Miesiąc: czerwiec 2020

Zapowiedź – MATCHDAY #14

Zwieńczeniem kolejnego tygodnia rozgrywek będzie sześć czwartkowych spotkań. Dwukrotnie na parkiecie zobaczymy Omidę, która ma dużą szansę na powrót na fotel lidera. Najciekawiej zapowiadają się wydarzenia w drugiej lidze. Przeżywający ogromny kryzys Mental Block podejmie drużynę 3city4students i dla jednych z nich będzie to okazja do przełamania.

Omida Team – Straż Pożarna Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr 1

Dla Omidy czwartkowy wieczór będzie podróżą w nieznane. Jak dotąd, jeszcze nigdy nie grała dwóch spotkań jednego dnia i zastanawiamy się, jak odbije się to na ich formie. Z tyłu głowy mamy to, że mecze w pierwszej lidze to jednak dość duży wysiłek, zarówno fizyczny jak i psychiczny. Jakby tego było mało ‘Logistycy’ grają w tym sezonie pod presją wynikającą z dużej szansy wygrania ligi. Owszem, presja ciążyła na nich również w poprzednim sezonie, kiedy w świetnym stylu wygrywali drugą ligę, jednak z tamtej ekipy pozostało tylko wspomnienie. W obecnym składzie możemy znaleźć zaledwie dwóch graczy, którzy w sezonie Jesień’19 bronili barw ‘Czarno-zielonej’ drużyny. Aby podtrzymać swoje mistrzowskie aspiracje, cel na czwartkowy wieczór jest tylko jeden – zgarnąć komplet punktów. Stawka jest spora, bowiem Volley wygrywając ze Strażą w poniedziałek w stosunku 3-0 wskoczył na pierwsze miejsce. Mecz będzie pewnym porównaniem, pojedynkiem korespondencyjnym między Volley a Omidą, choć wydaje nam się, że ogranie Strażaków do pięciu, jak zrobił to Volley w drugim secie jest nierealne. Nie dlatego, że Omida jest słabsza, a dlatego że Straż to bądź co bądź klasowa drużyna, której podobne wpadki zdarzają się nie częściej niż zaćmienie słońca. Parafrazując słowa piosenki Jolka, Jolka, której treść znają chyba najwięksi muzyczni ignoranci, następna taka porażka będzie może za sto lat.

Typ Redakcji: Omida Team

Typ Eksperta (Maciej Kot): Omida Team

Wirtualna Polska – Chilli Amigos

Godz.: 20:00, boisko nr 2

Po tym jak zaprezentowali się w środowy wieczór gracze Chilli Amigos to właśnie ich wskazujemy jako faworyta spotkania przeciwko Wirtualnej Polsce. Drużyna Grzegorza Walukiewicza mimo, że przegrała pojedynek z Craftveną to przynajmniej w dwóch pierwszych setach zagrała bodajże najlepszy mecz w obecnym sezonie. Owszem, po przegranej w drugiej partii z drużyny spadło ciśnienie, ale to nie powinno rzutować na ocenę ich gry. Mecz przeciwko Wirtualnej Polsce będzie dla ‘Papryczek’ zwieńczeniem czterodniowego maratonu, w którym drużyna miała do rozegrania aż trzy spotkania. Nieco żartobliwie napiszemy, że w przypadku drużyny Grzegorza Walukiewicza spotkanie oddzieli chłopców od mężczyzn. Graczy, którzy po raz trzeci w tym tygodniu wystąpią w lidze, będzie można pokazywać za wzór wszystkim pantoflarzom, dla których świat ogranicza się wyłącznie do ich domu i własnego biurka w pracy. Inną kwestią pozostaje fakt, jak gracze, dla których czasami ważniejsi od domu są AMIGOS, wytrzymają trudy tygodnia kondycyjnie. Nie mamy wątpliwości co do tego, że jednak dotychczasowe mecze dały im w kość i wcale nie bierzemy tu pod uwagę faktu, że pod pewnymi względami drużyna Chilli Amigos jest jedną z najbardziej doświadczonych ekip w lidze. Dlatego przestrzegamy ‘Papryczki’ przed lekceważeniem przeciwnika. Uważamy, że ‘Wirtualni’ to wciąż drużyna, która póki co gra poniżej własnych możliwości. Zwrotem – kluczem w poprzednim zdaniu było ‘póki co’. Czy Wirtualni będą w stanie dziś zaskoczyć rywali i przerwać passę trzech porażek z rzędu?

Typ Redakcji: Chilli Amigos

Typ Eksperta: Chilli Amigos

Mental Block – 3city4students

Godz.: 20:00, boisko nr 3

Zdanie, które najbardziej pasuje do obecnej sytuacji obu drużyn to: ‘kiedy jak nie teraz? Z kim jak nie z najbliższym rywalem?’ Powiedzieć, że sezon w wykonaniu obu drużyn jest nieudany to nic nie powiedzieć. Jak do tej pory, drużyny rozegrały łącznie jedenaście spotkań, z czego odniosły tylko jedno zwycięstwo. Padło ono łupem ekipy Mental Block, która wygrała spotkanie przeciwko DNV GL S*M*A*S*H. Jeśli chodzi o bezpośrednią rywalizację to będąc całkiem szczerym, nie cieszymy się na myśl o meczu. Owszem, wygrani w sposób znaczny poprawią sobie humory, ale dotychczasowe wyniki sprawiają, że drużyna która przegra może wpaść w pewne tarapaty psychiczne. Nadzieje, które towarzyszą obu ekipom zostały napompowane do tego stopnia, że przegrana zaboli jedną z drużyn bardziej niż moglibyśmy się tego spodziewać. Szanse na wygraną w spotkaniu będą dość wyrównane. Dodatkowo, żadna z drużyn nie będzie mogła narzekać na swój los związany z faktem, że zaledwie 24h wcześniej rozgrywali swój mecz. Obie drużyny rywalizowały bowiem w środowy wieczór i miały tyle samo czasu na regenerację. Jedno jest natomiast już pewne. Obojętnie jak potoczą się dalsze losy obu drużyn, spotkanie to będzie pierwszym z dwóch, które ekipy rozegrają między sobą. Do drugiego dojdzie niebawem – już w grupie spadkowej.

Typ Redakcji: Mental Block

Typ Eksperta (Maciej Kot): 3city4students

Omida Team – BES-BLUM Kraken Team

Godz.: 21:00, boisko nr 1

Kto wie jak wyglądałaby obecnie ligowa tabela, gdyby nie przegrana faworyzowanej drużyny Omidy w meczu z BES-BLUM Kraken Team? Spotkanie z pierwszej rundy, które odbyło się 28 maja 2020 r. jest dla Omidy wspomnieniem równie przykrym co obowiązek zakładania kalesonów do szkoły narzucony przez rodziców. Pomimo, że drużyna Konrada Gawrewicza wygrała pierwszego seta to nie zdołała w kolejnych odsłonach przeciwstawić się bardzo dobrej i zorganizowanej grze ekipy dowodzonej przez Ryszarda Nowaka i przegrała cały mecz 1-2. Wtedy, podobnie jak i teraz, o wyniku można mówić zestawiając przy nim takie słowa jak: szok, zaskoczenie czy niedowierzanie. Przed rewanżem jedna rzecz jest pewna – drużyna Omidy podejdzie do meczu ze stuprocentowym zaangażowaniem. Na szali jest bowiem coś znacznie więcej niż pojedyncza wygrana. To raczej kolejny krok w kierunku mistrzostwa, o którym mówi się coraz częściej i do którego, jak się wydaje, główny rywal Omidy – Volley nigdy nie miał tak daleko jak obecnie. Do wymarzonego celu jednak jeszcze bardzo kręta wyboista ścieżka. Jesteśmy przekonani, że mecz z BES-BLUM nie będzie dla Omidy spacerkiem. Skoro gracze Kraken wygrali trzy tygodnie temu to czemu mieliby nie powtórzyć tego w czwartek? Scenariusz ten nie jest tak nierealny jak mogłoby się co niektórym wydawać. Kraken w swojej historii już niejednokrotnie udowodnił, że jest w stanie rywalizować jak równy z równym nawet z największymi mocarzami w lidze. Czy tym razem może być podobnie?

Typ Redakcji: Omida Team

Typ Eksperta (Maciej Kot): Omida Team

Epo-Project – Speednet

Godz.: 21:00, boisko nr 2

Po dwudziestoczterogodzinnej regeneracji drużyny Epo-Project i Speednetu ponownie spotkają się na parkietach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Zaczyna się bowiem runda rewanżowa i los tak chciał, że dojdzie do rewanżu dzień po dniu. Środowe spotkanie padło łupem Speednetu, który w ostatnim czasie prezentuje się naprawdę dobrze. W dzisiejszym spotkaniu Speednet wystawi prawdopodobnie ten sam skład co wczoraj. Zapewne od rana w Żukowskich domach trwa analiza rywala i szukanie słabszych stron, które można wykorzystać. Zastanawiamy się czy wśród ‘Zielonych’ zobaczymy Czarka Labuddę, który w kilku meczach obecnego sezonu ‘robił różnicę’. Niezależnie od tego, Epo chcąc wziąć udany rewanż za środową porażkę, powinno odmienić swoją grę. Sami zastanawiamy się z czego to wynika, ale swoje bardzo dobre mecze przeplatają tymi, które są po prostu dużo słabsze. Środowe spotkanie należy zaszeregować zdecydowanie do tej drugiej grupy. Jeśli w czwartkowy wieczór padnie taki sam wynik jak wczoraj, Speednet wyprzedzi w tabeli swoich rywali, co jeszcze kilka tygodni temu wydawało się bardzo mało prawdopodobne. Z drugiej strony, jeśli tym razem wygrają gracze z Żukowa to z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa można będzie stwierdzić, że sezon zakończą na wyższej pozycji niż ‘Różowi’. Zostawmy jednak te matematyczne dywagacje, ponieważ na sam koniec zadecyduje boisko i słynna dyspozycja dnia. Czy Epo stać na to, by wziąć udany rewanż?

Typ Redakcji: Speednet

Typ Eksperta (Maciej Kot): Epo-Project

PROtotype Volleyball – Trójmiejska Strefa Szkód

Godz.: 21:00, boisko nr 3

Do tej pory drużyny Prototype Volleyball i Trójmiejskiej Strefy Szkód rywalizowały ze sobą dwukrotnie. Bilans po dwóch spotkaniach jednoznacznie wskazuje, kto będzie faworytem czwartkowego spotkania. Do dzisiaj Trójmiejska Strefa Szkód wygrała z ‘Transformersami’ wszystkie sześć rozegranych setów. Z dwóch zagranych do tej pory spotkań, bardziej wyrównane było to ostatnie – z 14 listopada 2019 r. Wtedy drużyna Tomka Nurzyńskiego postraszyła rywali, szczególnie w pierwszym i trzecim secie, kiedy to ‘Trójmiejscy’ wygrali dopiero po walce na przewagi. W spotkaniu, które zostanie rozegrane ponad pół roku później, nie za wiele się zmienia. TSS nadal będzie faworytem i nadal najbardziej prawdopodobnym wynikiem jest komplet punktów dla drużyny Patryka Plekszuna. Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że kto jak kto, ale akurat ‘Niebiescy’ mają nadzwyczajne problemy z wykończeniem przeciwnika. Sytuacja przypomina nam grę Mortal Kombat, w której ‘Trójmiejscy’ wcielają się w rolę gracza, który nie może ogarnąć pewnych sekwencji guzików i mając chwiejącego się na nogach rywala nie potrafi w sposób efektowny go wykończyć. Niby wygrywają, ale brakuje tego czegoś. Tak w obecnym sezonie było chociażby w meczu z BES-BLUM czy Strażą Pożarną. Jak będzie tym razem?

Typ Redakcji: Trójmiejska Strefa Szkód

Typ Eksperta (Maciej Kot): Trójmiejska Strefa Szkód

Matchday #13

Środowe spotkania nie zawiodły. Do bardzo ciekawych pojedynków, po których nastąpiło spore przetasowanie, doszło w drugiej lidze. Po dwóch wygranych na pierwsze miejsce wskoczyła drużyna Zmieszanych. Miejsce Oliwy w TOP5 zastąpiła drużyna SV INVICTA. W trzecioligowym meczu na szczycie górą była drużyna Range Soft VT, która pewnym krokiem zmierza w kierunku drugiej ligi.

Letni Gdańsk – Zmieszani 1-2 (21-16; 12-21; 17-21)

Całość meczu przypominała nam trochę sytuację, w której nieproszony gość wchodzi do naszego domu, plądruje go, opróżnia lodówkę, a na koniec wyciera sobie buty w ręcznik do twarzy. Gospodarz nieco oszołomiony takim stanem rzeczy początkowo tylko biernie się przygląda. Z czasem sytuacja ta powoduje w nim sporą frustrację, po której intruz zostaje pogoniony z domu i jakby tego było mało, niezbyt korzystnie wspomina całą sytuację. Pewnie zastanawiacie się o co nam chodzi, ale już spieszymy z wytłumaczeniem. W rolę gospodarza – stałego bywalca Siatkarskiej Ligi Trójmiasta wcielają się oczywiście Zmieszani. W pierwszym secie jak gdyby nigdy nic na parkiet wchodzi nowa drużyna (pierwszy sezon) i drużyna Edyty Woźny nie za bardzo wie co się dzieje. Dopiero po czasie starzy wyjadacze potwierdzają, że nie pozwolą sobie na to, aby w ich domu jakaś drużyna robiła im grandę i pewnie wygrywają drugiego i trzeciego seta. W drugim secie historia zatoczyła u ‘Letników’ koło. Zamiast owijać w bawełnę napiszemy wprost – zagrali piach. Sądzimy, że drużyna powinna poszukać przyczyn takiego stanu rzeczy, ponieważ często zdarza im się mieć w trakcie meczu seta, o którym gracze nie będą raczej opowiadać za kilkadziesiąt lat wnukom. Tak było w meczu z DNV, tak było w meczu z Oliwą, tak było i w środę ze Zmieszanymi. Tu chyba nie ma mowy o przypadku. A Zmieszani? Cóż… miło, znów Was widzieć!

Team Spontan – Oliwa Team 2-1 (16-21; 21-14; 21-17)

Zastanawialiśmy się, z jakim nastawieniem obie drużyny wyjdą na środowe spotkanie. Obie były po prestiżowych meczach, w których musiały uznać wyższość rywali. Stało się jasne, że drużyna, która przegra to spotkanie, wypadnie poza krąg ekip zajmujących obecnie miejsca premiujące grą w grupie mistrzowskiej. Tego samego dnia swój mecz rozgrywała bowiem szósta w tabeli INVICTA, która była zdecydowanym faworytem pojedynku przeciwko AXIS. Można było zatem przypuszczać, że gracze Sławomira Cichosza wykorzystają fakt, że w meczu Spontaniczych z Oliwiakami ktoś pogubi punkty i dzięki temu wskoczą do grupy mistrzowskiej. Pierwszy set zaczął się lepiej dla ‘Pomarańczowych’, którzy zdołali wypracować sobie przewagę 5-1 i wydawało się, że będą w stanie kontrolować przebieg tej partii. Nic bardziej mylnego, bowiem z każdą upływającą minutą Oliwiacy wyglądali coraz lepiej i dodatkowo co rusz wykorzystywali błędy Spontanicznych i to, że Ci mieli problemy z wyprowadzeniem ataku. Z tym po drugiej stronie siatki nie miał problemu Maciej Tyryłło, którego szczególnie w pierwszym secie nie było można zatrzymać. Ostatecznie, mimo sporej straty z początku seta, Oliwa Team wygrała pierwszą partię do 16. W przerwie pomiędzy setami doszło do małego przemeblowania pozycji poszczególnych zawodników. Maciej Kot przeszedł na przyjęcie, a w ataku zobaczyliśmy Karola Sękielewskiego. Taka taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę, bowiem ‘Spontaniczni’ prezentowali się już zgoła inaczej i wygrali drugą partię w sposób przekonujący. W trzecim secie wygrała drużyna, która popełniała po prostu mniej błędów. Nie bez znaczenia w końcówce seta była dobra zagrywka rozgrywającego Team Spontan – Sławka Kudyby, która odrzuciła Oliwiaków od siatki, po czym ciężko było skończyć jakiś atak. To pozwoliło wypracować kilkupunktową przewagę, której ‘Spontaniczni’ już nie wypuścili.

3city4students – DNV GL S*M*A*S*H 0-3 (13-21; 17-21; 16-21)

Znacie historię, w której osiołek przez swe gapiostwo wpada do studni i nie ma za bardzo pomysłu jak się z niej wydostać? Jak wiadomo, jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Jakby sama sytuacja nie była wystarczająco beznadziejna to w pewnym momencie ludzie postanawiają zasypać studnię, ponieważ uznają, że nie będzie im już potrzebna. Nie zwracając uwagi na bohatera naszej historyjki wrzucają do wielkiej dziury a to deski, a to kamienie, a to inne śmieci. Nasz biedny osiołek co rusz otrzymuje kolejne ciosy po głowie i kiedy wydaje się, że jego koniec jest już naprawdę bliski, ten wykorzystuje sytuację i początkowo swoje beznadziejne położenie z czasem przekuwa w korzyść. Jego mądrość, spryt, a przede wszystkim determinacja doprowadzają do sytuacji, w której osiołek wspina się po wrzuconych przez ludzi deskach, kamieniach i innych przedmiotach, by na koniec wydostać się ze śmiertelnego potrzasku. Czemu o tym piszemy? Ano dlatego, że w rolę osiołka w beznadziejnej sytuacji widzimy obecnie graczy 3city4studens, którzy co rusz otrzymują ciosy spadające na głowę, ale gdy tylko będą wytrwali, obróci się to na ich korzyść. W środowy wieczór musieli uznać wyższość drużyny DNV GL, co wielkim zaskoczeniem nie było. Gracze z Gdyni od pewnego czasu prezentują się naprawdę wybornie. Gdyby nie przespany początek sezonu, dziś znajdowaliby się zapewne w tabeli o kilka miejsc wyżej. Mecz przeciwko 3city4students był pod ich kontrolą od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Największy opór ‘Studenci’ stawili w ostatniej partii, w której ugrali szesnaście punktów. To było jednak za mało, aby pomyśleć o pierwszym punkcie w sezonie.

Mental Block – Zmieszani 0-3 (14-21; 10-21; 8-21)

Planem minimum na środowy wieczór w wykonaniu Zmieszanych było ugranie co najmniej czterech oczek. Po tym, gdy dość niespodziewanie zdołali ograć wicelidera – drużynę Letniego Gdańska, do zrealizowania planu zostały dwa oczka. Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia i drużyna Zmieszanych przystąpiła do spotkania z myślą, że zamiast 2-1 musi to być 3-0. Jako, że pierwszy mecz był dość wymagający i kosztował Zmieszanych sporo sił, Ci pozwolili odpocząć trochę Kubie Wałdochowi, Michałowi Kocbuchowi oraz Radosławowi Pacyńskiemu. Na parkiecie, po raz pierwszy tego dnia pojawiła się za to Sandra Michalak, która zaliczyła bardzo udany występ na rozegraniu. Jej dobre wystawy sprawiły, że BLOCK Mentala miał spore problemy z przewidzeniem, którym skrzydłem zaatakują gracze Edyty Woźny. Gracze tacy jak Michał Grzenia czy Tomek Kamola nie zwykli marnować takich ciasteczek, dzięki czemu i jeden i drugi co rusz zdobywali punkty dla swojej drużyny. Gdy dołożymy do tego bardzo dobrą zagrywkę Zmieszanych, z którą Mentaliści mieli tego dnia problemy to wychodzi nam gotowy przepis na sukces. W tym elemencie najlepiej sprawowała się kapitan drużyny Edyta Woźny, która zdobyła na zagrywce trzy punkty. Jeśli chodzi o ‘Mentalistów’ to widać, że zespół nadal szuka formy. Ponadto, w drużynie po raz pierwszy wystąpił Mateusz Sokołowski, ale nie był on w stanie odmienić jej oblicza. Okazję do przełamania ‘Mentaliści’ będą mieli już dzisiaj. W czwartkowy wieczór zmierzą się z ostatnią drużyną w tabeli – 3city4students.

Craftvena – Chilli Amigos 2-1 (16-21; 22-20; 21-11)

Mało brakowało, a nasza zapowiedź przedmeczowa stałaby się obiektem drwin połowy Trójmiasta. Wszystko dlatego, że napisaliśmy w niej, że nie trzeba być wielkim uczonym, aby odgadnąć kto jest faworytem tego spotkania. Chodziło nam oczywiście o drużynę Craftveny. Nie wiemy, co zadziało się w głowach Chilli Amigos po przeczytaniu tej zapowiedzi, ale możemy tylko zgadywać, że ich twarze wyglądały dokładnie tak, jak kolor koszulek meczowych większości graczy ‘Papryczek i Przyjaciół’. Na spotkanie wyszli jak po swoje i patrząc na to, jak wyglądał pierwszy set, pisząc wprost – nie mogliśmy wyjść z podziwu. W drugiej części pierwszego seta gościem, który zrobił różnicę był kapitan drużyny – Grzegorz Walukiewicz. Poza nim wśród Chilli Amigos świetnie zaprezentował się Krzysztof Gasperowicz, dla którego był to najlepszy indywidualny występ w lidze. Wspomniana dwójka przy współpracy kolegów z drużyny zdołała wygrać jedynie pierwszego seta. Drugi, bardzo wyrównany potoczył się szczęśliwie dla Craftveny. Gdy po asie serwisowym Daniela Gołuńskiego na tablicy widniał wynik 15-10 dla Chilli, ich wygrana wisiała w powietrzu. Nie do końca rozumiemy sekwencję zdarzeń, bowiem po chwili ‘Papryczki’ roztrwoniły wypracowaną mozolnie przewagę i ‘Rzemieślnicy’ wyrównali na 18-18, a następnie wygrali seta. Sytuacja ta w sposób wyraźny zdemotywowała graczy Grzegorza Walukiewicza, bowiem w trzeciej odsłonie nie byli już w stanie nawiązać rywalizacji z ‘Czarnymi’. Ci wrócili w trakcie spotkania z dalekiej podróży i przewidujemy, że taka sytuacja może wpłynąć na drużynę w sposób mobilizujący.

Speednet 2 – DCT Gdańsk 0-3 (11-21; 17-21; 18-21)

Jeśli przed spotkaniem mielibyśmy upatrywać szans Speednetu 2 na powtórzenie osiągnięcia wyniku przeciwko Wirtualnej Polsce – czyli zdobycia choć jednego oczka to mecz przeciwko drużynie DCT Gdańsk był jednym z głównych kandydatów do osiągnięcia tego celu. Skąd taka opinia? DCT Gdańsk jest drużyną, która potrafi wygrać z bardzo silnym rywalem, a jednocześnie potrafi zawieść w meczach, gdzie na papierze ten rywal jest słabszy. W przypadku drużyny z ulicy Kontenerowej dyspozycja dnia ma kluczowe znaczenie w kontekście osiąganych wyników. Mimo to, całą naszą narrację z tego opisu, po pierwszym secie można byłoby wyrzucić do kosza. DCT było w nim drużyną znacznie lepszą, a ‘Programiści’ nie byli w stanie im poważnie zagrozić. Początek seta to szybko wypracowana przewaga ‘Kontenerowców’, która co rusz była sukcesywnie powiększana. Tu należy postawić kropkę i powiedzieć sobie wprost, że Speednet zbytnio nie utrudniał ‘Kontenerowcom’ osiągnięcia tak dużej przewagi. Nawet gdy ‘Różowi’ dobrze przyjmowali piłki, a rozgrywający rozdzielał je na skrzydła to finalnie brakowało wykończenia akcji w postaci udanego ataku. W drugim secie odnieśliśmy wrażenie, że ‘Różowi’ uznali, że nie taki rywal straszny jak go malują i postanowili trochę powalczyć. Takie podejście od razu dało efekty, bowiem przez długie fragmenty toczyła się wyrównana rywalizacja. Ostatecznie, w drugim secie DCT wygrało do 17, ale ‘Programiści’ mogą tego żałować. Czasami w ich meczach bywają momenty, kiedy drużyna staje przed dużą szansą i popełnia bardzo proste błędy jak np. zagrywka prosto w siatkę. Trzeci set był jeszcze bardziej wyrównany niż drugi. Finalnie, podobnie jak to miało miejsce w środkowej partii i tę wygrali gracze dowodzeni przez Piotra Kochanowskiego. Zawodnik ten plasuje się na trzecim miejscu klasyfikacji wszechczasów w zdobytych punktach. W meczu przeciwko Speednetowi 2, poza tytułem MVP dołożył aż 13 punktów. To, co jednak ważniejsze to trzy punkty dla drużyny, dzięki którym DCT wskakuje na piąte miejsce w ligowej stawce.

AXIS – SV INVICTA 0-3 (11-21; 13-21; 18-21)

Przed meczem jasne stało się, że drużyna INVICTY będzie za wszelką cenę chciała sięgnąć po komplet punktów. Zrealizowanie celu oznaczało, że drużyna na finiszu zmagań w sezonie zasadniczym wskoczyłaby na miejsce, które dawałoby jej pewny udział w grupie mistrzowskiej.  Od początku meczu gracze Sławomira Cichosza narzucili przeciwnikom swoje warunki. Patrząc na wynik, ale także przede wszystkim na grę obu drużyn, szczególnie w pierwszej odsłonie widać było naprawdę dużą dysproporcję. Gdy pod lupę weźmiemy Radosława Koniecznego to, nikogo nie obrażając, jednoznacznie widać, że gość ulepiony jest z zupełnie innej gliny. Radek był absolutnie nie do zatrzymania i zachowując proporcje wyglądał dokładnie tak, jak wyglądałby Lionel Messi podczas meczu w lidze szóstek w Żukowie. INVICTA to jednak cała drużyna, która nie dała szans rywalowi w pierwszym secie i wygrała go do 11. Druga partia dla AXIS zaczęła się jeszcze gorzej niż ta pierwsza i po chwili na tablicy wyników pojawiło się 13-4 dla INVICTY. W dalszej części seta, cytując młodszą część  graczy w SL,3 AXIS się nieco ogarnęło, ale i tak nie było w stanie zagrozić swoim przeciwnikom. Ostatnia odsłona była najbardziej wyrównana, ale trzeba powiedzieć to sobie wprost – INVICTA kontrolowała i tę partię. W secie pozwalali sobie na nieco nonszalancji i grający w drugiej linii Mateusz Chyl co rusz pokrzykiwał do Marcina Nowickiego, aby ten grał ‘pipe’a’. Pod koniec meczu zrobiło się trochę nerwowo. AXIS prawie doskoczyło do swojego rywala, w efekcie czego ich przeciwnicy w końcówce musieli dwukrotnie wziąć czas. Mimo pewnych problemów INVICTA zdołała wyjść z opresji i wygrać seta do 18 i cały mecz w stosunku 3-0.

Speednet – Epo-Project 3-0 (21-17; 21-17; 21-19)

Środowy mecz pomiędzy Speednetem a Epo-Project był pierwszą odsłoną dwumeczu, do którego dojdzie na przełomie dwóch dni. Mecz rozgrywany w środowy wieczór był dość zaskakujący jeśli spojrzymy na przedmeczowe zapowiedzi oraz typy Redakcji oraz Eksperta. Ponadto, wskazywała na to najzwyczajniej w świecie tabela. Owszem, wiedzieliśmy że Speednet notuje w ostatnim czasie eksplozję formy, aczkolwiek uznaliśmy, że pewne wygrane w stosunku 3-0, których dokonała drużyna Epo w dwóch ostatnich spotkaniach sprawią, że zespół będzie chciał pójść za ciosem. W tym konkretnym przypadku skończyło się na samych chęciach i patrząc na całą sytuację z boku musimy powiedzieć, że Epo nie miało po prostu wystarczających argumentów. Swojej słabszej dyspozycji ‘Zieloni’ nie mogą tłumaczyć brakiem najlepiej punktującego gracza drużyny – Cezarego Labbudy, ponieważ w drużynie rywali również zabrakło lidera – Kapcra Iwaniuka. Oba zespoły musiały sobie zatem poradzić bez nich. Speednet w ataku wystawił Macieja Zielińskiego i była to chyba przemyślana decyzja. Gracz ten zdobył 10 punktów i został MVP tego spotkania. Co do przebiegu samego meczu, Epo przypominało raczej swoje wydanie z nieudanego meczu przeciwko Omidzie niż przeciwko Prototype czy Straży Pożarnej. Już na początku pierwszego seta popełniali masowo błędy, co zapewniło ‘Różowym’ prowadzenie 14-6. Po tym, co wydarzyło się później, drużynie Speednetu należy się nagana. Chodzi oczywiście o fakt, że zespół prawie roztrwonił swoją przewagę, lecz ostatecznie udało im się dowieźć wynik do końca. Drugi set był dość nietypowy. Speednet prowadził w nim już 7-1, by zaledwie po chwili Epo zdołało dogonić rywala i doprowadzić do remisu 11-11. Ostatecznie, Speednet zdołał w końcówce osiągnąć przewagę, której tym razem nie wypuścili. Ostatnia odsłona to walka punkt za punkt od pierwszej do ostatniej piłki w meczu. Tym razem ponownie zwycięsko wyszli z niej gracze w różowych trykotach i to oni mogli cieszyć się z kompletu oczek.

Range Soft VT – Allsix by Decathlon 3-0 (21-14; 21-19; 21-18)

Na środkowym boisku o godzinie 21:00 doszło do pojedynku wagi ciężkiej. Zagrali ze sobą lider oraz wicelider klasyfikacji. Pierwsze spotkanie tych drużyn, rozegrane na inaugurację ligi, wygrali gracze Range Soft w stosunku 2-1. Plan nakreślony przez zawodników Allsix by Decathlon zakładał całkiem inny wynik, bowiem ewentualna przegrana sprawiłaby, że droga do mistrzostwa będzie bardzo mocno utrudniona, a kto wie czy nawet nie niemożliwa do pokonania. Mecz zaczął się lepiej dla tych pierwszych. Drużyna Mykoli Kisa szybko wypracowała sobie dwupunktową przewagę, która była kontynuowana do połowy seta. Później ‘Żółto-czarni’ zdołali włączyć drugi bieg i wygrać seta do czternastu. Decydująca o zdobyciu kolejnego oczka w tabeli była kiwka Evgena Sikorskyego. Po tym jak w dotychczasowych spotkaniach Range Soft zdołał wypracować sobie jedno oczko przewagi nad Decathlonem i dodatkowo wygrać z nimi pierwszego seta stało się jasne, że aby drużyny zrównały się punktami gracze Rafała Liszewskiego musieliby wygrać kolejne dwa sety. Po zawodnikach ze sklepu sportowego było widać chęci, determinację i wolę walki, ale zarówno w drugim jak i trzecim secie, zabrakło chyba po prostu umiejętności. Mówi się, że lepsza od sztucznej uprzejmości jest szczera prawda i my się z tym w pełni zgadzamy. Uważamy, że na chwilę obecną Range ma po prostu więcej argumentów i dlatego wygrało dwa bezpośrednie spotkania. Po rozegranym meczu ‘Żółto-czarni’ mają na swoim koncie dwadzieścia punktów i cztery oczka przewagi nad drugim w tabeli Decathlonem. Do końca zostało im sześć spotkań i chyba w drużynie powoli chłodzą się szampany.

Zapowiedź – MATCHDAY #13

Wchodzimy w decydującą fazę w kontekście podziału drugiej ligi na grupy mistrzowską oraz spadkową. W środę dojdzie do ciekawych spotkań Letniego Gdańska ze Zmieszanymi oraz Team Spontan z Oliwa Team. Mimo takich drugoligowych klasyków najciekawsze spotkanie odbędzie się w trzeciej lidze. Tam zmierzą się obecny lider – Range Soft VT z wiceliderem – Allsix by Decathlon. Kto wie, pomimo etapu sezonu być może będzie to mecz decydujący o mistrzostwie.

Letni Gdańsk – Zmieszani

Godz.: 19:00, boisko nr 1

Kolejny hit w drugiej lidze, kolejny z udziałem Letniego Gdańska. Tym razem ekipie Michała Mysłka przyjdzie rywalizować z drugą siłą poprzedniego sezonu drugiej ligi – Zmieszanych. Ci mają w ostatnim czasie swoje kłopoty. Drużyna przegrała dwa z trzech ostatnich spotkań, a w kontekście umiejętności, możliwości czy wreszcie ambicji samych graczy, scenariusz ten był dość zaskakujący. Ponadto, gdybyśmy mieli wskazywać faworyta najbliższego spotkania, kilka tygodni temu bez wahania wskazalibyśmy drużynę Edyty Woźny. W ostatnim czasie ‘Letnicy’ przekonali do siebie chyba największych niedowiarków. ‘Granatowi’ wygrali w ostatnim czasie trzy spotkania z rzędu za trzy punkty, dzięki czemu awansowali na drugie miejsce w ligowej tabeli. Ewentualna wygrana nad kolejnym rywalem niemal na pewno zagwarantowałaby graczom ‘Letniego’ miejsce w grupie mistrzowskiej. Z drugiej strony o osiągnięcie tego celu naprawdę nie będzie łatwo. Wydaje się, że Zmieszani wykorzystali już limit gorszych spotkań przypadający na jeden sezon. Nie zrozumcie nas źle, ale wydaje nam się, że drużyna Edyty Woźny jest zbyt klasową i doświadczoną ekipą, aby przegrać trzy z czterech spotkań. Ewentualna kolejna przegrana sprawiłaby, że o grę w grupie mistrzowskiej musieliby drżeć do samego końca, co jeszcze na początku sezonu wydawało się nierealne. Jak widać, mobilizować drużyny na to spotkanie nie trzeba. Jak poradzi sobie Letni w momencie kiedy to właśnie ich Redakcja wskaże jako faworyta tego elektryzującego meczu?

Typ Redakcji: Letni Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Letni Gdańsk

Team Spontan – Oliwa Team

Godz.: 19:00, boisko nr 3

Do środowego spotkania przystępują drużyny, które musiały uznać w poniedziałek wyższość rywali. Spontaniczni po jednostronnym pojedynku przegrali z Letnim Gdańskiem, natomiast Oliwa, mimo że zaprezentowała się dużo korzystniej, musiała uznać wyższość AVOCADO friends. Powiedzieć o tym meczu, że będzie niezwykle istotny z punktu widzenia obsady drużyn w grupie mistrzowskiej to nic nie powiedzieć. Na chwilę obecną wysoce prawdopodobny scenariusz to ten, w którym zabraknie w niej jednej z dwóch drużyn, którym przyjdzie rywalizować o godzinie 19.00 na boisku nr 3. Skąd to prawdopodobieństwo? Czyhająca za nimi drużyna SV INVICTA, która ma na koncie tyle samo punktów rozegrała już wszystkie mecze przeciwko drużynom z TOP5 i podczas gdy zespoły w tej grupie będą boksowały się o punkty, Invicta rozegra spotkania z rywalami będącymi od nich niżej w tabeli. Teoretycznie łatwiejszy terminarz i fakt, że dojdzie jeszcze do co najmniej kilku spotkań w TOP5 sprawia, że INVICTA ma bardzo komfortową sytuację i naprawdę będziemy zaskoczeni jeśli to właśnie dla nich zabraknie miejsca w elicie. Jak widać spotkanie Spontanicznych z Oliwiakami będzie jednym z najważniejszych w obecnym sezonie. Która z drużyn szybciej stanie na nogi po poniedziałkowej porażce? Delikatnym faworytem wydaje się drużyna Oliwa Team, która na tle obecnego lidera – AVOCADO friends zaprezentowała się najlepiej z całej ligowej stawki i w meczu byli naprawdę o włos od pokonania rywala. Z drugiej strony, w tym sezonie pomyliliśmy się już tyle razy, że nie zdziwi nas żaden wynik.

Typ Redakcji: Oliwa Team

Typ Eksperta (Maciej Kot): Team Spontan

3city4students – DNV GL S*M*A*S*H

Godz.: 19:00, boisko nr 2

W życiu każdego z nas zdarzają się momenty, które nas hartują. Dla jednych była to służba wojskowa, dla innych zerwanie zaręczyn kilka dni przed ślubem, a jeszcze innych zbieranie cięgów w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Jak do tej pory 3city4students są jedyną drużyną w lidze, która nie zdobyła choćby punktu. Nie wierzymy w to, że taka sytuacja mogłaby potrwać do końca ligi, ale jednak z tygodnia na tydzień osiągnięcie celu będzie coraz trudniejsze. Pocieszające dla ‘Studenciaków’ jest to, że nawet gdyby nie udało się zdobyć żadnego punktu to nie doszłoby do bezprecedensowej sytuacji. W zeszłym sezonie drużyna Scandic w ciągu czternastu spotkań nie zdobyła ani jednego oczka. Na poprawę tego wyniku gracze 3city4students mają jeszcze dziewięć spotkań. Gdy weźmiemy pod lupę, z jakimi drużynami przyszło do tej pory rywalizować studentom to optyka na ich sytuację się całkowicie zmienia. Gracze Dawida Piankowskiego rywalizowali jak dotąd z czterema drużynami, które znajdują się obecnie w najlepszej piątce ligi więc te teoretycznie łatwiejsze mecze jeszcze przed nimi. Czy takim będzie spotkanie przeciwko DNV GL S*M*A*S*H? Zadanie nie będzie należało do najprostszych. Ostatnie wzmocnienia sprawiły, że drużyna zaczęła grać bardzo dobrze i gdyby nie kiepski początek w ich wykonaniu, moglibyśmy mówić o ‘Białych’ w kontekście gry w grupie mistrzowskiej. Z drugiej strony, gracze DNV wciąż wierzą w to, że może się uda, ale żeby ten scenariusz był w ogóle możliwy, niezbędne jest ogranie Studentów w stosunku 3-0. Niestety dla nich, w spotkaniu zabraknie najprawdopodobniej kapitana drużyny – Stanisława Paszkowskiego. Ostatnim razem kiedy do tego doszło, drużyna DNV musiała uznać wyższość ekipy Mental Block, dla której ten mecz był pierwszą i jedyną wygraną w lidze. Czy brak kapitana ponownie da się we znaki ‘Białym’? Czy pod jego nieobecność ‘Studenci’ będą w stanie wykorzystać sytuację i wygrać pierwsze spotkanie?

Typ Redakcji: DNV GL S*M*A*S*H

Typ Eksperta (Maciej Kot): DNV GL S*M*A*S*H

Speednet 2 – DCT Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr 3

Drużyna rozwija się wtedy, kiedy potrafi zrobić krok w przód. W ostatnim czasie, mimo że nieco leniwie, nieco ospale, nieco wywołani do tablicy, ale jednak drużyna DCT Gdańsk robi ten krok. Co prawda nie postawiła jeszcze stopy na ziemi, ale jednak widzimy w nich pewną inicjatywę i tylko od nich samych zależy czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Aby ten plan zrealizować, potrzebna jest wygrana przeciwko Speednetowi w stosunku 3-0. Uważamy, że ‘Kontenerowców’ absolutnie na to stać. Jeśli gracze Piotra Kochanowskiego będą w stanie wykonać założenia, na koncie będą mieli dziesięć oczek, co po siedmiu spotkaniach będzie wynikiem satysfakcjonującym. Gdybyśmy mieli wcielić się w rolę nauczyciela to nieco za chęci, nieco z sympatii wystawilibyśmy im trójeczkę z plusem. Ta ocena może oczywiście się z czasem zmienić i dużo zależy od meczu przeciwko ‘Różowym’. W ich przypadku jako nauczyciel mamy ambiwalentne uczucia. Za atmosferę przyznajemy im oczywiście szóstkę ponieważ jesteśmy przekonani, że żadna z drużyn po tylu porażkach nie miałaby w sobie takich chęci na poprawianie swoich umiejętności. A jeśli chodzi o aspekt stricte sportowy? Cóż, mogłoby być lepiej, ale właśnie za ambicję i nieco na zachętę dajemy im trójeczkę. Trzeba mierzyć siły na zamiary i wydaje nam się, że dołożenie do swojego konta jednego punktu do końca sezonu będzie niemałym sukcesem. Czy jest szansa, że dojdzie do tego już w środę?

Typ Redakcji: DCT Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): DCT Gdańsk

Craftvena – Chilli Amigos

Godz.:20:00, boisko nr 2

Nie trzeba spędzić tysiąca godzin nad książkami, obejrzeć niezliczonej liczby meczów, zagłębić się w świat taktycznych niuansów czy wreszcie być jedyną osobą, która obejrzała wszystkie mecze obecnego sezonu w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta, aby wskazać faworyta tego spotkania, mimo że drużyny sąsiadują ze sobą w tabeli i dzielą ich zaledwie trzy punkty. Spotkanie będzie finiszem pierwszej rundy dla obu drużyn. Czas więc na króciutkie podsumowanie dotychczasowych występów w lidze. Jak do tej pory trudno mówić o jakimś szalenie udanym czy wręcz przeciwnie – nieudanym sezonie. Uważamy, że obie drużyny miały co prawda większe ambicje, ale obecny dorobek punktowy nie sprawia, że gracze wstydzą spojrzeć się w lustro przy porannym goleniu. Tylko od nich samych zależy, w którą stronę pójdą ich drużyny. Craftvena, jeśli zdoła wygrać to spotkanie, dołączy do grupy, która może powalczyć nawet o najwyższe trofeum. Na to dla Amigos jest już zwyczajnie za późno. Z drugiej strony obecny sezon może jest dopiero dla ‘Papryczek’ rekonesansem,  a drużyna zdoła powalczyć o wyższe cele w kolejnym? Patrząc na zaangażowanie graczy wcale byśmy się nie zdziwili.

Typ Redakcji: Craftvena

Typ Eksperta (Maciej Kot): Craftvena

Mental Block – Zmieszani

Godz.: 20:00, boisko nr 1

Gdyby Zmieszani po rundzie zasadniczej wypadli za burtę i znaleźli się poza grupą mistrzowską moglibyśmy mówić o największej sensacji od momentu rozbicia się niezidentyfikowanego obiektu latającego w Roswell. Póki co drużyna zajmuje trzecie miejsce, ale ma zaledwie jeden punkt przewagi nad szóstym miejscem, które oznacza grę w grupie spadkowej. Jak widać, o mobilizację w meczu przeciwko ‘Mentalistom’ nie będzie trudno. Każdy inny scenariusz niż wygrana w stosunku 3-0 będzie uznana przez drużynę Edyty Woźny jako katastrofa. Gdzie indziej szukać kompletu punktów niż w meczu z drużyną, która na pięć rozegranych pojedynków wygrała zaledwie raz i plasuje się na przedostatnim miejscu w tabeli? Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę fakt, że trzy z czterech porażek ‘Mentaliści’ odnotowali właśnie przeciwko drużynom z TOP5 i teoretycznie, mniej wymagający rywale jeszcze przed nimi. Bezpośredni mecz pomiędzy ekipami w poprzednim sezonie zakończył się podziałem punktów. 26 września wygrała drużyna Edyty Woźny i patrząc na przebieg obecnego sezonu podobny wynik zadowoliłby chyba wszystkich poza… Zmieszanymi. Mental jak dotąd nie zdołał urwać punktu rywalom z TOP5. Każde takie wydarzenie byłoby czymś naprawdę dużym. Każda drużyna, która znajduje się obecnie w kręgu zainteresowanych grą w grupie mistrzowskiej, liczy na potknięcie rywala. Czy taki scenariusz jest w ogóle możliwy?

Typ Redakcji: Zmieszani

Typ Eksperta: (Maciej Kot): Zmieszani

Speednet – Epo-Project

Godz.: 21:00, boisko nr 3

Bezpośrednia rywalizacja pomiędzy obiema drużynami będzie ostatnią, do której przystąpią w pierwszej rundzie. Co ciekawe, terminarz został ułożony w ten sposób, że drużyny rozegrają dwa mecze, dzień po dniu. Pierwszy odbędzie się w środę, natomiast drugi – już w rundzie rewanżowej – w czwartek. Taka sytuacja jest bezprecedensowa w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Faworytem spotkania będzie drużyna z Żukowa – Epo-Project, choć wiele będzie zależało od ich aktualnej formy. Podkreślaliśmy ten fakt już kilkukrotnie, ale ‘Zieloni’ zdają się być drużyną, która w pierwszoligowej stawce jest najbardziej nieprzewidywalna. Ekipa Przemysława Walczaka potrafi zagrać kapitalne spotkanie, by za chwilę wyglądać już zdecydowanie gorzej. Kontrast w postrzeganiu ‘Zielonych’ przypomina nam ocenianie dziewczyny z imprezy na trzeźwo oraz po wypiciu pięciu piwek. Aby wygrać ze Speednetem trzeba będzie zaprezentować się z jak najlepszej strony. ‘Różowi’ mają już za sobą kryzys. W ostatnich trzech spotkaniach dwukrotnie zwyciężali, a w zeszłotygodniowym spotkaniu przeciwko Volley Gdańsk zaprezentowali formę, która powinna dać do myślenia środowym przeciwnikom. Jeśli ‘Różowi’ zagrają przeciwko Epo z podobną determinacją to bez wątpienia będą w stanie wygrać spotkanie. Zabrzmi to jak banał, ale jeśli o pewnych meczach można powiedzieć, że o wygranej zadecyduje dyspozycja dnia to właśnie spotkanie Speednetu przeciwko  Epo-Project jest jednym z nich.

Typ Redakcji: Epo-Project

Typ Eksperta (Maciej Kot): Epo-Project

Range Soft VT – Allsix by Decathlon

Godz.: 21:00, boisko nr 2

Głównym daniem środowego wieczoru będzie spotkanie pomiędzy Range Soft VT a Allsix by Decathlon. Zmierzą się bowiem drużyny, które od długiego czasu okupują dwa najwyższe stopnie podium. Po ostatniej serii gier ekipy zamieniły się co prawda kolejnością, ale nie zmienia to faktu, że kroi nam się kawał meczu. W poniedziałek na pierwsze miejsce wskoczyła drużyna Range Soft, ale większa w tym zasługa Decathlonu, który przegrał pierwszego seta przeciwko drużynie DCT Gdańsk. Ci drudzy borykają się nadal z pewnymi problemami kadrowymi. W ich szeregach brak jest widocznej stabilizacji składu, a jakby tego było mało, z drużyny w ostatnim czasie z powodu kontuzji wypadli Aleksander Bochan oraz Dawid Zdzuj, których najprawdopodobniej w hitowym starciu nie zobaczymy. Spotkanie numer jeden obu drużyn, które było rozgrywane w pierwszej kolejce obecnego sezonu, zakończyło się podziałem punktów. Wtedy górą byli gracze Range Soft VT, którzy wygrali 2-1. Szczególnie bolesnym dla drużyny ze sklepu sportowego okazał się pierwszy set, w którym przegrali do dziewięciu. W tym miejscu należy się na chwilę zatrzymać i napisać, że drużyna Decathlonu musi znaleźć skuteczny sposób na to, aby zaradzić gorszym początkom. Poza wspomnianym pierwszym setem z Range Soft, w poniedziałek przegrali pierwszego seta z DCT i tydzień temu z Portem. Jeśli podobny scenariusz wydarzy się dzisiaj to drużyna Rafała Liszewskiego, nawet gdy wygra z Range w pozostałych dwóch odsłonach, tylko zrówna się liczbą punktów ze swoim środowym rywalem. Zostawmy jednak matematykę. Niech o wyniku zadecydują umiejętności.

Typ Redakcji: Range Soft VT

Typ Eksperta (Maciej Kot): Range Soft VT

AXIS – SV INVITCA

Godz.: 21:00, boisko nr 1

Aby dobrze zobrazować obecną sytuację drużyny SV INVICTA przedstawimy Wam z jakimi zespołami przyjdzie rywalizować drużynom okupującym miejsca 1-6 w obecnym sezonie.

  1. AVOCADO – vs Mental Block (9), Letni Gdańsk (2), Zmieszani (3)
  2. Letni Gdańsk – vs AVOCADO friends (1), AXIS (8), Zmieszani (3)
  3. Zmieszani – vs AVOCADO friends (1), Oliwa Team (4), Letni Gdańsk (2), Mental Block (9)
  4. Oliwa Team – vs AXIS (8), Team Spontan (5), Zmieszani (3)
  5. Team Spontan – vs DNV GL S*M*A*S*H (7), Oliwa Team (4), 3city4studens (10)
  6. SV INVICTA – vs AXIS (8), Mental Block (9), 3city4students (10).

Jak widać, pomimo faktu, że SV INVICTA jest obecnie poza grupą mistrzowską to ma teoretycznie najłatwiejsze zadanie ze wszystkich sześciu drużyn. Drużyna Sławomira Cichosza zmierzy się z zespołami zajmującymi odpowiednio ósme, dziewiąte oraz dziesiąte miejsce w tabeli i chyba tylko jakiś kataklizm mógłby sprawić, że nie znajdzie się w grupie mistrzowskiej. Mają dosłownie wszystkie argumenty w swoich rękach, nie rywalizują z żadną drużyną, z którą walczą o znalezienie się w grupie mistrzowskiej. Mimo, że są na ostatniej prostej to przestrzegamy przed hurraoptymizmem. Sport widział nie takie wywrotki oraz nie takie wpadki. O popsucie humorów postarają się gracze Fabiana Polita – drużyna AXIS. Jak do tej pory ‘Czerwoni’ zdobyli siedem punktów w sześciu spotkaniach i w związku z tym daleko im do tego, aby mówić o udanym sezonie. Patrząc jednak pod kątem matematycznym – ‘Czerwoni’ mają jeszcze szansę na grupę mistrzowską, ale taki scenariusz można raczej wcisnąć pomiędzy baśnie tysiąca i jednej nocy a fantastykę Tolkiena. Z drugiej strony, za ekipę Fabiana Polita ściskają obecnie drużyny z miejsc 1-5. Czy AXIS stać na nutkę pikanterii i sprawienie sporej niespodzianki?

Typ Redakcji: SV INVICTA

Typ Eksperta (Maciej Kot): SV INVICTA

Matchday #12

Poniedziałek stał w głównej mierze pod znakiem dwóch drugoligowych hitów. W meczu z Team Spontan bardzo dobrą formę zaprezentowali gracze Letniego Gdańska, którzy po serii zwycięstw wskoczyli na drugie miejsce w tabeli. W drugim hicie, nie bez problemów AVOCADO pokonało Oliwę. W trzeciej lidze nastąpiła wymiana lidera – Range Soft wykorzystało stratę punktu przez Allsix by Decathlon. Zapraszamy na podsumowanie poniedziałkowej serii gier!

Straż Pożarna Gdańsk – Volley Gdańsk 0-3 (18-21; 5-21; 15-21)

Nie da się nie zauważyć, że mecz przeciwko Volley Gdańsk trafił się Strażakom w najgorszym możliwym momencie. Po pierwsze Volley był bardzo podrażniony ostatnimi wynikami. Na sześć rozegranych spotkań aż w pięciu tracili punkt i w drużynie zapaliła się kontrolka ostrzegawcza, że ‘la zabawa’ może się przeistoczyć w wielki dramat. Na meczu przeciwko Straży pojawił się pierwszy garnitur i było pewne, że tym razem drużyna będzie zdeterminowana do zdobycia trzech oczek. Jakby tego było mało to ‘Strażacy’ wystąpili w bardzo okrojonym składzie. Drużyna zagrała w zaledwie sześciu zawodników. Zabrakło libero, jednego z rozgrywających – Michała Mańkowskiego, Filipa Ziółkowskiego czy wreszcie wracającego do drużyny Karola Masiula. Nie oszukujmy się, nawet z nimi byłoby ciężko. Mimo braków kadrowych ‘Mundurowi’ w pierwszym secie radzili sobie bardzo dobrze i Volley Gdańsk – jak na bardzo doświadczoną drużynę przystało, zdołało odjechać dopiero w końcówce i wygrać seta. Na to, co wydarzyło się w drugim secie, najlepiej byłoby spuścić zasłonę milczenia. Z kronikarskiego obowiązku napiszemy tylko, że była to najwyższa wygrana w secie, w pierwszej lidze w obecnym sezonie. Volley wychodziło niemal wszystko, natomiast Straży w zasadzie…nic. Po takiej lekcji siatkówki można było się zastanawiać czy drużyna ‘Mundurowych’ zdoła się podnieść i pokazać się z dobrej strony w ostatniej partii. Gdy na zagrywce stanął Paweł Huliński i wprost demolował rywali wydawało nam się, że set będzie kopią środkowej odsłony. Mimo wyniku 5-0 Straż zdołała się podnieść i chociaż przegrała seta do 15 to zaprezentowali się o niebo lepiej. Przed nimi kolejny trudny sprawdzian – tym razem z Omidą.

AVOCADO friends – Oliwa Team 2-1 (14-21; 21-13; 22-20)

Parafrazując tytuł słynnego polskiego serialu z lat 60 nie możemy napisać o meczu, że była to ‘stawka większa niż życie’. Z drugiej strony, nie był to pierwszy lepszy mecz, bowiem rywalizowały ze sobą drużyny, które do momentu jego rozpoczęcia miały bilans spotkań wynoszący 9 zwycięstw – 1 porażka. W zasadzie od przekroczenia progu hali widać było po drużynach skupienie. Odnieśliśmy nawet wrażenie, że ekipy były jakby przemotywowane, bowiem początek spotkania był z obu stron bardzo nerwowy i oba zespoły miały spore problemy z przyjęciem zagrywki rywali. Szybciej z problemem uporali się gracze Oliwy i automatycznie dokładając własną dobrą zagrywkę byli w stanie odskoczyć na kilka punktów. Oliwa zrobiła dokładnie to, czego można oczekiwać po klasowej drużynie. Po prostu wykorzystali słabszy moment rywali i wygrali seta do 14. Patrząc na to jak wyglądała ta partia, można było sądzić, że pierwsza przegrana AVOCADO wisi w powietrzu. Na taki scenariusz ‘Weganie’ nie chcieli się zgodzić i w drugim secie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wystąpiła zupełnie inna drużyna. Drużyna, która potrafiła wypracować sobie przewagę i ją konsekwentnie utrzymać. Tym razem to Oliwa, w szczególności w końcówce seta popełniła kilka błędów, w efekcie czego – partię wygrali gracze Arkadiusza Kozłowskiego. O zwycięstwie musiał zadecydować trzeci set, w którym drużyny pokazały to, co było w nich najlepszego w trakcie tego spotkania. Oliwa – formę z pierwszego, natomiast AVOCADO z drugiego seta. Początek lepsi mieli gracze Oliwy – na zagrywce imponował Maciej Tyryłło i gdy przewaga drużyny Agnieszki Pasternak wzrosła do 8-2 wydawało się, że drużyna kroczy w kierunku zwycięstwa. Są w sporcie momenty, które ciężko wytłumaczyć, bowiem kilka minut później było już 10-10 i wyrównana walka trwała aż do końca spotkania. W końcówce więcej spokoju, a kto wie, może szczęścia mieli gracze z ulicy Wajdeloty i to oni cieszą się z szóstej ligowej wygranej i fotela lidera rozgrywek.

BES-BLUM Kraken Team – Trójmiejska Strefa Szkód 1-2 (11-21; 9-21; 21-16)

Nie ma się co oszukiwać. Marząca o triumfie w lidze drużyna Trójmiejskiej Strefy Szkód tym spotkaniem, mimo że wygranym, oddaliła się od swojego celu na tyle, że już chyba nic nie jest w stanie sprawić, że go osiągną. Owszem, pozostaje walka o podium, ale znając ambicje ‘Niebieskich’ – o ile do tego w ogóle dojdzie, będzie to sukces połowiczny. Mecz zaczął się tak, że nic nie wskazywało na to, że ‘Niebiescy’ mogliby nie zdobyć w poniedziałkowy wieczór kompletu punktów. Trójmiejska Strefa Szkód od początku wypracowała sobie przewagę, którą z czasem jeszcze bardziej powiększali. Przenosząc to na ring bokserski – po takim ciosie nie doszło może do nokautu, ale drużyna BES-BLUM mocno się zachwiała. Jak zwykle w ostatnim czasie na parkiecie rządził Wojciech Ingielewicz, który w poniedziałek dla swojej drużyny zdobył 19 punktów. W zasadzie przy próbie opisania tego, co w obecnym sezonie robi ten atakujący, brakuje nam barwnych porównań czy metafor. Na chwilę obecną, w sztabie SL3 obmyślany jest pomysł zreformowania protokołów meczowych, na wypadek gdyby któregoś razu Wojtek postanowił zdobyć samodzielnie 35 punktów. Wracając do spotkania, pierwszy set zakończył się do 11 i wydawało się, że nic gorszego BES-BLUM nie może się przydarzyć. Byliśmy w błędzie, bowiem drugi set był jeszcze bardziej jednostronnym widowiskiem i nie pomylilibyśmy się za dużo gdybyśmy napisali, że ekipa Ryszarda Nowaka tylko statystowała. Logika w tym momencie podpowiadała nam, że trzeci set zakończy się podobnie jak dwa poprzednie. Nic bardziej mylnego. BES-BLUM powtórzył w zasadzie to, co zrobił w meczu z Volley Gdańsk, za co należą im się duże pochwały. Mimo przegranej nie zwiesili głów i zdołali wygrać ostatnią odsłonę do szesnastu, dzięki czemu na koncie mają już dziewięć oczek.

DCT Gdańsk – Allsix by Decathlon 1-2 (22-20; 13-21; 6-21)

Patrzymy na wynik od kilkudziesięciu sekund i zastanawiamy się o co chodzi? Jak to możliwe, że drużyna, która walczy o wygranie ligi przegrywa seta z drużyną, którą kilkadziesiąt minut później ogrywa do sześciu? Proroczej odpowiedzi na stawiane pytanie udzieliła w przedmeczowym wywiadzie zawodniczka Allsix by Decathlon – Daria Kwiatkowska, która stwierdziła, że pierwszy set jest dla nich na rozgrzanie. Cóż, jeśli Allsix by Decathlon chciał postraszyć tym meczem swojego głównego rywala w walce o mistrzowski tron to zamiast bomby atomowej zademonstrował raczej kapiszony. Gracze DCT nie dali się zastraszyć byle strzałami i jak gdyby nigdy nic szli po swoje. Taka postawa nam się podoba. To nam imponuje. Mega się cieszymy kiedy drużyny nie zważają na to czy grają z ostatnią drużyną w ligowej stawce, czy rywalizują z obecnym liderem. Kiedy potrafią powalczyć i siłą charakteru wyszarpać punkty od rywala. W tym przypadku tak się stało i DCT mogło cieszyć się z wygrania pierwszego seta. Animuszu wystarczyło jednak tylko na pierwszą partię. Przegrana seta bardzo mocno rozjuszyła rywala, który zaprezentował od początku drugiej odsłony zupełnie inną siatkówkę. Skuteczną, mądrą, konsekwentną. Z tym nie mogli sobie poradzić zawodnicy z ulicy Kontenerowej i druga partia padła łupem graczy ze sklepu sportowego. O ile w drugim secie można było mówić o namiastce dobrej gry drużyny DCT, tak w ostatnim mieliśmy istną egzekucję, która czasem trwania przypominała raczej ścięcie głowy niż długotrwałe smażenie na krześle. Mecz zakończył się triumfem Allsix by Decathlon w stosunku 2-1, lecz gdybyśmy zaczęli mówić tu o szczęściu ten opis miałby tyle wspólnego z prawdą co opowiastki sympatycznego drewnianego pajacyka wystruganego przez Dżepetto.

Wirtualna Polska – Port Gdańsk 0-3 (16-21; 17-21; 10-21)

W zapowiedziach przedmeczowych kreśliliśmy scenariusz, w którym ‘Portowcy’ wygrywają dwa poniedziałkowe spotkania i wskakują do grupy drużyn, które powalczą o najwyższy stopień podium. Zadanie numer jeden było teoretycznie trudniejsze. Rywalem bowiem była drużyna Wirtualnej Polski, z którą Portowcy jak dotąd grali zawsze wyrównane spotkania. Od ostatniego minęło jednak sporo czasu i tym razem ekipa Arkadiusza Sojko (Port Gdańsk) nie dopuszczała do siebie scenariusza innego niż ten, w którym po spotkaniu z Wirtualną Polską dopiszą trzy oczka do swojego konta. W składzie ‘Granatowych’ po raz kolejny obyło się bez większych perturbacji i patrząc na historyczne sezony w SL3 – ten jest zdecydowanie najbardziej spokojny jeśli chodzi o rotację w składzie. W ostatnim czasie do drużyny dołączył Karol Polanowski, który praktycznie z marszu stał się jej wiodącą postacią. W meczu przeciwko Wirtualnej Polsce wywalczył sobie tytuł MVP, dzięki bardzo dobrej grze w każdym z trzech setów. Dwa pierwsze były tymi, w których działo się najwięcej. Wirtualna była w stanie postawić się faworyzowanym ‘Granatowym’, jednak zdobycz punktowa do szesnastu oraz siedemnastu pokazują, że Port miał w spotkaniu przewagę. Jeśli chodzi o trzeci set to różnica ta była znaczna. Portowcy wygrali do dziesięciu i trzeba im oddać to, że byli drużyną lepszą w bodaj każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Podczas gdy jedni się cieszą, inni się martwią. W takich oto nastrojach żegnały się po meczu obie drużyny.

Letni Gdańsk – Team Spontan 3-0 (21-16; 21-16; 21-10)

Ostrzegamy. Nie będzie to raczej typowy opis pitu-pitu. Uważamy, że na drugoligowy hit pomiędzy drużyną Letniego Gdańska a Team Spontan, w poniedziałkowy wieczór dojechała tylko jedna drużyna. Owszem, ciałem byli również gracze Team Spontan, ale ich myśli były z pewnością daleko od hali Ergo Arena. Gdy po drugiej stronie siatki spotkali dobrze zorganizowany zespół, w którym każdy trybik w machinie spełnia swoje zadanie w sposób perfekcyjny to mamy gotowy przepis na katastrofę dla Spontanicznych. Tak, to była katastrofa, bowiem jak inaczej nazwać mecz, w którym chciało się zerwać z łatką drużyny lubiącej się dzielić punktami z innymi i wygrać 3-0, a tymczasem dostaje się w cymbał tak, że ciężko się podnieść? Spontaniczni, gdyby mogli cofnąć czas, zapewne podzieliliby się punktami z Letnim, nawet przy założeniu, że dopisaliby do swoich kont zaledwie jedno oczko. W poniedziałkowy wieczór nie było ich na to stać, a liczba błędów własnych popełnianych przez drużynę powodowała frustrację wśród poszczególnych zawodników. Ale zostawmy już pomarańczowych, uważamy że w ich przypadku może być tylko lepiej. Oddajmy natomiast królowi to, co królewskie i doceńmy zespół Letniego Gdańska. Owszem, nie byli oni wskazywani jako faworyt poniedziałkowego spotkania. Typ Redakcji czy Eksperta zdawały się potwierdzać liczniejsze głosy w naszym facebookowym konkursie. Tam większość również wskazywała Team Spontan jako drużynę, która powinna uporać się z przeciwnikiem. Nic bardziej mylnego – po fenomenalnym występie i wygranej w stosunku 3-0 Letni melduje się na drugim stopniu podium. Ich historia w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta przypomina drogę, w której żebrak z czasem zamienia się w milionera. Po słabym początku drużyna demoluje kolejnych napotkanych rywali i stawia poprzeczkę tak wysoko, że nie wiemy której z ekip uda się ten pułap osiągnąć. Cofnijmy się w czasie do zapowiedzi przedmeczowej. W niej zastanawialiśmy się, który z rozgrywających wystąpi przeciwko Spontanowi. Czy będzie to Łukasz Dudo czy może Maciej Grabowski. Co zrobili ‘Letnicy’? Na rozegraniu zobaczyliśmy tego pierwszego, drugi zaś zagrał na przyjęciu. Jaki był efekt tej roszady? Pierwszy spisywał się świetnie, natomiast drugi… został wybrany najlepszym graczem meczu, zdobywając piętnaście punktów dla swojej drużyny. Podsumowując, chwilę temu zastanawialiśmy się czy ‘Letników’ stać na to, by znaleźć się w grupie mistrzowskiej. Teraz zastanawiamy się czy stać ich na wygranie drugiej ligi.

AXIS – DNV GL S*M*A*S*H 0-3 (18-21; 17-21; 14-21)

Gdy w zapowiedzi przedmeczowej napisaliśmy, że po przegranym, ale naprawdę dobrym meczu przeciwko AVOCADO friends w głowie kapitana – Stanisława Paszkowskiego zakiełkowała myśl, że drużyna może się włączyć do walki o grupę mistrzowską to na messengerze otrzymaliśmy wiadomość z pytaniem czy się nie zagalopowaliśmy. Nie wiemy oczywiście co przyniesie przyszłość, ale ekipa DNV GL S*M*A*S*H wygrała w poniedziałek spotkanie przeciwko AXIS w stosunku 3-0 i wskakuje na siódme miejsce w tabeli. I tutaj mała dygresja. Jest takie powiedzenie – ‘lepiej późno niż wcale’. Drużyna DNV w ostatnim czasie zaczęła grać naprawdę dobrze, aczkolwiek trzeba to napisać wprost – o awans do grupy mistrzowskiej będzie bardzo trudno. Zawodnicy mogą wziąć kalkulatory, obliczać najróżniejsze scenariusze, ale muszą wiedzieć, że nie wszystko zależy od nich. Mimo wszystko, zryw w ostatnim czasie jest naprawdę godny podziwu. Niestety dla ‘Czerwonych’, ktoś musiał się o tym przekonać na własnej skórze i mimo, że zaprezentowali się naprawdę przyzwoicie to po spotkaniu musieli wracać do domu z pustymi rękami Po sześciu spotkaniach mają na koncie siedem punktów, a do końca rundy zasadniczej zostały im trzy spotkania. Pierwsze z nich stoczą z bardzo wymagającym rywalem – SV INVICTA.

Chilli Amigos – Range Soft VT 0-3 (9-21; 16-21; 13-21)

Jeśli spotkanie przeciwko Chilli Amigos miało być korespondencyjną odpowiedzią na to, co działo się w meczu DCT Gdańsk z Allsix by Decathlon to parafrazując ostatnie wydarzenia na scenie politycznej – były to zdecydowanie koperty śmierci. Po graczach w żółto-czarnych trykotach od początku widać było ogromną mobilizację. Wygrana w stosunku 3-0 oznaczała, że wrócą na fotel lidera. Widocznie taki scenariusz był wpajany w głowy graczy na długo przed meczem, bowiem zawodnicy Mykoli Kisa od początku spotkania siedli na rywala, czego efektem było objęcie prowadzenia 5-0. Ich gra, podobnie jak wynik, również była na piątkę i zawodnicy bezlitośnie wykorzystywali błędy przeciwnika, taśmowo zdobywając przy tym punkty, by ostatecznie wygrać seta do dziewięciu. Druga partia miała już całkiem inne oblicze. Była również tą, w której drużyna Chilli Amigos zaprezentowała się najlepiej. Mimo całkiem dobrej postawy uważamy, że zabrakło po prostu umiejętności, aby wygrać seta z dobrze zaprogramowaną maszyną, którą napotkali po drugiej stronie siatki. Trzeci set to ponownie przewaga ‘Żółto-czarnych’, którzy chyba dość mocno wzięli sobie do serca fakt, że ostatnio w tabeli byli niżej od Decathlonu wyłącznie dlatego, że mieli gorszy stosunek małych punktów. Trzeci set i cały mecz zakończył się wciśnięciem piłki pomiędzy blok a siatkę przez Krzysztofa Fryzę i Range Soft poza trzema oczkami mógł cieszyć się z powrotu na fotel lidera.

Speednet 2 – Port Gdańsk 0-3 (9-21; 10-21; 15-21)

Do spotkania przeciwko ‘Programistom’ gracze Portu Gdańskiego przystępowali tuż po meczu z Wirtualną Polską, którą ograli i dodatkowo zgarnęli komplet punktów. Stało się zatem jasne, że do realizacji celu, jakim na poniedziałkowy wieczór jest zdobycie sześciu oczek, potrzebne będzie dołożenie wygranej przeciwko Speednetowi 2. Sam mecz był pierwszym, który rozgrywany był w rundzie rewanżowej. Obie drużyny rywalizowały ze sobą już w obecnym sezonie – niespełna trzy tygodnie temu. Pod koniec maja lepszym zespołem okazał się ten prowadzony przez Arkadiusza Sojko, który przy okazji zdobył trzy punkty. Każdy inny scenariusz niż powtórka z 28 maja nie był nawet dopuszczany do możliwości przez ‘Granatowych’. W ostatnim magazynie wyrażaliśmy zdziwienie, że ze wszystkich zdobytych w lidze punktów w obecnym sezonie, Piotr Baj zaledwie kilka zainkasował w inny sposób niż poprzez atak. Jeśli to miała być odpowiedź na nasze słowa to wyszło naprawdę z przytupem. Piotr Baj zdobył na samym początku meczu trzy punkty z zagrywki i podwoił tym samym swój wynik z obecnego sezonu. Sam mecz, poza faktem, że skończył się wynikiem 3-0 dla ‘Portowców’, pokazał, że drużyna Speednetu 2 rozkręcała się z seta na set. W pierwszym zdobyli dziewięć punktów, w drugim dziesięć, aby wreszcie w ostatnim zdobyć ich aż piętnaście. Zastanawiamy się ile było w tym lepszej gry ‘Różowych’, a ile zmęczenia Portowców, wynikającego z rozegrania tego dnia sześciu setów, ale obstawiamy, że gdyby drużyny rozegrały kilka partii więcej, ‘Różowi’ mogliby się pokusić o urwanie seta. Podsumowując – Portowcy osiągnęli swój cel, zdobyli sześć punktów, co dość znacząco wpłynęło na perspektywę obecnego sezonu. Z kolei jeśli chodzi o Speednet 2 to chcielibyśmy w przyszłości oglądać ten z trzeciej, a nie pierwszej odsłony.

Zapowiedź – MATCHDAY #12

Przed nami kolejny tydzień rozgrywek, w którym dojdzie do 24 spotkań. Mecz Portu Gdańskiego ze Speednetem 2 będzie pierwszym, które rozpocznie rundę rewanżową w trzeciej lidze. Do najciekawszych spotkań dojdzie jednak na zapleczu elity. W drugiej lidze ciekawie zapowiadają się mecze AVOCADO friends z Oliwa Team oraz Letniego Gdańska z Team Spontan. Wszystkie te drużyny znajdują się obecnie na miejscach, które premiowane są grą w grupie mistrzowskiej i dzielą je zaledwie dwa punkty.

AVOCADO friends – Oliwa Team

Godz.: 19:00, boisko nr 1

Piąty tydzień rozgrywek zaczynamy od mocnego uderzenia. Na dzień dobry będziemy świadkiem drugoligowego hitu, w którym rękawice skrzyżują niepokonana jak dotąd drużyna AVOCADO friends oraz mająca ogromne aspiracje Oliwa Team. Na chwilę obecną ścisk w górnej części tabeli jest tak ogromny, że pomiędzy pierwszą a szóstą drużyną są zaledwie dwa oczka różnicy i jedna wygrana lub przegrana może nieść za sobą ogromne konsekwencje, począwszy od wskoczenia na pierwsze miejsce w tabeli, a skończywszy na wyrzuceniu za burtę grupy mistrzowskiej. Doszliśmy bowiem do momentu, w którym drużyny rozegrały już ponad połowę spotkań w sezonie zasadniczym i każda strata punktu może zaważyć o graniu w elicie. Z pojedynku cieszą się oczywiście pozostałe ekipy, bowiem stanie się jasne, że jedna z drużyn straci w bezpośredniej rywalizacji punkty i można będzie ten fakt wykorzystać. Jeśli mielibyśmy wskazać faworyta spotkania to będzie to drużyna AVOCADO friends, która póki co wygrała wszystkie swoje spotkania, ale podobnie jak inni – miewa także swoje problemy. Na pięć rozegranych jak dotąd spotkań, w aż trzech musieli się dzielić punktami ze swoimi rywalami. Tak było chociażby w meczu przeciwko drużynie DNV GL, w którym po drużynie widać było brak świeżości. Dzień wcześniej zagrali bowiem wymagające spotkanie przeciwko drużynie INVICTY z którą wygrali, również w stosunku 2-1. Tym razem ‘Weganie’ podejdą do spotkania wypoczęci. Mieli na to długi weekend i zastanawiamy się jak odbije się to na ich formie.

Typ Redakcji: AVOCADO friends

Typ Eksperta (Maciej Kot): AVOCADO friends

Wirtualna Polska – Port Gdańsk

Godz.: 19:00, boisko nr 2

Spotkanie ‘Wirtualnych’ z ‘Portowcami’ będzie już trzecią bezpośrednią rywalizacją obu drużyn. Gdybyśmy mieli patrzeć tylko i wyłącznie na rys historyczny to moglibyśmy się spodziewać wyrównanego meczu. Jak dotąd, raz wygrali gracze Jędrzeja Matli, a raz Arkadiusza Sojko. Tym razem faworytem będą zawodnicy z doków, którzy w ostatnim czasie zaprezentowali bardzo dobrą formę wygrywając z obecnym liderem – drużyną Allsix by Decathlon i tego samego wieczoru rozprawili się z Chilli Amigos. Wyniki te w sposób oczywisty poprawiły morale ‘Granatowych’ i na nowo rozbudziły się w nich nadzieje związane z zajęciem miejsca, które daje awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Aby włączyć się do drużyn mających na to szanse, ‘Portowcy’ powinni uporać się z Wirtualną Polską w stosunku 3-0. Wydaje nam się, że obecnie jest to dość prawdopodobny scenariusz, bowiem ‘Biało-czerwoni’ są aktualnie w dołku i póki co nie widać po nich, aby mieli pomysł jak się z niego wydostać. Na sześć rozegranych spotkań ‘Wirtualni’ triumfowali zaledwie dwukrotnie. W ostatnich dwóch ligowych spotkaniach spełnił się najczarniejszy scenariusz. Drużyna przegrała oba mecze w stosunku 3-0 i bez wątpienia gracze Jędrzeja Matli będą chcieli odbić sobie ten wynik w najbliższym spotkaniu. Inną kwestią pozostaje fakt czy ich na to stać?

Typ Redakcji: Port Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Port Gdańsk

DCT Gdańsk – Allsix by Decathlon

Godz.: 19:00, boisko nr 3

Spotkanie przeciwko DCT Gdańsk będzie dla graczy Allsix by Decathlon dość szczególne. Po pierwsze drużyna ze sklepu sportowego będzie miała okazję postawić kolejny krok w kierunku mistrzostwa ligi, a po drugie będzie to dla nich podróż sentymentalna. DCT Gdańsk jest bowiem ekipą, przeciwko której zespół dowodzony przez Rafała Liszewskiego zadebiutował w rozgrywkach Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Debiut ten odbył się w sezonie Jesień’19, a konkretnie 2 września 2019 r. Gracze Decathlonu chętnie wracają wspomnieniami do tego meczu. Było to bowiem jedno z sześciu wygranych przez nich spotkań w lidze. W tamtym sezonie drużyna rozegrała ich łącznie czternaście. W obecnym sezonie na sześć spotkań gracze ze sklepu sportowego wygrali już cztery i są liderem rozgrywek. Jesteśmy przekonani, że licznik zwycięstw na koniec sezonu będzie wskazywał znacznie wyższą wartość niż poprzednio. Kolejną przeszkodą w zrealizowaniu tego ambitnego planu będzie drużyna na wskroś nieprzewidywalna. Drużyna, która potrafi ograć rywala kiedy to on, podobnie jak teraz Decathlon, jest faworytem. Drużyna, która w ostatnim czasie wzmocniła się kilkoma graczami, czy wreszcie drużyna, której nie zadowala szósta pozycja w ligowej tabeli. Czy ekipa ‘Kontenerowców’ będzie w stanie popsuć nastroje graczom Decathlonu? O tym przekonamy się już niebawem.

Typ Redakcji: Allsix by Decathlon

Typ Eksperta (Maciej Kot): Allsix by Decathlon

Volley Gdańsk – Straż Pożarna Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr 1

Po thrillerze, jaki zafundowała nam drużyna Volley Gdańsk w ostatnim spotkaniu przeciwko drużynie Speednetu, nie można być niczego pewnym. Tam, mimo że wygrali w stosunku 2-1, byli naprawdę bliscy tego, aby po raz pierwszy w historii występów w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta ulec rywalowi. Ostatecznie wyszli obronną ręką z trudnej sytuacji i wygrali trzydziesty trzeci mecz z rzędu. Są tacy, którzy w związku z liczbą 33 nawiązują do ‘boskiej pomocy’ kogoś z góry. Z drugiej strony, nie jest to aż tak szalone jak mogłoby się wydawać. Ile razy można mieć nóż na gardlei ostatecznie rozprawić się z rywalem? Sytuacja ta przypomina trochę sytuację MacGyvera, który w serialu był tyle razy w potrzasku i beznadziejnej sytuacji, a jednak zawsze, jakimś cudem mu się udawało. Owszem, gość podobnie jak Volley miał ogromne umiejętności, ale mimo wszystko niektóre rzeczy wydawały się mało realne. Ten sezon jest jednak dla Volley inny niż poprzednie. W poprzednich sezonach gdybyśmy o czwartej w nocy zebrali członków drużyny z łóżek, biwaków, sopockich klubów czy innych sytuacji, w których raczej nie myśli się o graniu w siatkówkę to ci, bez problemu pokonaliby swoich rywali. Teraz, aby wygrać ekipa ‘Żółto-czarnych’ musi na parkiecie zostawić trochę zdrowia i kawał serducha. Zwycięstwa nie przychodzą im tak łatwo jak poprzednio. Oczywiście, wpływ ma na to brak treningów, które drużyna wznowi po wakacjach, ale mimo wszystko uważamy, że większe znaczenie ma po prostu progres innych ekip. Tym razem przyjdzie im się zmierzyć ze Strażakami, dla których będzie to najtrudniejszy tydzień w obecnych rozgrywkach. Poza spotkaniem z Volley mają jeszcze spotkanie z Omida Team, która zajmuje obecnie pierwsze miejsce w lidze i tłucze swoich rywali jak Floyd Mayweather w swoim prime. Mimo wszystko uważamy, że Strażacy są w stanie pokusić się w meczu z Volley o choćby punkt. Tak było chociażby w ich ostatnim pojedynku z 26 września 2019 r., kiedy to wygrali ostatnią partię do 18.

Typ Redakcji: Volley Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Volley Gdańsk

Speednet 2 – Port Gdańsk

Godz.: 20:00, boisko nr 2

Drugie spotkanie Portowców w poniedziałkowy wieczór to mecz przeciwko Speednetowi 2. W ostatnim tygodniu Port w swoim zwyczaju również rozgrywał dwa spotkania jednego dnia i dwukrotnie po meczu podnosili ręce w geście tryumfu. Czy tym razem będzie podobnie? Taki scenariusz jest jak najbardziej możliwy do zrealizowania. Skoro udało się tydzień temu, kiedy rywalizowali w spotkanich, w których nie byli faworytem i się udało to czemu teraz miałoby być inaczej? Zarówno Wirtualna Polska jak i Speednet 2 to drużyny, które są niżej w tabeli. Jakby tego było mało, obie zamykają trzecioligową stawkę, zajmując odpowiednio siódme oraz ósme miejsce. Jeśli ktoś potrzebuje kolejnych argumentów to napiszemy, że obie drużyny rywalizowały już ze sobą w obecnym sezonie. Mecz ten będzie bowiem pierwszym spotkaniem rundy rewanżowej. Zaledwie dwa tygodnie temu – 28 maja górą byli Portowcy, którzy wygrali spotkanie pewnie – w stosunku 3-0 i jesteśmy przekonani, że tym razem też nie dopuszczają do siebie innego wyniku niż komplet punktów. Z drugiej strony należy pamiętać, że ‘Różowi’ zaprezentowali się w tym meczu o co najmniej klasę lepiej niż w spotkaniu z poprzedniego sezonu, w którym w jednym secie zostali dosłownie zmiażdżeni do 4. Czy Speednet 2 stać na urwanie choć jednego punktu ‘Portowcom’? Z pewnością liczą na to drużyny z czołówki tabeli, które czują na plecach oddech ‘Granatowych’.

Typ Redakcji: Port Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Port Gdańsk

BES-BLUM Kraken Team – Trójmiejska Strefa Szkód

Godz.: 20:00, boisko nr 3

Widywaliśmy już lepsze tygodnie w wykonaniu Trójmiejskiej Strefy Szkód. W poprzednim drużyna Patryka Pleszkuna aż dwukrotnie schodziła z boiska ze spuszczonymi głowami. Owszem, TSS rywalizował z obecnym liderem i wiceliderem, ale jednak gdy ekipa ma aspiracje do wygrania ligi, możemy mówić tu o rozczarowaniu. W poniedziałek drużyna przegrała z Omidą 0-3, natomiast we wtorek z Volley Gdańsk 1-2 i jak do tej pory ich bilans wynosi dwie wygrane i trzy porażki. Wydaje nam się, że spotkanie przeciwko BES-BLUM Kraken Team jest dla nich ostatnim dzwonkiem i szansą na dołączenie do grupy, która na koniec sezonu będzie walczyła o mistrzostwo. Na chwilę obecną drużyna traci do lidera aż siedem punktów, aczkolwiek ważnym faktem jest to, że ‘Niebiescy’ mają rozegrane o jedno spotkanie mniej. Ewentualna wygrana w stosunku 3-0 sprawi, że drużyna będzie w stanie nawiązać kontakt z rywalami. Przegrana sprawi z kolei, że mocarskie plany będzie trzeba najprawdopodobniej odłożyć na przyszły sezon. O wygraną, a szczególnie w stosunku 3-0 przeciwko BES-BLUM będzie jednak bardzo trudno. W ostatnim czasie ekipa Ryszarda Nowaka złapała drugi oddech. Wiedzieliśmy, że do tego prędzej czy później dojdzie i w drużynie będzie jakość a nie jakoś, ale jednak metamorfoza była iście błyskawiczna. W spotkaniu przeciwko Strażakom zagrali kapitalne spotkanie nie pozwalając przeciwnikom na zbyt wiele. ‘Trójmiejscy’ to jednak inny poziom i o podobny wyczyn na pewno nie będzie prosto. Inna kwestia, czy jest to w ogóle możliwe? Po poprzednim sezonie bilans bezpośrednich starć to 1-1. Która drużyna w poniedziałek będzie mogła pochwalić się lepszym bilansem?

Typ Redakcji: Trójmiejska Strefa Szkód

Typ Eksperta (Maciej Kot): Trójmiejska Strefa Szkód

Letni Gdańsk – Team Spontan

Godz.: 21:00, boisko nr 1

Na papierze spotkanie ‘Letników’ ze ‘Spontanicznymi’ ma dosłownie wszystko, aby uznać je za hitowe w tej kolejce. Czasami w życiu bywa jednak tak, że im większe oczekiwania, tym większy zawód. Miejmy nadzieję, że tym razem tak nie będzie i obie drużyny dadzą nam spektakl. Tak jak wspominaliśmy w ostatnim magazynie, w obecnym tygodniu dojdzie do kilku spotkań, które będą miały kluczowe znaczenie w kontekście późniejszej gry w grupie mistrzowskiej lub spadkowej. Takim właśnie meczem będzie poniedziałkowa rywalizacja na boisku nr 1. Wydaje nam się, że nieznacznym faworytem będzie drużyna Piotra Raczyńskiego – Team Spontan. Z drugiej strony, na pewno nie dalibyśmy sobie uciąć ręki, bo mogłoby się to skończyć katastrofą. Wystarczy szybki rzut oka na tabelę i nie trzeba być znawcą żeby stwierdzić, że w drużynach drzemie podobny potencjał. Jak do tej pory aż cztery drugoligowe drużyny uzbierały na swoim koncie po dziesięć punktów. Dwie z nich to właśnie Letni Gdańsk oraz Team Spontan. Wygrana jednego z zespołów będzie miała kolosalne znaczenie w kontekście układu tabeli. Drużyna, która wygra spotkanie, na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej będzie już jedną nogą w elicie. Jak widać, o mobilizację na to spotkanie kapitanowie obu drużyn nie muszą się martwić. Przewidujemy, że obie drużyny przybędą w komplecie i nie zabraknie najważniejszych ogniw. Swoją drogą, zastanawiamy się który rozgrywający wystąpi w drużynie Letniego Gdańska – czy będzie to Łukasz Dudo czy może Maciej Grabowski?

Typ Redakcji: Team Spontan

Typ Eksperta (Maciej Kot): Team Spontan

AXIS – DNV GL S*M*A*S*H

Godz.: 21:00, boisko nr 2

Początek sezonu w wykonaniu drużyny AXIS pokazuje, że nie można zbyt szybko wyciągać wniosków po falstarcie. Drużyna na początek przegrała ze Zmieszanymi, AVOCADO friends oraz Team Spontan i po trzech spotkaniach miała na koncie zaledwie punkcik. Po kolejnych dwóch, w których ‘Czerwoni’ opędzlowali Mental Block oraz 3city4students, drużyna ma tych punktów siedem i perspektywa dotychczasowych występów w lidze jest zupełnie inna. Gdy ‘Czerwoni’ powtórzą wynik z ostatnich dwóch spotkań w meczu przeciwko DNV GL S*M*A*S*H to włączą się do walki o awans do górnej piątki. O to nie będzie jednak prosto, bowiem drużyna DNV GL w ostatnim spotkaniu zmieniła się nie do poznania. Do zespołu dołączyło kilku bardzo dobrych graczy i z miejsca ‘Biali’ stali się ekipą, która jest w stanie jak równy z równym powalczyć z drużyną AVOCADO, która jak dotychczas jeszcze w lidze nie przegrała. Po naprawdę dobrym meczu przeciwko ‘Weganom’ dostrzegliśmy, że drużyna Stanisława Paszkowskiego w swoich głowach zaczęła układać plan awansu do grupy mistrzowskiej. O to będzie jednak bardzo trudno, bowiem w przeciwieństwie do większości drużyn w drugoligowej stawce, zagrali jedno spotkanie więcej. W sezonie zasadniczym pozostały im zatem trzy mecze i nawet komplet punktów nie gwarantuje powodzenia. Inna kwestia jest taka, że zdobyć dziewięć punktów w trzech meczach będzie bardzo trudno i zobaczymy czy z perspektywy czasu plan ‘Białych’ nie zostanie wetknięty gdzieś pomiędzy baśnie Braci Grimm.

Typ Redakcji: DNV GL S*M*A*S*H

Typ Eksperta (Maciej Kot): DNV GL S*M*A*S*H

Chilli Amigos – Range Soft VT

Godz.: 21:00, boisko nr 3

Jesteśmy przekonani, że po tym co zrobiliśmy graczom Chilli Amigos nie jesteśmy ulubieńcami żon, kochanek, dzieci, rodziców, a nawet zwierząt zawodników ‘Papryczek i Przyjaciół’. Trzeba użyć naprawdę silnych argumentów, aby wytłumaczyć wyżej wymienionym zainteresowanym to, że na przełomie czterech dni aż trzy spędzi się grając w siatkówkę. Na początek maratonu Chilli rozegra spotkanie z ekipą Range Soft, dla których mecz ten będzie bardzo istotny w kontekście walki o zajęcie pierwszego miejca w trzeciej lidze. Chilli, jak do tej pory rozegrało pięć spotkań, z czego wygrali dwa, a trzykrotnie musieli uznać wyższość rywali. O to, aby ten bilans nie był jeszcze gorszy, akurat w spotkaniu przeciwko Range Soft będzie niezmiernie trudno. Abstrahując od faktu, że ligowi ‘Stranieri’ walczą o mistrzostwo to dodatkowo prezentują się naprawdę dobrze. W międzynarodowym towarzystwie nie znajdziemy japońskiego gracza Jako-Tako i podobnie jest z ich grą. Drużna owszem, miewała gorsze momenty, ale jednak w większości pokazywała jakość i bardzo dobrą grę. Zaryzykujemy stwierdzenie, że mimo faktu, że obecnie plasują się na drugim miejscu to wyglądają na drużynę, która ma więcej argumentów niż liderujący zespół Allsix by Decathlon. Czy międzynarodowa ekipa Dream Team zdoła po raz kolejny ograć rywala i dopisać do swojego konta szóstą wygraną? Jesteśmy przekonani, że w głowach zawodników Mykoli Kisa nie ma scenariusza, w którym drużyna traci choćby punkt.

Typ Redakcji: Range Soft VT

Typ Eksperta (Maciej Kot): Range Soft VT

Karty lojalnościowe

? Przypominamy o kartach lojalnościowych ? SL3 których okazanie w wybranych miejscach, wiąże się z następującymi korzyściami ⬇️

Decathlon Kartuska – 5% zniżki na cały asortyment w sklepie, 10% zniżki na stroje siatkarskie dla drużyn oraz 20% zniżki na personalizację (wszelkie nadruki) ???
Drukarnia B3Project – 10% na wizytówki, ulotki oraz plakaty. Zamówienia/zapytania można wysyłać na adres: dtp@b3project.com ??
Brytfanka – 15% zniżki na całą kartę ??
Avocado SPOT i Avocado vegan bistro – 10% zniżki na dania (bez napojów) ???
?Palarnia kawy – Vieira Café:
* 70 zł za 1 kg (zamiast 86 zł)
* 40 zł za 0,5 kg (zamiast 49 zł)
* 30 zł za 0,25 kg (zamiast 37 zł)
zamówienia: walukiewicz@vieiracafe.pl (dowóz w Gdańsku gratis) ☕️

?W sezonie Jesień’20 dołączyło do nas dwóch nowych Partnerów:
Rehis – Rehabilitacja i Sport – 10% zniżki na zabiegi; kontakt: 535 798 841 ??‍?
? Marek Ogonowski – 10% zniżki na treningi personalne z Markiem, w siłowni Calypso; kontakt: marek_ogonowski@wp.pl ?️‍♀️?

Wciąż dążymy do zwiększenia korzyści płynących z posiadania kart. Zainteresowanych współpracą zapraszamy do kontaktu ? ?

Drużyny, które nie otrzymały jeszcze kart prosimy o kontakt.

Zasady awansów i spadków – sezon Wiosna’20

Organizator Siatkarskiej Ligi Trójmiasta ustalił następującą strukturę rozgrywanych spotkań oraz zasady awansów i spadków w poszczególnych klasach rozgrywkowych:

1 liga

  1. Drużyny rozgrywają mecze w systemie mecz + rewanż (łącznie 14 spotkań). Mistrz zostanie wyłoniony na podstawie końcowego układu tabeli.

  2. Drużyna, która na koniec sezonu zajmie ósme miejsce w tabeli, w kolejnym sezonie zostanie zakwalifikowana do drugiej ligi.

  3. Drużyna, która na koniec sezonu zajmie siódme miejsce rozegra mecz barażowy z drużyną, która zajęła trzecie miejsce w drugiej lidze. Zwycięzca meczu będzie miał prawo do gry w pierwszej lidze w kolejnym sezonie.

2 liga

  1. Drużyny rozgrywają mecze w sezonie zasadniczym w systemie każdy z każdym. Następnie, na podstawie miejsca w tabeli zostaną zaszeregowane do grupy mistrzowskiej lub spadkowej (po 5 drużyn w każdej z grup) i tam rozegrają ponownie mecz w systemie każdy z każdym (łącznie 13 spotkań – 9 w sezonie zasadniczym plus 4 w grupie mistrzowskiej lub spadkowej), przy czym każda drużyna po podziale na grupy zachowuje swoją zdobycz punktową z sezonu zasadniczego.

  2. Drużyny, które na koniec sezonu zajmą pierwsze oraz drugie miejsce w grupie mistrzowskiej, otrzymają prawo do gry w wyższej klasie rozgrywkowej w kolejnym sezonie.

  3. Drużyna, która na koniec sezonu zajmie trzecie miejsce w grupie mistrzowskiej rozegra mecz barażowy z drużyną, która zajęła siódme miejsce w pierwszej lidze. Zwycięzca meczu będzie miał prawo do gry w pierwszej lidze w kolejnym sezonie.

  4. Drużyna, która na koniec sezonu zajmie piąte miejsce w grupie spadkowej w kolejnym sezonie zostanie zakwalifikowana do trzeciej ligi.

  5. Drużyna, która na koniec sezonu zajmie czwarte miejsce w grupie spadkowej rozegra mecz barażowy z drużyną, która zajęła drugie miejsce w trzeciej lidze, o prawo gry w drugiej lidze w kolejnym sezonie.

3 liga

  1. Drużyny rozgrywają mecze w systemie mecz + rewanż (łącznie 14 spotkań).

  2. Drużyna, która na koniec sezonu zajmie pierwsze miejsce otrzyma prawo gry w wyższej klasie rozgrywkowej w kolejnym sezonie.

  3. Drużyna, która na koniec sezonu zajmie drugie miejsce, rozegra mecz barażowy z drużyną, która zajęła czwarte miejsce w grupie spadkowej w drugiej lidze, o prawo gry w drugiej lidze w kolejnym sezonie.

Postanowienia końcowe

Drużyny, w sezonie Jesień’20 zostaną przyporządkowane do poszczególnych lig na podstawie wyników osiągniętych w poprzednim sezonie lub w przypadku nowych drużyn, po konsultacji oraz według subiektywnej oceny Organizatora.

Matchday #11

Za nami szalony wieczór, podczas którego doszło do obrazków, które my oraz główni bohaterowie tego spektaklu (Volley Gdańsk oraz Speednet) będziemy wspominać przez długi czas. Mimo, że w pozostałych spotkaniach też sporo się działo to jednak pierwszoligowy hit był kwintesencją sportowych i pozaboiskowych emocji. Zapraszamy na podsumowanie środowej serii gier!

Speednet 2 – Range Soft VT 0-3 (8-21; 16-21; 9-21)

Do momentu meczu, na pięć rozegranych spotkań, Speednet zdołał urwać swoim rywalom punkt zaledwie raz. Stało się tak w starciu z Wirtualną Polską, z którą z kolei w poniedziałek Range rozprawił się w stosunku 3-0. Nie ma się co oszukiwać, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że o powtórzenie wyczynu z meczu z WP będzie Speednetowi bardzo trudno. W obecnym tygodniu sytuacja w tabeli się dość mocno wykrystalizowała i w przypadku kilku drużyn można łatwo ocenić, o jakie cele walczą. Jeśli chodzi o ‘Stranierich’ to ich ambicje sięgają wyłącznie zwycięstwa w lidze. Odnosimy wrażenie, że każdy inny wynik będzie odebrany przez nich jako katastrofa, której ekipa Mykoli Kisa za wszelką cenę będzie chciała uniknąć. Samo spotkanie zaczęło się wyśmienicie dla ‘Żółto-czarnych’, którzy zdawali się realizować plan nakreślony przed meczem. Range Soft już na początku wypracował sobie przewagę, którą z czasem tylko powiększali. Drużyna spisywała się kapitalnie na zagrywce, z którą potężne problemy mieli ‘Różowi’. W trakcie całego meczu aż trzynastokrotnie podnosili ręce w geście triumfu po tym, gdy jeden z ich zawodników znajdowali sposób na to, by oszukać rywali. Pod tym kątem świetnie spisywali się Selvam Bavidhram, Yuriy Potiekhin czy Rafał Środa, którego w ostatnim czasie widujemy na… rozegraniu. Wracając do meczu to poza pierwszym setem Range zdusił rywala również w ostatnim, kiedy wygrał do dziewięciu. Najbardziej wyrównaną partią była ta środkowa, w której do połowy seta obserwowaliśmy wyrównaną walkę. Ostatecznie partia ta padła łupem Range Soft VT. Po spotkaniu gracze drużyny mogli szybko odpalać przeglądarkę, aby sprawdzić, czy udało im się wyprzedzić Allsix by Decathlon. Tym razem się nie udało. O tym, że prowadzą gracze ze sklepu sportowego decyduje stosunek małych punktów, w których Allsix jest lepszy o cztery oczka. To pokazuje tylko jak istotna jest dosłownie każda piłka w meczu.

AXIS – 3city4students 3-0 (21-12; 21-13; 21-11)

Gdybyśmy napisali o udanym początku sezonu w kontekście drużyn AXIS oraz 3city4students stracilibyśmy jakąkolwiek wiarygodność. Do spotkania przystąpiły bowiem drużyny, które sumarycznie – w siedmiu spotkaniach wygrały zaledwie raz. Sztuka ta udała się graczom Fabiana Polita – AXIS. Niezależnie od tego, która drużyna wygrałaby środowy mecz to całkowicie zmieniłaby się optyka na bieżący sezon. Pierwszy set rozpoczął się od trzypunktowego prowadzenia Czerwonych, którzy z czasem nie stracili rezonu, a każdy kolejny punkt umacniał ich w przekonaniu, że są w stanie tego dnia zgarnąć pełną pulę. W pierwszym secie był co prawda moment, w którym ‘Studenci’ zaczęli gonić swojego rywala, byli już naprawdę blisko (14-12 dla AXIS), ale sytuacja przypominała raczej tę, którą znamy z życia codziennego. Tę, w której jesteśmy naprawdę blisko osiągnięcia jakiegoś celu, a później los płata nam figla i zadajemy sobie pytanie ‘czemu zawsze nas to spotyka?’ Od tej chwili do końca seta grała już tylko ekipa mająca siedzibę na ulicy Kartuskiej w Gdańsku. Set zakończył się do dwunastu i stało się jasne, że pogłoski o śmierci AXIS były przedwczesne. Jakby tego było mało, pacjent ni stąd ni zowąd zamienił się z gościa podłączonego pod respirator w ancymona, który za nic miał wrzaski lekarzy, odpiął się od aparatury i jak gdyby nigdy nic wyszedł ze szpitala. Tam już w pełni zdrowy i pełen wigoru ograł bez problemu Studentów w kolejnych odsłonach do trzynastu i do jedenastu. Tak, proszę Państwa, to był prawdziwy pokaz mocy ‘Czerwonych’, którzy z siedmioma oczkami plasują się na siódmej pozycji. Czy ta okaże się dla nich szczęśliwa, dowiemy się już niebawem.

Straż Pożarna Gdańsk – Epo-Project 0-3 (13-21; 12-21; 15-21)

W Straży Pożarnej chyba zamontowano ostatnio drzwi obrotowe. Do drużyny dołączył po rocznej absencji Karol Masiul, ale po raz kolejny w tym sezonie zabrakło między innymi Mateusza Pytla czy Przemysława Grzesiaka. Jeśli chodzi o drużynę Epo-Project to po raz kolejny stawili się w tak szerokim składzie, że zdołaliby rywalizować na dwóch boiskach jednocześnie. Mimo faktu, że istniała obawa o to czy w meczu przeciwko ‘Mundurowym’ nie zabraknie etatowych rozgrywających to finalnie do hali Ego Areny dojechało dwóch, z czego jeden – Daniel Bąba urządził sobie w spotkaniu festiwal udanych kiwek. Przechodząc do ogółu to nie da się ukryć, że ‘Zieloni’ chcieli wygrać spotkanie w stosunku 3-0. Tylko taka wygrana pozwoliłaby im utrzymać dosyć bliski dystans, który dzieli ich od lidera rozgywek – Omida Team. Jak widać, o mobilizację nie było trudno, co drużyna udowadniała od pierwszego gwizdka sędziego. Strażacy w pierwszym secie stawiali opór tylko do połowy jego trwania. Przy stanie 11-9 dla Epo gracze z Żukowa byli zmuszeni do wzięcia czasu, bowiem mieli pewne wątpliwości dotyczące swojego ustawienia. Przerwę te spożytkowali również na inne cele, co było widoczne już od pierwszej piłki. Od tego momentu Strażacy zdołali zdobyć jeden punkt, przy sześciu ugranych przez swoich rywali. Wypracowana przewaga nie została przez Epo roztrwoniona i set zakończył się ich wygraną do 13. W drugim gracze Przemka Walczaka zaprezentowali się jeszcze lepiej – tym razem wygrywając do 12. W drugiej części tej partii mieliśmy zmianę – iście zadaniową. Na parkiet, a raczej za linię zagrywki wszedł borykający się z kontuzją rozgrywający Michał Długozima, lecz nie przyniosło to oczekiwanego skutku punktowego. Tak czy inaczej, drużyny po chwili przystąpiły do trzeciego seta, w którym Straż zaprezentowała się najlepiej od początku tego meczu. Mimo tego faktu, drużyna Epo była tego dnia po prostu z innej półki i mogła się cieszyć z wygranej za trzy punkty.

Speednet – Volley Gdańsk 1-2 (18-21; 21-17; 26-28)

Czy ktoś do cholery może nam wytłumaczyć to, co działo się przed, w trakcie i po spotkaniu Speednetu z Volleyem? W zapowiedzi przedmeczowej pisaliśmy, że przed sezonem wydawało nam się, że bezpośredni pojedynek między drużynami może zadecydować o tym, kto będzie mistrzem. Dodaliśmy również fragment o tym, że plany te były chyba jednak na wyrost, bowiem o ‘Różowych’ w obecnym sezonie mówiło się najczęściej w kontekście wciąż niewykorzystywanego potencjału. Zaznaczyliśmy jednak, że Speednet nie stoi na straconej pozycji, bowiem w ostatnim czasie notuje tendencję zwyżkową. Ponadto Volley w obecnym sezonie jak wygrywa, to najczęściej przy okazji traci punkty. Zostawmy już zapowiedzi, bo je zapewne zdążyliście już przeczytać. Sam mecz od początku był bardzo wyrównany. Wiecie jak to jest, nawet jeśli poziom sportowy i forma drużyn nie jest najwyższa to jeśli mecz jest wyrównany i zacięty, ogląda się go znacznie lepiej. Gdy dodamy do tego nutkę pikanterii w postaci kontrowersji to mamy już kawał meczu. Gdy spotkanie zmierza w kierunku zapisania się w historii SL3 jest już rewelacyjnie. Nie boimy się napisać, że uważamy ten mecz pod wieloma względami za najlepszy w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. Rozemocjonowanych graczy obu drużyn słychać było w okolicy Wejherowa i istniało realne zagrożenie, że okoliczni mieszkańcy z Żabianki zadzwonią na policję, aby uprzejmie donieść, że mimo zakazu w Ergo Arenie odbywa się jakiś koncert. Zaczęło się dość niemrawo, emocje były budowane wprost proporcjonalnie do upływających minut, by na końcu doszło do prawdziwej erupcji wulkanu. Pierwszą odsłonę wygrał faworyt – Volley Gdańsk, który zdołał odjechać ‘Programistom’ w końcówce seta. Druga odsłona to ponownie walka o każdą piłkę. Wśród zawodników obu drużyn widać było ogromną determinację i poświęcenie. Symbolem tych słów stała się akcja przy stanie 10-10 gdy środkowy Speednetu – Grzegorz Gnatek, próbując obronić piłkę, która nieuchronnie zmierzała w okolice trybun, wbiegł z ogromną prędkością po schodkach i tylko sobie znanym sposobem zdołał ją odbić. Mimo, że jego koledzy nie zdołali zdobyć z tego punktu to moment ten był dość szczególny. Od tej sytuacji graczom Speednetu zaczęło wychodzić wszystko i zdołali wypracować sobie kilkupunktową przewagę, której już nie wypuścili i wygrali drugą partię do 17. Był to mniej więcej moment, w którym połowa składu miała już chrypę, po której ciężko było zrozumieć wypowiadane przez nich słowa. O wygranej musiał zadecydować trzeci set.  Ten zaczęli lepiej Programiści i każdy punkt przybliżał ich w stronę wymarzonej wygranej. ‘Programiści’ wykorzystywali fakt, że w Volley coś się zacięło i stopniowo powiększali swoją przewagę. Każdy punkt zdobyty przez ‘Różowych’ sprawiał, że odnosiło się wrażenie, że hala zaraz eksploduje. To, co wyprawiał w środowy wieczór środkowy Grzegorz Gnatek było prawdziwym mistrzostwem świata. Gdy na tablicy wyników mieliśmy 14-9 trener drużyny Speednet – Mateusz Urbanowicz pokrzykiwał do swoich podopiecznych, że wystarczy zdobyć zaledwie siedem punktów. Wystarczyłoby, że drużyna grałaby od tego momentu punkt za punkt. Zadanie wydawało się tak proste, a równocześnie bardzo trudne. Tym bardziej, że po drugiej stronie siatki znajdował się Daniel Koska, który rozgrywał świetny mecz. Nie mylił się i jeśli piłka przeszła na stronę Volleya, można było być pewnym, że zaraz nastąpi egzekucja. Mimo, że Speednet roztrwonił sporą przewagę to w końcówce stanęli przed dwiema szansami na postawienie kropki nad ‘i’ i sprawienie, że dla Volleya licznik zwycięstw z rzędu biłby od nowa. Taki scenariusz był dla ‘Żółto-czarnych’ nie do zaakceptowania i po chwili to oni kilkukrotnie mieli piłki meczowe. Jeśli wydaje Wam się, że to koniec emocji to jesteście w ogromnym błędzie. To, co wydarzyło się przy stanie 27-26 dla Volley sprawiło, że emocje sięgnęły zenitu. Po ataku jednego z graczy Volley Gdańsk piłka poszybowała za linię ograniczającą boisko, co wywołało, po raz kolejny, fale sejsmiczne w Wejherowie. W tym momencie sędzia wskazał, że piłkę w bloku dotknął jeden z zawodników Speednetu i przyznał punkt dla Volleya, co wzbudziło bardzo duże oburzenie wśród ‘Programistów’. W tym momencie chcielibyśmy abyście dobrze nas zrozumieli w kontekście dalszych wydarzeń, które miały miejsce. Jako Redakcja i Organizator w jednym, przed pierwszym sezonem uznaliśmy, że nie będziemy ingerować w decyzje sędziowskie i konsekwentnie się tego trzymamy. Inna kwestia jest taka, że biegając z aparatem, dokładnie tej sytuacji nie widzieliśmy. Gdy Volley cieszył się już z wygranego meczu, nastąpiła bezprecedensowa sytuacja, w której sędzia, która zakończyła już swoje spotkanie podeszła do sędziego meczu i po konsultacji ten poprosił graczy Volley o powrót na boisko, zarządził bowiem powtórkę akcji. Patrząc na to z boku, nie zazdrościliśmy sędziemu, bowiem obojętnie jakiej decyzji by nie podjął, spotkałoby się to z ogromną krytyką jednej z drużyn. Ostatecznie, po chwili Przemysław Wawer zdobył punkt, który tym razem nie budził żadnych kontrowersji i Volley mogło się cieszyć z trzydziestego trzeciego zwycięstwa z rzędu! Niebywałe. Kończymy tę najdłuższą w historii naszej ligi relację wyrażając nadzieję, że podobnie emocjonujące spotkania jeszcze przed nami.

AVOCADO friends – DNV GL S*M*A*S*H 2-1 (21-11; 19-21; 21-17)

Biorąc pod uwagę fakt, że zawodnicy DNV GL S*M*A*S*H porozjeżdżali się po Polsce w związku z długim weekendem, spory ból głowy miał kapitan tej drużyny – Stanisław Paszkowski. Do końca nie było bowiem wiadomo, ilu zawodników wystąpi w ekipie ‘Białych’ oraz którzy z nich będą do dyspozycji kapitana. Żartobliwie można powiedzieć, że do ostatniej chwili była to tajemnica strzeżona równie mocno jak receptura coca-coli i zdaje się, że odpowiedź na to pytania znał jedynie wspominany wcześniej kapitan drużyny. Jako potwierdzenie tych słów niech poświadczy fakt, że kilkanaście minut przed spotkaniem lider DNV – Sebastian Pietras stwierdził, że sam do końca nie wie z kim przyjdzie mu dziś walczyć ramię w ramię przeciwko niepokonanej jak dotąd ekipie ‘Wegan’. Karty zostały odkryte tuż przed spotkaniem i jeśli jesteśmy już przy tej nomenklaturze to powiemy, że gracze Ci nie byli zwykłymi waletami, a bardziej przypominali jokerów. Do protokołu meczowego zostali dopisani Przemysław Mieronowicz, który w trójmiejskim światku siatkarskim znany jest z występów w drużynie KAR-LAB oraz Marek Rostek, spod którego trenerskich skrzydeł wiedzę i umiejętności swego czasu czerpał nasz ekspert – Maciej Kot. Mimo tych niewątpliwych wzmocnień to ‘Weganie’ w pierwszym secie rządzili i po raz kolejny udowodnili, że miejsce które obecnie zajmują nie jest dziełem przypadku. Prawdziwa rywalizacja zaczęła się od drugiego seta, w którym pazur pokazali gracze DNV GL S*M*A*S*H. Partia rozpoczęła się od wyniku 5-1 dla DNV i podobna przewaga była utrzymywana aż do końcówki, w której zrobiło się naprawdę gorąco. Mimo faktu, że Gdynianie wygrywali 18-12, zaczęli seryjnie gubić punkty i było naprawdę blisko tego, aby ‘Weganie’ odrobili tę dużą stratę. Ostatecznie seta wygrali gracze Stanisława Paszkowskiego 21-19. W trzeciej odsłonie po ‘Czarnych’ widać było ogromną mobilizację do tego, aby uniknąć pierwszej porażki w sezonie. Ostatecznie sztuka ta się udała, gracze AVOCADO wygrali seta do 17, choć trzeba przyznać że nie była to dla nich łatwa przeprawa. Najlepszym graczem tego spotkania, po raz pierwszy w tym sezonie, został przyjmujący AVOCADO – Łukasz Czajkowski.

Letni Gdańsk – 3city4students 3-0 (21-11; 21-19; 21-11)

Znacie ten moment, w którym odczuwacie ogromną satysfakcję po tym, jak wygłosicie dość kontrowersyjną tezę, po której ludzie spoglądają w Waszym kierunku jak na przygłupa, a na sam koniec wychodzi na Wasze? Tak, właśnie odczuwamy taką satysfakcję. Nie dlatego, że ‘Studenciaki’ po raz kolejny musiały uznać wyższość rywali, ale dlatego, że mieliśmy nosa co do drużyny Letniego Gdańska. Gdy po nieudanym początku sezonu z uporem maniaka twierdziliśmy, że widzimy w ekipie ogromny potencjał, obawialiśmy się, że środowisko graczy zastosuje wobec nas ostracyzm. Inna kwestia jest taka, że nie pomagali nam sami gracze Letników, którzy miewali w lidze momenty, w których wyglądali jakby do baku ich super sportowego samochodu ktoś zamiast benzyny wlał diesla. Po szybkiej akcji w serwisie samochodowym nadal są w grze. Poza tym, ich gra jest najzwyczajniej w świecie przyjemna dla oka, a i strefa mentalna wydaje się być na pułapie, do którego niektóre drużyny jeszcze nie dojechały. Ta kombinacja sprawia, że póki co nie widzimy sufitu dla Letników i ekipa ta jest na bardzo dobrej drodze do grupy mistrzowskiej. W spotkaniu przeciwko ‘Studentom’ zagrali na wysokim poziomie i wyłączając drugiego seta, nie pozwolili swoim rywalom na zbyt wiele. Do puli dokładają trzy oczka, co winduje ich na wysokie – trzecie miejsce w tabeli. Oczywiście nie jest prawdą, że ekipa Michała Mysłka miała za przeciwnika chłystka. ‘Studenci’, szczególnie w drugim secie potwierdzili, że drzemie w nich spory potencjał i są w stanie powalczyć nawet z ligowymi tuzami. Na pocieszenie napiszemy, że ekipa Dawida Piankowskiego rywalizowała już z czterema drużynami z TOP5 i teoretycznie łatwiejsze mecze dopiero przed nimi. Po takim zahartowaniu, o punkty jesteśmy spokojni.

Matchday #10

Przy okazji kilku wtorkowych spotkań emocje były tak wielkie, że gdybyśmy mieli zliczyć wszystkie żółte i czerwone kartki tego dnia, zajęłoby nam to trochę czasu. W ostatnim czasie nasze rozgrywki sprawiają, że sędziowie mają tu poligon doświadczalny. We wtorek swoje mistrzowskie aspiracje potwierdziły drużyny Volley Gdańsk, Omida Team, AVOCADO friends czy Allsix by Decathlon. Zapraszamy na podsumowanie wtorkowej serii gier!

Zmieszani – Team Spontan 1-2 (21-18; 14-21; 12-21)

Jedno z najbardziej prestiżowych spotkań w drugiej lidze zaczęło się lepiej dla graczy Piotra Raczyńskiego – Team Spontan. ‘Spontaniczni’, zgodnie z tym co pisaliśmy w zapowiedziach, wyszli na parkiet w pełni zmobilizowani. Gdybyśmy kilka tygodni temu mieli wskazać faworyta meczu, bez wahania powiedzielibyśmy, że są to Zmieszani. Od tego czasu sporo się jednak zmieniło, o czym świadczy fakt, że’ Spontatniczni’ przystąpili do meczu dzień po wygranej przeciwko SV INVICTA, która to pokonała wcześniej Zmieszanych. Kierując się logiką oraz aktualną formą można było przypuszczać, że to ‘Pomarańczowi’ będą faworytem pojedynku. Zgodnie z tym co napisaliśmy, ‘Spontaniczni’ zaczęli bardzo mocno. Na początku prowadzili już 11-5, ale z czasem w ich szeregi wkradło się rozluźnienie, co tak doświadczona ekipa jak Zmieszani potrafi wykorzystać. Tak było i tym razem i po chwili z wyniku 11-5 zrobiło się 12-12. Od tego momentu pałeczkę przejęli gracze Edyty Woźny, a zwieńczeniem tego seta była końcówka, gdzie w tylko sobie znany sposób piłkę obronił najpierw Kuba Wałdoch, a po chwili Marcin Gorlikowski, by po chwili Jacek Kujałowicz zadał rywalom cios, który kosztował ich utratę punktu. W drugim secie Spontan zrobił to, czego nie udało się zrobić w pierwszym secie. Po wypracowanej kilkupunktowej przewadze ‘Spontaniczni’ trzymali swojego rywala na bezpieczny dystans. Bardzo dobrą partię rozegrał nasz ekspert – Maciej Kot, dla którego spotkanie przeciwko Zmieszanym było drugim w historii ligi zagranym na ataku. Maciej zdobył łącznie 14 punktów i po raz pierwszy w historii swoich występów cieszył się z tytułu MVP. Wracając do meczu trzeba przyznać, że Zmieszani nie mieli w drugim i trzecim secie pomysłu na rozkręcających się graczy Spontana. Drugi set do 14 a trzeci do 12 sprawia, że Spontaniczni czują się… rozczarowani. Pisząc te słowa mamy oczywiście na myśli fakt, że chcieli i mogli zgarnąć trzy punkty.

Trójmiejska Strefa Szkód – Volley Gdańsk 1-2 (21-17;17-21; 13-21)

Po spotkaniu odwiecznych rywali nie możemy narzekać. W meczu było wszystko. Nie zabrakło emocji, kontrowersji, składnych akcji czy ich zwrotów. Przed spotkaniem zastanawialiśmy się czy możliwy jest scenariusz, w którym Volley przegra pierwszy raz w lidze. Trójmiejskiej bardzo zależało, Volley nie chciał dopuścić do takiego obrotu spraw, co złożyło się na to, że mobilizacja w obu zespołach była na bardzo wysokim poziomie. Mecz lepiej zaczęli gracze Volley. Po trzech asach serwisowych Michała Pysza, Patryk Pleszkun zmuszony był wziąć czas. Nie wiemy jakich słów użył kapitan, ale od tego momentu Trójmiejska weszła na całkiem inny poziom. Po chwili z wyniku 3-7 zrobiło się 11-11, by za moment ‘Niebiescy’ wyszli na prowadzenie, które zostało przypieczętowane atakiem Dominika Błońskiego. TSS wygrał tego seta do 17 i trzeba przyznać, że szczególnie w drugiej części seta prezentował się wybornie. Nie będziemy po raz setny chwalić Wojtka Ingielewicza, ale to, co wyrabiał w pierwszej części meczu sprawia, że nie wykluczamy wprowadzenia kontroli antydopingowej. Żal tylko tego, że kibicie nie mogą oglądać tych popisów na żywo. Drugi set zaczął się tak, jak skończył się pierwszy. Lepszą grą ekipy Patryka Pleszkuna. Do połowy partii ‘Trójmiejscy’ prowadzili i w powietrzu czuć było, że kroi się coś wielkiego. Niestety dla nich, ekipa Volley postanowiła zrobić wielkie wietrzenie i zaczęła w końcu grać na miarę swoich możliwości. Co ciekawe, ich lepsza gra zbiegła się z momentem, w którym czerwoną kartką ukarany został Przemysław Wawer. Nie minęło nawet pięć minut, a po drugiej stronie siatki żółtą kartką ukarany został libero TSS – Dawid Kopczyk. Oczywiście te słowa nie oddadzą atmosfery panującej w spotkaniu, ale musicie nam uwierzyć na słowo, że mniej więcej w połowie drugiego seta na boisku nr 2 niemal wrzało. Atmosferę tę lepiej okiełznali ‘Żólto-czarni’, którzy wygrali do 17. W trzecim secie potwierdzili, że grają jak na mistrza przystało. Wygrali do trzynastu, a cały mecz 2-1. Na koniec napiszemy mało polityczną rzecz. Mimo niesportowych zachowań, spotkanie to oglądało się naprawdę przyjemnie.

Craftvena – DCT Gdańsk 2-1 (16-21; 21-12; 21-15)

Pomimo faktu, że drużyna zanotowała we wtorkowy wieczór trzecią wygraną z rzędu, nie zmieniło to ich pozycji w tabeli. Wpływ na taki stan rzeczy miały rozmiary zwycięstwa nad drużyną DCT Gdańsk. Zamiast wymarzonych trzech punktów są zaledwie dwa i widać pewną zależność. Jeśli Craftvena wygrywała to czyniła to zazwyczaj właśnie w stosunku 2-1. Wyjątkiem było ostatnie spotkanie z czerwoną latarnią ligi – Speednetem 2. Mecz rozpoczął się dla ‘Kontenerowców’ wybornie. Mimo braku jednego z liderów drużyny – Adama Piotrowskiego godnie zastąpił go debiutujący w składzie Bartosz Wyczołek i DCT wychodziło w pierwszym secie wszystko. Wyglądali bardzo dobrze, zarówno w obronie jak i w ataku. Jakby tego było mało, bardzo dobrze prezentowali się również na zagrywce. Gdy te wszystkie elementy złożymy do kupy to nie można mieć innego rezultatu niż wygrana pierwszego seta. Po prostu, w drużynie w pierwszej odsłonie brakowało wąskiego gardła, dzięki czemu do ligowej tabeli mogli dopisać jedno oczko. To, co nas od pewnego czasu zastanawia to fakt,  że zespół jest w stanie rozegrać w kilkunastominutowym odstępie dwa tak różne sety. Jako modelowy przykład można podać dwie pierwsze odsłony meczu Craftveny z DCT. W przeciwieństwie do pierwszego seta, tym razem to DCT nie miało za dużo do powiedzenia. Byli zaledwie tłem dla swojego rywala, który ni stąd ni zowąd przypomniał sobie jak się gra w siatkówkę i wygrał seta do 12. Trzecia odsłona była dość nietypowa. ‘Kontenerowcy’ prowadzili na początku 5-1, by po chwili zrobiło się 5-11. Ogromny wkład w takie odrobienie wyniku miał Krzysztof Lewandowski, który swoją zagrywką odebrał ‘Kontenerowcom’ chęć grania. Słaby fragment zdołał po pewnym czasie przełamać Bartosz Wyczołek, ale efekt był podobny do tego, jakim jest użycie antyperspirantu na spocone pachy. Na pewne kroki było już za późno i ‘Rzemieślinicy’ spokojnie dowieźli zwycięstwo do końca.

PROtotype Volleyball – Omida Team – 0-3 (17-21; 15-21; 18-21)

Nie będziemy Was czarować. Po tym, jaką formę w ostatnim czasie osiągnęła drużyna Omida Team, nie mogliśmy się spodziewać innego wyniku. Obecnie drużyna ‘Logistyków’ wygląda jak Lambo na ulicach Dzierżoniowa – nie da się obok niej przejść obojętnie. Omida przejęła inicjatywę od początku meczu i w zasadzie pomimo chwilowego zastoju i utraty prowadzenia można powiedzieć, że kontrolowali przebieg partii i zasłużenie wygrali do 17. Kolejne odsłony ‘Logistycy’ wygrywali do 15 i 18, a całość meczu można podsumować frazesem, że wygrała drużyna lepsza. Ekipa z Olivia Business Centre wygrała spotkanie zasłużenie i znajduje się na pierwszym miejscu w ligowej tabeli. Pojedynek z Prototype nie był dla nich szczególnym wysiłkiem, ale przechodząc do indywidualności to gracze Konrada Gawrewicza z pewnością zapamiętają Michała Markiewicza. Zawodnik ten, pomimo przegranego spotkania, rozegrał swój najlepszy mecz w historii Siatkarskiej Ligi Trójmiasta. W pojedynku z Omidą zdobył 18 punktów i co ważniejsze atakował z niemal stuprocentową skutecznością. Nie ma co owijać w bawełnę. Ten indywidualny występ był wybitny. Prawdopodobnie te słowa nie spodobają się pozostałym graczom ‘Transformersów’, ale gdyby reszta zaprezentowała chociaż połowę z tego, co we wtorkowy wieczór pokazał Markus to jesteśmy przekonani, że Omida miałaby ogromny problem z wygraną. Jeśli jesteśmy przy indywidualnościach to nie sposób nie wspomnieć o ciekawym pojedynku, który obserwowaliśmy podczas meczu. Mowa tu oczywiście o środkowych. Na każdy atak Karola Grajewskiego, po chwili odpowiadali czy to Konrad Gawrewicz czy… były zawodnik Prototype Łukasz Karbowniczek. To właśnie on sprawił byłym kolegom z drużyny ‘fantastyczny prezent’, w sposób oczywisty przyczyniając się do zwycięstwa Omidy i zostając najlepszym graczem meczu.

Straż Pożarna Gdańsk – BES-BLUM Kraken Team 0-3 (14-21; 11-21; 16-21)

Nie ukrywamy, że spodziewaliśmy się bardziej wyrównanego spotkania. Nic bardziej mylnego. Drużyna dowodzona przez Ryszarda Nowaka miała widocznie dosyć ligowych upokorzeń i w starciu z ‘Mundurowymi’ zaprezentowali zupełnie inną niż dotychczas siatkówkę. Jest takie powiedzenie, które ktoś wymyślił wiedząc, że kiedyś dojdzie właśnie do tego meczu: ‘miłe złego początki’. Strażacy na początku meczu wyglądali na ekipę, która tanio skóry nie sprzeda, co zwiastowało, że będzie to wyrównane spotkanie. Od wyniku 10-10 zaczęła grać już tylko jedna drużyna i stan ten utrzymywał się praktycznie do końca spotkania. Pierwszy set zakończył się wynikiem 21-14 dla BES-BLUM i drużyny po zmianie stron, mogły przystąpić do drugiego seta. W tym, różnica pomiędzy oboma zespołami jeszcze bardziej się uwypukliła. ‘Mundurowi’ popełniali w tej partii tyle błędów własnych, że w połączeniu z dobrą i skuteczną grą na siatce swoich rywali mieli mniej więcej takie szanse jak czternastoletni chłopak na zostanie lekarzem medycyny. Cudu tu nie było, Straż nie wcieliła się w rolę Doogiego Howsera. Drugi set zakończył się wynikiem 21-11 dla BES-BLUM, a jakże – po błędzie własnym Strażaków. Przez chwilę wydawało nam się, że scenariusz tego spotkania będzie dla Strażaków podobny do tego, który nakreślili w meczu z Trójmiejską Strefą Szkód. Tam, po nieudanych dwóch pierwszych setach drużyna odmieniła losy spotkania i zdołała na koniec wygrać choć jeden punkt. Tym razem było inaczej i ‘Mundurowi’ ponownie musieli uznać wyższość ekipy Ryszarda Nowaka. Set zakończył się wynikiem 21-16 i cały mecz w stosunku 3-0 dla BES-BLUM Kraken Team, który dzięki wygranej za trzy oczka awansował z przedostatniej lokaty w tabeli na… czwarte miejsce.

Letni Gdańsk – Mental Block 3-0 (21-11; 21-4; 21-14)

Drużyny, które grają w lidze troszkę dłużej dobrze nas już znają. Wiedzą, że zamiast raz pochwalić wolimy dwa razy przyłożyć, co finalnie ma doprowadzić do tego, że drużyna nie osiądzie na laurach, tylko jak zdolny uczeń zostaje skarcona po to, by wzięła się do pracy. Tym razem nie zamierzamy się pastwić nad Mentalem u których coś się ewidentnie zaBLOCKowało. Mając na uwadze to, co działo się przed, w trakcie oraz po spotkaniu musimy sparafrazować słowa jednego z udanych coverów Roda Stewarta. ‘Someone told me long ago, there’s calm before the storm’. Przed spotkaniem owszem, spodziewaliśmy się, że to ‘Letnicy’ będą faworytem meczu, jednak styl oraz rozmiar tego zwycięstwa nas zaskoczył. Tuż przed początkiem spotkania drużyny nie szczędziły sobie miłych słów i generalnie panowała bardzo pozytywna atmosfera. To oczywiście nie zmieniło się w trakcie spotkania i szacunek pomiędzy rywalami był godny odnotowania. Patrząc jednak na aspekty stricte sportowe, nie dało się nie zauważyć, że ‘Letnicy’ nie będą się litować nad swoim rywalem. Uznali, że jeśli można ograć rywala do czterech to trzeba to wykorzystać. Gracze w granatowych trykotach co rusz posyłali grzmoty i poza tym, że byli skuteczni to dodatkowo nie popełniali błędów. Nawet gdy prowadzili kilkunastoma punktami byli skoncentrowani jak neurochirurg pochylający się nad operowanym właśnie mózgiem. Tyle o samym meczu. Letnicy wygrywają trzy sety. Do 11, do 4, i do 14. Patrząc tak po ludzku, bardzo szkoda nam ‘Mentalistów’. Już po poprzednim spotkaniu drużyna na parkingu długo analizowała przyczyny porażki, więc zakładamy że tym razem również się bez tego nie obyło. Na koniec zamienimy się na chwilę w motywatora i napiszemy, że Mental powinien sobie wziąć do serca, że droga do sukcesu jest zawsze w budowie.

SV INVICTA – AVOCADO friends 1-2 (13-21; 17-21; 23-21)

Na drugoligowy hit pomiędzy SV INVICTĄ a AVOCADO friends patrzyło się całkiem przyjemnie. Nie ukrywamy, że przed spotkaniem zastanawialiśmy się, jak na tle środkowych Mikołaja Kohnke i Przemysława Motyki wypadnie lider klasyfikacji zdobytych punktów w drugiej lidze – Mateusz Nowik. Ostatecznie, mimo, że gracz ten był na rozgrzewce, po chwili ubrał się i oglądał poczynania swoich partnerów z boku. Na szczęście nie była to kontuzja, a sprawa wewnątrz drużyny. Możemy się jedynie domyślać jak potoczyłoby się spotkanie gdyby zagrał ten rewelacyjny zawodnik. Tego się już nie dowiemy, ale to, czego jesteśmy pewni to fakt, że drużyna musi się zmierzyć ze swoimi demonami. Gdy w ekipie dochodzi do jakichś tarć czy zgrzytów to efekt mamy taki jak w pierwszym secie. W nim AVOCADO było zespołem o klasę lepszym. Przewaga, którą wypracowali na początku była sukcesywnie powiększana. Marcin Makurat i Patryk Okulewicz byli bezwględni i pomogli drużynie w pokonaniu rywali do 13. W drugiej odsłonie INVICTA zaczęła grać na miarę swojego potencjału. Sygnał do ataku dał najlepszy po stronie INVICTY – Radosław Konieczny. Jego zespół zdołał sobie wypracować kilkupunktową przewagę i przez dłuższy czas wydawało się, że o wygranej w meczu zadecyduje ostatni set. Gracze INVICTY zapewne do chwili czytania tego podsumowania zastanawiają się, jak mogli roztrwonić taką przewagę. Prowadzili już 14-8, by ostatecznie przegrać seta do 17. Myślimy, że poza wolą wygranej przez ‘Wegan’ swoje zrobiły nerwy w drużynie INVICTY. Po raz kolejny w tym sezonie kartką ukarany został jeden z graczy. Jakby tego było mało zawodnicy zaczęli mieć do współpartnerów pretensje, a jak wiadomo, nie jest to najlepszy budulec silnej drużyny. Finalnie AVOCADO dogoniło rywala, a następnie wykorzystało okazję i cieszyło się z wygranej drugiej partii. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i ‘Weganie’ mieli chrapkę na wygranie trzeciej odsłony, która była najbardziej wyrównana z całego spotkania. Pod koniec seta, przy grze na przewagi doszło do niemałej sędziowskiej kontrowersji, po której drużyna Sławomira Cichosza uniosła ręce w geście radości po ugraniu jednego punktu. AVOCADO friends wciąż jednak pozostaje jedyną drużyną w drugiej lidze, która nie zaznała goryczy porażki.

Wirtualna Polska – Allsix by Decathlon 0-3 (14-21; 8-21; 16-21)

Aby przedłużyć swoje mistrzowskie aspiracje drużyna Decathlonu ze wszelką cenę chciała wygrać spotkanie w stosunku 3-0. Do meczu przystąpili po sporym rozczarowaniu, jakim była przegrana z drużyną Portu Gdańskiego. Przed meczem zastanawialiśmy się, jak na ekipę wpłynie ponowna absencja Aleksandra Bochana. Do składu wrócili natomiast między innymi Patryk Gelo czy Paweł Woźniak. Mimo tego, mecz lepiej rozpoczęli ‘Biało-czerwoni’, którzy po asie serwisowym najlepszego w tym sezonie gracza WP – Łukasza Rosy prowadzili 8-6. Po dobrym fragmencie ‘Wirtualnym’ zdarzył się bardzo długi przestój dzięki czemu, po chwili Allsix by Decathlon zdobył pięć punktów i wyszedł na prowadzenie 11-8. Bardzo duża w tym zasługa świetnej zagrywki Patryka Gelo, z którą ‘Wirtualni’ mieli spore problemy. Od tego momentu inicjatywę przejęli gracze ze sklepu sportowego, którzy nie pozwolili swoim rywalom na zbyt wiele, a dodatkowo ’Wirtualni’ popełniali sporo błędów własnych. Drugi set przebiegał podobnie jak końcówka tego pierwszego – pod dyktando graczy Rafała Liszewskiego. Decathlon ponownie spisywał się wybornie na zagrywce, a ‘Wirtualni’ nie mieli pomysłu jak temu zaradzić. Gdybyśmy ten set mieli przenieść na boiska piłkarskie to napisalibyśmy, że był to mecz do jednej bramki. Allsix wygrało tę partię do ośmiu i była to najbardziej dotkliwa porażka drużyny WP w jednym secie w obecnym sezonie. Taka sytuacja sprawiła, że w WP wstąpiły nowe moce i w trzeciej odsłonie prezentowali się już znacznie lepiej. Na zagrywce tym razem świetnie radził sobie kapitan drużyny WP – Jędrzej Matla, który zdobył aż pięć punktów w tym elemencie i pod tym kątem był to jego najlepszy wieczór w historii występów w SL3. Mimo tego, Wirtualni nadal nie potrafili przeciwstawić się graczom ze sklepu sportowego i ponownie musieli uznać ich wyższość. MVP spotkania został został Paweł Woźniak i duża w tym zasługa, a jakże – dobrej zagrywki.

Zmieszani – 3city4students 3-0 (21-16; 21-16; 21-12)

Spotkanie przeciwko Studentom było drugim, do którego we wtorkowy wieczór przystąpili Zmieszani. Do meczu doszło po sytuacji iście bezprecedensowej. Zmieszani przegrali dwa ostatnie spotkania z rzędu, co wcześniej nigdy im się nie zdarzyło. Jakby tego było mało, w całym poprzednim sezonie przegrali również dwukrotnie, ale te porażki były rozłożone na cały ich występ w lidze. Podobnie jak w poprzednim sezonie, w tym również przegrali ze Spontanem, a wszystko to działo się na boisku nr 1, na którym kilkadziesiąt minut później miało dojść do rywalizacji z 3city4students. Umówmy się, niezależnie od tego, że chwilowo Zmieszani przypominali raczej Misia Koralgola niż budzącego respekt Grizzly, nie zmieniło to faktu, kto w spotkaniu będzie faworytem. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom, że przy zdobyczy punktowej drużyny 3city widnieje zero punktów. Na inaugurację rywalizowali bowiem z ligowymi tuzami, więc zadanie było trudniejsze niż powstrzymanie się od wieczornego podjadania. Przed spotkaniem dowiedzieliśmy się, że drużynę ‘Studentów’ wzmocni trzydziestopięcioletni Dariusz Kurowski. Zawodnik ten nie jest bynajmniej studentem, a w samym spotkaniu bliżej było mu do wykładowcy. Poza tym, ‘Studenci’ zagrali naprawdę dobre, mimo iż przegrane spotkanie. Po meczu Andrzej Pikor żartował, że jeśli dalej tak pójdzie to na koniec sezonu może uda się coś wygrać. My jesteśmy o to spokojni i nos nam podpowiada, że dojdzie do tego szybciej niż się ‘Studentom’ wydaje. Zmieszani byli dziś poza ich zasięgiem. Kolejny dobry mecz rozegrali dwaj przyjaciele z boiska – Kuba Wałdoch i Michał Kocbuch. Wygrana 3-0 sprawiła, że drużyna poprawiła sobie humory po spotkaniu ze Spontanem i pozwoli im to z optymizmem spoglądać w przyszłość.

Zapowiedź – MATCHDAY #11

Zanim gracze jedenastu drużyn rozjadą się po Polsce w związku z długim weekendem, postarają się poprawić sobie humory wygrywając mecze, do których dojdzie w środowy wieczór. Przygotowaliśmy sześć spotkań, w których o pierwsze punkty powalczy drużyna 3city4students. Najciekawszym meczem będzie ten pierwszoligowy, pomiędzy Speednetem a Volley Gdańsk. Ponadto, do ligi wraca najlepszy gracz pierwszego sezonu – Karol Masiul, który może pomóc Strażakom zażegnać kryzys.

Straż Pożarna Gdańsk – Epo-Project

Godz.: 20:00, boisko nr 3

Po nieudanym spotkaniu przeciwko BES-BLUM Kraken Team, drużyna ‘Mundurowych’ miała niecałe dwadzieścia cztery godziny na to, aby zresetować głowy. Zadanie nie było z pewnością łatwe, bowiem wydaje nam się, że nawet w ocenie Strażaków wczorajsze spotkanie było najsłabsze w obecnym sezonie. Tak to już w życiu bywa, że jak jest pożar to trzeba dzwonić po Straż. Dziś drużynę po rocznej przerwie w SL3 wspomoże MVP pierwszego sezonu – Karol Masiul, który będzie ogromnym wzmocnieniem dla zespołu. Trzeba być ignorantem lub ślepcem żeby nie widzieć, że drużyna obecnie tej pomocy potrzebuje. Na chwilę obecną znajdują się bowiem na ostatnim miejscu w ligowej tabeli, a w perspektywie najbliższego tygodnia, poza spotkaniem z aspirującą do zajęcia minimum podium drużyną EPO, mają na rozkładzie Omidę oraz Volley Gdańsk, które zajmują odpowiednio pierwsze i drugie miejsce. Póki co, pożar dopiero się zaczyna i tylko od nich samych zależy czy drużyna w porę zdoła go ugasić. Dużo będzie zależało od ich przeciwników – Epo-Project, którzy udowodnili, że jako drużyna mają totalnie dwa różne oblicza. ‘Zieloni’ potrafią zagrać tak jak w meczu z Prototype, w którym zaprezentowali się jako zespół będący w stanie ograć każdy inny w SL3. Niestety, podobnie jak na księżycu, jest też ta ciemna strona, w której gracze Przemysława Walczaka nie potrafią w żaden sposób nawiązać do nazwiska swojego kapitana i oddają mecz bez walki. Tak było chociażby w meczu przeciwko Omidzie. Zagadką jest zatem, którą twarz zaprezentuje drużyna z Żukowa.

Typ Redakcji: Epo-Project

Typ Eksperta (Maciej Kot): Epo-Project

Speednet – Volley Gdańsk

Godz.: 21:00, boisko, nr 2

Przed rozpoczęciem ligi wydawało się, że spotkanie pomiędzy Speednetem a Volley będzie tym, które wyłoni mistrza sezonu Wiosna’20. Oczekiwania nie zawsze idą w parze z rzeczywistością i początek rozgrywek w przypadku ‘Programistów’ sprawił, że Speednet jest obecnie postrzegany jako drużyna, z którą można zdobyć punkty. Tak jak wspominaliśmy, początek sezonu nie należał do ‘Różowych’, którzy weszli na wyższe obroty dopiero w ostatnich dwóch spotkaniach. Na początek ekipa uporała się z Prototype Volleyball, by po czterech dniach pokonać BES-BLUM Kraken Team. Wnioski nasuwają się same i zastanawiamy się czy Speednet osiągnął już taką formę, że jest w stanie przerwać nieziemską serię wygranych spotkań z rzędu Volley Gdańsk? O to będzie piekielnie trudno, ale na szybko znajdujemy co najmniej kilka powodów, dla których może się to udać. Poza zwyżkującą formą zespołu widzimy, że dystans, który niegdyś dzielił drużynę Volley od pozostałych ekip w lidze, z czasem uległ skróceniu. Na pięć rozegranych jak dotąd spotkań żółto-czarni tylko w jednym wygrali w stosunku 3-0, a jak dobrze pamiętamy i o to w meczu z Prototype nie było łatwo. Wszystkie pozostałe mecze to wyniki 2-1 i nos podpowiada nam, że ligę w tym sezonie wygra drużyna, która będzie w stanie częściej zdobywać trzy punkty zamiast dwóch. Kolejnym czynnikiem wpływającym na to, że może dojść dziś do sensacji jest fakt, że zespół ‘Programistów’ jest dodatkowo zmobilizowany. Ewentualna wygrana z Volleyem sprawi, że firma Speednet przeznaczy pokaźną sumę na cel charytatywny. Czy 10 czerwca będzie dniem, w którym uda się ograć ‘Żółto-czarnych’?

Typ Redakcji: Volley Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Volley Gdańsk

AVOCADO friends – DNV GL S*M*A*S*H

Godz.: 21:00, boisko nr 3

Po wczorajszej victorii nad SV INVICTĄ jedno jest pewne. AVOCADO friends ma w swoim kodzie DNA gen zwycięzcy. Mimo, że drużyna wygrała prestiżowe spotkanie, na ich twarzach próżno było szukać jakichkolwiek oznak radości. Można było zaobserwować raczej szukanie przyczyny porażki w ostatnim secie i rozpamiętywanie kontrowersji sędziowskich. Ciekawi nas to, czy od tego myślenia zawodnicy byli w stanie w ogóle w zasnąć w nocy i odpocząć przed spotkaniem z drużyną DNV GL S*M*A*S*H. Niezależnie od tego, nawet gdyby zawodnicy AVOCADO ostatni raz ucięli sobie drzemkę w okolicy majówki, to i tak wskazalibyśmy ich jako faworyta. Nie chodzi tu o słabość drużyny DNV, tylko o moc ekipy z ulicy Wajdeloty. Spoiwem łączącym obie drużyny jest postać Patryka Okulewicza, dla którego najwidoczniej nie ma różnicy, w której drużynie się znajdzie, bowiem z miejsca staje się jej liderem. Tak było, gdy Patryk grał w DNV, tak jest i teraz w drużynie AVOCADO  i wcale nie zdziwilibyśmy się, że gdyby przypadkiem trafił na plan filmowy Kosmicznego Meczu 2 i na chwilę zmienił dyscyplinę to przyćmiłby samego Lebrona, a scenarzyści w popłochu wykreślaliby kolejne wersy gotowego scenariusza. O ile w drużynie AVOCADO rozszyfrowanie składu na mecz jest zajęciem równie błahym co przełączenie kanału w TV, to w przypadku drużyny DNV sytuacja się komplikuje. Wszystko za sprawą długiego weekendu, na który porozjeżdżali się poszczególni gracze. Zobaczymy czy w kryzysowej sytuacji drużynę wspomogą zawodnicy, których nie widzieliśmy wcześniej w składzie.

Typ Redakcji: AVOCADO friends

Typ Eksperta (Maciej Kot): AVOCADO friends

AXIS – 3city4students

Godz.: 20:00, boisko nr 1

Po wczorajszym meczu ze Zmieszanymi ‘Studenci’ udowodnili, że potrafią walczyć z najmocniejszymi jak równy z równym, ale… No właśnie, zawsze jest jakieś ‘ale’. W przypadku ekipy 3city umiejętność utrzymania koncentracji i wyrównana walka kończą się mniej więcej w połowie seta. To samo mogliśmy oglądać również w ich poprzednich spotkaniach z Oliwą i Avocado. Co powoduje, że w drugiej połowie partii zaczynają się zachowywać jak student w pierwszym dniu zajęć na uczelni, rozglądający się w poszukiwaniu właściwej auli? Przyczyn może być kilka, ale my szukalibyśmy źródła tego stanu rzeczy w mniejszym niż przeciwnicy doświadczeniu i ograniu jako drużyna. To wszystko jest oczywiście do nadrobienia, ale w obecnej sytuacji i związanym z nią brakiem możliwości trenowania czasu jest niewiele, a terminy kolejnych spotkań zbliżają się szybciej niż termin oddania pracy magisterskiej. AXIS z kolei złapał wiatr w żagle po ostatniej wygranej z Mental Block i wydaje się, że udało im się przełamać złą passę z początku sezonu, o ile można o takiej mówić mając za rywali Team Spontan, Avocado i Zmieszanych czyli dokładnie obecną czołówkę tabeli. Można więc wyjść z założenia, że skoro wspomnianych rywali mają już za sobą, powinni zacząć punktować w kolejnych spotkaniach. Jeśli jednak ekipa Dawida Piankowskiego, która ma za sobą zaledwie trzy mecze w lidze, również z mocnymi rywalami, opanuje nerwy w końcówkach, możemy się spodziewać zaciętej walki.

Typ Redakcji: AXIS

Typ Eksperta (Maciej Kot): 3city4students

Speednet 2 – Range Soft VT

Godz.: 20:00, boisko nr 2

Ekipa Mykoli Kisa po niefortunnej dla nich przegranej z Craftveną szybko wzięła sobie do serca postanowienie poprawy i dość pewnie uporała się w ostatnim meczu z drużyną Wirtualnej Polski, chociaż w trzecim secie wisiały już nad nimi czarne chmury. Udało się jednak osiągnąć wyznaczony cel. Na dzisiejsze spotkanie ze Speednetem 2 na pewno będą również wychodzili z założeniem zdobycia trzech punktów, nie biorąc pod uwagę innej możliwości. Będący ostatnio w świetnej formie Rafał Środa, który praktycznie odwrócił losy ostatniego seta z WP, gdzie było już naprawdę gorąco, bo gra toczyła się na przewagi, powinien pomóc drużynie w zdobyciu upragnionych trzech oczek. Dzisiejsze zwycięstwo za trzy punkty oznaczałoby zrównanie się z liderem tabeli (Allsix by Decathlon) przy takiej samej liczbie zagranych spotkań. Jest więc o co walczyć i o ile w zespole nie zapanuje nerwowa atmosfera, nie powinni mieć problemu z wykonaniem założonego planu. Po drugiej stronie siatki będzie na nich czekała drużyna, która w niedawnym meczu z WP zdobyła swój pierwszy punkt w sezonie. Wspominany już przez nas wcześniej protokół świnia na pewno da ‘Różowym’ motywację do powalczenia o zdobycie kolejnego. Jak już wspominaliśmy, ich gra wygląda coraz lepiej i wierzymy, że w miarę upływu sezonu będą w stanie dodawać kolejne oczka do swojej puli. W starciu z tak silną drużyną jaką jest Range Soft, będzie to jednak zadanie równie trudne jak upolowanie w sklepie papieru toaletowego na początku pandemii.

Typ Redakcji: Range Soft VT

Typ Eksperta (Maciej Kot): Range Soft VT

Letni Gdańsk – 3city4students

Godz.: 21:00, boisko nr 1

Drużyna ‘Letników’ kojarzy nam się w ostatnim czasie z królem sawanny, drapieżnikiem, który łapie za gardło, nie pozwalając przeciwnikowi złapać tchu, a następnie je przegryza. Nieważne, czy wygrywają czy przegrywają mecz, nie odpuszczają ani na sekundę, czym na pewno wzbudzają podziw wśród rywali oraz obserwatorów. Ich wyniki w ostatnim czasie robią wrażenie mniej więcej takie, jak neony, komórki i wideoczaty na gościu, który ostatnie 50 latach spędził oglądając świat zza krat więzienia. Po pierwszych meczach, w których za każdym razem dochodziło do podziału punktów, w ostatnim dosłownie ‘przejechali się’ po rywalu, miażdżąc bez litości drużynę Mental Block. Drugi set wygrany 21-4 daje nam jako taki obraz zniszczenia, które dokonało się we wczorajszym spotkaniu. Są przeciwnikiem groźnym i na pewno podrażnionym poprzednimi meczami, w których, biorąc pod uwagę ich potencjał, spodziewali się osiągnąć lepsze wyniki. Co do 3city to zgodnie z tym, co pisaliśmy wcześniej, drużyna z meczu na mecz wchodzi na wyższe obroty, zupełnie jak student w trakcie czerwcowej sesji, przystępujący do kolejnych egzaminów. Mogą zdarzyć się wpadki, ale finalnie, swoje trzeba zaliczyć. Czy uda im się to już dzisiejszego wieczoru, czy jednak będzie ich czekała poprawka?

Typ Redakcji: Letni Gdańsk

Typ Eksperta (Maciej Kot): Letni Gdańsk