Pierwszym rywalem czwartej siły poprzedniego sezonu – drużyny Letni Gdańsk była ekipa AXIS, w której kapitanem jest Fabian Polit. W przerwie pomiędzy rozgrywkami doszło w zespole do pewnych roszad w składzie. Do drużyny dołączył między innymi Michał Niewiadomski i trzeba przyznać, że był to debiut pod wieloma względami wyborny. Z jego perspektywy zabrakło tego najważniejszego – wygranej jego drużyny. To, patrząc na wyniki z poprzedniego sezonu, kiedy ‘Letnicy’ gładko ograli swojego rywala 3-0, nie było tak absurdalne jak mogłoby się wydawać. O tym, że nie będzie to łatwa przeprawa, gracze w granatowych trykotach przekonali się już w pierwszym secie, kiedy to ulegli 19-21. Trzeba przyznać, że w zawodnikach Letniego wyzwoliło to sportową złość i kolejne odsłony grane były wyłącznie pod ich dyktando. Drugą partię ‘Letnicy’ wygrali do 14, czym wyrównali stan rywalizacji 1-1, by w decydującym o wygranej secie poprawić ten wynik i wygrać do 13. Wynik 2-1 gracze ‘Letniego’ mogą rozpatrywać w dwóch kategoriach. W pierwszej – bardziej optymistycznej powinni się cieszyć, że po pierwszej – nieudanej partii zdołali pokazać moc i charakter oraz ostatecznie wygrać spotkanie. Z drugiej, niedosyt związany z wygraną za zaledwie dwa punkty jest porównywalny do tego, kiedy kupiliśmy bilety na Coldplay, a na miejscu okazało się, że zamiast nich publikę będzie zabawiał Krzysztof Kiljański.
Dzień: 2020-08-31
Volley Gdańsk – Oliwa Team
Nie ukrywamy, że zastanawialiśmy się, jaka jest różnica pomiędzy drużyną, która wygrała wszystkie mecze w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta a ekipą, która dopiero co awansowała do elity. Cóż, jeśli komuś wydawało się, że graczom Oliwy w spotkaniu będzie towarzyszyła przypadłość, która jednoznacznie kojarzy się ze słowem ‘kaczka’, może czuć pewne rozczarowanie. Nie dość, że Oliwa nie spękała z faworyzowaną drużyną to jeszcze napędziła jej sporego stracha. Od początku spotkania to ‘Oliwiacy’ dyktowali warunki gry i prowadzili praktycznie do końcówki seta. Wtedy ‘Żółto-czarni’ przypomnieli sobie najwidoczniej poprzedni sezon i uznali, że strata punktu nie może im się przytrafić. Sobie tylko znanym sposobem dogonili przeciwników, by po raz pierwszy wyjść w tym meczu na prowadzenie 19-18 i po chwili wygrać seta. Druga odsłona była bardzo podobna do pierwszej. Po wyrównanym początku gracze Oliwy wyszli na prowadzenie. Przy wyniku, 15-9 wydawało się, że będą w stanie wyrównać stan rywalizacji. Nic bardziej mylnego. Ponownie, drugi bieg włączyli gracze w żółto-czarnych trykotach i po krótkiej grze na przewagi, przyjmujący drużyny Volley Gdańsk – Kuba Roszyk atakiem w samą linię zakończył partię 22-20 dla Volley. Animuszu świetnie spisującym się w dwóch pierwszych setach ‘Czarnym’ wystarczyło tylko do końca tej partii. W trzeciej odsłonie Volley Gdańsk nie pozostawił złudzeń, która drużyna była w poniedziałkowy wieczór lepsza i ograł rywala do 10. Mimo to uważamy, że Oliwa pokazała się z naprawdę dobrej strony i jesteśmy przekonani, że ich pierwszoligowe mecze dostarczą nam jeszcze sporo emocji.
Speednet 2 – Port Gdańsk
Spotkanie pomiędzy ‘Programistami’ a ‘Portowcami’ było już czwartą rywalizacją obu drużyn w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Przed meczem pisaliśmy, że ‘Portowcy’ mają patent na wygrywanie z ekipą Speednetu. W dotychczasowej historii spotkań ekipa Arkadiusza Sojko wygrała trzy, nie tracąc przy tym nawet seta. Jak do tej pory, najlepszy wynik seta gracze Speednetu osiągnęli 28 maja, kiedy to ugrali przeciwko ‘Portowcom’ szesnaście oczek. Sztukę tę powtórzyli już w pierwszym secie poniedziałkowego spotkania, w którym zaprezentowali się naprawdę dobrze. W spotkaniu po dłuższej przerwie od rozgrywek zobaczyliśmy Michała Konkela, który nie dość, że był wsparciem kolegów na parkiecie to dodatkowo bardzo żywiołowo dopingował i pomagał swoim kolegom w momencie, kiedy akurat znajdował się poza boiskiem. W drugiej odsłonie Speednet 2 zaprezentował się jeszcze lepiej niż w pierwszym. Przez długi czas, aż do samej końcówki wydawało się, że to właśnie oni wygrają tę partię. Niestety dla nich, po przeciwnej stronie siatki rewelacyjnie na zagrywce spisywał się Radosław Ługowski, który w końcówce seta sprawił, że drużyna wyszła z tarapatów, by ostatecznie wygrać tę partię do 18. W trzeciej odsłonie z ‘Programistów’ uszło już ciśnienie, w efekcie czego przegrali tę odsłonę do 11. Trzeba jednak podkreślić, że ze wszystkich czterech przegranych spotkań to właśnie w poniedziałek Speednet 2 zaprezentował się najlepiej i przy odrobinie szczęścia ‘Różowi’ mogliby się cieszyć z pierwszego punktu w sezonie.
Allsix by Decathlon – MiszMasz
W zapowiedzi przedmeczowej przewidywaliśmy, że drużyna MiszMasz ‘sroce spod ogona nie wypadła’ i będzie naprawdę mocnym graczem w nowym – trzecioligowym rozdaniu. W zasadzie już przedmeczowa rozgrzewka pokazała, że gracze MiszMasz raczej nie przedstawiali nauczycielowi zwolnienia na wuefie. Trzeba powiedzieć, że w spotkaniu zmierzyli się naprawdę godni siebie rywale. Z perspektywy czasu uważamy, że był to najciekawszy mecz poniedziałkowego wieczoru. Już w pierwszym secie obie drużyny zafundowały niezwykle emocjonujące widowisko. Gdy przy piłce setowej wydawało się, że Allsix wygra pierwszą odsłonę, sytuację dla MiszMasz atakiem w linię uratował debiutujący w lidze Mateusz Berbeka. Ostatecznie, to MiszMasz przechylił w tej partii szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Druga odsłona zaczęła się od serii dobrych zagrywek Pawła Woźniaka, z którymi rywale nie potrafili sobie poradzić i przy stanie 4-0 musieli poprosić o czas. W dalszej części seta gracze ze sklepu sportowego osiągnęli sporą przewagę 14-8 i wydawało się, że wygranie tej partii będzie tylko formalnością. Jeśli nieraz zastanawialiście się, jak emerytowane gwiazdy NBA potraciły gigantyczne fortuny to zachowując pewne proporcje odpowiadamy Wam, że da się. Na lekcję pod tytułem jak roztrwonić ogromną przewagę w drugim secie zaprosili nas gracze Allsix by Decathlon. Wiecie jak to jest. Kiedy MiszMasz odrabiał punkty i przewaga topniała to większość ludzi będących na sali wiedziała jak to się zakończy. Tego nie dało się powstrzymać. Ekipa Andrzeja Tararuja poczuła krew, wyczuła słabość swojego rywala i go, co tu dużo mówić, rozszarpała. Na tablicy widniał zatem wynik 2-0. W trzeciej odsłonie działo się najmniej. Dwu-trzy punktowa przewaga M&M utrzymywała się przez całą partię i ostatecznie drużyna w debiucie sięga po komplet oczek.
Epo-Project – BES-BLUM Kraken Team
Nie tak miała wyglądać inauguracja sezonu Jesień’20 w wykonaniu drużyny Epo-Project. Po ostatniej edycji, kiedy to ‘Zieloni’ zajęli czwarte miejsce, wydawało się, że wyzwoli to w graczach sportową złość i w spotkaniu z BES-BLUM postarają się udowodnić, że ten sezon będzie należał do nich. Jak wyszło to w praniu? Próbując zachować pełną powagę ujmiemy to najdelikatniej jak potrafimy. Wyszła kupa. Oczywiście nie pisalibyśmy tak gdybyśmy nie wiedzieli, że graczy Epo nie stać na lepszą grę. Chyba sami zawodnicy z Żukowa do końca nie rozumieją co się stało. O ile w pierwszej odsłonie gra Epo wyglądała całkiem przyzwoicie i coś zacięło się dopiero w drugiej odsłonie tej partii, tak w drugim secie to była istna katastrofa. Graczom Przemysława Walczaka nie wychodziło kompletnie nic, a ich przeciwnikom dla kontrastu w zasadzie wszystko. Poza wynikiem, gracze Epo mogli żałować, ze w hali Ergo Arena nie zgasło światło, a ponieważ tak się nie stało, kibice oglądali transmisję na ich fanpage’u na facebooku. Dość pastwienia się nad Epo – na pewno wrócą silniejsi. Trzeba oddać królowi to, co królewskie. BES-BLUM Kraken Team w poniedziałkowy wieczór prezentował się KA PI TA LNIE i był drużyną ulepioną z innej – lepszej gliny. Bardzo dobrą partię zagrali Arkadiusz Wasilewski oraz kapitan drużyny – środkowy Ryszard Nowak, do którego trafił tytuł najlepszego gracza meczu. Jeśli Kraken będzie prezentował w kolejnych spotkaniach taką formę to obecny sezon będzie zdecydowanie bardziej udany od poprzedniego.