmy coś sugerowali, ale czasami trudno nie odnieść wrażenia, że gracze EviRentu myślą, że wygrają mecz na stojąco. Często zdarza się, że wpadają na salę na minutę przed gwizdkiem sędziego. Nie inaczej było i tym razem. Mecz rozpoczął się od dwóch asów serwisowych Piotra Peplińskiego, który wygrał klasyfikację najlepiej zagrywających w poprzednim sezonie. Mimo, że w połowie seta zawodnicy w niebieskich koszulkach prowadzili już (11-7) to po chwili przegrywali (12-14). Był to kapitalny fragment drużyny Arkadiusza Kozłowskiego, którzy zupełnie zaskoczyli swoich rywali i jak doświadczona drużyna nie dali sobie prowadzenia odebrać, wygrywając seta do 17! W drugim secie ‘Niebiescy’ postanowili nieco zamieszać w swoim kotle. Na prawe przeszedł Radosław Konieczny, który zamienił się z Jakubem Klimczakiem. Zamiana ta nie odmieniła jednak wiele w grze drużyny. EviRent nadal miało ogromne ciężary, a ‘Weganie’ widząc, że przeciwnik jest w czwartkowy wieczór do ogrania, postanowili przeć do przodu. Po bardzo wyrównanym secie dotarliśmy do jego końcówki, w której przy stanie 20-20 doszło do sytuacji, w której po ataku jednego z graczy EviRent piłka powędrowała w okolice linii ograniczającej pole gry. Sytuacja ta wywołała ogromne kontrowersje w obu drużynach, przez co sędzia prowadząca zawody zdecydowała się powtórzyć akcję. W niej skutecznym atakiem popisał się Maciej Mozol i po chwili EviRent doprowadził do stanu 1-1, z czym nie mogli pogodzić się gracze AVOCADO. W trzecim secie ‘Weganie’ ponownie stanęli przed szansą na to, aby stać się drugą drużyną w historii SL3, która ma na rozkładzie obecnego mistrza. W drugiej części seta prowadzili już (14-11), jednak w końcówce bardzo dobrą grą blokiem popisali się przeciwnicy i to właśnie ten element był tzw. ‘game changerem’, który sprawił, że to EviRent wygrał spotkanie. Mimo to, ‘Wegan’ trzeba pochwalić za bardzo dobrą dyspozycję. Jakby nie patrzeć, obecnie są liderami pierwszej ligi.

Oliwa Team – MPS Volley

Tak jak pisaliśmy w zapowiedzi – najgorsze już za Oliwą. W czwartkowy wieczór ‘Oliwiacy’ rywalizowali bowiem z drugą ekipą, powszechnie uznawaną za kandydata do awansu. Cudu nie było – wynik 0-3, ale wyłączając trzeciego seta można śmiało powiedzieć, że wstydu również. Pierwszy set rozpoczął się od atomowej zagrywki Jakuba Nowaka, który wyprowadził MPS na prowadzenie 2-0. Po chwili nastąpiła seria zepsutych zagrywek po obu stronach, po której na tablicy wyników pojawił się wynik 5-2 dla debiutującej w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta drużyny. Większą przewagę, gracze MPS zdołali wypracować sobie nieco później, kiedy nowy nabytek MPS – Mateusz Behrendt zdobył dwa punkty z rzędu, wyprowadzając ‘Białych’ na prowadzenie 15-9. Przewaga ta sprawiła, że drużyny mogły już myśleć o drugim secie. Początek drugiego seta nie zwiastował nic dobrego dla graczy w czarnych trykotach. Miłośnicy Piłki Siatkowej (MPS) szybko wypracowali sobie przewagę (5-1), by po chwili ją powiększyć (16-7). Nie wiemy, co wydarzyło się od tego momentu, ale MPS na dłuższą chwilę stanął, co wykorzystali gracze w czarnych koszulkach. Po bardzo dobrym fragmencie w ich wykonaniu, przewaga MPS-u stopniała do zaledwie dwóch oczek. Kiedy wydawało się, że będziemy świadkami czegoś naprawdę wielkiego, emocje zabił Karol Masiul, który zdobył trzy punkty z rzędu i MPS mógł cieszyć się z wygrania drugiej odsłony. Dekoncentracja, którą zaobserwowaliśmy w drugim secie wywołała w zawodnikach z Malborka sportową złość, bowiem w trzeciej odsłonie byli stroną absolutnie dominującą, w efekcie czego rozgromili swoich rywali do 8.

Team Looz – DNV S*M*A*S*H

W zapowiedzi przedmeczowej wskazaliśmy, że prawdopodobnie drużyna DNV będzie miała problem ze skompletowaniem meczowej szóstki. Ostatecznie, do drużyny z Gdyni dołączył nowy zawodnik – Mateusz Kucharski i ekipa DNV mogła w komplecie przystąpić do spotkania. To rozpoczęło się od prowadzenia 5-2 faworyzowanej drużyny – Team Looz. Na ataki Tomasza Swędy próbował odpowiedzieć wspomniany wcześniej Mateusz Kucharski, ale było to zbyt mało, aby powstrzymać graczy w czarnych koszulkach. Ci, rozkręcali się z minuty na minutę, zdobywając taśmowo punkty. Drużyna DNV nie była w stanie przeciwstawić się swoim rywalom, w efekcie czego przegrali seta 9-21. Druga odsłona była już dużo lepsza w wykonaniu graczy z ulicy Łużyckiej. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że wraz z lepszą formą DNV przyszła słabsza dyspozycja graczy Team Looz, którzy popełniali masę niewymuszonych błędów, w efekcie których oddawali punkty swoim rywalom za darmo. Po wyrównanym początku drugiej partii Team Looz zdołał wyjść na czteropunktowe prowadzenie, które utrzymali do końca seta, wygrywając go do 16. Ostatnia odsłona nie przyniosła niespodziewanych rozstrzygnięć. Team Looz nadal miał ogromną przewagę na zagrywce, dzięki której w trakcie meczu zdobył aż trzynaście punktów. Dla kontrastu DNV zdobyło w tym elemencie zaledwie jeden punkt. Wracając do ostatniej partii – wypracowana na początku zaliczka (5-1) wystarczyła do tego, aby gracze w czarnych koszulkach mogli po chwili cieszyć się z pierwszego kompletu punktów w sezonie Jesień’21.