Dzień: 2021-07-20

Dream Volley – Oliwa Team

Przed spotkaniem z Dream Volley, Redakcja miała okazję chwilę porozmawiać z graczami Oliwy Team, którzy przed wtorkowym spotkaniem byli nastawieni optymistycznie. Zawodnicy przypomnieli, że kiedy w obecnym sezonie przegrywali to tylko raz nie udało im się zdobyć choćby punktu. Ten w meczu przeciwko Dream Volley był absolutnym planem minimum. Wszystko za sprawą tego, że ‘Oliwiacy’ wciąż nie mają zapewnionego utrzymania, a w dodatku ich ostatnie dwa spotkania to mecze przeciwko drużynie Szach-Mat oraz Letni Gdańsk. Zanim jednak do tych spotkań dojdzie, Oliwa Team musiała zmierzyć się z Dream Vollley i trzeba przyznać, że nie byli w tym spotkaniu faworytem. To, że wydawało nam się, że Oliwa przegra spotkanie to jedno, ale początek pierwszego seta, w którym Dream prowadził 9-1!! to drugie. Trzeba to napisać wprost – Dream Volley zmiażdżył, zgniótł, przeżuł i Bóg wie co zrobił jeszcze ze swoimi rywalami w pierwszym secie. Finalnie, ten zakończył się porażką Oliwy do 8. Mimo wszystko to nie zwiastowało jeszcze tragedii. Dla przykładu. W obecnym sezonie bywały już mecze, w których Oliwa przegrywała sety nie zdobywając przy tym dziesięciu oczek, by po chwili wygrać partię. Nie tym razem. Oliwa Team w drugim secie, podobnie jak w pierwszym była w rozsypce, a gracze Dream nie mieli dla swoich rywali litości i pokonali ich do 14. Trzecia odsłona to ponowna dominacja ekipy Dream Volley, która wygrała seta do 11, a cały mecz 3-0. Jako, że był to ostatni mecz w sezonie Dream musimy przyznać, ze krytykowaliśmy ich nad wyraz często. Dziś, ekipę w szarych koszulkach możemy tylko chwalić. Sześć punktów w dwóch meczach sprawiło, że chociaż na chwilę drużyna wskakuje na trzecie miejsce w tabeli i mimo, że to się zmieni to na koniec sezonu powiało wreszcie dawno wyczekiwanym optymizmem.
 

Chilli Amigos – Volley Kiełpino

We wtorkowy wieczór byliśmy świadkami pięknego epilogu przygody Chilli Amigos w drugiej lidze. Przypomnijmy, że przed meczem Chilli miało na swoim koncie dwanaście rozegranych spotkań, w których drużyna nie zdobyła ani jednego punktu. Ostatnim przystankiem w drugoligowej podróży ‘Amigos’ było Kiełpino. Zawodnicy Fabiana Polita przystępowali do spotkania po upokarzającej, poniedziałkowej porażce z przedostatnią drużyną w tabeli – ACTIVNYMI Gdańsk. W tym konkretnym przypadku upokarzający nie był sam wynik, ale styl, w którym drużyna zagrała. Mimo wszystko, przeciwko ‘Amigos’, drużyna Volley Kiełpino była murowanym faworytem do wygrania spotkania. Co ciekawe, w meczu przeciwko ‘Papryczkom’ wystąpiła trzecia przedstawicielka płci pięknej w drugiej lidze – Marta Kreft. Sam mecz rozpoczął się zdecydowanie lepiej dla drużyny z Kiełpina, która szybko wyszła na prowadzenie 9-3. Następnie było jeszcze brutalniej. Po serii przy zagrywce Roberta Sobisza na tablicy wyników pojawiło się 16-6 dla Volley Kiełpino. Ostatecznie, po kilku wymianach, Sebastian Muńko zakończył seta asem serwisowym i obie ekipy mogły przygotowywać się do drugiej partii. Ta, rozpoczęła się w wymarzony dla ‘Amigos’ sposób. Zanim się obejrzeliśmy, gracze w czerwonych koszulkach prowadzili już (8-2). Po bloku środkowego – Michała Kowalewskiego przewaga ta była już naprawdę potężna (11-3, a następnie 13-3). Nie ukrywamy, że wraz z Panią Agnieszką zastanawialiśmy się, czy Chilli będzie stać na to, by z chłodnymi głowami dowieźć wygraną do końca. Zadanie to okazało się bardzo wymagające. Dzięki mądrej grze zawodników z Kiełpina oraz dużej liczbie błędów własnych drużyny Grzegorza Walukiewicza, przewaga ‘Amigos’ topniała w zastraszającym tempie. W końcówce seta było już tylko 18-16, ale koniec końców ‘Papryczki’ zdołały wygrać tę partię do 18, po czym w ich szeregach nastąpiła eksplozja pozytywnych emocji. Prawdopodobnie ktoś, kto nie lubi sportu nigdy tego nie zrozumie. Jest takie powiedzenie, które wyraża to, co chcemy przekazać w 100%: ‘to trzeba przeżyć, żeby to zrozumieć, żeby w to uwierzyć’. Czytając te słowa, z pewnością ‘Amigos’, wyjątkowo zgodzą się z nami. Trzeci set, mimo, iż był bardzo wyrównany (13-13), ostatecznie padł łupem zawodników Volley Kiełpino, którzy wygrali go do 15.

Zmieszani – Team Looz

O tym, że Team Looz niemal pogrzebał swoje szanse na mistrzowski tytuł, pisaliśmy już przy okazji podsumowania poniedziałkowych spotkań. Patrząc czysto teoretycznie – chcąc podtrzymać mistrzowskie aspiracje, drużyna Team Looz powinna wygrać wtorkowe spotkanie, zdobywając przy tym komplet punktów. Tyle teoria. Praktyka była jednak taka, że rozmawiając z zawodnikami Looz przed spotkaniem dało się wyczuć, że ekipa zdaje sobie sprawę z tego, że mistrzowski tytuł jest już poza zasięgiem. To, o co można się wciąż pokusić to drugie miejsce, które daje bezpośredni awans do drugiej ligi. Początek meczu rozpoczął się od prowadzenia faworyzowanej drużyny Team Looz (4-1), które po ataku ze środka Hubera Pory urosło do rozmiarów 10-5. Gdy wydawało się, że Looz ma już kontrolę nad przebiegiem seta, zaliczyli oni przestój, który sprawił, że Zmieszani doprowadzili do stanu 11-9. Dalsza część pierwszej odsłony to wzajemne boksowanie się, które zaprowadziło nas do samej końcówki, w której nieco więcej błędów popełnili Zmieszani i to Team Looz cieszył się z wygrania tej partii. Drugi set, podobnie jak pierwszy, lepiej rozpoczęli zawodnicy w czarnych koszulkach. Po bloku Mateusza Pietrzykowskiego prowadzili oni już 6-3, a następnie 8-5, by po chwili roztrwonić przewagę i pozwolić rywalom na wyrównanie (10-10). Podobnie jak w pierwszym secie, tu również oglądaliśmy wyrównaną walkę do samej końcówki i podobnie jak w pierwszym, z happy-endem po stronie Team Looz. Trzeci set, a jakżeby inaczej, rozpoczęli lepiej zawodnicy w czarnych koszulkach. Po chwili jednak Zmieszani doprowadzili do wyrównania. Różnica pomiędzy trzecim setem a pierwszym lub drugim była jednak taka, że w końcówce to drużyna Edyty Woźny zachowała więcej zimnej krwi, dzięki czemu wygrała tę partię do 20.

Range Soft VT – Team Spontan

Przyznamy Wam szczerze, że takiego spotkania to my się nie spodziewaliśmy. W meczu było dosłownie wszystko – świetny poziom, gra na przewagi, kontrowersje sędziowskie czy wreszcie czerwona kartka dla jednego z zawodników. Mecz rozpoczął się lepiej dla Spontana, który szybko objął prowadzenie 5-1. W dalszej części Spontan prowadził już (12-8) i kiedy wydawało się, że spokojnie ‘dowiezie’ prowadzenie do końca, Range Soft po kilku atakach jednego z najlepszych atakujących ligi – Igora Kazello zdołał doprowadzić do remisu (13-13). Pierwsza partia była jednak dość szarpana i po chwilowym przestoju Spontan znowu odjechał na cztery punkty (17-13), by ‘Rangersi’ doprowadzili do wyrównania (18-18). Nie inaczej było wtedy, kiedy Spontan miał piłkę setową – zamiast skończyć partię 21-18, ‘Pomarańczowi’ pozwolili swoim rywalom doprowadzić do wyrównania (20-20) i po chwili to ‘Rangersi’ cieszyli się z wygrania tej partii. Drugi set rozpoczął się lepiej dla ‘Rangersów’. Po kilku atakach w out, drużyna Sławomira Kudyby prowadziła już (9-5) i przewagę utrzymywali aż do momentu, w którym na tablicy pojawił się wynik (16-16). W końcówce to ‘Rangersi’ nie ustrzegli się błędów, po których Spontan wyszedł na prowadzenie i doprowadził do wyrównania w setach. Ostatnia odsłona zaczęła się od mocnego uderzenia środkowego Range Softu – Karola Grajewskiego, który na początek posłał mocną bombę, by po chwili zablokować lidera Spontana – Damiana Urbanowicza. Te dwie indywidualne akcje wyprowadziły Range Soft na prowadzenie 3-0. Po chwili Spontan, po dwóch asach serwisowych Mateusza Skwarca, doprowadził do wyrównania (4-4). Od tego momentu, do samej końcówki, żadna z drużyn nie zdołała wypracować sobie dwupunktowej przewagi. Finalnie, jako pierwszym sztuka ta udała się ‘Spontanicznym’, którzy po kapitalnym meczu obu drużyn schodzili z parkietu jako zwycięzcy. Trzeba jednak przyznać, że w drugiej lidze już dawno nie oglądaliśmy tak dobrej i zaciętej rywalizacji.

Chilli Amigos – Dream Volley

Zarówno Chilli Amigos jak i Dream Volley miały na wtorkowy wieczór zaplanowane po dwa spotkania. Pierwszym z nich była bezpośrednia rywalizacja. Faworytem spotkania była rzecz jasna ekipa Dream Volley, która przybyła na halę treningową z frekwencją, której dawno w ich szeregach nie widzieliśmy. Mecz był dla Dream Volley istotny również z tego względu, że takiej marce, jaką w trójmiejskim światku siatkarskim jest ekipa Mateusza Dobrzyńskiego, najzwyczajniej w świecie nie wypada przegrywać pięciu spotkań z rzędu w drugiej lidze. Wtorkowy wieczór był zatem dniem, w którym koszmarna passa miała się wreszcie zakończyć. Być przykrym wspomnieniem, które z czasem gracze Dream mieli wyprzeć ze świadomości. Początek meczu zdawał się współgrać z założonym, przedmeczowym scenariuszem. Ekipa w szarych trykotach błyskawicznie wyszła na prowadzenie. Po dwóch asach serwisowych z rzędu Mateusza Bednarka, Dream prowadził już 12-4 i było wiadomo, ze w partii tej emocji już nie zobaczymy. Na plus w tej odsłonie trzeba zaliczyć z pewnością sześć punktów Dariusza Tomaszewskiego. Drugi set był najbardziej wyrównaną partią. Na początku tej odsłony doszło do kuriozalnej sytuacji, w której sędzia prowadząca spotkanie gwizdnęła błąd ustawienia drużyny Chilli Amigos, na co gracze tej drużyny… zaczęli się cieszyć. Po chwili, przyglądający się z boku kapitan drużyny w dość zabawny sposób, nazywając kolegów z drużyny ‘parówami’ przekazał im, że punkt został przyznany przeciwnikom. Wracając do wydarzeń sportowych – drugi set rozpoczął się od prowadzenia Dream (6-2). Mimo, że z czasem gra się wyrównała to finalnie, kropkę nad ‘i’ postawili gracze Dream Volley i wygrali partię do 18. Ostatnia odsłona nie przyniosła już większych emocji. Po wyrównanym początku (6-6) z czasem, Dream Volley narzucił rywalom swoje warunki i pewnie wygrał do 13.

Omida Team – Tufi Team

W zapowiedzi przedmeczowej, pisaliśmy o tym, że drużyna która wygra spotkanie będzie wciąż liczyła się w walce o podium rozgrywek. Taka sytuacja sprawiła, że obie ekipy podeszły do spotkania skoncentrowane i sfokusowane na wygraną. Mecz rozpoczął się od walki ‘łeb w łeb’ (10-10). Jako pierwsi na istotne prowadzenie (13-10) wyszli ‘Logistycy’. Po bloku Wojciecha Ingielewicza oraz asie serwisowym Jakuba Klimczaka wydawało się, że to Omida będzie kontrolowała przebieg tej partii. Z czasem Tufi Team zdołało jednak wyrównać (18-18) i po dobrej końcówce to drużyna Mateusza Woźniaka cieszyła się z wygrania tej partii do 18. Druga partia rozpoczęła się lepiej dla srebrnych medalistów poprzedniego sezonu, którzy po asie serwisowym Karola Masiula prowadzili już (6-2). Zaliczka wypracowana na początku seta wystarczyła do tego, by trzymać ‘Logistyków’ w bezpiecznej odległości i na koniec cieszyć się z wygrania seta do 16. Wszystko, co musieli zrobić gracze Tufi Team by zrealizować swój plan w 100% to wygrać trzecią partię. Trzecią odsłonę Omida Team rozpoczęła od roszady. Na przyjęcie przeszedł Dmytro Moroziuk, a na środek Sebastian Rydyger. Nie wiemy do końca jaki to miało wpływ na drużynę, ale to Omida prezentowała się w tej partii lepiej i szybko objęła prowadzenie (8-4). Przewaga z początku seta mimo, że raz się powiększała, a raz topniała to finalnie wystarczyła do tego, by to drużyna Konrada Gawrewicza wygrała ostatniego seta, w efekcie czego w meczu doszło do podziału punktów, który prawdę mówiąc – w 100% nie satysfakcjonuje żadnej ze stron.