Zmieszani już w ostatnim spotkaniu postanowili zerwać z łatką drużyny, która to, co najlepsze, prezentuje na początku. Obecnie ich postawa przypomina raczej tę, po której możemy napisać, że prawdziwą drużynę poznaje się po tym jak kończy, a nie zaczyna. Początek meczu nie należał do najlepszych w wykonaniu drużyny Edyty Woźny. Zmieszani przez długi czas nie mogli złapać rytmu, przez co to ich rywale prezentowali się lepiej. W połowie pierwszego seta drużyna DNV wypracowała sobie kilkupunktową przewagę (13-9), którą spokojnie dowieźli do samego końca i wygrali 21-15. Najciekawszym wydarzeniem tego seta był moment, w którym w jednym momencie do bloku wyskoczyło… aż czterech graczy Zmieszanych, czego nie zarejestrowali ani gracze DNV ani sędzia prowadzący zawody. Nie wiemy, co dokładnie wydarzyło się przed drugim setem. Obie drużyny zaprezentowały w nim zdecydowanie inne oblicze. Bardziej jaskrawy wydaje się tu oczywiście przykład drużyny DNV, która zagrała bardzo słabo. Ekipa popełniła masę błędów oraz miała spore problemy z wykończeniem swoich akcji. Często mówi się, że gra się tak, jak pozwoli na to przeciwnik. Zmieszani dla kontrastu popełniali tych błędów zdecydowanie mniej i zasłużenie wygrali partię do 8. Przed trzecim setem wydawało się, że DNV nie zdoła zagrać takiej bryndzy, jaką zaprezentowali w drugiej odsłonie. Ci, postanowili udowodnić niedowiarkom, że jednak się da. Było jak na tych memach w internecie. Coooo, ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo! Początek seta to przewaga Zmieszanych. Po asie serwisowym Macieja Grabana Zmieszani prowadzili już 10-4 i drużyna DNV musiała wziąć czas. Ten zamiast pomóc, tylko pogłębił kryzys, bowiem po chwili na tablicy wyników było już 19-11. Ostatecznie, drużyna DNV zdołała obronić kilka piłek meczowych, ale i tak przegrała seta do 15, a cały mecz 2-1.
POKAŻ MNIEJ