Dzień: 2020-05-25

DNV GL S*M*A*S*H – Zmieszani

Spotkanie pomiędzy drużynami, do którego doszło 22 października, nie pozostawiło złudzeń, która drużyna była w tym czasie lepsza. Zmieszani gładko rozprawili się ze swoim rywalem i przed meczem zastanawialiśmy się, jak zmieniły się zespoły przez tych kilka miesięcy. Początek sezonu w wypadku obu ekip był udany. Obie zanotowały zwycięstwo i stało się jasne, że dla jednej z drużyn poniedziałkowe spotkanie będzie tym po, którym licznik zwycięstw się zatrzyma. Początek meczu Zmieszani zaczęli z wysokiego ‘C’, szybko wypracowując sobie kilkupunktową przewagę. Drużyna DNV miała spore problemy z przyjęciem, czego efektem były między innymi dwa asy serwisowe Sandry Michalak. Ponadto, w tym secie, podobnie zresztą jak w całym meczu, bardzo dobrze dysponowany był Jakub Wałdoch (MVP spotkania), który w kluczowych momentach wykazywał się dużym sprytem i tzw. ‘żabką’ dwukrotnie oszukał rywali zdobywając punkty dla swojej drużyny. To właśnie po takiej akcji zakończyła się pierwsza odsłona. W drugiej na parkiet wszedł nieobecny w poprzednim spotkaniu – Michał Grzenia i wyraźnie przyczynił się do wygrania kolejnych dwóch partii, zdobywając taką liczbę punktów, która pozwoliła mu wskoczyć na 1 miejsce w średniej punktów na set. To, co jednak cechuje Zmieszanych, to nie indywidualności, a kolektyw. Właśnie w tym widzimy największą siłę Zmieszanych. Tym razem przekonali się o tym gracze DNV GL S*M*A*S*H.

Allsix by Decathlon – Chilli Squad

Przyznajemy się bez bicia, że nie spodziewaliśmy się aż tak wyrównanego pojedynku. W zapowiedziach, jako faworyta wskazaliśmy drużynę Allsix by Decathlon, ale nie sądziliśmy, że wygrana przyjdzie im tak trudno. Drużyna Chilli Amigos od początku rywalizacji postawiła trudne warunki. Początek w ich wykonaniu był istnie piorunujący. Papryczki prowadziły już 7-1 a następnie, w drugiej połowie seta 15-11. Niestety dla nich, od tego momentu w grę wdarło się bardzo dużo niefrasobliwości, a co za tym idzie – błędów własnych. Po chwili na tablicy wyników widniało już 16-16, a następnie 18-18, po czym sprawy w swoje ręce wziął bardzo dobrze dysponowany Aleksander Bochan i gracze ze sklepu sportowego mogli cieszyć się z uzyskania jednego punktu. W powietrzu czuło się spore rozczarowanie w szeregach ‘Papryczek’, ale nie przeszkodziło to graczom Grzegorza Walukiewicza na rozpoczęcie z animuszem drugiej odsłony. W tej również zdołali wypracować przewagę 11-4 i wydawało się, że tym razem zdołają wygrać seta. Ponownie jednak, spotkał ich zawód. Gracze Rafała Liszewskiego zdołali odrobić stratę i wygrać seta do 17. Trzecia partia to – cóż za zaskoczenie – ponownie dobry początek ‘Czerwonych’, lecz w wielkim skrócie – efekt ten sam. Nie chcemy nikogo obrazić, ale w takim momencie na myśl nasuwa się stwierdzenie, że prawdziwą drużynę poznaje się po tym jak kończy, a nie zaczyna. Poza samym wynikiem w spotkaniu działo się o wiele więcej. Niefortunnej kontuzji stawu skokowego doznał rewelacyjny tego dnia Dawid Zdzuj (MVP, Allsix by Decathlon). Poza tym, wart odnotowania jest fakt, że Siatkarska Liga Trójmiasta wyzwala w graczach spore pokłady emocji – kapitan drużyny Chilli Squad dostał pierwszy raz w życiu żółtą kartkę, a musicie nam zaufać, trochę już pograł J. Zastanawiamy się, czego brakowało w tym spotkaniu? Emocje – były, zwroty akcji – były, kontrowersje – były.

AVOCADO friends – AXIS

Zdecydowanie nie tak wyobrażali sobie powrót na parkiety Siatkarskiej Ligi Trójmiasta gracze AXIS. Czerwoni po dwóch rozegranych spotkaniach mają zero punktów i nawiązując do swoich strojów obrali tytuł czerwonej latarni ligi. AXIS musi wyciągnąć wnioski przed kolejnym meczem, bowiem forma, którą zaprezentowali w pierwszym czy trzecim secie wymaga poprawy. Jesteśmy przekonani, że jest to możliwe, co gracze udowodnili choćby w drugiej odsłonie, gdzie byli równorzędnym rywalem dla dobrze prosperującej maszyny, jaką zdaje się być ekipa AVOCADO friends. Początek w wykonaniu ‘Restauratorów’ był, podobnie jak w meczu ze Spontantem, miażdżący. ‘Czarni’ nie są raczej typem boksera, który rozkręca się z rundy na rundę. Oni walą bombę prosto w twarz na samym początku i tylko od ich rywali zależy czy klinczując będą w stanie to przetrwać. Tym razem AXIS nie dało rady i trzeba przyznać, że duża w tym zasługa Marcina Makurata, który grał w poniedziałek mądrą siatkówkę. Szczególnie w pierwszym secie, gdy trzeba było wbić gwoździa to to robił, gdy trzeba było kiwać, a jakże – zrobił to. Czarni nie pozostawili złudzeń kto był lepszy. Aby nie było zbyt kolorowo to trzeba ich zganić za to, że podobnie jak w meczu ze Spontanem mieli moment rozprężenia, w którym byli blisko straty punktu. Rozumiemy, że AXIS zagrało lepszą partię, ale ligę wygrywa się inkasując po trzy oczka. Dziś było blisko straty jednego z nich.

Oliwa Team – SV INVICTA

Początek sezonu w wykonaniu drużyny SV INVICTA nie był zbyt obiecujący. Na inaugurację sezonu drużyna przegrała z DNV GL S*M*A*S*H w stosunku 2-1 i trzeba powiedzieć wprost – nie był to udany debiut. Jako Redakcja zapamiętaliśmy jednak słowa dwóch graczy tej drużyny, którzy po pierwszym spotkaniu z wielkim przekonaniem twierdzili, że będzie lepiej. Mając jednak na uwadze pierwsze spotkanie oraz sobotni, przegrany sparing z… Oliwa Team uznaliśmy, że to nasi debiutanci – Oliwa mają większe szanse na odniesienie zwycięstwa. Stało się jednak inaczej. Nie wiemy co wydarzyło się w przeciągu jednego tygodnia, ale tak ekspresowej rewolucji winszowałaby nawet Magda Gessler. Na parkiet wyszła zupełnie inna drużyna. Drużyna, którą oglądało się z przyjemnością. No i wreszcie drużyna, która była najzwyczajniej w świecie lepsza. Oliwa miała tego dnia duże problemy z przyjęciem, co gracze INVICTY bezwzględnie wykorzystali. 9 asów serwisowych w drugiej lidze to wynik, który powinien skłonić zawodników Agnieszki Pasternak do przemyśleń. Jednak upraszczanie meczu wyłącznie do zagrywki byłoby pewnym nietaktem. Drużyna Sławka Cichosza przewyższała w każdym elemencie. W poniedziałkowy wieczór bardzo często skutecznie kiwali, a gdy trzeba było, kończyli akcję mocnym atakiem. Drugi set w ich wykonaniu to pogrom. Trzecia partia była w wykonaniu Oliwy trochę lepsza, ale to było zdecydowanie za mało jak na ich rywala. Po raz kolejny bardzo dobry mecz rozegrał Mateusz Nowik, który wyrasta na zdecydowanego lidera swojej drużyny.

Wirtualna Polska – DCT Gdańsk

Co do joty potwierdziły się nasze słowa z zapowiedzi. No, może poza typem Redakcji. Spotkania Wirtualnej Polski z DCT Gdańsk zawsze były wyrównane i nie inaczej było tym razem. Do momentu rozpoczęcia meczu bilans bezpośredniej rywalizacji wynosił 2-0 na korzyść Wirtualnych. Tym razem to DCT odniosło zwycięstwo, choć trzeba przyznać, że zrodziło się ono w bólach. Wracając do historii to w spotkaniu, które zostało rozegrane 1 października 2019 r. gracze DCT Gdańsk stawili się na parkiecie w pięciu graczy, podczas gdy ich rywale do protokołu meczowego wpisali siedmiu. W poniedziałkowy wieczór sytuacja się odwróciła, nie tylko jeśli chodzi o liczbę zawodników, ale przede wszystkim wynik, z czego mogą być zadowoleni gracze z ulicy Kontenerowej. Sezon Wiosna’20 DCT Gdańsk zaczyna od wygranej i jest to ich pierwsze zwycięstwo na inaugurację rozgrywek. W poprzednich sezonach przegrywali odpowiednio z MIKSTurą oraz Allsix by Decathlon. Wracając do samego meczu – jego pierwszy set zapowiadał, że to faworyt z typu Redakcji ponownie odniesie zwycięstwo. O ile ich gra wyglądała dobrze w pierwszej partii, to z czasem do głosu zaczęli dochodzić gracze Piotra Kochanowskiego (DCT Gdańsk). Druga odsłona była już bardzo wyrównana, ale trzecia należała w pełni do graczy w żarówiastych trykotach. Początek tego seta gracze Wirtualnych przespali kompletnie i później nie mieli już możliwości dogonienia swoich rywali.

BES-BLUM Kraken Team – Epo-Project

Patrząc na protokół przedmeczowy oraz na samych zawodników Epo-Project, nie można było nie odnieść wrażenia, że od poprzedniego tygodnia dużo się zmieniło. Owszem, wiedzieliśmy że drużyna z Żukowa ma szeroki i wyrównany skład, jednak obecność zaledwie trzech graczy, którzy odnieśli zwycięstwo nad Trójmiejską Strefą Szkód była dla nas niemałym zaskoczeniem. W miejsce kilku nieobecnych zawodników wskoczyli debiutanci w Siatkarskiej Lidze Trójmiasta. Jeden z nich – Cezary Labudda zdobył aż 15 punktów i zasłużenie zgarnął tytuł najbardziej wartościowego gracza meczu. Tytuł ten mógł oczywiście trafić do Roberta Skwiercza gdyby nie… no właśnie. Gdyby BES-BLUM potrafił w kluczowych momentach przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a mieli ku temu kilka okazji. Pod koniec pierwszego seta to właśnie BES-BLUM miał piłkę setową i wszystko w swoich rękach, aby podstawić kropkę nad ‘i’. Tak się jednak nie stało i końcówka tej partii to długa walka w zwarciu. Ostatecznie obronną ręką wyszli z niej gracze Epo-Project i to oni cieszyli się z pierwszego punktu. Druga odsłona ponownie była bardzo wyrównana i ponownie na finiszu to gracze z Żukowa unieśli ręce w geście triumfu. Mimo takiego obrotu wydarzeń, ekipa BES-BLUM nie złożyła broni i postanowiła w ostatniej odsłonie powalczyć o choćby punkt. Podejście do sprawy jakże inne niż w przegranym meczu z Prototype się opłaciło i tym razem Kraken potrafił zagrać siatkówkę, z której ich pamiętamy. Ostatecznie, spotkanie zakończyło się 2-1 dla Epo-Project, choć trzeba przyznać, że BES-BLUM przy odrobinie szczęścia mógł ten mecz wygrać. Tak się jednak nie stało i na pierwszą wygraną w lidze muszą poczekać minimum do czwartku.