Dzień: 2019-10-21

Prototype Volleyball – Prometheus

Spotkanie przeciwko Prometheus było drugim, które rozegrali gracze Prototype w poniedziałkowy wieczór. Nie mamy wątpliwości co do faktu, że drużyna chciała podejść do rywalizacji w lepszych nastrojach, które miały być spowodowane wygraną ze Speednetem. Tak się jednak nie stało i ekipa ‘Transformersów’ musiała walczyć o to aby nie przegrać drugiego spotkania jednego dnia. Pechowo, dla nich, tak się nie wydarzyło. O godzinie 20:35 musieli uznać wyższość Speednetu, a następnie o 21:35 dobiła ich drużyna zza wschodniej granicy. W składach obu drużyn doszło do małych perturbacji. W drużynie Prometheus, do składu wrócił długo anonsowany Dmytro Moroziuk. Ponadto ekipa wzmocniła się Kostiantynem Kravchukem oraz Vladyslavem Boiko. Jeśli chodzi o Prototype to zaskoczenie dotyczyło roszad w samym ustawieniu poszczególnych graczy. W spotkaniu, na rozegraniu zobaczyliśmy Mateusza Łepkowskiego i jest to czwarta osoba, którą mogliśmy obserwować na tej pozycji w trakcie ośmiu spotkań, które rozegrali gracze Prototype w tym sezonie. Jak widać zamieszanie w kotle z miksturą jest ciągle obecne wśród ex-graczy tej drużyny. Roszada ta oraz brak Łukasza Chojnackiego sprawiły, że na libero zagrał dobrze dysponowany w poprzednich meczach Artur Reut. Zmiany nie przyniosły pożądanego efektu, bowiem Prototype w pierwszych dwóch setach był zaledwie cieniem dla dobrze dysponowanej drużyny Prometheus. Parafrazując tekst z zapowiedzi – to ekipa zza wschodniej granicy była w nich bardziej PRO. Trzeci set to przebudzenie ‘Transformersów’. Dobra gra w tej partii pozwoliła na urwanie seta i sięgnięcie po jeden punkt. Stara chińskie przysłowie mówi – jeśli nie jesteś w stanie wygrać meczu, zrób wszystko aby zdobyć choć jeden punkt. Zasadę tę, jak widać po ostatnich spotkaniach, gracze Prototype przyswoili znakomicie. Uważamy, że z takiego wyniku nie cieszy się żadna z drużyn. Oczywiście z rozważań wyłączamy wszystkie pozostałe ekipy w lidze.

Speednet 2 – Port Gdańsk

W jedynym spotkaniu drugoligowym, które odbyło się w poniedziałkowy wieczór, rękawice skrzyżowały drużyny Speednetu 2 z Portem Gdańskim. Do rywalizacji z ‘Programistami’ Portowcy desygnowali do gry tylko pięciu graczy. Wpływ na taki stan rzeczy ma fakt wielu obowiązków służbowych oraz kontuzji, które od początku sezonu prześladują drużynę. Mimo takiego obrotu sprawy ‘Granatowi’ byli zdecydowanym faworytem tego starcia. Można powiedzieć, że z roli wywiązali się bardzo dobrze. Wygrana trzy – zero wywindowała ich w tabeli na wysokie, piąte miejsce. O samym meczu można powiedzieć tyle, że gracze z doków mieli przewagę od pierwszego do ostatniego gwizdka sędzi. W pierwszym secie wyrównany był tylko początek, gdy Portowcy wygrywali 4-6. Po tym momencie nastąpiła seria ‘Granatowych’ i po chwili na tablicy wyników widniało 7-21. Decydujący cios w tej partii, asem serwisowym, zadał rozgrywający drużyny – Arkadiusz Sojko. Drugi set był tą partią w której Speednet 2 udowodnił, że może walczyć jak równy z równym z faworyzowaną drużyną. Remis widniał aż do połowy seta i dopiero po tym fakcie kolejny bieg włączyli Portowcy. Trzecia partia była najbardziej bolesną. ‘Różowi’ ulegli w niej do czterech. Znamienny jest tu fakt, że jak do tej pory nie zdarzył im się wcześniej set w którym nie ugraliby dwucyfrowego wyniku. W meczu przeciwko Portowcom nastąpiło to aż dwukrotnie, co pokazuje jaka duża różnica była pomiędzy obiema drużynami.

INTERMARINE – Trójmiejska Strefa Szkód

Powiedzcie drodzy czytelnicy, czy ktoś z Was spodziewał się takiego wyniku? Jeśli jest tu taka osoba to chętnie ją poznamy. Istnieje realna szansa, że ten ktoś mogłaby zastąpić słynnego jasnowidza z Człuchowa. Przed spotkaniem, jako Redakcja, nie ukrywaliśmy zdziwienia, gdy gracze z Trójmiejskiej Strefy Szkód obserwowali mecz, który miał miejsce na boisku numer jeden. Wydawało nam się logiczne, że zawodnicy będą chcieli dostrzec ewentualne mankamenty w grze Intermarine tak, aby dzięki temu przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę. Do drużyny TSS-u przed meczem dołączył nowy zawodnik – przyjmujący Arkadiusz Szefler. Trzeba przyznać, że debiut w jego wykonaniu był bardzo dobry. Arek z miejsca stał się drugim najlepiej punktującym graczem swojej drużyny w meczu i walnie przyczynił się do wygranej tego spotkania. Pierwsza odsłona to bardzo dobra gra TSS-u. Można powiedzieć, że wróciła ekipa z pasją i polotem. Wrócił TSS z grą do której przyzwyczaił nas w poprzednim sezonie. Początek meczu to zdecydowana przewaga ‘Czarnych’, którzy pod koniec seta… prawie roztrwonili bardzo dużą przewagę, którą wypracowali swoją dobrą grą. Ostatecznie udało im się doprowadzić do sytuacji w której protokolant przerzucił na tablicy wyników 19 punkt i stało się jasne, że ekipa Patryka Pleszkuna powalczy o zwycięstwo. Drugi set, od początku jego trwania, nie przyniósł już takich dysproporcji. Cała partia była wyrównana i dopiero w końcówce TSS zdołał odjechać. Ostateczny cios zadał jak na kapitana przystało – Patryk Pleszkun. Ostatnia część to wreszcie weto, które postawiła ekipa Intermarine. Drużyna Masters uznała, że mecz nie może zakończyć się porażką 3-0 i ich gra prezentowała się zupełnie inaczej. W zasadzie, można powiedzieć to samo o TSS, którzy zaprezentowali się już znacznie słabiej i przegrali tę partię do 15. Dzięki drugiej wygranej w lidze TSS wskoczył na ósme miejsce tabeli, ale co ważniejsze – na wyższą strefę komfortu. Po spotkaniu, na twarzach graczy powrócił wreszcie uśmiech szerszy niż u Jokera i w powietrzu unosiło się legendarne stwierdzenie GUESS WHO’S BACK?!

Prototype Volleyball – Speednet

Mało brakowało, a borykająca się z potężnymi problemami kadrowymi drużyna Speednetu nie miałaby kompletu graczy na jedno z najważniejszych spotkań obecnego sezonu. Wąski skład, kontuzje, urlopy, sprawy służbowe czy rodzinne sprawiły, że w hali treningowej pojawiło się tylko siedem osób, co sami gracze uznali za dobry wynik. Jesteśmy winni wytłumaczenia Wam jednej sprawy, która sprawiła, że w oczach graczy Speednetu widzieliśmy ogień i stało się jasne, że drużyna za wszelką cenę będzie chciała wyszarpać zwycięstwo. Mówimy tu o ankiecie przeprowadzonej wśród drugoligowców, którzy wskazali ekipę Speednetu jako pewniaka do spadku. Patrząc na tabele (ostatnie miejsce przed spotkaniem przyp. Red.) nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że na spadek Speednetu głos oddał… ich prezes. Ankieta była dla graczy kopniakiem energetycznym porównywalnym z wypiciem 12 energetyków naraz. Prezes jak stary lis, wydobył pokłady energii z zawodników, dzięki czemu ci, mimo braków kadrowych, wygrali pierwszego seta do 14! Zespół Prototype był w stanie wygrać tylko drugą partię. Odsłona ta była bardzo wyrównana, a linę na swoją stronę, kiwką po prostej, przeciągnął rzadko oglądany w tym sezonie Łukasz Karbowniczek. O zwycięstwie musiał zadecydować trzeci set. Pisząc w skrócie wygrała go drużyna dojrzalsza. 21-17 zapewnia Speednetowi drugą wygraną w tym sezonie i ucieczkę z ostatniego miejsca w tabeli. Żeby nie było zbyt pięknie to kontuzji kolana przy zagrywce nabawił się Niko Domżalski. Uraz na pierwszy rzut oka wydaje się poważny i jego ewentualny brak w kolejnych meczach może mieć piorunujące znaczenie dla ostatecznego kształtu tabeli. Miejmy nadzieje, że ten wyborny gracz się poskłada i w kolejnych spotkaniach będzie z nami. Brak najlepiej zagrywającego ligi byłby dla niej sporym ciosem. Niko, trzymaj się!

Nasz-Dach Stężyca – Asy B Klasy

Imponująca passa zwycięstw, którą trzeciego września rozpoczęli gracze ze Stężycy, zdaje się nie mieć końca. Spotkanie przeciwko Asom B Klasy było ósmym spotkaniem z rzędu, które biało-bordowa ekipa wygrała. Mecz był klasycznym przypadkiem w którym szczęście jednej ze stron oznacza dramat drugiej. Mówimy tu oczywiście o fakcie, że po spotkaniu Nasz-Dach Stężyca awansował na pozycję lidera, natomiast Asy B Klasy spadły na ostatnie miejsce w tabeli. Nie takiego obrotu sprawy spodziewali się gracze Oresta Lewosiuka, gdy na inauguracje wygrali z obecnym wicemistrzem rozgrywek – Trójmiejską Strefą Szkód. Przed poniedziałkowym spotkaniem Kaszubscy kibice mogli mieć pewne obawy. W szeregach drużyny próżno było szukać etatowych graczy tej drużyny – Karola Richerta, Kamila Jóskowskiego, Daniela Drywę czy Krzysztofa Piwowarskiego. Nie przeszkodziło to jednak drużynie w odniesieniu kolejnego zwycięstwa, które jest tym bardziej wartościowe, że za trzy punkty. Ponadto, w drużynie okazję do zaprezentowania swoich umiejętności mieli gracze, którzy do tej pory nie grali zbyt często. Mowa tu chociażby o Łukaszu Wencie, który popisał się pięcioma asami serwisowymi. Zgodnie z przedmeczowymi przypuszczeniami w drużynie zadebiutowała dodatkowo Wiktoria Siniecka. Kolejne spotkania to dla graczy Piotra Labudy mocne wyzwania – Volley Gdańsk oraz Prometheus. Gdy wygrają oba starcia, tytuł będą mieli na wyciągnięcie ręki. Ich poniedziałkowym rywalom z kolei pętla powoli zaciska się na szyi. Aby uniknąć spadku muszą zacząć punktować. Najbliższa okazja już w środę, w meczu przeciwko Kraken Team.

INTERMARINE – Tiande Tufi Team

Przed meczem, zarówno Redakcja jak i Ekspert Maciej Kot, typowaliśmy, że to Tiande Tufi Team wygra spotkanie. Złożyło się na to wiele czynników. Miejsce w tabeli, dyspozycja w ostatnich spotkaniach oraz fakt, że nie byliśmy pewni czy w meczu wystąpi lider drużyny Andrzej Masiak. Te elementy składały się na obraz, w którym Tufi wygrywa spotkanie i dalej kroczy w kierunku marzeń o mistrzostwie. Pierwszy set zdawał się tylko potwierdzać nasze przypuszczenia. W nim bardzo dobrze prezentowali się Piotrek Adamczyk oraz Piotr Watus, którzy co chwilę nękali rywali gwoździami wbijanymi w parkiet. Te, pozwoliły Tuffikom odskoczyć na kilkupunktową przewagę, którą dowieźli do końca seta. Początek drugiej odsłony to ponowna przewaga młodzieży nad rutyniarzami. Bodziec do powstrzymania tej złej tendencji dla Intermarine dał Paweł Kolan. Dzięki jego atakom ekipa Masters wyrównała stan rywalizacji 6-6. Uważamy, że ten moment był przełomowy. Gra drużyny Intermarine zaczęła się kleić i widać było po nich, że wskoczyli na swoje wysokie obroty. Mimo wyrównanej gry, w tej odsłonie, to ekipa Masters zachowała więcej zimnej krwi i wytrzymali presję wygrywając drugiego seta do 19. Z decyzją sędziowską w ostatniej akcji tego seta, nie mogli się pogodzić gracze Tuffików, którzy przez kilka chwil próbowali wskórać u Pani sędzi zmianę decyzji. Ta była jednak nieugięta i stało się jasne, że o wygranej zadecyduje trzecia odsłona. Partię tę, jak obydwie poprzednie, lepiej rozpoczęła ekipa ze złocistymi trykotami. Początek w ich wykonaniu to 4-0 oraz 7-2. Gdy wydawało się, że po niepowodzeniu w drugiej odsłonie będą w stanie się odbić i wygrać, w drużynie się coś zablokowało. Trzeba przyznać, że końcówka trzeciej partii, w ich wykonaniu, była po prostu słaba. Gdy do wspomnianych na początku podsumowania Anrzeja Masiaka oraz Pawła Kolana dołożymy dobrą grę Leszka Rzępołucha oraz Piotra Szczepańskiego to mamy wynik, który sprawia, że Intermarine wygrywa spotkanie i melduje się w grupie mistrzowskiej.