Dzień: 2020-06-01

3city4students – Oliwa Team

Ze wszystkich ‘nowych’ drużyn w obecnym sezonie, patrząc na sprawę czysto teoretycznie, to właśnie ekipa 3city4students miała najprostsze zadanie związane z debiutem. Nie wynika to bynajmniej ze słabości drużyny Oliwa Team, a raczej z faktu, że ‘Studenciaki’ w większości grali już w naszych rozgrywkach. Początek meczu należał do drużyny z trójmiejskiej kuźni talentów – hali treningowej z ulicy Kanapariusza. Oliwa szybko wyszła na prowadzenie, które konsekwentnie powiększała. Gdybyśmy grali na otwartym powietrzu to ‘Studenci’ zapewne wyświetliliby na niebie wezwanie o pomoc do samego Batmana. Niestety dla nich, graliśmy w hali i drużyna Dawida Piankowskiego musiała radzić sobie sama. Przeciwnik był wyjątkowo wymagający i w takich okolicznościach bez pomocy superbohaterów o zdobycie punktu było niezmiernie trudno. Widać, że Oliwa zaczęła w końcu grać na miarę swoich możliwości. W meczu przeciwko 3city Oliwa testowała nowe warianty, w których na rozegraniu zobaczyliśmy nominalnego przyjmującego – Dawida Karpińskiego. Bardzo dobrze współpracowało mu się przede wszystkim z Pawłem Skrzypkowskim, który wręcz zdemolował swoich rywali zdobywając aż szesnaście punktów. Nie chcemy się zakładać, ale wydaje nam się, że gdy zawodnicy 3city4students zobaczą na Pawła mieście to obdarują go wzrokiem podobnym do tego, jakim przedsiębiorcy witają kontrolera Urzędu Skarbowego. W kolejnych odsłonach gra debiutantów wyglądała już coraz lepiej i każdy kolejny set to większa liczba punktów na ich kontach. Ostatecznie mecz kończy się wygraną Oliwy 3-0, dzięki czemu wskakują na czwarte miejsce w tabeli.

Zmieszani – SV INVICTA

Kojarzycie tego mema w którym śmierć puka do drzwi kolejnych oponentów? Mem idealnie obrazuje to, co wyprawia w ostatnim czasie drużyna SV INVICTA. Ich ostatnie trzy spotkania to trzy zwycięstwa i na rozkładzie następujące drużyny: Oliwa Team, Letni Gdańsk i w końcu Zmieszani. No, trzeba przyznać, że robi się poważniej niż po zapoznaniu z rodzicami drugiej połówki. Invicta po spotkaniu daje sygnał, że będzie walczyła o najwyższe trofea, bo pokonać Zmieszanych, umówmy się, zadaniem najprostszym nie jest. Pierwszy set padł jednak łupem drużyny Edyty Woźny. Od początku partii to jednak gracze Sławomira Cichosza mieli kilkupunktową przewagę. Tym razem Zmieszani, po prawdziwym thrillerze zdołali odrobić tylko sobie znanym sposobem punkty i ostatecznie wygrać 22-20. Kapitalnie pod koniec tej odsłony kiwał Radosław Pacyński i walnie przyczynił się do wygrania partii przez swoją drużynę. Druga odłona zaczęła się doskonale dla Invicty, która wyszła na prowadzenie 5-0. Przewaga ta w trakcie seta stopniała, ale ostatecznie pod koniec tej partii gracze Sławomira Cichosza zdołali odjechać i wygrać 21-17. Ostatni set to istna deklasacja. To była miazga. W polu zagrywki stanął Daniel Gierszewski i na tablicy po chwili pojawił się wynik 7-0 dla Invicty. Tym razem, w przeciwieństwie do drugiego seta, gracze postanowili sukcesywnie powiększać przewagę. Im więcej punktów zdobywali gracze Invicty, tym większa była frustracja Zmieszanych. Wynik ten wpłynął również na zachowania graczy obu drużyn, którzy nie szczędzili sobie szpilek wbijanych przy każdej okazji. Wolelibyśmy jednak skupiać się na aspektach stricte sportowych, a tych po stronie INVICTY w poniedziałkowy wieczór nie zabrakło. Ostatecznie set skończył się wynikiem 21-8 a cały mecz wygraną INVICTY w stosunku 2-1.

Allsix by Decathlon – Speednet 2

Oglądając początek meczu nie dało się nie wrócić pamięcią do ubiegłotygodniowego spotkania Speednetu 2 z Portem Gdańsk. W tamtym spotkaniu, w pierwszym secie, podobnie jak teraz, do pewnego czasu ‘Programiści’ prowadzili wyrównaną grę, by po chwili coś się zmieniło i nagle nie byli w stanie nawiązać walki. O ile w pierwszej odsłonie gracze Decathlonu, chociaż do połowy seta, mieli problem przedostać się przez zasieki przeciwnika, tak w kolejnych odsłonach gra ‘Programistów’ nie napawała optymizmem. Drugi set rozpoczął się od serii asów serwisowych Aleksandra Bochana. W tym elemencie minimum jeden punkt zdobył każdy z zawodników, którzy zagrali przeciwko ‘Programistom’ w tym meczu. Sumarycznie, Allsix zdobył w ten sposób aż 14 punktów i tak jak pisaliśmy po meczu z Chilli, przyjęcie u ‘Różowych’ jest elementem do pilnej poprawy. Ostatni set skończył się jeszcze szybciej niż drugi. Wyraźnie podłamana drużyna Speednetu wyszła na parkiet ze spuszczonymi głowami, a uzyskanie w ten sposób niezłego wyniku przeciwko drużynie Allsix by Decathlon jest zadaniem równie trudnym, co układy różniczkowe dla humanisty. Podsumowując i pisząc uczciwie, nie można się dziwić, że skończyło się to tak, jak to było do przewidzenia. Pewna wygrana 3-0 Decathlonu, który był zdecydowanym faworytem tego spotkania. Po tym meczu gracze Rafała Liszewskiego mają 10 punktów i zadomowili się na pierwszym miejscu podium.

Wirtualna Polska – Chilli Amigos

Po dwóch przegranych z rzędu, drużyna Wirtualnych podeszła do spotkania z Chilli Amigos ze zwiększoną presją. Ewentualna trzecia porażka sprawiłaby, że morale drużyny byłoby gdzieś w okolicach rowu mariańskiego. Do protokołu meczowego ‘Biało-czerwoni’ wpisali dwóch graczy, którzy nie zdążyli rozegrać jeszcze spotkania w tym sezonie. Mowa o Klaudii Kuźniewskiej oraz Pawle Żmijewskim. Ten drugi był powołany w poprzednim sezonie do meczu gwiazd drugiej ligi, co chyba jednoznacznie mówi, jakim wzmocnieniem okazał się w meczu. Pierwszy set to jednak bardzo dobra gra Chilli Amigos, którzy dość wyraźnie przeważali. W drugiej części tej odsłony zdołali odjechać swoim rywalom na 19-10. W końcowych fragmentach zabrakło trochę koncentracji, bowiem przewaga stopniała i set zakończył się wygraną ‘Papryczek’ do piętnastu. Widmo kolejnej porażki zmotywowało chyba graczy Wirtualnej Polski, którzy weszli w środkową partię jak po swoje i błyskawicznie wypracowali sobie przewagę 8-2. W środkowej części graczom WP zaczęły się przydarzać proste błędy, lecz finalnie, w dalszej części seta udało im się ponownie wyprzedzić rywala o kilka oczek i wygrać do 17. Ostatnia odsłona to mozolnie wypracowana przewaga i wygrana w secie oraz całym meczu Wirtualnej Polski, w której pomógł Łukasz Rosa, mający tzw. ‘dzień konia’. Wracając do Chilli Amigos to nie da się nie zauważyć zależności, że im więcej nerwów tym gorszy efekt w boiskowych poczynaniach. Gdy tylko nabędą tzw. zimnej krwi to w ślad za niezłą grą przyjdą również wyniki.

Omida Team – Speednet

Musimy Wam się przyznać do tego, że po meczu spodziewaliśmy się fajerwerków a… no właśnie? Czy zamiast fajerwerków na Times Square dostaliśmy pokaz laserów we wspomnianym w zapowiedziach Hrubieszowie? Chyba tak, bowiem mecz nie był nadzwyczaj emocjonujący. Od początku do samego końca kontrolę nad spotkaniem miała drużyna Omidy, która może odetchnąć z ulgą. Do trzech razy sztuka w przypadku ‘Logistyków’ się sprawdziło. Patrząc na przedmeczowe składy, można było dostrzec mobilizację wśród graczy obu drużyn. Zniesienie kolejnych obostrzeń sprawiło, że obie ekipy wpisały do protokołu meczowego po dziewięciu graczy. W Omidzie zadebiutował Dmytro Moroziuk, który w poprzednim sezonie bronił barw drużyny Prometheus. Debiut w przypadku popularnego Dimy był bardzo udany, bowiem gracz zgarnął tytuł MVP. Kapitalną formę zaprezentował również Romek Grzelak, który grając tylko pół spotkania, prawie zrównał się punktacją z najlepszym zawodnikiem meczu. W Speednecie z kolei, do składu wpisany był Niko Domżalski, który wchodził na parkiet… tylko po to aby pomóc swojej drużynie na zagrywce. Trzeba przyznać, że floty Niko sprawiały ‘Logistykom’ sporo problemów. Bardzo dobrą grę w Speednecie zaprezentował również atakujący – Kacper Iwaniuk, który zdobył czternaście punktów w meczu. Atuty, o których mówimy, nie przyćmiły jednak mankamentów. To tak jakbyśmy zachwycali się piękną melodią graną przez skrzypka na Titanicu, nie dostrzegając, co dzieje się wokół. Tu sytuacja robi się nieciekawa. Zaledwie jeden punkt na dziewięć możliwych. Jak widać kryzys trwa. Omida pozbierała się znacznie szybciej i patrzą na tabelę z zupełnie innej perspektywy.

Port Gdańsk – DCT Gdańsk

Spotkanie derbowe zmobilizowało graczy DCT Gdańsk. W ich szeregach, po raz pierwszy w tym sezonie, zobaczyliśmy Michała Karabina czy Rafała Kuicha. Po drugiej stronie siatki z kolei, debiutował w sezonie Wiosna’20 Radosław Ługowski. Mecz rozpoczął się wybornie dla graczy DCT Gdańsk, którzy dość niespodziewanie osiągnęli wysokie prowadzenie 9-1. Ekipie z ulicy Kontenerowej udało się utrzymać prowadzenie do końca i wygrać pierwszą odsłonę 21-11. Po tym secie nasuwa nam się na myśl analogia, w której DCT pozwoliło ‘Portowcom’ mniej więcej na tyle, na ile puszek piwa pozwalają rodzice siedmioletnim dzieciom. Po pierwszym, bardzo nieudanym secie, drużyna Portu wzięła się wreszcie do pracy. W osłonie tej zaprezentowali się znacznie lepiej. Już od początku wypracowali sobie nieznaczną przewagę, która utrzymywała się do drugiej części seta. Niestety dla nich, nie potrafili utrzymać koncentracji, co ekipa z ulicy Kontenerowej potrafiła wykorzystać i dogonić swoich przeciwników. Gdy na tablicy pojawił się wynik 17-17 i gracze DCT złapali wiatr w żagle, już nie odpuścili. Ostatecznie wygrali drugiego seta do 18. Po tej partii zawodnicy Arkadiusza Sojko pluli sobie w brodę, bo trzeba powiedzieć to wprost – nie wykorzystali okazji na minimum punkt. Kto wie, jak potoczyłaby się wtedy trzecia partia, na którą Portowcy wyszli z wyraźnie zwieszonymi głowami. Mimo, że w pewnym momencie przegrywali 18-11 to zdołali doprowadzić do remisu i gry na przewagi. Tym razem ponownie górą była ekipa DCT. W tej odsłonie bardzo dobrą grą popisał się Adam Piotrowski (MVP) czy Bartłomiej Matula. Tym samym, DCT bierze udany rewanż za listopadową porażkę i wskakuje na podium rozgrywek.